ja byłam na oddziale w tamtym roku po feriach, 6 tygodni.
u nas dzień przykładowo wyglądał tak:
8:00 pobudka
8:30 śniadanie ( zupa mleczna + bułka + herbata )
9:00 społeczność, tzn. taka zbiórka lekarzy, pielęgniarek i wszystkich pacjentów, siadają w kole, rozwiązują jakieś zamieszania dnia poprzedniego, zgłaszają skargi itp .
9:30 - 10:30 sprzątanie pokoi, czas wolny
10:30 II śniadanie ( zwykle jakiś owoc/kisiel/galaretka )
11:00 zajęcia w grupie, jakieś gry takie psychologiczne, rysowanie, taka terapia. / lub własny psycholog zabierał na godzinkę żeby porozmawiać, różnie to wypadało.
12:30 obiad ( zupa + 2 danie )
13:00 tu miałam zwykle 3 lekcje, przychodzili nauczyciele i prowadzili zajęcia. (chodziłam wtedy do 2kl gimnazjum, ale starsze osoby też tak miały, tylko przerabiały swój materiał)
16:00 podwieczorek
18:00 kolacja ( bułka )
ponadto : na początku, żeby nie obciążyć żołądka dostałam dietę lekkostrawną niby 1500kcal, ale na pewno było mniej. same gotowane na obiad, owoce. później miałam niby 2200kcal, ale dziewczyny bardziej zaawansowane w liczeniu kcal mówiły, że wychodzi mniej i żeby przytyć musiały jeść swoje rzeczy, które przywoziły z przepustek lub przywozili im rodzice.
ponadto : miałam kontrakt, który miał określone zasady. np. jeśli spadnę ileś tam z wagi to mam mniejszą ilość przepustek albo reżim i cały dzień leżę w łóżku itp.
podsumowując: jestem wdzięczna, że tam trafiłam, bo poznałam niesamowitych ludzi bez których bym sobie pewnie nie poradziła. miłe pielęgniarki, lekarze nieraz mylący się w swoich "badaniach" psychologicznych, ale przede wszystkich inne anorektyczki motywujące na duchu. gdy ja tam byłam akurat trafiłam na dziewczyny, które faktycznie chciały przytyć i w końcu wyjść, żyć normalnie, ale zdarzają się przypadki (z tego co słyszałam z ich opowieśći), że dziewczyny tam ćwiczą, chowają posiłki, drapią masło z bułek... szkodząc same sobie.
aha, naturalnie, mogą Cię rodzice wypisać na żądanie, no ale wiadomo, to bez sensu. miałam okres czasu, że błagałam mamę i płakałam do słuchawki telefonu, by mnie wypisała stamtąd, prawie mi się udało, ale na szczęście powiedziałam jej później, że nie chcę, nie chcę, bo wiem, że nie tęsknie za domem, a za odchudzaniem.
teraz, po roku właściwie miewam wzloty i upadki, ale powiem Ci, że żyję prawie normalnie : ) może dlatego, że miałam początki anoreksji, wychwycone dużo wcześniej, a może i dlatego, że po prostu chciałam żyć, jak kiedyś, nie poddałam się. jeśli chcesz, pisz do mnie.
TRZYMAM KCIUKI! : *