Temat: Ogromny problem z jedzeniem.

Schudłam 20 kg... ważę 47  przy wzroście 165 cm. To już drugi raz kiedy sporo schudłam i staram się tego nie zmarnować, bo wiem że jeśli tym razem przytyję to już sobie z tym nie poradzę... Mam ogromny problem z jedzeniem. A właściwie to kilka problemów:
Wstydzę się jeść przy kimś, przed odchudzaniem tak nie miałam, ale  na początku odchudzania to zaczęła się obsesja, że wszyscy myślą, że taka gruba i jeszcze je, a teraz jak już schudłam to jeszcze gorzej jest! Mam obsesję, że wszyscy myślą, że ''o, znowu się obżera, niedługo po raz kolejny będzie grubasem'' mam tak nawet przy osobach, które nie znały mnie gdy byłam gruba, przy obcych ludziach, znajomych i nawet trzech najlepszych przyjaciółkach czy... rodzicach (ale to chyba przez moja mamę, bo kiedyś bardzo krytykowała mój wygląd). Przez to w szkole nic nie jem i jest mi cały czas słabo, a czasem jak wracam to się obżeram, a potem to wszystko wymiotuję, żeby utrzymać wagę. Inny problem jest taki, że czasami mam tak, ze wydaje mi się, że cokolwiek zjem, choćby był to jogurt light to przytyję i idę to zwymiotować, a czasami jem jakby wyłączając myślenie i dopiero po fakcie zdaje sobie z tego sprawę i wtedy oczywiście wymiotuję, już nauczyłam się tak, że nie słychać, więc mogę nawet jak rodzice są w domu. Dobija mnie to, wydaje mi się, że każdy dookoła wie, taka obsesja... A do tego ostatnio zemdlałam w szkole. A moje przyjaciółki chyba coś podejrzewają, jak się wykręcam z jedzenia albo przez cały dzień w szkole nic nie jem i boję się, że już nie będą chciały się ze mną przyjaźnić jak się dowiedzą, że jestem chora psychicznie, bo inaczej tego nie da się nazwać. Albo ostatnio był taki chłopak,który bardzo mi się podobał, jak zainteresował się mną to spanikowałam i zakończyłam tą znajomość, bo kolidowała by z moim niejedzeniem, np jakbyśmy się umówili, teraz tego żałuję i czuję się bezsilna, bo jedzenie niszczy mi życie, a przecież to tylko przedmiot martwy, nie mogę pojąć jak to się stało, że ma na mnie taki ogromny wpływ. Co mam robić, nie mam siły, coraz bardziej się załamuje, nei mam nikogo komu mogę o tym powiedzieć... Co robić?! poradźcie coś:(

carowna napisał(a):

Nie ma niczego złego ani wstydliwego w pójściu do
Warto tylko, żebyś znalazła kogoś dobrego w
odżywiania, najlepiej z polecenia, bo szalona większość
to kompletni kretyni. Jak jesteś sama, to jesz czy też
Ile masz lat? Rodzice na pewno Cię kochają i wolą mieć
niż chudą córkę, uwierz mi. Ja od mojego ojca
że mam ryj nalany jak prosiak... Mimo wszystko życie
takie sytuacje, słowa wypowiedziane w złości itp. Nikt
jest idealny i rodzice również mają swoje słabości,
i schizy - dopóki nie jest to patologiczne, to czasem
pewne rzeczy puścić mimo uszu...

jak jestem sama to jem, staram się jeść zdrowo jednak czasem mam tak jak napisałam - że czuję wyrzuty sumienia nawet po czyms dietetycznym i idę zwymiotować, a czasami się obżeram i tak samo - wymiotuję. Mam 16 lat, wiem, ze rodzice mnie kochają, a przynajmniej tata, do mamy mam pewne wątpliwości i jej na pewno nie zaufam i nie powiem tego wszystkiego, a tacie trochę się boję powiedzieć, bo właściwie nie podejrzewa nawet nic, boję się, że no nie wiem... odtrąci mnie? przystanie kochać? tak właśnie myślę, chociaż pewnie się mylę, ale mam to tak wkręcone w myślenie jak to o jedzeniu, chyba tego się boję, mam strasznie mieszane uczucia, nie wiem czy dałabym radę komukolwiek o tym powiedzieć... i co bym odpowiedziała gdyby zapytał mnie psycholog dlaczego tak mam - ja nie mam pojęcia dlaczego...
Ech, jakbym czytała o sobie sprzed kilku lat... To zabrzmi fatalnie, jak u starej baby, ale na początku drugiej klasy liceum miałam dokładnie takie same jazdy jak Ty - tyle, że doszła mi do tego poważna depresja, udawałam, że wychodzę rano z domu do szkoły, a po wyjściu mamy do pracy wracałam i szłam spać, wstawałam następnego dnia rano, udawałam... I tak przez parę tygodni. Też musiałam powiedzieć o tym w końcu mamie...

Nikt Cię nie odtrąci, na 100%. Weź kilka głębokich oddechów i powiedz tacie, jak wygląda sprawa. Pewnie będzie zszokowany, może się wkurzy (jeśli tak, to będzie to wina stresu, nie jego rzeczywistych uczuć!) a może zacznie płakać... Skoro faktycznie wymiotujesz i się obżerasz, to może psychiatra nie byłby głupim pomysłem. I powiem Ci tak: żyjemy w XXI wieku, to NIE STYGMATYZUJE. Moich znajomych kompletnie to nie obchodziło, że prawie wylądowałam w psychiatryku - tzn. ci, z którymi został mi jakiś kontakt martwili się, ale reakcja kompletnie nie była taka, jakiej się bałam. Dadzą Ci leki stabilizujące łaknienie i pewnie jakieś antydepresanty, pobierzesz je sobie przez parę tygodni i tyle - to nie jest nic strasznego. Większość psychiatrów to bardzo fajni ludzie (w przeciwieństwie do psychologów).

carowna napisał(a):

Ech, jakbym czytała o sobie sprzed kilku lat... To
fatalnie, jak u starej baby, ale na początku drugiej
liceum miałam dokładnie takie same jazdy jak Ty - tyle,
doszła mi do tego poważna depresja, udawałam, że
rano z domu do szkoły, a po wyjściu mamy do pracy
i szłam spać, wstawałam następnego dnia rano,
I tak przez parę tygodni. Też musiałam powiedzieć o tym
końcu mamie... Nikt Cię nie odtrąci, na 100%. Weź kilka
oddechów i powiedz tacie, jak wygląda sprawa. Pewnie
zszokowany, może się wkurzy (jeśli tak, to będzie to
stresu, nie jego rzeczywistych uczuć!) a może zacznie
Skoro faktycznie wymiotujesz i się obżerasz, to może
nie byłby głupim pomysłem. I powiem Ci tak: żyjemy w
wieku, to NIE STYGMATYZUJE. Moich znajomych kompletnie
nie obchodziło, że prawie wylądowałam w psychiatryku -
ci, z którymi został mi jakiś kontakt martwili się, ale
kompletnie nie była taka, jakiej się bałam. Dadzą Ci
stabilizujące łaknienie i pewnie jakieś antydepresanty,
je sobie przez parę tygodni i tyle - to nie jest nic
Większość psychiatrów to bardzo fajni ludzie (w
do psychologów).
Dziękuję za to co napisałaś, to naprawdę dało mi do myślenia i podziwiam Cię, że z tego wyszłaś... Mimo tego, że nie jestem pewna czy się odważę powiedzieć tacie, wiem, że go bardzo tym zawiodę no i mama się w końcu dowie, to nieuniknione, to spróbuję jakoś porozmawiać, bo już to za daleko zaszło i jest coraz gorzej, boję sie też że wtedy będę musiała przytyć, jeśli tak to pewnie jeszcze bardziej się załamię, bo tylko teraz względnie siebie akceptuję, chciałabym jeszcze schudnąć, ale nie zrobię tego, bo to się nie może dobrze skończyć, ale przytyć też nie chcę, a lekarz może mi kazać.Dziękuję za rady jeszcze raz, myślę, ze naprawdę spróbuję porozmawiać z tatą, boję się tej rozmowy, ale nie chcę marnować sobie nastoletności jedzeniem...

@carowna  - któryśpsycholog musiał ci ostro zajść za skórę. Może troszkę mniej generalizacji co?

Wyszłam z podobnych problemów jak Ty. Możesz sama sobie z tym nie poradzić i nadejdzie kiedyś dzień, że trafisz do szpitala, bo będziesz tak wycieńczona. Wtedy rodzice dowiedzą się, co się dzieje od lekarzy. Im wcześniej im powiesz, im wcześniej stawisz temu czoło, odważysz się, tym krótsza będzie Twoja droga do normalności. Psycholog nie ma magicznych zdolności, ale pomoże odkryć takie w Tobie, żebyś to ty pokonała chorobę, nie on. Wydajesz się bardzo inteligentną dziewczyną, życzę Ci powodzenia w walce!
Przede wszystkim - psycholog to nie lekarz! Tobie jest potrzebny albo psychiatra (i nie piszę tego złośliwie), albo psychoterapeuta zajmujący się zaburzeniami odżywiania. Psycholog za dużo nie poradzi. Idź do lekarza rodzinnego, on ci da skierowanie do psychiatry.
Jeśli masz skończone 16 lat, rodzice nie muszą o niczym wiedzieć. Idź jak najszybciej, przełam ten wstyd i strach, bo juz jesteś w bardzo trudnym momencie, a im dalej w to zabrniesz, tym trudniej będzie ci z tego wyjść.

Trzymam kciuki.
Kochana. Kilka prostych zasad. Jesteś wspaniała. W rzeczywistości każdy patrzy na czubek własnego nosa i nie martw się czy ludzie cię oceniają. Bardzo dużo schudłaś. Bądź z siebie dumna!! Doceń siebie. Kto za Ciebie to zrobi jak nie Ty sama? Nagradzaj się koniecznie! Rozpieszczaj się! Rób wszystko by nie wymiotować. A jak nie lubisz jeść publicznie to w szkole jedz coś w ustronnych miejscach.  Przyjaciółkami się nie martw , będą ich miliony:P Tak samo z facetami:) Niczego nie żałuj. Zdrowiej , uwierz w siebie i ciesz się życiem:*

tienna, do psychiatry się idzie bez skierowania, nie strasz dziewczyny :) W niektórych sytuacjach trzeba mieć skierowanie do psychologa, ale też nie zawsze (i mimo, że psycholog to nie lekarz).

soulless, nie bój się, że przytyjesz - niekoniecznie. Leki na bulimię nie powodują tycia (przeważnie przy e/d stosuje się jakiś rodzaj antydepresantów, po nich raczej świetnie się czujesz i masz ochotę biegać i skakać, a nie jeść), regulują łaknienie na zasadzie zmniejszania apetytu - jesz normalnie, bez żadnych napadów. Ja schudłam po takich lekach, brałam asentrę.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.