18 grudnia 2011, 23:51
Schudłam 20 kg... ważę 47 przy wzroście 165 cm. To już drugi raz kiedy sporo schudłam i staram się tego nie zmarnować, bo wiem że jeśli tym razem przytyję to już sobie z tym nie poradzę... Mam ogromny problem z jedzeniem. A właściwie to kilka problemów:
Wstydzę się jeść przy kimś, przed odchudzaniem tak nie miałam, ale na początku odchudzania to zaczęła się obsesja, że wszyscy myślą, że taka gruba i jeszcze je, a teraz jak już schudłam to jeszcze gorzej jest! Mam obsesję, że wszyscy myślą, że ''o, znowu się obżera, niedługo po raz kolejny będzie grubasem'' mam tak nawet przy osobach, które nie znały mnie gdy byłam gruba, przy obcych ludziach, znajomych i nawet trzech najlepszych przyjaciółkach czy... rodzicach (ale to chyba przez moja mamę, bo kiedyś bardzo krytykowała mój wygląd). Przez to w szkole nic nie jem i jest mi cały czas słabo, a czasem jak wracam to się obżeram, a potem to wszystko wymiotuję, żeby utrzymać wagę. Inny problem jest taki, że czasami mam tak, ze wydaje mi się, że cokolwiek zjem, choćby był to jogurt light to przytyję i idę to zwymiotować, a czasami jem jakby wyłączając myślenie i dopiero po fakcie zdaje sobie z tego sprawę i wtedy oczywiście wymiotuję, już nauczyłam się tak, że nie słychać, więc mogę nawet jak rodzice są w domu. Dobija mnie to, wydaje mi się, że każdy dookoła wie, taka obsesja... A do tego ostatnio zemdlałam w szkole. A moje przyjaciółki chyba coś podejrzewają, jak się wykręcam z jedzenia albo przez cały dzień w szkole nic nie jem i boję się, że już nie będą chciały się ze mną przyjaźnić jak się dowiedzą, że jestem chora psychicznie, bo inaczej tego nie da się nazwać. Albo ostatnio był taki chłopak,który bardzo mi się podobał, jak zainteresował się mną to spanikowałam i zakończyłam tą znajomość, bo kolidowała by z moim niejedzeniem, np jakbyśmy się umówili, teraz tego żałuję i czuję się bezsilna, bo jedzenie niszczy mi życie, a przecież to tylko przedmiot martwy, nie mogę pojąć jak to się stało, że ma na mnie taki ogromny wpływ. Co mam robić, nie mam siły, coraz bardziej się załamuje, nei mam nikogo komu mogę o tym powiedzieć... Co robić?! poradźcie coś:(
18 grudnia 2011, 23:56
do lekarza moja droga sama sobie nie poradzisz...
18 grudnia 2011, 23:58
jagoa napisał(a):
do lekarza moja droga sama sobie nie poradzisz...
a może jednak jakoś się da? bo przecież psycholog to tylko człowiek, i nie sprawi magicznie, ze przestanę myśleć w ten sposób co myślę, skoro on może to ja też,a przy okazji nie będę musiała nikomu o tym mówić, za bardzo się wstydzę, a musiałabym powiedzieć moim rodzicom jeśli chciałabym iść do psychologa...
18 grudnia 2011, 23:59
Tez kiedys mialam cos podobnego ale juz sie z tego "wyleczyłam " mysle ze jedynie specjalista ci pomoze .
19 grudnia 2011, 00:08
Kochanie, my tu wirtualnie nie za bardzo Ci pomożemy. Jedyne co mogę Ci poradzić, poza oczywiście wizytą u psychologa, na co powinnaś się zdecydować, jest opracowanie sobie planu wychodzenia z diety i trzymanie się go. NIE PRZYTYJESZ, jeśli spokojnie i z głową rozhulasz sobie na nowo metabolizm, po prostu przestaniesz chudnąć - wiadomo, że nie możesz zacząć jeść samych słodyczy, ale spójrz - mnóstwo ludzi ma całkiem wysokokaloryczną dietę i nie tyją - z Tobą też tak będzie, jeśli podejdziesz do tego z głową.
Co do niejedzenia przy ludziach, też miałam kiedyś taką obsesję. Do dziś nie ma mowy, bym zjadła coś jako jedyna w towarzystwie, gdy jestem z kimś na mieście (potrafię np. głodować, jeśli mój chłopak nie ma ochoty nic zjeść, a jestem gdzieś z nim w miejscu publicznym - nie zjem niczego, choćby mnie skręcało z głodu). Kiedy jestem sama, jest ok, na uczelni też nie mam raczej problemu. WSZYSCY ludzie jedzą! Nie ma w tym niczego wstydliwego. Czym innym jest ledwie toczący się grubas jak z amerykańskich filmów wychodzący z McDonalda z batonikami w obu rękach, a czym innym jest szczuplutka (bo jesteś teraz szczuplutka) dziewczyna jedząca na przerwie kanapkę z razowego pieczywa czy pijąca jogurt. Jedzenie to nie defekacja - większość ludzi celebruje akt jedzenia, wszystkie ważne momenty w życiu wiążą się ze spożywaniem posiłku/posiłków (przyjęcia, święta, wesela itp.). Podejrzewam, że masz tak jak ja - jedzenie jest czymś "brudnym", czego należy się wstydzić i kryć się z tym (jak defekacja właśnie, tylko w drugą stronę). Musisz sobie uświadomić, że szalona większość ludzi kojarzy jedzenie z czymś przyjemnym i widok kogoś jedzącego jest zupełnie neutralny - kompletnie nikt tego nie analizuje!!! Pod warunkiem, że nie jesz jak świnka ;) Zwłaszcza, że w tym momencie nie masz nadwagi, wręcz przeciwnie, dla wielu ludzi jesteś chudziną.
Czasem trzeba przestać być egocentrykiem i uzmysłowić sobie, że wszyscy ludzie naokoło mają naprawdę gdzieś, czy coś właśnie jesz, czy tego nie robisz. Nikt nie będzie siedział i patrzył na Ciebie jedzącą jabłko, chyba, że z zauroczeniem. Czy Ty analizujesz wszystkich ludzi w szkole, co zjedli na drugie śniadanie? Nie? Oni Ciebie też nie analizują pod tym kątem... A jeśli to robisz, to pora do specjalisty ;)))
Reszta problemów (czyli obżeranie i wymiotowanie) podejrzewam, że pochodzi z tego jednego najważniejszego - czyli, że przez cały dzień kompletnie niczego nie jesz.
19 grudnia 2011, 00:15
carowna napisał(a):
Kochanie, my tu wirtualnie nie za bardzo Ci pomożemy.
co mogę Ci poradzić, poza oczywiście wizytą u
na co powinnaś się zdecydować, jest opracowanie sobie
wychodzenia z diety i trzymanie się go. NIE PRZYTYJESZ,
spokojnie i z głową rozhulasz sobie na nowo metabolizm,
prostu przestaniesz chudnąć - wiadomo, że nie możesz
jeść samych słodyczy, ale spójrz - mnóstwo ludzi ma
wysokokaloryczną dietę i nie tyją - z Tobą też tak
jeśli podejdziesz do tego z głową. Co do niejedzenia
ludziach, też miałam kiedyś taką obsesję. Do dziś nie
mowy, bym zjadła coś jako jedyna w towarzystwie, gdy
z kimś na mieście (potrafię np. głodować, jeśli mój
nie ma ochoty nic zjeść, a jestem gdzieś z nim w
publicznym - nie zjem niczego, choćby mnie skręcało z
Kiedy jestem sama, jest ok, na uczelni też nie mam
problemu. WSZYSCY ludzie jedzą! Nie ma w tym niczego
Czym innym jest ledwie toczący się grubas jak z
filmów wychodzący z McDonalda z batonikami w obu
a czym innym jest szczuplutka (bo jesteś teraz
dziewczyna jedząca na przerwie kanapkę z razowego
czy pijąca jogurt. Jedzenie to nie defekacja -
ludzi celebruje akt jedzenia, wszystkie ważne momenty w
wiążą się ze spożywaniem posiłku/posiłków (przyjęcia,
wesela itp.). Podejrzewam, że masz tak jak ja -
jest czymś "brudnym", czego należy się wstydzić i kryć
z tym (jak defekacja właśnie, tylko w drugą stronę).
sobie uświadomić, że szalona większość ludzi kojarzy
z czymś przyjemnym i widok kogoś jedzącego jest
neutralny - kompletnie nikt tego nie analizuje!!! Pod
że nie jesz jak świnka ;) Zwłaszcza, że w tym momencie
masz nadwagi, wręcz przeciwnie, dla wielu ludzi jesteś
Czasem trzeba przestać być egocentrykiem i uzmysłowić
że wszyscy ludzie naokoło mają naprawdę gdzieś, czy coś
jesz, czy tego nie robisz. Nikt nie będzie siedział i
na Ciebie jedzącą jabłko, chyba, że z zauroczeniem. Czy
analizujesz wszystkich ludzi w szkole, co zjedli na
śniadanie? Nie? Oni Ciebie też nie analizują pod tym
A jeśli to robisz, to pora do specjalisty ;)))Reszta
(czyli obżeranie i wymiotowanie) podejrzewam, że
z tego jednego najważniejszego - czyli, że przez cały
kompletnie niczego nie jesz.
tak, właśnie tak mam - jedzenie to coś czego powinnam się wstydzić. Wiesz, ja wiem, że tak naprawdę nikogo to nie obchodzi, czy teraz, czy jak byłam gruba, ale mimo to w głowie mam coś takiego, że jednak wszyscy właśnie tak o mnie myślą, to jest strasznie natrętna myśl, już nawet szukam sposobu żeby wykręcić się z wigilii, bo będę musiała jeść, spędzam ją tylko z rodzicami, ale mimo wszystko nie chcę, bo będę musiała jeść... to jest chore i silniejsze ode mnie...
- Dołączył: 2009-01-18
- Miasto: Waplewo
- Liczba postów: 1661
19 grudnia 2011, 00:33
jestes prawdopodobnie chora na bulimie musisz pokonać wstyd, watpilosci i poojsc do lekarza
19 grudnia 2011, 00:34
Nie ma niczego złego ani wstydliwego w pójściu do psychologa... Warto tylko, żebyś znalazła kogoś dobrego w zaburzeniach odżywiania, najlepiej z polecenia, bo szalona większość psychologów to kompletni kretyni. Jak jesteś sama, to jesz czy też nie? Ile masz lat? Rodzice na pewno Cię kochają i wolą mieć zdrową, niż chudą córkę, uwierz mi. Ja od mojego ojca słyszałam, że mam ryj nalany jak prosiak... Mimo wszystko życie weryfikuje takie sytuacje, słowa wypowiedziane w złości itp. Nikt nie jest idealny i rodzice również mają swoje słabości, problemy i schizy - dopóki nie jest to patologiczne, to czasem warto pewne rzeczy puścić mimo uszu...
19 grudnia 2011, 00:41
pampi88 napisał(a):
jestes prawdopodobnie chora na bulimie musisz pokonać wstyd, watpilosci i poojsc do lekarza
A Ty przepraszam kto, psychiatra?
soulless, nie przejmuj się chamskimi komentarzami typu "psychiatryk", Vitalia to serwis społecznościowy i jak w każdym społeczeństwie zdarzają się tu osobniki o IQ pawiana.
Najpierw powinnaś odwiedzić psychologa, niech on zdecyduje, czy powinnaś pójść do lekarza, czyli psychiatry. Psycholog nie jest lekarzem! Naprawdę, DAJ SOBIE POMÓC. Całe życie przed Tobą, chyba nie chcesz go TAK spędzić?
Edytowany przez carowna 19 grudnia 2011, 00:40