30 września 2011, 14:26
Witam
potrzebuje wsparcia, pocieszenia.....
Za każdym razem gdy mój mąż gdzieś wyjeżdża czuję rozsadzający lęk przed tym,że coś mu się stanie w drodze.Od razu w głowie chore obrazy ,że gdzies leży, że nie żyje, że widzę go w trumnie itd:( i właśnie niestety dziś szykuje mu się trasa bardzo długa bo aż 524km .....ja nie wiem jak mam to po prostu przeżyć, co robić w czasie tych 6 godzin, jak nie myśleć o tych wszystkich okropnościach.........:( zdaje sobie sprawę , że mam problem na tle psychicznym i powinnam udać się do specjalisty i tak zrobię ,tylko jak mam nie zwariować dzisiaj.O czym myśleć?Jestem przerażona, cały czas ryczę...:( nie wiem jak możecie mi pomóc,chyba oczekuję słów: pojedzie - wróci itd.
- Dołączył: 2010-07-19
- Miasto:
- Liczba postów: 2721
30 września 2011, 15:21
A moze terapeuta Ci pomoze?
No bo wasz "Bog" to raczej nie.
Zginac mozna zawsze i wszedzie.
Nawet podczas porannego tripu bo buly do osiedlowego.
Albo zajmij sie czys pozytecznym bo moze sie nudzisz i problemy sobie wymyslasz?
- Dołączył: 2010-03-04
- Miasto: Gdańsk
- Liczba postów: 5352
30 września 2011, 15:23
a do psychologa i tak radzę Ci się wybrać, mi pomaga.
Tylko że ja miałam znacznie więcej lęków.
- Dołączył: 2011-09-07
- Miasto: Polska
- Liczba postów: 400
30 września 2011, 15:33
Ja mam tak samo tylko,że staram się czymś zająć nie myśleć mam rodziców od siebie ponad 500km
i za każdym razem się o nich martwię a teraz z mężem założyliśmy firmę transportową i jak tylko będę miała okazję to będę z nim jeździła może nawet za kierowcę bo już jeździłam takim autem zawsze większe to i może bezpieczne nie martw się zadzwoń może do rodziców na ploty, wybierz się na siłownię to da Ci większego kopa,żeby coś właśnie porobić w domku,bo po zakupach ja tak mam ,że jestem padnięta i nic mi się nie chce a chodzi o poprawienie nastroju zobaczysz naładuj akumulatory pozytywną energią
a w razie czego masz nas
30 września 2011, 15:37
wiecie co ,nie pojedzie....zobaczył w jakim jestem stanie i po prostu zrezygnował....jestem szczęśliwa jak cholera ale z 2 strony wiem, że to nie załatwia mojego problemu....a on przeze mnie rezygnuje z marzen....
dziękuje Wam bardzo za pomoc:*
- Dołączył: 2011-09-07
- Miasto: Polska
- Liczba postów: 400
30 września 2011, 15:37
mi Bóg pomógł i to nie raz, a i nawet
> cudy sie zdarzały :) modlitwa bywa lekarstwem dla
> duszy wierzącego człowieka :)
nixie potwierdzam