Temat: Co zrobić, gdy dziecko nie chce jeść

Hej, mam brata,w tym roku skończy 11 lat.
Chodzi do klasy sportowej, ma 12 godzin wuefu w tygodniu, dodatkowo dwa razy w tygodniu ma treningi, często też zostaje a treningi młodszej grupy, bo tak lubi grać w piłkę. Dodatkowo po szkole też wychodzi na dwór "latać" czasem po parę godzin to tych kalorii naprawdę dużo spali. Jest chudy jak szczypior, wyniki morfologii ma dobre, jednak nie je praktycznie nic . Dziś na śniadanie mama przygotowała mu jajęcznicę i chleb to wziął dwa kęsy chleba... Nie je nic w szkole, obiady po szkole też średnio wchodzą, a jak mama próbuje go zmusić to jest płacz.. Martwimy się o niego, co zrobić żeby zaczął jeść ? Przecież to nie jest dla niego dobre.
Póki co mama odezwała się do jego wychowawcy, który jest też jego trenerem, żeby jakąś pogadankę zrobił w szkole o zdrowym odżywianiu.... 

Wg mnie nie waży jakoś mało, moja prawie 9-letnia córka waży 26kg przy 138cm.

Poza tym według siatek wychodzi na poniżeń 25 centyla wzrostu, a powyżej 25 centyla wagi, więc raczej ma budowę w normie i to wg mnie wyższej.

Użytkownik4535693 napisał(a):

Hej, mam brata,w tym roku skończy 11 lat.Chodzi do klasy sportowej, ma 12 godzin wuefu w tygodniu, dodatkowo dwa razy w tygodniu ma treningi, często też zostaje a treningi młodszej grupy, bo tak lubi grać w piłkę. Dodatkowo po szkole też wychodzi na dwór "latać" czasem po parę godzin to tych kalorii naprawdę dużo spali. Jest chudy jak szczypior, wyniki morfologii ma dobre, jednak nie je praktycznie nic . Dziś na śniadanie mama przygotowała mu jajęcznicę i chleb to wziął dwa kęsy chleba... Nie je nic w szkole, obiady po szkole też średnio wchodzą, a jak mama próbuje go zmusić to jest płacz.. Martwimy się o niego, co zrobić żeby zaczął jeść ? Przecież to nie jest dla niego dobre.Póki co mama odezwała się do jego wychowawcy, który jest też jego trenerem, żeby jakąś pogadankę zrobił w szkole o zdrowym odżywianiu.... 

cos ty

widzisz, że ma energii pełno, wyniki krwi w porządku, dziecko je tyle ile potrzebuje, nie wmuszajcie i nie martwcie się, upewnij się, że pije wodę, plus że NIE popija jakiegos świństwa z bąbelkami

mozesz też po prostu zapytać go jakie jest jego ulubione śniadanie, obiad i kolacja 🤷

napisalas, że mama zrobiła mu jajecznicę z chlebem i ledwo chleb zjadł - a te jajecznicę zjadł całą, czy też ledwo co?


Może nie lubi jajecznicy ;) Moja mama namiętnie całą wczesną podstawówkę robiła mi na śniadanie jajko na miękko, którego nienawidziłam. Codziennie mówiłam że nie lubię i codziennie dostawałam. Siedziałam nad tym jajkiem jak na skazaniu, dziubałam, przebierałam a moja mama chodziła potem i wszystkim opowiadała, że ja nie lubię jeść wczesnych śniadań, no ale co ona ma zrobić jak musi zdążyć do pracy na 7.00 i muszę coś zjeść przecież zanim odprowadzi mnie do szkoły na świetlicę. A qrwa wystarczyło mi dać coś co lubię a nie jajko na miękko z nieściętym dobrze białkiem od którego miałam odruch wymiotny i do dziś takiego nie zjem 😂 Mam 40 lat na karku i do dziś jej czasem w żartach wypominam fenomen robienia mi tego obleśnego jajka codziennie a ona z uporem maniaka nie potrafi mi wytłumaczyć czemu mi to jajko robiła i czemu nie na twardo, skoro wiedziała, że nie lubię na miękko i codziennie marnowałyśmy kupę czasu na przekomarzanie się przy stole "jedz", "nie", "jedz!", "nie lubię!"

Pasek wagi

nie waży wcale mało. zwróćcie uwagę czy on po prostu nie chce jeść, czy nie chce tylko jeść konkretnych produktów a może posiłki które dostaje są kiepskie. ja bym mu podawała komplet suplementów, bo pewnych rzeczy się nie przeskoczy.

A może mu nie smakuje jedzenie, które przygotowujesz? 🙃

Ja przez większość życia wystrzegałam się "domowego" jedzenia. Potem się okazało, że wszystkie obiady nie są dla mnie obrzydliwe, tylko te "typowe polskie". Do dziś pamiętam, jak ukradkiem wylewałam pomidorową z ryżem przez okno i później ten ryż spadał z drzewa ;). 

Pasek wagi

Karolka_83 napisał(a):

Może nie lubi jajecznicy ;) Moja mama namiętnie całą wczesną podstawówkę robiła mi na śniadanie jajko na miękko, którego nienawidziłam. Codziennie mówiłam że nie lubię i codziennie dostawałam. Siedziałam nad tym jajkiem jak na skazaniu, dziubałam, przebierałam a moja mama chodziła potem i wszystkim opowiadała, że ja nie lubię jeść wczesnych śniadań, no ale co ona ma zrobić jak musi zdążyć do pracy na 7.00 i muszę coś zjeść przecież zanim odprowadzi mnie do szkoły na świetlicę. A qrwa wystarczyło mi dać coś co lubię a nie jajko na miękko z nieściętym dobrze białkiem od którego miałam odruch wymiotny i do dziś takiego nie zjem ? Mam 40 lat na karku i do dziś jej czasem w żartach wypominam fenomen robienia mi tego obleśnego jajka codziennie a ona z uporem maniaka nie potrafi mi wytłumaczyć czemu mi to jajko robiła i czemu nie na twardo, skoro wiedziała, że nie lubię na miękko i codziennie marnowałyśmy kupę czasu na przekomarzanie się przy stole "jedz", "nie", "jedz!", "nie lubię!"

Mnie mama karmiła na siłę kaszką na mleku, abym coś zjadła przed pójściem do szkoły. Nienawidziłam tej kaszki, zawsze był płacz, a czasami i wymioty jak trafiła się jakaś grudka lub korzuch. Kanapek też w szkole nie jadłam. Nigdy nie byłam głodna. Potem mi te kanapki śmiardły w plecaku 🤢 bo zapominałam o nich i nie pomyślałam, aby wyrzucić je w szkole. Przy każdym obiedzie był zawsze płacz, bo nie mogłam zjeść tyle ile Mama nałożyła. Latem żywiłam się truskawkami z ogródka, zielonym groszkiem zrywanym prosto z działki. Ja naprawdę jako dziecko " nie jadłam" i powiem szczerze, jako kobieta 53 letnia, jedzenie nie jest tym co mi zaprząta głowę. Jest 13.30 a ja zjadłam 3 ogóreczki gruntowe, 1 jabłko, wypiłam kawę i troche wody. Wczoraj też niewiele co zjadłam, pojechałam na czczo na pogrzeb na 11.30 za W-wę, po pogrzebie pojechałam kilkanaście km dalej na Wólke Węglową na cmentarz do ojca, bo nie byłam już dawno, wróciłam około 17tej do domu i zjadłam gruszkę, 3 ogórki gruntowe, potem upiekłam dwie małe bułeczki, które zjadłam z bruschettą i to byłoby na tyle. Żyję :)

tez byłam niejadkiem, potrafilam kotleta mielonego jeść dwie godziny i zostawić połowę. Zmuszanie do jedzenia skończyło się, gdy zwymiotowałam do talerza - to szybko wyleczyło rodziców z wpychania obiadu na siłę. 

wracajac do tematu, nie martwilabym się na zapas, jeśli chłopak ma wyniki badań w normie. Akurat dzieci mają to do siebie, że na szczęście w dużej mierze nie są, jak my dorośli, nauczeni odreagowywać jedzeniem i sięgają po nie... z głodu, co brzmi banalnie. Nie oszukumy się, ale sporo ludzi ma z tym problem: jemy za dużo, za często, sięgamy po coś z nudy, radości, smutku, i może nam się wydawać, że taki dzieciaczek nie je nic, porównując jego menu z naszym :)

Takie podejście powoduje otyłość i zaburzenia odżywiania. Byłam takim dzieckiem - sama z siebie jadłam tyle, ile potrzebowałam, żeby przeżyć. Mojej rodzinie to nie pasowało, więc musiałam siedzieć tyle przy stole, aż zjadłam, a były to porcje jak dla dorosłego górnika. W wieku 11 lat ważyłam na 148 cm 68 kilo, wtedy zaczął się lament, że napewno się opycham poza domem, bo przecież od tego troszku (tak mawiali), które dawali w domu, nie można być takim tłuściochem. Odchudzili mnie (metody przemilczę) i zaczęło się to pasienie od nowa.

Mam 35 lat, jestem lekarzem, wiem, jak należy się odżywiać, żyję z bulimią i innymi.

Dajcie dziecku spokój, waży całkowicie w normie. Nie umrze.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.