Temat: Siedzenie w domu odbiera mi radość życia

Na początku całej akcji #zostańwdomu nawet się cieszyłam, bo zawsze mi brakowało czasu dla siebie, dla domu. Byłam podekscytowana, że w końcu będę mieć czas żeby zdrowo gotować, ćwiczyć w domu, czytać książki, uczyć się, rozwijać. Że będę mieć dużo czasu dla narzeczonego, którego zwykle nam brakuje, że zajmę się domem... i rzeczywiście przez pierwsze dni tak było. 

Teraz siedzę całe dnie w domu i trwonię czas. Jem byle co, w domu jest bałagan, całe dnie leżę i oglądam seriale. Moja jedyna aktywność to krótkie spacery z psem. Do tej pory ćwiczyłam prawie codziennie, głównie na siłowni, teraz nie mam siły nawet przebiec 100 metrów z psem. 

Do tego wszystkiego straciłam zupełnie ochotę na seks,  przez co czuję się jeszcze gorzej.

Jestem załamana, że nie potrafię się zmotywować, że jestem taka leniwa. 

Czy ktoś z Was ma podobnie? Jak sobie z tym radzicie? 

Uwielbiam vitalię:D Dziewczyna pisze, że z czymś sobie nie radzi, i natychmiast przybiega stado vitalijek żeby powiedzieć o tym, że one radzą sobie zajebiście xD co za buractwo

Wiesz co, mam podobnie. I też mi nie pomaga gadka o tym, że hurr durr, w końcu mamy czas na tyle rzeczy, że można czytać książki, uczyć się języków (ulubiona aktywność vitalijek swoją drogą), grać w planszówki, bla była bla). Nudzę się jak mops, chodzę z kąta w kąt i marnuję tonę czasu. I wcale nie uważam, że to dlatego że jestem leniem albo nudziarą.Po prostu moim życiowym problemem jest zorganizowanie sobie życia, kiedy nie mam narzuconego żadnego planu dnia i terminów do dotrzymania. W normalnych warunkach radzę sobie z tym tak, że zapisuję się na różne zajęcia, chodzę się uczyć na akademię (lepiej się tam nie niż w domu), łapię pracę kiedy tlyko jest okazja, wyszukuję rozrywki, które wymagają ode mnie kreatywności i wyjścia z domu. Tym sposobem zazwyczaj jestem produktywna i zmobilizowana pomimo naturalnych skłonniści do zwyklego lenienia się i marnowania czasu.

Teraz jestem tych możliwość pozbawiona i zrobiłam się leniwą bułą. I wiesz co? wcale nie jest mi głupio. Mam w nosie to vitaliową presję na idealne wykorzystanie czasu kwarantanny. I tak męczę się siedząc sama na tyłku w domu ponad miesiąc, nie zamierzam sobie jeszcze robić wyrzutów. Nie wybierałam takiego życia. Dlatego bezwstydnie zabijam czas oglądając seriale i śpiąc do południa. Chcę dotrwać do końca kwarantanny byle jak, byle szybciej. Wrócę na studia i do pracy i wtedy będę nadrabiać życie. 

Jedyne co pomaga mi jakkolwiek się zorganizować to wyznaczanie  sobie pojedynczych zadań. Np mówię sobie, że zrobię w ciągu dnia chociaż jedną pożyteczną rzecz, a potem wracam do lenistwa i jakoś to leci. Trochę spotykam się też z ludźmi na Skype, czasem na kawę, czasem na drinka. I tyle:p Byle przetrwać. 

Pasek wagi

Nyasu napisał(a):

Uwielbiam vitalię:D Dziewczyna pisze, że z czymś sobie nie radzi, i natychmiast przybiega stado vitalijek żeby powiedzieć o tym, że one radzą sobie zajebiście xD co za buractwoWiesz co, mam podobnie. I też mi nie pomaga gadka o tym, że hurr durr, w końcu mamy czas na tyle rzeczy, że można czytać książki, uczyć się języków (ulubiona aktywność vitalijek swoją drogą), grać w planszówki, bla była bla). Nudzę się jak mops, chodzę z kąta w kąt i marnuję tonę czasu. I wcale nie uważam, że to dlatego że jestem leniem albo nudziarą.Po prostu moim życiowym problemem jest zorganizowanie sobie życia, kiedy nie mam narzuconego żadnego planu dnia i terminów do dotrzymania. W normalnych warunkach radzę sobie z tym tak, że zapisuję się na różne zajęcia, chodzę się uczyć na akademię (lepiej się tam nie niż w domu), łapię pracę kiedy tlyko jest okazja, wyszukuję rozrywki, które wymagają ode mnie kreatywności i wyjścia z domu. Tym sposobem zazwyczaj jestem produktywna i zmobilizowana pomimo naturalnych skłonniści do zwyklego lenienia się i marnowania czasu.Teraz jestem tych możliwość pozbawiona i zrobiłam się leniwą bułą. I wiesz co? wcale nie jest mi głupio. Mam w nosie to vitaliową presję na idealne wykorzystanie czasu kwarantanny. I tak męczę się siedząc sama na tyłku w domu ponad miesiąc, nie zamierzam sobie jeszcze robić wyrzutów. Nie wybierałam takiego życia. Dlatego bezwstydnie zabijam czas oglądając seriale i śpiąc do południa. Chcę dotrwać do końca kwarantanny byle jak, byle szybciej. Wrócę na studia i do pracy i wtedy będę nadrabiać życie. Jedyne co pomaga mi jakkolwiek się zorganizować to wyznaczanie  sobie pojedynczych zadań. Np mówię sobie, że zrobię w ciągu dnia chociaż jedną pożyteczną rzecz, a potem wracam do lenistwa i jakoś to leci. Trochę spotykam się też z ludźmi na Skype, czasem na kawę, czasem na drinka. I tyle:p Byle przetrwać. 

Masz w tym wszystkim błędne założenie. Jeżeli działa na Ciebie jedynie motywacja zewnętrzna (w postaci zapisania się na zajęcia, wychodzenia w określone miejsca i tak dalej) to tak, niestety jesteś leniwą bułą, jak to pięknie określiłaś. Przecież nawet małe dzieci się uczy, żeby nie wisiały non stop na innych, żeby nie były zależne od tego, czy będą miały zorganizowaną każdą minutę dnia, żeby potrafiły się pobawić też same. Przecież w domu też sobie można zorganizować czas. Można pracować zdalnie (a jak ktoś nie może to w ramach pracy podjąć się nauki chociażby tego wyśmiewanego przez Ciebie języka - chyba lepiej tak, niż szukać wymówek i leżeć całe dnie z pilotem). To już parę godzin mija inaczej niż na spaniu pół dnia. Jak możesz zrobić jedną pożyteczną rzecz, to dlaczego nie możesz zrobić też drugiej? Takie szukanie sobie wymówek i dla własnego lepszego samopouczcia smieszkowanie z ludzi, którzy się jednak potrafili choć trochę lepiej ogarnąć. 

Nyasu napisał(a):

Uwielbiam vitalię:D Dziewczyna pisze, że z czymś sobie nie radzi, i natychmiast przybiega stado vitalijek żeby powiedzieć o tym, że one radzą sobie zajebiście xD co za buractwoWiesz co, mam podobnie. I też mi nie pomaga gadka o tym, że hurr durr, w końcu mamy czas na tyle rzeczy, że można czytać książki, uczyć się języków (ulubiona aktywność vitalijek swoją drogą), grać w planszówki, bla była bla). Nudzę się jak mops, chodzę z kąta w kąt i marnuję tonę czasu. I wcale nie uważam, że to dlatego że jestem leniem albo nudziarą.Po prostu moim życiowym problemem jest zorganizowanie sobie życia, kiedy nie mam narzuconego żadnego planu dnia i terminów do dotrzymania. W normalnych warunkach radzę sobie z tym tak, że zapisuję się na różne zajęcia, chodzę się uczyć na akademię (lepiej się tam nie niż w domu), łapię pracę kiedy tlyko jest okazja, wyszukuję rozrywki, które wymagają ode mnie kreatywności i wyjścia z domu. Tym sposobem zazwyczaj jestem produktywna i zmobilizowana pomimo naturalnych skłonniści do zwyklego lenienia się i marnowania czasu.Teraz jestem tych możliwość pozbawiona i zrobiłam się leniwą bułą. I wiesz co? wcale nie jest mi głupio. Mam w nosie to vitaliową presję na idealne wykorzystanie czasu kwarantanny. I tak męczę się siedząc sama na tyłku w domu ponad miesiąc, nie zamierzam sobie jeszcze robić wyrzutów. Nie wybierałam takiego życia. Dlatego bezwstydnie zabijam czas oglądając seriale i śpiąc do południa. Chcę dotrwać do końca kwarantanny byle jak, byle szybciej. Wrócę na studia i do pracy i wtedy będę nadrabiać życie. Jedyne co pomaga mi jakkolwiek się zorganizować to wyznaczanie  sobie pojedynczych zadań. Np mówię sobie, że zrobię w ciągu dnia chociaż jedną pożyteczną rzecz, a potem wracam do lenistwa i jakoś to leci. Trochę spotykam się też z ludźmi na Skype, czasem na kawę, czasem na drinka. I tyle:p Byle przetrwać. 

Ale przeciez rady, co kreatywnego robic w domu, pisza uzytkowniczki na vitalii tym osobom, ktore sie uzalaja, ze im nudno, ze marnuja czas, ze nie moga wyjsc itp. 

Jak ktos ma sie dobrze nic nie robiac - to super! Ja co prawda mam kilka zajec, ktore mnie wciagaja na maksa gdy juz zaczne, ale sa tez dni, ze wstaje z lozka, ide na sofe, a po kilkunastu godzinach wracam do lozka :D Tylko, ze mi to pasuje, a nie zakladam tematu na vitalii "nuda, depresja, bo siedze w domu". Gdybym taki temat zalozyla, chyba normalne, ze osoby tutaj napisalyby mi przyklady, co moge robic w domu albo co one robia ;)

Wilena napisał(a):

Nyasu napisał(a):

Uwielbiam vitalię:D Dziewczyna pisze, że z czymś sobie nie radzi, i natychmiast przybiega stado vitalijek żeby powiedzieć o tym, że one radzą sobie zajebiście xD co za buractwoWiesz co, mam podobnie. I też mi nie pomaga gadka o tym, że hurr durr, w końcu mamy czas na tyle rzeczy, że można czytać książki, uczyć się języków (ulubiona aktywność vitalijek swoją drogą), grać w planszówki, bla była bla). Nudzę się jak mops, chodzę z kąta w kąt i marnuję tonę czasu. I wcale nie uważam, że to dlatego że jestem leniem albo nudziarą.Po prostu moim życiowym problemem jest zorganizowanie sobie życia, kiedy nie mam narzuconego żadnego planu dnia i terminów do dotrzymania. W normalnych warunkach radzę sobie z tym tak, że zapisuję się na różne zajęcia, chodzę się uczyć na akademię (lepiej się tam nie niż w domu), łapię pracę kiedy tlyko jest okazja, wyszukuję rozrywki, które wymagają ode mnie kreatywności i wyjścia z domu. Tym sposobem zazwyczaj jestem produktywna i zmobilizowana pomimo naturalnych skłonniści do zwyklego lenienia się i marnowania czasu.Teraz jestem tych możliwość pozbawiona i zrobiłam się leniwą bułą. I wiesz co? wcale nie jest mi głupio. Mam w nosie to vitaliową presję na idealne wykorzystanie czasu kwarantanny. I tak męczę się siedząc sama na tyłku w domu ponad miesiąc, nie zamierzam sobie jeszcze robić wyrzutów. Nie wybierałam takiego życia. Dlatego bezwstydnie zabijam czas oglądając seriale i śpiąc do południa. Chcę dotrwać do końca kwarantanny byle jak, byle szybciej. Wrócę na studia i do pracy i wtedy będę nadrabiać życie. Jedyne co pomaga mi jakkolwiek się zorganizować to wyznaczanie  sobie pojedynczych zadań. Np mówię sobie, że zrobię w ciągu dnia chociaż jedną pożyteczną rzecz, a potem wracam do lenistwa i jakoś to leci. Trochę spotykam się też z ludźmi na Skype, czasem na kawę, czasem na drinka. I tyle:p Byle przetrwać. 
Masz w tym wszystkim błędne założenie. Jeżeli działa na Ciebie jedynie motywacja zewnętrzna (w postaci zapisania się na zajęcia, wychodzenia w określone miejsca i tak dalej) to tak, niestety jesteś leniwą bułą, jak to pięknie określiłaś. Przecież nawet małe dzieci się uczy, żeby nie wisiały non stop na innych, żeby nie były zależne od tego, czy będą miały zorganizowaną każdą minutę dnia, żeby potrafiły się pobawić też same. Przecież w domu też sobie można zorganizować czas. Można pracować zdalnie (a jak ktoś nie może to w ramach pracy podjąć się nauki chociażby tego wyśmiewanego przez Ciebie języka - chyba lepiej tak, niż szukać wymówek i leżeć całe dnie z pilotem). To już parę godzin mija inaczej niż na spaniu pół dnia. Jak możesz zrobić jedną pożyteczną rzecz, to dlaczego nie możesz zrobić też drugiej? Takie szukanie sobie wymówek i dla własnego lepszego samopouczcia smieszkowanie z ludzi, którzy się jednak potrafili choć trochę lepiej ogarnąć. 

Co do motywacji zewnętrznej - ostatecznie to ja sama decyduję się pozapisywać na zajęcia i zrobić coś ze sobą. To jest mój sposób na siebie, który sama wybrałam i który sprawia, że działam. Te czynniki zewnętrzne o których mówisz nie zadziałałyby, gdybym sama ich sobie wcześniej nie zorganizowała. Jeśli ktoś kompletnie zdezorganizowany zaczyna prowadzić kalendarze, plany, pisać sobie kartki - przypominajki to też mu powiesz, że jest nieogarniety bo nie radzi sobie bez tych pomocy?

Nie wyśmiewam nauki języka, bawi mnie tylko to że Vitalii robi z tego lek na wszelkie zło. I z tego, że gdyby te wszystkie dziewczyny same stosowały się do tej rady, mielibyśmy tutaj same poliglotki. A do tej myśli podchodzę jednak sceptycznie. 

Nie śmieszkuję też z ludzi dlatego, że coś robią - śmieszkuję z ludzi, którzy na czyjeś stwierdzenie "jest mi smutno i źle" odpowiadają stwierdzeniem "mi jest zajebiście". Bo to jest po prostu prostackie:D

Pisanie rad nie jest problemem, jest spoko. Ale nawet najlepszą radę można ubrać w takie słowa i takie preludium, że z sympatycznej wskazówki zrobi się zwykłą szpilą.

Pasek wagi

Nyasu napisał(a):

Uwielbiam vitalię:D Dziewczyna pisze, że z czymś sobie nie radzi, i natychmiast przybiega stado vitalijek żeby powiedzieć o tym, że one radzą sobie zajebiście xD co za buractwoWiesz co, mam podobnie. I też mi nie pomaga gadka o tym, że hurr durr, w końcu mamy czas na tyle rzeczy, że można czytać książki, uczyć się języków (ulubiona aktywność vitalijek swoją drogą), grać w planszówki, bla była bla). Nudzę się jak mops, chodzę z kąta w kąt i marnuję tonę czasu. I wcale nie uważam, że to dlatego że jestem leniem albo nudziarą.Po prostu moim życiowym problemem jest zorganizowanie sobie życia, kiedy nie mam narzuconego żadnego planu dnia i terminów do dotrzymania. W normalnych warunkach radzę sobie z tym tak, że zapisuję się na różne zajęcia, chodzę się uczyć na akademię (lepiej się tam nie niż w domu), łapię pracę kiedy tlyko jest okazja, wyszukuję rozrywki, które wymagają ode mnie kreatywności i wyjścia z domu. Tym sposobem zazwyczaj jestem produktywna i zmobilizowana pomimo naturalnych skłonniści do zwyklego lenienia się i marnowania czasu.Teraz jestem tych możliwość pozbawiona i zrobiłam się leniwą bułą. I wiesz co? wcale nie jest mi głupio. Mam w nosie to vitaliową presję na idealne wykorzystanie czasu kwarantanny. I tak męczę się siedząc sama na tyłku w domu ponad miesiąc, nie zamierzam sobie jeszcze robić wyrzutów. Nie wybierałam takiego życia. Dlatego bezwstydnie zabijam czas oglądając seriale i śpiąc do południa. Chcę dotrwać do końca kwarantanny byle jak, byle szybciej. Wrócę na studia i do pracy i wtedy będę nadrabiać życie. Jedyne co pomaga mi jakkolwiek się zorganizować to wyznaczanie  sobie pojedynczych zadań. Np mówię sobie, że zrobię w ciągu dnia chociaż jedną pożyteczną rzecz, a potem wracam do lenistwa i jakoś to leci. Trochę spotykam się też z ludźmi na Skype, czasem na kawę, czasem na drinka. I tyle:p Byle przetrwać. 

To tak jak ja założyłam temat o braniu kredytu i wysokosci raty miesiecznej i przyleciała jakas co kupila mieszkanie za gotówkę meza i obraza wszystkich co biora kredytu :D 

A do autorki, jeszcze troche, wszystkim jest ciezko, mam niemowlaka i nie radze sobie jak Ty, z tą różnicą , że nie moge sie walnąć i ogladac serialu, bo ktos placze :D jakby nie bylo dziecka to pewnie bym robila to co Ty plus pila drinki XD 

Musimy to przetrwac, olej to, ze marnujesz czas, daj sobie teraz na to pozwolenie i tyle. Bedziemy mogli zaczac znowu wychodzic to bedzie lepiej, jeszcze bedziesz wracac myslami, ze jak fajnie bylo, moglas caly dzien robic NIC :d

A jak to się bedzie przedluzac to podziękuj tym inteligentkom z tematu o nienoszeniu maseczek...

Pasek wagi

"Jeśli marnowanie czasu daje Ci radość, to nie jest to marnowanie czasu " Słowa Johna Lennona podobno. Tak mi się skojarzyło, może niezupełnie a propos. Taka sugestia, że marnowanie czasu, nie musi odbierać radości 

A nie meczy cie takie zaleganie na kanapie? Ja bym cbyba dostała odleżyn :D czemu jesz byle co, to zrob liste zdrowych zakupow, wyszukaj moze jakis fajny przepis na obiad czy ciasto i zrób to.. posprzątaj jedno pomieszczenie kazdego dnia? Umyj jedno okno, wypierz posciel, koce, będzie przyjemniej ogladac serial :)  albo uloz wlosy, umaluj sie, dla siebie. Idź do sklepu (dalszego) na piechote, przy okazji zlapiesz slonce. Mi sie nawet spodobalo stanie w kolejce przed sklepem :D 

tez mam gorsze dni , to normalne ale następnego dnia już staram się ogarnąć , poćwiczyć , pouczyć , porobić coś produktywnego .

Moje wcześniejsze życie tez toczyło się poza domem , dom traktowałam w sumie jak hotel także jest dziwnie 

Slazara, Nyasu, jestem po trochu w Waszym Teamie ;)

 Co z tego, ze nie jestem cyt. "leniwą bułą", ze mam HO na pól gwizdka, że mam kreatywne hobby, jak brakuje mi dziennej rutyny, zadaniowości dzielonej z ludźmi i satysfakcji, bo z powodu nielimtowanego czasu nie mam zadnego punktu odniesienia dla rzeczy które robie. I chodze na spacery, całkiem sporo, ale to też nie to, bo chodze tu, gdzie mogę a nie tu gdzie chce. Nie narzekam, bo i tak się całkiem nieźle zorganizowałam, ale nie bede udawać, ze nie dostrzegam braków, że nie czuję ograniczenia wyborów, ze wszystko jest takie w połowie drogi, a ja lubie sprawy postawione konkretnie. I nie bede przychodzić na vitalie, żeby się wyżyć na ludziach, chce tu przychodzić, zeby pogadać jak dawniej, tylko tez sie nie da ;)

A pracę masz?  Generalnie to chyba trudny okres dla wielu osób- jesteś wybita z rytmu codziennego, normalnego dnia. Ale staram się ogarnąć i nawet jak mi się mega nie chce, to coś robią. Może zacznij od jakiej jednej drobnej rzeczy, którą będziesz robić codziennie, bo czasami jeden kamyk może uruchomić lawinę. Ja mam urlop wykorzystać za tamten rok- a mam prawie 26 dni. Też obawiam że, że przebombluję bezproduktywnie ten czas.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.