Temat: Byłabyś zła w tej sytuacji?

cześć dziewczyny oceńcie tą sytuację. Jestem z moim chłopakiem 2 lata. Wiadomo czasem się kłócimy, ale jakieś większe kłótnie nie zdarzają się często. Dziś mam spotkanie z koleżankami ze studiów. A właściwie jedna z nich zaprasza do siebie do domu. No i będzie tam jej mąż. Jedna koleżanka jest singielką, a więc będzie sama, a druga przyjeżdża z mężem. Mój natomiast nie chce ze mną jechać. Nie, bo on ich praktycznie nie zna ( byliśmy u jednych na weselu) i nie ma z nimi o czym rozmawiać. No i on zostaje w domu a ja jadę tam sama. Co o tym myślicie? Ja przyznam, że jest mi trochę przykro. On nie ma jakichś tam znajomych z którymi się spotyka, dwa razy w roku jeździmy do jego znajomych gdzie ma chrzesniaka, ale ja wtedy jadę i nie marudzę. Tyle tylko, że ja jestem towarzyska osobą i ja się cieszę jak możemy gdzieś wyjść,, a on to raczej taki typ domatora. Odpuścić czy dac mu do zrozumienia że to niefajne?

Annne17 napisał(a):

XXiza napisał(a):

cześć dziewczyny oceńcie tą sytuację. Jestem z moim chłopakiem 2 lata. Wiadomo czasem się kłócimy, ale jakieś większe kłótnie nie zdarzają się często. Dziś mam spotkanie z koleżankami ze studiów. A właściwie jedna z nich zaprasza do siebie do domu. No i będzie tam jej mąż. Jedna koleżanka jest singielką, a więc będzie sama, a druga przyjeżdża z mężem. Mój natomiast nie chce ze mną jechać. Nie, bo on ich praktycznie nie zna ( byliśmy u jednych na weselu) i nie ma z nimi o czym rozmawiać. No i on zostaje w domu a ja jadę tam sama. Co o tym myślicie? Ja przyznam, że jest mi trochę przykro. On nie ma jakichś tam znajomych z którymi się spotyka, dwa razy w roku jeździmy do jego znajomych gdzie ma chrzesniaka, ale ja wtedy jadę i nie marudzę. Tyle tylko, że ja jestem towarzyska osobą i ja się cieszę jak możemy gdzieś wyjść,, a on to raczej taki typ domatora. Odpuścić czy dac mu do zrozumienia że to niefajne?
Skoro to spotkanie koleżanek ze studiów to chłopak wcale nie musi chcieć tam iść. Babskie rozmowy nie zawsze ciekawią chłopaków . Macie własne wspomnienia, studenckie  anegdoty, łączą Was wspólnie przeżyte chwile a wiele z tego jest niedostępne dla partnerów. Wyczuwam jednak, że chciałabyś powiększyć grono wspólnych znajomych, do których moglibyście razem wychodzić.  Ty jako osoba towarzyska chciałabyś chodzić na takie spotkania jak najczęściej, tymczasem chłopak jest typem domatora, który nie szuka nowych znajomych i okazji do spotkań. Jeśli powiedziałaś mu, że to spotkanie koleżanek ze studiów, to on, jako osoba spoza grona, ma prawo przypuszczać, że będzie się tam czuł jak piąte koło u wozu. Osoba towarzyska łatwo wchodzi w każdą grupę i dobrze się czuje rozmawiając ze wszystkimi swobodnie.  Natomiast domatorzy często nie czuja się swobodnie w nowych grupach, a informacja, że ta grupa jest ze sobą zżyta dodatkowo pogłębia ich poczucie odosobnienia. Twoje dąsanie czy upieranie się na jego wyjscie w niczym Wam nie pomoże. Lepiej porozmawiać z chłopakiem, wyjaśnić że bardzo Ci zależy na jego obecności i obiecać, że postarasz się aby dobrze się czuł na spotkaniu. Oczywiście obietnicę spełnić starając się włączyć go do rozmowy czy zabawy.

Chyba bardzo wybiórczo czytasz. Autorka jadąc tam sama  będzie czuła się jak 5 koło u wozu. 

Marisca napisał(a):

Annne17 napisał(a):

XXiza napisał(a):

cześć dziewczyny oceńcie tą sytuację. Jestem z moim chłopakiem 2 lata. Wiadomo czasem się kłócimy, ale jakieś większe kłótnie nie zdarzają się często. Dziś mam spotkanie z koleżankami ze studiów. A właściwie jedna z nich zaprasza do siebie do domu. No i będzie tam jej mąż. Jedna koleżanka jest singielką, a więc będzie sama, a druga przyjeżdża z mężem. Mój natomiast nie chce ze mną jechać. Nie, bo on ich praktycznie nie zna ( byliśmy u jednych na weselu) i nie ma z nimi o czym rozmawiać. No i on zostaje w domu a ja jadę tam sama. Co o tym myślicie? Ja przyznam, że jest mi trochę przykro. On nie ma jakichś tam znajomych z którymi się spotyka, dwa razy w roku jeździmy do jego znajomych gdzie ma chrzesniaka, ale ja wtedy jadę i nie marudzę. Tyle tylko, że ja jestem towarzyska osobą i ja się cieszę jak możemy gdzieś wyjść,, a on to raczej taki typ domatora. Odpuścić czy dac mu do zrozumienia że to niefajne?
Skoro to spotkanie koleżanek ze studiów to chłopak wcale nie musi chcieć tam iść. Babskie rozmowy nie zawsze ciekawią chłopaków . Macie własne wspomnienia, studenckie  anegdoty, łączą Was wspólnie przeżyte chwile a wiele z tego jest niedostępne dla partnerów. Wyczuwam jednak, że chciałabyś powiększyć grono wspólnych znajomych, do których moglibyście razem wychodzić.  Ty jako osoba towarzyska chciałabyś chodzić na takie spotkania jak najczęściej, tymczasem chłopak jest typem domatora, który nie szuka nowych znajomych i okazji do spotkań. Jeśli powiedziałaś mu, że to spotkanie koleżanek ze studiów, to on, jako osoba spoza grona, ma prawo przypuszczać, że będzie się tam czuł jak piąte koło u wozu. Osoba towarzyska łatwo wchodzi w każdą grupę i dobrze się czuje rozmawiając ze wszystkimi swobodnie.  Natomiast domatorzy często nie czuja się swobodnie w nowych grupach, a informacja, że ta grupa jest ze sobą zżyta dodatkowo pogłębia ich poczucie odosobnienia. Twoje dąsanie czy upieranie się na jego wyjscie w niczym Wam nie pomoże. Lepiej porozmawiać z chłopakiem, wyjaśnić że bardzo Ci zależy na jego obecności i obiecać, że postarasz się aby dobrze się czuł na spotkaniu. Oczywiście obietnicę spełnić starając się włączyć go do rozmowy czy zabawy.
Chyba bardzo wybiórczo czytasz. Autorka jadąc tam sama  będzie czuła się jak 5 koło u wozu. 

Nie ma powodu tak się czuć. Spotka tam koleżanki ze studiów z którymi wiele ją łączy. To ze zapraszająca akurat ma męża a druga też chce przyjść z mężem nie zmienia faktu, że to spotkanie koleżanek ze studiów.

Annne17 napisał(a):

Marisca napisał(a):

Annne17 napisał(a):

XXiza napisał(a):

cześć dziewczyny oceńcie tą sytuację. Jestem z moim chłopakiem 2 lata. Wiadomo czasem się kłócimy, ale jakieś większe kłótnie nie zdarzają się często. Dziś mam spotkanie z koleżankami ze studiów. A właściwie jedna z nich zaprasza do siebie do domu. No i będzie tam jej mąż. Jedna koleżanka jest singielką, a więc będzie sama, a druga przyjeżdża z mężem. Mój natomiast nie chce ze mną jechać. Nie, bo on ich praktycznie nie zna ( byliśmy u jednych na weselu) i nie ma z nimi o czym rozmawiać. No i on zostaje w domu a ja jadę tam sama. Co o tym myślicie? Ja przyznam, że jest mi trochę przykro. On nie ma jakichś tam znajomych z którymi się spotyka, dwa razy w roku jeździmy do jego znajomych gdzie ma chrzesniaka, ale ja wtedy jadę i nie marudzę. Tyle tylko, że ja jestem towarzyska osobą i ja się cieszę jak możemy gdzieś wyjść,, a on to raczej taki typ domatora. Odpuścić czy dac mu do zrozumienia że to niefajne?
Skoro to spotkanie koleżanek ze studiów to chłopak wcale nie musi chcieć tam iść. Babskie rozmowy nie zawsze ciekawią chłopaków . Macie własne wspomnienia, studenckie  anegdoty, łączą Was wspólnie przeżyte chwile a wiele z tego jest niedostępne dla partnerów. Wyczuwam jednak, że chciałabyś powiększyć grono wspólnych znajomych, do których moglibyście razem wychodzić.  Ty jako osoba towarzyska chciałabyś chodzić na takie spotkania jak najczęściej, tymczasem chłopak jest typem domatora, który nie szuka nowych znajomych i okazji do spotkań. Jeśli powiedziałaś mu, że to spotkanie koleżanek ze studiów, to on, jako osoba spoza grona, ma prawo przypuszczać, że będzie się tam czuł jak piąte koło u wozu. Osoba towarzyska łatwo wchodzi w każdą grupę i dobrze się czuje rozmawiając ze wszystkimi swobodnie.  Natomiast domatorzy często nie czuja się swobodnie w nowych grupach, a informacja, że ta grupa jest ze sobą zżyta dodatkowo pogłębia ich poczucie odosobnienia. Twoje dąsanie czy upieranie się na jego wyjscie w niczym Wam nie pomoże. Lepiej porozmawiać z chłopakiem, wyjaśnić że bardzo Ci zależy na jego obecności i obiecać, że postarasz się aby dobrze się czuł na spotkaniu. Oczywiście obietnicę spełnić starając się włączyć go do rozmowy czy zabawy.
Chyba bardzo wybiórczo czytasz. Autorka jadąc tam sama  będzie czuła się jak 5 koło u wozu. 
Nie ma powodu tak się czuć. Spotka tam koleżanki ze studiów z którymi wiele ją łączy. To ze zapraszająca akurat ma męża a druga też chce przyjść z mężem nie zmienia faktu, że to spotkanie koleżanek ze studiów.

To, czy to koleżanki ze studiów, czy z placu zabaw to nie ma znaczenia. Skoro na imprezie będzie mąż organizatorki to jest to jednoznaczne z tym, , że nie będzie to tylko babski wieczór.  I ta koleżanka, która ma męża przychodzi z oczywistych względów  z  nim. 

Z Twojej wypowiedzi  wynika, że stan cywilny organizatorki  dyktuje warunki spotkania.  Gdyby ona była singielką to inne musiałyby przyjść same, a skoro ona ma męża to inni partnerzy też mają obowiązek przyjść.  To co to za "spotkanie koleżanek ze studiów" ?

Nie wiem dlaczego autorka ma się źle czuć, skoro i tak większość osób to jednak jej koleżanki, z którymi ma masę tematów. To że nie będzie z nią jej partnera nie znaczy że nie będzie się dobrze bawić. 

Ja uważam że skoro facet nie chce jechać, to zwyczajnie ma do tego prawo. I doskonale to rozumiem, bo sama też chętnie bym się zakopała w domu i nie wychodziła. Dopiero kiedy on notorycznie się miga od wszelkich spotkań to bym się zaczęła zastanawiać czy niepokoić. W związku nie trzeba absolutnie wszystkiego robić razem. 

Pasek wagi

Annne17 napisał(a):

Z Twojej wypowiedzi  wynika, że stan cywilny organizatorki  dyktuje warunki spotkania.  Gdyby ona była singielką to inne musiałyby przyjść same, a skoro ona ma męża to inni partnerzy też mają obowiązek przyjść.  To co to za "spotkanie koleżanek ze studiów" ?

Nie stan cywilny, a obecność męża w domu. 

Jak organizuje babski wieczór to tak, że w domu męża nie ma. Jak zapraszam kogoś wspólnie z mężem to informuje o tym zapraszane osoby i sugeruje, aby przyszły z partnerami. 

Bardzo proste. 

Marisca napisał(a):

Annne17 napisał(a):

Z Twojej wypowiedzi  wynika, że stan cywilny organizatorki  dyktuje warunki spotkania.  Gdyby ona była singielką to inne musiałyby przyjść same, a skoro ona ma męża to inni partnerzy też mają obowiązek przyjść.  To co to za "spotkanie koleżanek ze studiów" ?
Nie stan cywilny, a obecność męża w domu. Jak organizuje babski wieczór to tak, że w domu męża nie ma. Jak zapraszam kogoś wspólnie z mężem to informuje o tym zapraszane osoby i sugeruje, aby przyszły z partnerami. Bardzo proste. 

Gdyby mąż zapraszającej nie miał ochoty na spotkanie to mógłby sobie wyjść, a skoro on ma ochotę siedzieć przy koleżankach ze studiów to inni też muszą. Bardzo proste heh.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.