- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
28 sierpnia 2019, 11:08
zastanawiam się nad rozwodem. Jestem już zmęczona ciągłymi wrzaskami, pretensjami, brakiem pomocy. Nie wiem czy to już, czy czekać aż coś się zmieni? Co u Was zdecydowało, że to już czas na rozwód? Ile szans dawałyście? Ile czasu miałyście nadzieje? Co przesądziło?
28 sierpnia 2019, 11:11
Nie odpowiem na pytanie, bo nie wiem, ale chyba czekanie nic nie pomoże, jeśli nie zaczniecie rozmawiać i naprawiać.
28 sierpnia 2019, 11:33
Oprócz ogólnych problemów, myślę, że Twój mąż też ma jakiś głębszy- normalnie się rozmawia, a nie wyzywa żonę. To jest patologiczne. Musisz rozważyć na ile to jest wasz problem, może jego (agresja), jak się zachowuje do innych- jeżeli jest niereformowalny, uciekałabym, bo szkoda życia. Brak pomocy to jedno, ale on jest agresywny, co jest gorsze- zajrzałam do Twojego pamiętnika. Zastanowiłabym się też nad sobą, dlaczego akurat taki typ mi się spodobał- żeby w przyszłości uniknąć podobnych partnerów. Bo to my ich wybieramy, nie oni nas.
Edytowany przez agazur57 28 sierpnia 2019, 11:34
28 sierpnia 2019, 11:51
Moja koleżanka się nie rozwodzila ale kończyła związek po 10 latach i pamiętam jak powiedziała mi że dla niej takim pierwszym ważnym sygnałem było to że non stop siedzieli w osobnych pomieszczeniach i przestali rozmawiać. Wg mnie jak są emocje uczucia to znaczy że parze zależy i wtedy są też jeszcze kłótnie, a jak związek umiera to pojawia się obojętność i wtedy nie chce się już ludziom rozmawiać, bo nie widzą w tym sensu. Póki chcecie ratować to to wg mnie zawsze jest sens.
28 sierpnia 2019, 11:51
Zanim bym się zdecydowała na rozwój, najpierw poszłabym z mężem na terapię małżeńską. Tam pod okiem fachowca można stwierdzić w jakim punkcie się znajdujecie, czy jest co ratować, określilibyście sobie jakiś plan naprawczy.
28 sierpnia 2019, 11:58
tyle, że on nie chce terapi bo rzekomo wina leży po mojej stronie. Wg niego za mało się staram
28 sierpnia 2019, 12:03
Moja koleżanka się nie rozwodzila ale kończyła związek po 10 latach i pamiętam jak powiedziała mi że dla niej takim pierwszym ważnym sygnałem było to że non stop siedzieli w osobnych pomieszczeniach i przestali rozmawiać. Wg mnie jak są emocje uczucia to znaczy że parze zależy i wtedy są też jeszcze kłótnie, a jak związek umiera to pojawia się obojętność i wtedy nie chce się już ludziom rozmawiać, bo nie widzą w tym sensu. Póki chcecie ratować to to wg mnie zawsze jest sens.
To jest nawet jedno z ćwiczeń na terapii małżeńskiej. Para ma się rozdzielić, tzn. najpierw spać w oddzielnych pokojach, w następnym etapie jedno ma się wyprowadzić. Jeśli po pewnym czasie nie odczuwają tęsknoty, a czasem wręcz czują ulgę z powodu braku obecności partnera to jest bardzo jasny sygnał że już nic z tego nie będzie. Są pary, którym taki eksperyment pozwala się na nowo zejść.
28 sierpnia 2019, 12:08
tyle, że on nie chce terapi bo rzekomo wina leży po mojej stronie. Wg niego za mało się staram
Za mało się starasz, tzn. co konkretnie ma na myśli? Ja bym postawiła kawę na ławę, albo wspólna terapia albo rozwód. Jeśli mu zależy to wiadomo co wybierze.
28 sierpnia 2019, 12:09
Moze nie rozwód, ale rozstanie po 9 latach zwiazku i wspólnego mieszkania. W ostatnich kilku miesiacach próbowalam odejsc trzy razy, teraz bedzie czwarty, ale tym razem mam juz zaklepane mieszkanie do wyprowadzki oraz utwierdzilam sie w przekonaniu, ze nie kocham juz tego faceta, niewiele nas juz laczy, a na moje próby rozmowy czy ratowania zwiazku slysze w odpowiedzi 'ok' i nic sie nie zmienia. Co mnie sklonilo? Dwutygodniowy foch z przytupem tuz przed Bozym Narodzeniem 2018. Jego, nie mój. Ja sie gniewam przez godzine-dwie, podczas których on ma mnie gdzies. Poczulam sie wtedy tak odepchnieta jak nigdy, mimo ze ciche dni bywaly i wczesniej. Po trzech dniach dotarla do mnie przyczyna focha, bo on jeszcze nigdy nie powiedzial, o co mu chodzi. Ja przez dwa tygodnie chodzilam przygnebiona, a on caly wolny czas poswiecal na granie online i heheszki z kolegami z gry. Dwa dni przez wigilia zreflektowal sie i zapytal mnie, co chce pod choinke. Jako ze ja juz w listopadzie zaczelam kompletowac prezent dla niego i tydzien przed wigilia ladne, opakowane w swiateczny papier pudelko stalo w kacie na stoliku, bylam w kazdej chwili przygotowana na takie pytanie i wiedzialam, co chce, wiec mu odpowiedzialam. Dwa dni przed wigilia. Na moje zdziwienie odpowiedzial, ze przeciez jest Amazon Prime (dostawa na drugi dzien). Owszem, prezent doszedl na czas, ale dostalam go ot tak, nawet nie wyjal go z amazonowego pudelka, w którym zostalo przyslane. Cos we mnie wtedy peklo. Moglabym mnozyc przyklady takiego mniejszego lub wiekszego braku szacunku, ale to historia na osobny temat. Dodam tylko, ze w tym roku moje urodziny praktycznie zignorowal, chociaz doskonale wie, ze zawsze je obchodze z entujazmem dziecka, a na jego wlasne urodziny staram sie podwójnie. Zlozyl mi zyczenia, obiecal prezent i to tyle. Ja sie nie upominam, bo nie chodzi o rzecz, tylko o pamiec, wspólne wyjscie na lody byloby wystarczajacym prezentem, cokolwiek, co pokazaloby mi, ze mu zalezy na sprawieniu mi radosci. Ja juz tylko milcze, zbieram sobie sama dla siebie dowody oraz sily na stawienie czola jego próbom przytrzymania mnie przy sobie.
Uwazam, ze jesli sie zastanawiasz, to juz znak do dzialania. Nikogo nie zmienia terapie, rozmowy i ugody dzialaja na chwile, a jesli nie ma milosci, to nie ma nawet motywacji ani checi do ugód i kompromisów, a te sa niezbedne. Trzeba po prostu trafic na tego kompatybilnego czlowieka. Ja mam ciagle w glowie stwierdzenie mojej doktor literatury ze studiów; 'najciekawszych mezczyzn poznaje sie po trzydziestce'. Mozna to sobie zinterpretowac na kilka róznych sposobów, ale zawsze wylania sie takie samo sedno: z wiekiem i doswiadczeniem lepiej wiemy, czego i kogo nam trzeba. Ludzie dorastaja i wyrastaja ze zwiazków. Zycze ci powodzenia, nie marnuj swojego zycia ani czasu jak ja (8 miesiecy tak sie bujam niezdecydowana), lepiej byc samemu szczesliwym i odpowiedzialnym tylko za siebie, niz wiecznie przygnebionym, bo teoretycznie najblizsza ci osoba jest glówna przyczyna twojego smutku. Chcesz, to pisz do mnie w wiadomosci prywatnej.