Temat: tzw. "samorealizacja" i niezależność

Wybaczcie 2. temat z rzędu, ale jestem ciekawa Waszych opinii/decyzji życiowych:
do "singielek" (raczej 20, 30, itd., niż nastolatek): czy wizja Waszej przyszłości lub pracy godzi się z wizją posiadania rodziny? Czy też jedno i drugie stoją sobie na przeszkodzie?
Do mam, żon: Czujecie się "zrealizowane"? Nie żałujecie, że zrezygnowałyście z czegoś/ że coś poświęciłyście na rzecz rodziny/partnera?
Ja się niestety boję, że moja wymarzona praca/plany "zawodowe" dot. przyszłości wykluczają posiadanie rodziny/stałego partnera.
Jestem jeszcze młoda i niby wszystko może się zdarzyć/ułożyć, ale boję się, że w pewnym momencie nie będzie już odwrotu.
Zrezygnowałam ze ślubu i cudownego związku, bo czułam, że mnie "stopuje", że jestem za młoda, że chcę się realizować, a mąż mnie przyhamuje i będę musiała się dostosowywać.
teraz mam co chciałam: realizuję się (może bardziej dopiero nabieram rozpędu), wyjechałam, tak jak chciałam, a czuję się chwilami bardzo samotna.
a cóż to za praca? 
Często wizja kariery kłóci się z założeniem rodziny. 
ja jako dwudziestka z ogonkiem nie czuję się zrealizowana wcale, chciałabym, ale myślę że jakby znalazł się odpowiedni partner życiowy z którym bym była pewna że mogę założyć rodzinę a jego byłoby stać na utrzymanie jej to bym się z tym pogodziła i zdecydowała na ślub, dziecko...
Pasek wagi

.

. ja jako dwudziestka z
> ogonkiem nie czuję się zrealizowana wcale,

ja też nie, ale czuję, że jestem na tzw. "dobrej" drodze. tzn., nie wiem, co to będzie znaczyło dla mnie za kilka lat, ale teraz mój "plan małych celów", owszem, się realizuje, co napełnia mnie satysfakcją i poczuciem, że jestem zajebista (nie chcę, by zarozumiale zabrzmiało ;p), że sobie radzę.
a z drugiej strony, jak nie ma z kim tego dzielić...
Widzę, że nie tylko ja sobie zadaje takie pytania życiowe :) miło.

OpuncjaWBluszczu. tylko jakoś nas mało mimo wszystko...

ehh... skad ja to znam, ciagle zastanawiam sie czy dobrze postapilam, co by bylo gdybym wybrala inna sciezke zycia itd. Na 3 roku zrezygnowalam z jednych studiow i zaczelam zupelnie inny kierunek na studiach we Wloszech i z tego powodu jestem bardzo zadowolona. Jednak mysl o przyszlosci i o pracy jaka bym chcaiala wykonywac = brak rodziny przez kilka lat. Dzieci miec nie chce, to napewno, ale miec wspanialego mezczyzne u swegu boku jak najbardziej!! Poki co moje zycie nie ma zadnej stabilizacji. 
Pasek wagi
Ja myśląc o przyszłości chciałabym się spełnić zawodowo. Jednak mam już stałego partnera i wiem, że zaakceptuje on każdą drogę którą obiorę i będzie mnie w niej wspierał. Chciałabym najpierw coś osiągnąć zawodowo zanim podejmę się założenia rodziny i jej powiększenia. Zależy mi na tym, by mój partner wiedział, że wkładam tak samo wiele w związek zarówno uczuciowo jak i materialnie. Na dzień dzisiejszy nie wiem, jak będzie wyglądała wspólna przyszłość. W planach mam studia, które on już rozpoczął. Nie chcę dopuścić do sytuacji, by on mnie utrzymywał, więc dopóki nie pogodzę obowiązków i nie zacznę się samodzielnie utrzymywać, nie myślę o wspólnym mieszkaniu i zakładaniu rodziny. Co nie zmienia faktu, że myślę o Nim bardzo poważnie jako o Towarzyszu życiowym.
heh, ja też kiedyś zrezygnowałam ze związku, bo czułam, że mnie ogranicza..., że muszę się jeszcze wyszumieć; teraz z perspektywy czasu żałuję, bo byłam z kimś naprawdę wyjątkowym. Oczywiście w moich wizjach związek się pojawia, ale tez widze taką sprzeczność: praca(kariera)- rodzina. Nie wiem czy byłabym w stanie to pogodzić... Wszystko się okaże w przyszłości, ale gdybym musiała z czegoś zrezygnować, to prędzej z kariery :)
ja się panicznie boję rezygnacji z kariery. Zrobiła to moja mama, by zająć się rodziną i do tej pory widzę, że tego żałuje, ma poczucie zmarnowanego życia, widzę, że jest nieszczęśliwa...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.