Temat: Legginsy to kicz?

Na ulicy to oczywiste, że w 90% outfitów prezentują się po prostu tandetnie, ale czy po domu także? Wczoraj rozmawiałam z bliskim kolegą przez telefon, ot taka luźna pogawędka, podczas której zaproponował mi spontanicznie żebyśmy w tamtej chwili wyszli na piwo. Ponarzekałam mu, że nie, bo a to musiałabym się pomalować, a to przebrać i trochę czasu i wysiłku trochę by mnie to kosztowało. Zapytał mnie wobec tego co mam na sobie, a jak mu powiedziałam, że bluzę i legginsy to on do mnie, że chyba sobie żartuję i czy ja żyję jak pustelnik, że nie wstydzę się w nich chodzić i nie obawiam się, że ktoś wpadnie z niespodziewaną wizytą i mnie w nich zobaczy :D zdziwiłam się, bo choć mieszkam w akademiku, to jakoś mi to nie przeszkadza, nie są strasznie opięte, ani ja nie jestem gruba, więc nie powinno być w moim wyglądzie nic gorszącego. Na pytanie, dlaczego tak nienawidzi akurat tej części kobiecej, zwykle domowej garderoby, powiedział, że każda laska wygląda w nich jak Robin Hood ubrany na bazarach i on swojej dziewczynie raz i porządnie wybił noszenie getrów z głowy, akceptując tylko dresy(po domu). Jakie wy macie zdanie na ten temat? :D Może to i trochę głupie, ale tak sie zaczęłam zastanawiać jak to wygląda z zewnątrz?

nie no, taka sprana panterka lekko prześwitująca, do tego różowy, krotki sweterek i obowiązkowe 'camel toe' to rzeczywiście kicz nad kiczem, ale jakieś fajne rajty do długiej bluzki to moze byc spoko. Ja o tej porze roku po domu tak śmigam, ale na ulice czy do pracy sobie nie wyobrażam....

Daenerys - dobre :D 

A raz widziałam laske, kupowała bilety, musiała sie pochylić do kasy, wiec wypięła poślady ukazując swe stringi zza półprzezroczystych rajtuzów, to M-A-S-A-K-R-A. Cała kolejka mogła jej row podziwiać. Fuj.

Adriana82 napisał(a):

Ja myślę, że legginsy to mały problem. Koleś ma dziewczynę, bo jeszcze nie jest gotowy, żeby wyjść z szafy i przyznać światu, że jest gejem. Nie znam ani jednego meżczyzny hetero, który by się czepił tego, że po domu jego kobieta chodzi w legginsach. Chociaż moi znajomi to roczniki z lat przed 1985, więc jeszcze normalni. To, że 100kg baba wbija się w lycrę to osobna sprawa i o tym nie dyskutuję, bo to wygląda strasznie... Ale w domu??? Serio???

ha ha ha! 

Zgadzam się :)

Do chodzenia po mieście to jasne, kicz. Ale po domu? - przecież to zrozumiałe, że ludzie się chcą czuć swobodnie i ubierają się luźniej. 

W sumie nie wiem, czy kicz czy nie - z modą zawsze byłam na bakier i wciąż nie żywię nią specjalnego zainteresowania. Po domu noszę cokolwiek, co jest akurat wygodne i wierzcie mi, leginsy to szczyt elegancji przy jednych z moich "podomowych" spodni - fioletowych, do 3/4 łydki, kompletnie bezfasonowych :D Ale wygodne są mega. Zdecydowanie nie otaczam się też ludźmi, którzy nachodziliby mnie w domu celem pooglądania, co ja mam na sobie. A rzeczony kicz noszę i na dworze - z tym, że przy moim tyłku i tak zawsze noszę na to kiecki, spódnice, tuniki i długie swetry. Myślę, że jeszcze nikt nie umarł na mój widok - w każdym razie ja nie widziałam dotąd za sobą żadnych zwłok ;)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.