Temat: czy można się uzależnić od liczenia kalorii

mam pytanie do pań które liczą kalorie czy zauważyły że się od tego uzależniły i jeśli tak czy ma to wpływ na wasze życie
Pasek wagi
Walczę z moim uzależnieniem od liczenia kalorii. Tyle, że bardziej niż z tym muszę walczyć z przekonaniem, że im mniej zjem tym więcej schudnę (a to bzdura, bo w którymś momencie zawsze nadchodzi kryzys - po tygodniu lub dwóch zaczynam podupadać na zdrowiu i szlag trafia wszystkie efekty takiego ekspresowego odchudzania.)
Staram się nie używać wagi kuchennej - no chyba, że coś piekę i jest to niezbędne ;) nigdzie nie spisuję dokładnie tego co jem, ale tak czy siak mimowolnie liczę wszystko na oko i wieczorem przed snem robię w myślach bilans. Nie wiem, czy kiedykolwiek się z tego wyleczę :(
można można.. ja nigdy nie zapomnę jak będąc na diecie 1000kcal ciągle wszystko przeliczałam i.. zdarzyło mi się spojrzeć "ile kcal ma papier toaletowy?"... do tej pory nie wiem,jakim cudem mogło mi się,aż tak pomieszać w głowie :D:D

chcebyczsiebiedumna  : też kiedyś spojrzałam ile kalorii ma rzecz, która w ogóle nie jest do spożycia, był to szampon, ale usprawiedliwiam się tym, że był migdałowy, a migdały uwielbiam haha :DD

Tak, chyba zaczynam mieć z tym problem. Od czerwca korzystam z kalkulatora/pamiętnika MyFtnesspall. Zaczęłam kontrolować liczbę kalorii żeby schudnąć. Schudłam z 61kg do 48kg (stan na chwilę obecną). Jestem niska, 158cm, drobnej budowy więc na wychudzoną nie wyglądam, zresztą wrzucę fotki w innym wątku. Tak czy owak celem było 50kg. Liczenie sprawie mi frajdę, lubię to. Trzymam się 1200kcal + to co wyćwiczę, wyspaceruję (+ 300/400 - 700kcal). Chudnę powoli od czerwca tego roku, bez pośpiechu, od 1,5 - 3,5kg miesięcznie, średnio wychodzi 2,2kg. Zaczynam się tylko niepokoić bo nie chcę rezygnować z liczenia kalorii, tak jak pisałam, sprawia mi to przyjemność...

Z całą pewnością od liczenia kalorii można się uzależnić, natomiast kalorie to nie wszystko. Zdarzają się osoby, które naprawdę mają do wartości energetycznej patologiczny stosunek i odmawiają sobie owocu, bo jest zbyt kaloryczny. Ja wiem mniej więcej ile kalorii ma dany produkt, ale nie liczę tego co do piątego miejsca po przecinku. Wiem, że bułka ma około 230kcal, pierś z kurczaka surowa 100kcal/100g, rzeczy takie jak ryż czy kasza nawet nie pamiętam ile mają, bo zawsze sprawdzam na opakowaniu, ale zdaje się, że suchy makaron i ryż mają coś koło 350kcal/100g. Znam na pamięć ile kalorii mają kluczowe posiłki, a poza tym staram się jeść zdrowo. Wiem, że jajko ma 80kcal, łyżka oleju 100kcal. Teraz tego nie muszę jakoś specjalnie sprawdzać czy liczyć. Wiem, że jak robię jajecznicę, to mam na patelnię wlać łyżkę oleju, a nie wlać z butelki ile mi się uda. To jest pewien automatyzm i nie przeszkadza mi to w niczym. Można powiedzieć, ze kalorii nie liczę, lecz szacuję. W ciągu dnia spożywam w granicach 1800-2100kcal i nie przejmuję się tymi 300kcal w jedną czy w drugą. Na czasie mi nie zależy, grunt żeby chudnąć systematycznie.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.