Temat: Wiatr we włosach. Sezon rowerowy 2011.

Zgodnie z obietnicą

OTWIERAM  NOWY

SEZON ROWEROWY

2011

 

Zapraszam do wspólnej jazdy na rowerach w terenie.

Pasek wagi
11  /  1296  /  2000

Dobry! Nie pisze nowego posta, bo się nikt od wczoraj nie zameldował :P
Już miałam zrezygnować dzisiaj z rowerka, bo obudziłam się z bólem gardła, ale mi przeszło i jednak do pracy popedałowałam. I dobrze, bo dzisiaj cieplej, niż wczoraj. Dobrze mi się jechało. A jeszcze muszę w środku dnia podskoczyć do szkoły, to dodatkowe pięć kilosów wpadnie.

Licznik mi znowu świruje....
A w sobie mam taką pogodę!! (w dupie znaczy) 

10,93  /  5 130,46  /  5000

Hihi, a mi się dzisiaj świetnie jeździ :) I słoneczko jest!
Witam...:)
U nas ( Wielkopolska) ciepło i słonecznie!! Po raz pierwszy od paru tygodni nie zmarzłam na rowerze!
 No, ale za to wiał taki wiatr, że tylko 26 km przejechałam, z tego 3/4 trasy pod wiatr....

26  /  4592  /  4500
Pasek wagi

Witajcie!

U mnie słonecznie i baaardzo ciepło, tylko wichura psuje nastrój.  Najlepiej jeździć w takich warunkach po lesie, co też uczyniłam, tyle że najpierw trzeba było do owego lasku dotrzeć, na szczęście z powrotem już z wiatrem, więc lżej. Niestety nieco się przeliczyłam z czasem i powrót już w ciemnościach. Właściwie wieczór jest tak ciepły, że gdyby nie wietrzysko, to jeszcze z chęcią pokręciłam się odrobinę po ciemnych uliczkach.

Matko bosko kochano!

Toż u mnie taka jesień i pizgawica, że się dupki ruszać z domu nie chce. Rano po uprzednim oporządzeniu się i wyszykowaniu, wsiadłam na rower pełna chęci i werwy i po 2 km mnie deszcz złapał. Szlag by to!! Do maminki zawinęłam i tam przeczekałam deszcz, potem wracałam mokrymi ulicami z twarzą uwaloną błockiem spod kół mych i samochodzich.

Przez jakiś czas miałam nadzieję na 6 000 km w tym sezonie, ale już się dawno z nią pożegnałam... To nie na moje nerwy i chęci. Nie w tym roku!
U mnie też ciepło raczej, bylam na grzybkach , a więc jazda po lesie
  20  /  6245  /  7000
Dupko, nie trać wiary, zapowiadają cudowną pogodę na weekend. Kto to wie, co listopad  nam zgotuje. W zeszłym roku pamiętam w listopadzie temperatury rzędu kilkunastu stopni. Coś mi mówi, że  i tej jesieni jeszcze pokęcimy ociupinkę:)
Ty na bank :) Mnie zaczyna brakować zapału. Jeszcze w soboty mam coraz więcej pracy. Kończę dopiero po południu, a wiadomo jak teraz z długością dnia. A ja nie będę jeździć po ciemku, nie lubię. No ale dobrze, wiary tracić nie będę. A nuż się uda coś jeszcze pokręcić... ociupinkę
17,45 / 3792,34 / 5 000 km
chłodnawo, ale słonecznie. Jechało się dobrze, ale zdecydowanie za mało. Z utęsknieniem czekam na lato i trasy długie, całodniowe. Tymczasem do i od roboty.
Heh, mam przeczucie, że jesień będzie jeszcze całkiem całkiem rowerowa :) W końcu wypadało się za wszystkie czasy latem, no nie? Deszczu nam wystarczy na cały rok :)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.