- Dołączył: 2009-02-27
- Miasto: Zielona Góra
- Liczba postów: 3967
7 kwietnia 2013, 17:04
Cześć. Dzis moj pierwszy dzien bieganie. Chociaz moze bieganie to za duzo powiedziane..raczej maszerowanie...Zajelo mi to okolo 35-40 minut. W tym czasie tylko 3 razy bieglam...jakies 200 metrow na pewno...moze mniej, moze wiecej...na wiecej braklo mi sil..jak nie bieglam to maszerowalam...intensywnie, tak by czuc w miesniach..wiem...kondycja mizerna...chcialam rozpoczac treningi z jakms rozpisanym planem...ale to cale bieganie z zegarkiem w reku jest dla mnie bez sensu...postanowilam, ze gdy dam rade bede biec...a tak to maszerowac...po pierwszym dniu jestem strasznie zawiedziona..myslalam ze bedzie lepiej ;( czy sa tu dziewczyny ktore tez startowaly z tak niskiego poziomu a osiagnely swoj cel?? macie jakies rady? prosze o wsparcie ;)
7 kwietnia 2013, 17:08
Hm, ja nie, bo ja w sumie zaczynałam od tańca i pływania, potem dopiero wzięłam się za bieganie i jakieś tam inne aktywności. Ale kondycję na początku też miałam do dupy, 25 minut na basenie to był wysiłek godny podziwu i miałam lekką zadyszkę (dla porównania - teraz pływam po 1-1,25 km bez odpoczynku).
Kondycja przyjdzie z czasem, trzeba walczyć. Walczyć mimo wszystko, jak na mój gust, bo wszystko siedzi w głowie. Spróbuj następnym razem biec tak długo, aż po prostu się nie wypompujesz - mało kto popiera taki sposób, ale on naprawdę daje radę, czyli dojście do górnej granicy. Płuca wtedy bardzo internsywnie pracują, przyzwyczajają się do wysiłku.
A co do planu - jest coś takiego jak plan Pumy. :)
7 kwietnia 2013, 17:09
Nie masz co być zawiedziona po pierwszym dniu. Zobaczysz, że już po 3-4 razach będzie wyraźnie lepiej. Marsz też robi swoje... Powodzenia :)
- Dołączył: 2009-02-27
- Miasto: Zielona Góra
- Liczba postów: 3967
7 kwietnia 2013, 17:10
Wiem...wiem co to plan Pumy. Obczailam wiele takich w necie. dzis tez mialam biec z planem...ale to cale patrzenie na zegarek co chwile jest strasznie denerwujace i rozpraszajace.
- Dołączył: 2013-04-07
- Miasto: Olsztyn
- Liczba postów: 457
7 kwietnia 2013, 17:10
Jakbym widziała siebie. Któregoś dnia postanowiłyśmy z koleżanką biegać no to spoko. Pierwszy dzień był masakrą, większość drogi maszerowałyśmy z butelką wody w ręku. To było jakieś, hm.. 1-1,5 msc temu. Koleżanka odpadła, bo stwierdziła, że będzie się odchudzała, jak będzie max gruba. Ja biegałam nadal i dzisiaj biegam po 3km bez przerwy i przebiegnięcie 4km zajmuje mi 20 min już bez butelki wody. Na początek polecam żebyś biegała z wodą i nie jakieś 10 km maratony, stopniowo zwiększaj odległości o np 0,5 km :P
- Dołączył: 2009-11-11
- Miasto: Bolesławiec
- Liczba postów: 3844
7 kwietnia 2013, 17:10
Ja dzisiaj mam zamiar iść po raz pierwszy w tym roku biegać:) Ale w życiu bym nie wyszła bez poprawienia kondycja. Dlatego od 3 tygodni robię cardio w domu.. Zobaczymy, co mi to dało :D
Ważne, że zrobiłaś pierwszy krok, chylę czoła, bo mi się potwornie nie chce ruszyć tyłka w tą pogodę. :) Respekt.
7 kwietnia 2013, 17:12
Ja parę lat temu biegałam codziennie. Pierwsze dni, to było 5 minut, 10, max 15, oczywiście z przerwami, bo inaczej nie dało rady a byłam cała zasapana. Po jakimś czasie okazało się że potrafię przebiec 30 minut bez zatrzymania się, potem doszło do 45. Swoim tempem, nie był to sprint, ale tempo takie jakie mi pasowało :)
No i jak cm leciały z ud! :)
- Dołączył: 2013-04-07
- Miasto: Olsztyn
- Liczba postów: 457
7 kwietnia 2013, 17:13
Ja się boję tylko, że wyrobię sobie mięśnie na łydkach i będą wyglądały grubo :(
7 kwietnia 2013, 17:16
niedopowiedzenia napisał(a):
Ja się boję tylko, że wyrobię sobie mięśnie na łydkach i będą wyglądały grubo :(
Szczerze, co jest lepsze?:
- zarysowane łydki, a sprawne, jędrne i szczupłe ciało
- czy zupepły brak kondycji i niejędrne ciało?
- Dołączył: 2013-04-07
- Miasto: Olsztyn
- Liczba postów: 457
7 kwietnia 2013, 17:18
No zarysowane łydki. Nadszedł czas żeby nie przejmować się łydkami tylko biegać z rana.