Temat: Lubicie to?

Kochani jak przeglądam te wszystkie matemorfozy to wszędzie czytam"było ciężko, na początku nie dawałam rady a teraz już nie mam tego problemu" . Dziewczyny piszą, nie że nie chciało im się ćwiczyć tylko że było im ciężko fizycznie. I tu mój problem. Ja nienawidzę ćwiczyć. Próbowałam wszystkiego. Ćwiczę tydzień no a raczej zmuszam się bo mówią że po czasie się to kocha a u mnie nic. Nawet jak widzę jakieś efekty. Problem polega na tym, że ja zrobię wszystkie ćwiczenia, nie mam z nimi dużego problemu ale nienawidzę tego. Mam do zrzucenia 15 kg. Zaczynam ćwiczyć a po 15 minutach ogarnia mnie wkur****ie i dupa siadam i koniec. Jak Mam z tym walczyć? Jak było u Was? U mnie nawet po miesiącu ćwiczeń ta sama niechęć a po ćwiczeniach zamiast być z siebie dumna siedzę zła jak osa. Już nie wiem co robić. Pomocy

Może poszukaj innej aktywności? Trampoliny (pół godziny i lało się że mną strumieniem, a po godzinie ledwo zylam) - mam na myśli park Trampolin, a nie te zajęcia z instruktorem. 

Taniec, joga, basen, spacery?

Jak włączam coś na yt to tez się zniechęcam po 5-10 min. Idź na siłownie, zajęcia fitness, rower lub bieganie z koleżanka. Wtedy jest przyjemniej :D

Nie lubię. Regularnie chodzę na basen dwa razy w tygodniu od trzech lat i dalej tego nie lubię. Najmniej irytująca ze wszystkich aktywności, ale frajdy mi to żadnej nie sprawia. Chodzę, bo widzę że łatwiej mi dzięki temu utrzymać wagę, nie wyglądam jak flak i skóra jest w lepszym stanie, tak czysto na zdrowy rozsądek. Wydaje mi się, że gdyby coś się miało zmienić w moim podejściu to już by się dawno zmieniło. Z jedynych rzeczy jakie lubię to rower (ale jako środek transportu z punktu a do b, albo wycieczki gdzieś za miasto żeby coś konkretnego zobaczyć, nie tak że wsiadam i jadę bez celu, żeby tylko potrenować) i aktywność wykonywaną razem z psem (ale to też, bieganie przy nim mi sprawia frajdę, bo widzę że on się cieszy jak może się wyszaleć - gdybym miała robić to samo bez psa to mowy nie ma). Mnóstwo osób mi wmawiało (i też mnóstwo artykułów o tym przeczytałam), że trzeba się w coś wdrożyć, znaleźć odpowiedni sport, wyrobić sobie nawyk. Dla mnie to wszystko takie puste gadanie ludzi, którzy nie znają tego uczucia wkur****** o, którym piszesz. Stwierdziłam, że trudno - poświęcam się dla zdrowia i wyglądu, na tej samej zasadzie garów też nie lubię zmywać, a zmywam, bo nie chcę mieć syfu w domu. 

Opcje są takie:

-zmuszasz się dla zdrowia.

-szukasz czegoś, co być może ci przypasuje.

-olewasz. Nie każdy musi ćwiczyć.

Wiesz co czasem pomaga? Wybranie dyscypliny, która jest SPORTEM. W której można dążyć do poprawy osiągów, do czegoś nie związanego z sylwetką i spalaniem kcal. Myślę, że lepiej się biega dążąc do poprawy tempa  czy dystansu, niż tylko po to, żeby odwalić 30 minut. To samo z siłownią. Fajniej bić rekordy w mc, niż walić po x ćwiczeń na pośladki. W jodze, sportach drużynowych, pływaniu, rowerze itd można się doskonalić. Ćwiczenia na youtube, jako, że nie mają sensownej progresji, są takie o, "puste". Jeśli masz to zacięcie i ambicję, to zmiana z dywanówek na coś, w czym możesz progresować będzie ulgą. A jak już nie masz żadnej opcji, poza yt, to może jakiś program, jak insanity czy t25?

Acha, no i jak dla mnie fajnie się nie spieszyć. Zaczynać od aktywności, która nas TROCHĘ męczy, a nie szmaci. Można zacząć od 10 minut dywanówek i to też jest ok, jest lepsze, niż trzaskanie godziny i poddanie się po tygodniu, bo się tego nienawidzi.

Ja tez nie cierpialam jakiegokolwiek uprawiania sportu odkad pamietam. Ale treningi grupowe (typu cardio, np. step albo rowery) sprawiaja mi niezla frajde. Cwiczy wiele osob dzieki czemu masz motywacje. I niestety, ale tak zawsze jest, ze poczatki sa najtrudniejsze. Jak sie przelamiesz i troche pocwiczysz (np. miesiac lub dwa, a nie tydzien) to moze w koncu polubisz :)

Oj tak, ja nienawidzę ćwiczyć. Mam tu na myśli ćwiczenia, które wykonuje się w domu lub na siłowni. Jedyne co sprawia mi przyjemność to jazda na rowerze i basen, niestety rowerem fajnie sie jeździ tylko jak jest ciepło, a karnet na basen jest tu strasznie drogi...

Ja tak mam. Też nie znoszę ćwiczyć, a spacerowanie nic mi nie daje. Ale zaczęłam chodzić na siłownie dźwigać ciężary i to mnie wybawiło. Zajmuje maks. 40 minut 2-3x w tygodniu. Sama sobie kontroluje co robię i ile robię - na zasadzie, że jak mi się nie chce robić brzucha to olewam i tyle, zrobię następnym razem. Jedynie muszę szukać motywacji żeby dojść na miejsce (bo to dla mnie +15 minut piechotką), ale jak już się pojawię to myk myk i po treningu. 

Pasek wagi

Ja też nie cierpię, i nie ćwiczę. Próbowałam. Ćwiczyłam po powrocie z pracy, a myślami byłam przy tym, czego w tym czasie nie mogłam zrobić, bo mi czasu zabrakło. Był tu taki wątek - pewnie jestem z tych źle zorganizowanych, ale frustruje mnie to do tego stopnia, że kończyłam ćwiczenia z wściekłością. Daleko mi było do mitycznego stanu euforii od endorfin po wysiłku fizycznym, więc póki co nie podejmuję żadnych kolejnych prób wprowadzenia regularnej aktywności.

Pasek wagi

kiedy mysle jak ludzie pisza o tych calych endorfinach po cwiczeniach to cisna mi sie na wargi same przeklenstwa. lubie joge i bieganie, ale bez szalu i troche zajelo mi przyzwyczajenie sie do aktywnosci. nie lubie sie pocic i robic gwaltownych ruchow, jestem typowym leniwcem ;d zawsze powtarzaja, ze dieta to 70% sukcesu, a sport 30, wiec lepiej skupic sie na jedzeniu a aktywnoscia moze byc nawet spacer 

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.