- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
6 listopada 2017, 13:26
Kochani jak przeglądam te wszystkie matemorfozy to wszędzie czytam"było ciężko, na początku nie dawałam rady a teraz już nie mam tego problemu" . Dziewczyny piszą, nie że nie chciało im się ćwiczyć tylko że było im ciężko fizycznie. I tu mój problem. Ja nienawidzę ćwiczyć. Próbowałam wszystkiego. Ćwiczę tydzień no a raczej zmuszam się bo mówią że po czasie się to kocha a u mnie nic. Nawet jak widzę jakieś efekty. Problem polega na tym, że ja zrobię wszystkie ćwiczenia, nie mam z nimi dużego problemu ale nienawidzę tego. Mam do zrzucenia 15 kg. Zaczynam ćwiczyć a po 15 minutach ogarnia mnie wkur****ie i dupa siadam i koniec. Jak Mam z tym walczyć? Jak było u Was? U mnie nawet po miesiącu ćwiczeń ta sama niechęć a po ćwiczeniach zamiast być z siebie dumna siedzę zła jak osa. Już nie wiem co robić. Pomocy
6 listopada 2017, 13:29
Może poszukaj innej aktywności? Trampoliny (pół godziny i lało się że mną strumieniem, a po godzinie ledwo zylam) - mam na myśli park Trampolin, a nie te zajęcia z instruktorem.
Taniec, joga, basen, spacery?
6 listopada 2017, 13:30
Jak włączam coś na yt to tez się zniechęcam po 5-10 min. Idź na siłownie, zajęcia fitness, rower lub bieganie z koleżanka. Wtedy jest przyjemniej :D
6 listopada 2017, 13:36
Nie lubię. Regularnie chodzę na basen dwa razy w tygodniu od trzech lat i dalej tego nie lubię. Najmniej irytująca ze wszystkich aktywności, ale frajdy mi to żadnej nie sprawia. Chodzę, bo widzę że łatwiej mi dzięki temu utrzymać wagę, nie wyglądam jak flak i skóra jest w lepszym stanie, tak czysto na zdrowy rozsądek. Wydaje mi się, że gdyby coś się miało zmienić w moim podejściu to już by się dawno zmieniło. Z jedynych rzeczy jakie lubię to rower (ale jako środek transportu z punktu a do b, albo wycieczki gdzieś za miasto żeby coś konkretnego zobaczyć, nie tak że wsiadam i jadę bez celu, żeby tylko potrenować) i aktywność wykonywaną razem z psem (ale to też, bieganie przy nim mi sprawia frajdę, bo widzę że on się cieszy jak może się wyszaleć - gdybym miała robić to samo bez psa to mowy nie ma). Mnóstwo osób mi wmawiało (i też mnóstwo artykułów o tym przeczytałam), że trzeba się w coś wdrożyć, znaleźć odpowiedni sport, wyrobić sobie nawyk. Dla mnie to wszystko takie puste gadanie ludzi, którzy nie znają tego uczucia wkur****** o, którym piszesz. Stwierdziłam, że trudno - poświęcam się dla zdrowia i wyglądu, na tej samej zasadzie garów też nie lubię zmywać, a zmywam, bo nie chcę mieć syfu w domu.
6 listopada 2017, 13:53
Opcje są takie:
-zmuszasz się dla zdrowia.
-szukasz czegoś, co być może ci przypasuje.
-olewasz. Nie każdy musi ćwiczyć.
Wiesz co czasem pomaga? Wybranie dyscypliny, która jest SPORTEM. W której można dążyć do poprawy osiągów, do czegoś nie związanego z sylwetką i spalaniem kcal. Myślę, że lepiej się biega dążąc do poprawy tempa czy dystansu, niż tylko po to, żeby odwalić 30 minut. To samo z siłownią. Fajniej bić rekordy w mc, niż walić po x ćwiczeń na pośladki. W jodze, sportach drużynowych, pływaniu, rowerze itd można się doskonalić. Ćwiczenia na youtube, jako, że nie mają sensownej progresji, są takie o, "puste". Jeśli masz to zacięcie i ambicję, to zmiana z dywanówek na coś, w czym możesz progresować będzie ulgą. A jak już nie masz żadnej opcji, poza yt, to może jakiś program, jak insanity czy t25?
Acha, no i jak dla mnie fajnie się nie spieszyć. Zaczynać od aktywności, która nas TROCHĘ męczy, a nie szmaci. Można zacząć od 10 minut dywanówek i to też jest ok, jest lepsze, niż trzaskanie godziny i poddanie się po tygodniu, bo się tego nienawidzi.
Edytowany przez 6 listopada 2017, 13:54
6 listopada 2017, 14:13
Ja tez nie cierpialam jakiegokolwiek uprawiania sportu odkad pamietam. Ale treningi grupowe (typu cardio, np. step albo rowery) sprawiaja mi niezla frajde. Cwiczy wiele osob dzieki czemu masz motywacje. I niestety, ale tak zawsze jest, ze poczatki sa najtrudniejsze. Jak sie przelamiesz i troche pocwiczysz (np. miesiac lub dwa, a nie tydzien) to moze w koncu polubisz :)
6 listopada 2017, 14:50
Oj tak, ja nienawidzę ćwiczyć. Mam tu na myśli ćwiczenia, które wykonuje się w domu lub na siłowni. Jedyne co sprawia mi przyjemność to jazda na rowerze i basen, niestety rowerem fajnie sie jeździ tylko jak jest ciepło, a karnet na basen jest tu strasznie drogi...
6 listopada 2017, 15:16
Ja tak mam. Też nie znoszę ćwiczyć, a spacerowanie nic mi nie daje. Ale zaczęłam chodzić na siłownie dźwigać ciężary i to mnie wybawiło. Zajmuje maks. 40 minut 2-3x w tygodniu. Sama sobie kontroluje co robię i ile robię - na zasadzie, że jak mi się nie chce robić brzucha to olewam i tyle, zrobię następnym razem. Jedynie muszę szukać motywacji żeby dojść na miejsce (bo to dla mnie +15 minut piechotką), ale jak już się pojawię to myk myk i po treningu.
6 listopada 2017, 15:56
Ja też nie cierpię, i nie ćwiczę. Próbowałam. Ćwiczyłam po powrocie z pracy, a myślami byłam przy tym, czego w tym czasie nie mogłam zrobić, bo mi czasu zabrakło. Był tu taki wątek - pewnie jestem z tych źle zorganizowanych, ale frustruje mnie to do tego stopnia, że kończyłam ćwiczenia z wściekłością. Daleko mi było do mitycznego stanu euforii od endorfin po wysiłku fizycznym, więc póki co nie podejmuję żadnych kolejnych prób wprowadzenia regularnej aktywności.
6 listopada 2017, 16:05
kiedy mysle jak ludzie pisza o tych calych endorfinach po cwiczeniach to cisna mi sie na wargi same przeklenstwa. lubie joge i bieganie, ale bez szalu i troche zajelo mi przyzwyczajenie sie do aktywnosci. nie lubie sie pocic i robic gwaltownych ruchow, jestem typowym leniwcem ;d zawsze powtarzaja, ze dieta to 70% sukcesu, a sport 30, wiec lepiej skupic sie na jedzeniu a aktywnoscia moze byc nawet spacer