- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
3 marca 2015, 09:29
Chciałam was podpytać jak to jest w końcu z tym cardio? to "diabeł wcielony", trzeba unikać czy jednak nie do końca. Coraz częściej słyszę, że cardio jest be, że nie daje efektów że wyrządza więcej krzywdy niż pożytku. A z drugiej strony przy cardio spalamy to co zbędne. Jeżeli chce się utrzymać wagę to ile razy w tyg włączać cardio? czy wtedy w ogole jest zbędne jak nie ma się na celu zrzucania kg? Ja już się pogubiłam
3 marca 2015, 11:38
Bo wy maicie złe podejście. Przeliczacie to cardio na spalone kalorie i głowicie się, czy faktycznie tyle spaliłyście itd.Na prawdę wygodniej jest po prostu założyć sobie w kalkulatorze aktywność i tego używać do kontroli diety.Ta aktywność dobowa dzięki cardio jest wyższa - i to wam daje cardio. Nie konkretne numerki. Nie spala kcal, ale pozwala jeść więcej zdrowych produktów. Nie wiem - to w sumie to samo, ale jednak trochę inaczej rozkłada akcenty. Co do szkodliwości - do cardio ciało bardzo szybko się adaptuje- na prawdę chcecie przyzwyczaić organizm do 1.5h wysiłku? A co jak postanowicie ćwiczyć mniej? Optymalną opcją jest wybranie sobie aktywności nie na dietę, ale do końca życia. Czy w perspektywie kolejnych paru lat chcesz serio ćwiczyć 6 razy w tygodniu? No raczej nie.Do tego dochodzi dość nieciekawa odpowiedź hormonalna, ryzyko palenia mięśni i często gromadzenie tłuszczu śródmięśniowego.Btw - generalnie wyrabianie deficytu kcal aktywnością jest trochę bezsensu. Warto ćwiczyć tyle, aby nasza cpm spełniało minima i umożliwiało nam dostarczenie ciału wszystkich potrzebnych substancji. Ten deficyt tak czy siak nie powinien być większy, niż to pi razy oko 500 kcal dziennie. Więc po co ćwiczyć tak dużo? 300 spalasz, 200 robisz dietą. Ćwicząc więcej, powinno się też jeść więcej.
o to to to :) cos jest w tym przeliczaniu. Ale cardio kojarzy się z większym wysiłkiem, potem itp. wiec automatycznie kojarzy się z dużym spalaniem, co za tym idzie mogę zjeść więcej ;)no jakoś to tak faktycznie działa na psychikę.
Pewnie lepiej jest założyć jakąś aktywność na stałe i tego się trzymać i do tego dopasować kaloryczność. Tylko właśnie aktywność aktywności nie jest równa. Czy jeżeli zostawię np. 1-2 treningi tygodniowo cardio albo pójdę 2 razy na basen a np. 3 razy w tyg. zrobię trening nazwijmy go siłowym to ta aktywność będzie inna niż w przypadku odwróconych treningów? czy ta sama bo liczy się np. to ze ćwiczę 5 dni w tyg?
3 marca 2015, 12:04
No ja utrzymuję wagę przez dłuższy czas. Chodzę na aerobic lub pływam (czyli klasyczne cardio) - średnio 3x w tyg. (zdarzają się bardziej lub mniej intensywne tygodnie - nie mam sztywnego grafiku). Nie trzymam ortodoksyjnie czystej miski ;-) żeby nie napisać, że okresowo jem źle (słodycze, ciasta). Nie tyje (choć waga oczywiście ma wahania ok.2kg). Więc to nie jest tak, że jak po redukcji wrócimy do normalnego poziomu kcal to zaraz jojo. Nie ma co panikować.
Wiele zależy od aktualnej wagi (wiadomo że taką na granicy niedowagi będzie trudnej utrzymać - nasz organizm jest mądry i dąży do najlepszej dla siebie wagi co niekoniecznie jest zgodne z naszym wyobrażeniami) i od sposobu w jaki nadwaga została zredukowana (czyli ile jadłyśmy na redukcji).
Ps: Ale to takie moje przemyślenia. Dla Ciebie pewnie nadaj jestem "za gruba" ważąc 69/176 ;-)
3 marca 2015, 12:18
o to to to :) cos jest w tym przeliczaniu. Ale cardio kojarzy się z większym wysiłkiem, potem itp. wiec automatycznie kojarzy się z dużym spalaniem, co za tym idzie mogę zjeść więcej ;)no jakoś to tak faktycznie działa na psychikę.Pewnie lepiej jest założyć jakąś aktywność na stałe i tego się trzymać i do tego dopasować kaloryczność. Tylko właśnie aktywność aktywności nie jest równa. Czy jeżeli zostawię np. 1-2 treningi tygodniowo cardio albo pójdę 2 razy na basen a np. 3 razy w tyg. zrobię trening nazwijmy go siłowym to ta aktywność będzie inna niż w przypadku odwróconych treningów? czy ta sama bo liczy się np. to ze ćwiczę 5 dni w tyg?Bo wy maicie złe podejście. Przeliczacie to cardio na spalone kalorie i głowicie się, czy faktycznie tyle spaliłyście itd.Na prawdę wygodniej jest po prostu założyć sobie w kalkulatorze aktywność i tego używać do kontroli diety.Ta aktywność dobowa dzięki cardio jest wyższa - i to wam daje cardio. Nie konkretne numerki. Nie spala kcal, ale pozwala jeść więcej zdrowych produktów. Nie wiem - to w sumie to samo, ale jednak trochę inaczej rozkłada akcenty. Co do szkodliwości - do cardio ciało bardzo szybko się adaptuje- na prawdę chcecie przyzwyczaić organizm do 1.5h wysiłku? A co jak postanowicie ćwiczyć mniej? Optymalną opcją jest wybranie sobie aktywności nie na dietę, ale do końca życia. Czy w perspektywie kolejnych paru lat chcesz serio ćwiczyć 6 razy w tygodniu? No raczej nie.Do tego dochodzi dość nieciekawa odpowiedź hormonalna, ryzyko palenia mięśni i często gromadzenie tłuszczu śródmięśniowego.Btw - generalnie wyrabianie deficytu kcal aktywnością jest trochę bezsensu. Warto ćwiczyć tyle, aby nasza cpm spełniało minima i umożliwiało nam dostarczenie ciału wszystkich potrzebnych substancji. Ten deficyt tak czy siak nie powinien być większy, niż to pi razy oko 500 kcal dziennie. Więc po co ćwiczyć tak dużo? 300 spalasz, 200 robisz dietą. Ćwicząc więcej, powinno się też jeść więcej.
Jak popatrzysz, to te treningi tak dramatycznie nie różnią się spalaniem kcal ;) Godzina aerobiku spala tyle samo co godzina intensywnej siłki. Czyli ledwie 350 kcal przy mojej wadze. Lepiej - 100 kcal z tego, to samo życie przez tą godzinę ;)
Aktywność sportowa 4-5 razy w tyg podbija zapotrzebowanie o 200-300 kcal. Czyli kilkanaście procent cpm zaledwie.
http://www.shapefit.com/calories.html
Jak coś spala dużo, to to są faktycznie już intensywne treningi. Raczej nie sposób nie poczuć, że się "dzisiaj poćwiczyło więcej".
Edytowany przez 3 marca 2015, 12:19
3 marca 2015, 14:19
Cardio (klasyczne - aerobowe ćwiczenia typu bieg, rowerek, orbi, aerobik) mają w założeniu palić tłuszcz podczas trwania ćwiczeń. Czyli im więcej ćwiczysz tym większy deficyt osiągasz i teoretycznie chudniesz. Ale biorąc pod uwagę efekt adaptacji organizmu, wzrost formy itd. okazuje się, że im dalej w las tym więcej trzeba czasu poświęcać na treningi, biegać szybciej itd. żeby osiągać podobny efekt co na początku, czyli wpędzamy się trochę w taką małą pułapkę.
Interwały o wysokiej intensywności (HIIT) opierają się na innej zasadzie - nie chodzi o spalanie kalorii podczas treningu, ale o zaciąganie długu tlenowego i podkręcenie metabolizmu tak, żeby spalać kalorie długo po treningu. To jest bliższe mi podejście, bo zwyczajnie oszczędza czas, ale nie można ich robić za często - tak 2xtydz jest ok.
Oba podejścia mają jedną wadę - podnoszą metabolizm tylko dopóki utrzymujemy stałą/zwiększoną aktywność fizyczną, jak przestaniemy to musimy znów obniżyć ilość kcal, bo inaczej przytyjemy. Trening siłowy ma nad nimi taką przewagę, że buduje się mięśnie, które oczywiście spalają więcej kalorii niż tłuszcz i przez to zwiększa nam się metabolizm i nie musimy machać tyle cardio - znów oszczędność czasu. To taka długoterminowa inwestycja i chyba najlepsze podejście przy wchodzeniu na utrzymanie.
Wydaje mi się, że po prostu trzeba robić to, co nam sprawia przyjemność i przy czym zostaniemy na dłużej, a nie tylko dopóki nam się chce odchudzać. I można po prostu łączyć różne aktywności - siłowe 3xtydz plus cardio x2, albo 3-4xcardio i 1-2x hiit.
A co do liczenia kcal z aktywności to uważam, że warto sprawdzić ile kalorii się średnio spala choćby po to, żeby sprawdzić, czy ustawienie współczynnika aktywności podczas wyliczania CPM brzmi rozsądnie, czy przestrzeliliśmy. Ja używam pulsometru nawet nie po to, żeby coś mieszać z dietą, ale jako motywator ;) no i częściowo jako wyznacznik stopnia trudności treningu/mojej formy, np. jak "spalam więcej kalorii" to widzę, że np. trening jest dla mnie wymagający, jak przy tym samym treningu mi spada to znaczy, że albo się przystosowałam, albo się obijałam. Wiem, że to i tak nie ma znaczenia, bo jednego dnia z różnych przyczyn mogę czuć się słabiej, a innym razem się wyśpię i dobrze zjem i idzie mi zajebiście, ale lubię cyferki, no ;)
4 marca 2015, 13:21
Z tymi mięśniami to nie tak do końca. ;)
Oczywiście więcej mięśni, to większe zapotrzebowanie energetyczne na obsłużenie tego, ALE:
1) te większe mięśnie nie tak łatwo zbudować (i nie mówię tutaj o kulturystyce)
2) Jak przestajesz trenować, to tak samo tracisz mięśnie, jak kondycje.
Organizm nie jest głupi. Ustawiony na przetrwanie i racjonalne (wg niego) gospodarowanie pozbywa się rzeczy zbędnych a gromadzi zapasy.
To dlatego łatwo jest przytyć (tłuszcz to zapas potrzebny do przeżycia w trudnych chwilach), a mięśnie to koszt potrzebny do walki i w czasie kiedy organizm musi ciężko pracować, ale zbyteczny kiedy tej pracy nie ma.
Nie ma nic za darmo. Natury nie oszukasz i nie da się raz wyjść poza stan normalny i utrzymać go bez pracy na dłuższa metę.
DIETA, DIETA i jeszcze raz DIETA czyli odpowiedni sposób odżywiania jest jedynym rozwiązaniem.
5 marca 2015, 00:26
Zależy co masz na myśli pisząc "efekty". Jeżeli celem jest wydolność krążeniowa i oddechowa, szybkość czy wytrzymałość, to jest to dobra droga. Im bardziej intensywne treningi, tym większą uwagę trzeba zwracać na jedzenie - cięcie kalorii, a już w szczególności obcinanie węgli to proszenie się o kłopoty.
Jeżeli celem ma być samo spalanie dla spalania w połączeniu z jedzeniem na granicy głodówki - szkoda czasu.