Zanim zabrałem się za ten program oglądałem dziesiątki filmów promujących na youtube. I też na początku stwierdziłem że kto to może wytrzymać to jakieś chore trzeba być "obłąkanym" żeby to ćwiczyć. Mega ciężka przeprawa każdego dnia. W końcu któregoś dnia się zabrałem (w tajemnicy przed jeszcze nie żoną ;) bo może nie wytrzymam). Pierwsze 3 dni to był koszmar nie byłem w stanie chodzić zakwasy i ogólny ból wszystkiego. Ale zawziąłem się i wyliczyłem że muszę zrzucić co najmniej 3kg do ślubu. wszystko wyliczone że ostatni fit test będzie na 1 dzień przed ślubem. Niestety charakter mojej pracy jest taki że bardzo dużo chodzę w pracy (nadzór na pracownikami średnio 70os na zmianie więc robię kilka ładnych km) i wypadły mi 5dni dodatkowo bo za późno wróciłem do domu i nie miałem siły nawet jeść obiadu. Udało się zrzucić prawie 4kg ale tego 1kg nie traktuję jako zaliczonego uważam że to sama woda w tym była.
O samym programie green4grenade
Program zaczyna się od fittestu czyli sprawdzenia Twojej kondycji. Ćwiczenia może nie są trudne w samym wykonaniu a wręcz trzeba powiedzieć że to takie ciągłem podskakiwanie, wymachy rąk i nóg. Chodzi o obciążenie. Wykonujemy szybko jak tylko potrafimy a ilość jaką wykonamy sama nas "dobije" :)
Dalszy program ćwiczeń jest podzielony tak by było w stanie codziennie się go wykonywać. Pewne grupy mięśniowe co prawda pracują codziennie ale inne mają dzień odpoczynku.
Pojedynczy dzień treningu wygląda mniej więcej tak. Rozgrzewka ok4minut i nawet nie wiesz kiedy już masz ćwiczyć na maksa. Po około 12-15min jest rozciąganie - wyciszenie organizmu przez 8-10minut i po tym na maksa ciągniesz przez około 15minut ostatnie 3-4 minuty to lekkie rozciąganie i wyciszenie organizmu. Pomiędzy seriami ćwiczeń masz 30s odpoczynku. Gwarantowane że po 30minutach ćwiczeń te 30s to stanowczo za mało i mimo że ciągle powtarzają żeby chodzić podczas przerwy to ja padam na podłogę. I jak tylko słyszę odliczanie prowadzącego do kolejnej serii to czasem w myślach mam to jakiś "obłęd" i chyba dlatego ma ten program taką nazwę :)
Najważniejsze, ćwiczenia wykonujesz na miarę swoich możliwości. Tak by padać na nos :). Po tygodniu już będziesz wiedzieć w którym momencie możesz podkręcić tempo by ledwo wytrzymać do końca i być naprawdę zmęczonym.
Podczas ćwiczeń prowadzący powtarza by kontrolować puls i jeśli masz problem z oddychaniem zrób krótką przerwę.
Ja robiłem na zasadzie (w pierwszym tygodniu) jeśli muszę przerwać ćwiczyć bo nie daję rady zatrzymywałem film na 2-3minuty (tylko by złapać oddech) i wracałem do ćwiczeń od miejsca przerwania.
Puls kontroluję pulsometrem z pasem piersiowym (te bez pasa raczej gorzej mierzą puls podczas tak dynamicznych ćwiczeń) Kupiłem kilka lat temu na allegro za 60zł w chwili obecnej kosztuje w granicach 100zł. Pulsometr firmy Lifetech czyli podróba markowych za 1/4 ceny a funkcjami nie ustępuje no i działa. Ćwiczę (a raczej staram się) by puls zawsze nie schodził poniżej 85% mojego max. Ciężko jest ale da się to przeżyć.
Zanim zacznę ćwiczyć to szykuję sobie zestaw:
1. Woda (wypijam 0,5l wody podczas ćwiczeń a po ok 0,4l)
2. ręcznik
3. zakładam rękawiczki (kolarskie) by podczas ćwiczeń na podłodze mokre dłonie nie ślizgały się (naprawdę poprawia się komfort ćwiczeń)
4. na 30minut przed ćwiczeniami biorę BCAA i zaraz po skończeniu też biorę. Od momentu brania zauważyłem że faktycznie organizm się lepiej regeneruje.
5. (można się śmiać) szmata do podłogi. Jak podłoga będzie mokra z potu który z was leci to gwarantuję wizytę u dentysty ;p dlatego trzeba wycierać co chwilę podłogę by nogi się nie rozjechały.
Ok to tyle. Ale się rozpisałem jak dotrwaliście do tego momentu to gratulacje i zapraszam do ćwiczeń.