Temat: dieta a napięty harmonogram dnia

Witam! Mam taki problem. Otóż, od pewnego czasu próbuję się odchudzić, zmienić nawyki żywieniowe itp. No i mój dzień zaczyna się pięknie: na śniadanie owsianka lub musli, które sprawia, że nie chce mi się jeść przez kilka najbliższych godzin - chciałam jeść 5 posiłków w równych odstępach czasu tak, żeby wyszło ok. 1200 kcal. Jednakże w moim przypadku jest to niemożliwe, przez zajęcia na uczelni. Mam tak, że zaczynam je o 8ej a kończę przed 19tą. W domu jestem ok. 20ej. I tu zaczynają się schody: między zajęciami jem zwykle kanapki, jakieś owoce, jogurt z musli - nie stać mnie, żeby jadać na mieście. Gdy wracam do domu jestem cholernie głodna: staram się wtedy zjeść jakieś kanapki czy coś kolacyjnego, ale mi ciągle mało i podjadam, co się da ;/ Nie mogę tego powstrzymać, brak obiadu, jakiegoś konkretnego posiłku w ciągu dnia strasznie mi doskwiera.
Pytanie: jak rozplanować sobie posiłki, żeby w ciągu dnia jakoś przeżyć na uczelni, a wieczorem nie rzucać się na jedzenie?
Pomóżcie, bo sobie z tym ewidentnie nie radzę.
UW i Łódzka filmówka.

No cóż, może niedopuszczalne w Krakowie :) dla mnie niedopuszczalne jest, kiedy profesor mówi mi, kiedy mogę jeść i pić.
To oni są dla nas, nie my dla nich.
Jeśli przerwy są za krótkie, to nie widzę w tym nic dziwnego.
Nie wiedziałam że w Warszawie panuja inne zasady kultury niz w Krakowie ;) hmm..  a nie uważasz że jest to ciut niegrzeczne? To tak jakbym prowadziła na zajęciach rozmowe telefoniczną tłumacząc sie tym że przerwy są za krótkie...
Nie, nie uważam. Nie mlaszczę, nie siedzę w pierwszym rzędzie.
Uważam, że skandaliczny jest brak wystarczająco długich przerw na posiłki i to, że polscy studenci zgadzają się na takie warunki.

Studia są dla mnie - ja potrafię jeść i słuchać naraz.
Oczywiście nie jest tak, że stawiam sobie talerz na biurku i nie patrzę, na to, co się dzieje. Jem z małego pudełka, po cichu.

Tak samo jak korzystam z laptopa a nie zeszytu w trakcie zajęć.

Ja mam korzystać ze studiów.

Oraz - rozmowa tel. nie jest konieczna, jedzenie jest!
jeśli przerwa jest za krótka to też jem na zajęciach i nie widzę w tym nic dziwnego.
ja w liceum podobnie.
nie do końca jasno się wyraziłam. ja zabieram z sobą jedzenie na uczelnie: kanapki, jogurt, musli, jednakże brak  mi ciepłego posiłku i na cały dzień mi to nie wystarcza niestety, bo wracam i tak głodna ;/
Aaaa to inna sprawa.
To jest rzeczywiście problem, ja też lubię zjeść ciepły obiad.

Na Twoim miejscu spróbowałabym dogadać się z Panią z bufetu, czy ma mikrofalę - podgrzany sok warzywny jest jak zupa.

U mnie w szkole na stołówce są natomiast różne dania, ale zawsze są jakieś gotowane warzywa i kasza/ryż i ryba i wtedy biorę taki zestaw tylko obskubuję panierkę z ryby. Wyglądam jak wariatka, ale co mi tam

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.