- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
13 sierpnia 2014, 19:37
No więc tak, zacznę od tego, że mam 18 lat, w okresie od stycznia do kwietnia schudłam z 59 do 50 kg. Jestem szczupła, wiem, ale od zawsze podobają mi się chude sylwetki. Oczywiście, nie aż tak anorektyczne jak Sasha Markina, bo moim zdaniem ona wcale dobrze nie wygląda, ale nieważne. I chciałam/ chcę schudnąć do 47-48 kg, a z racji, że dieta i ćwiczenia nie przynosiły oczekiwanego efektu zdecydowałam się na spalacz. Brałam go przez jakieś 2 tygodnie, odstawiłam bo bardzo źle się po nim czułam. Jadłam/jem 1200-1300 kcal, wiem że to mało, ale mam wakacje, a mój jedyny ruch to trening 3x w tyg( 2 razy siłowo, raz wydolnościowo) , przez resztę czasu raczej się obijam. No i schudłam kilogram, więc przede mną były 2 kg, ale odstawiłam spalacz i waga zaczęła rosnąć. Mam też zakwasy, więc może to nagromadzona woda w mięśniach- nie wiem. Ale moje pytanie- jak mam to wszystko teraz unormować, jak schudnąć te ostatnie kilka kg nie psując sobie zdrowia? Dodam, że póki co jestem zdrowa, miesiączkuję regularnie, nic mi nie dolega.
Wiem, że moja dieta jest niskokaloryczna, ale jedząc więcej nie chudłam. Będę wdzięczna za wszystkie wskazówki.
Edytowany przez zdrowszystylzycia 13 sierpnia 2014, 19:40
13 sierpnia 2014, 20:40
Niedowaga jest tak samo nie zdrowo jak nadwaga, więc dojście do czegoś niezdrowego w zdrowy sposób jest najzwyczajniej w świecie niemożliwe. Dlaczego? - reguły oddziaływania przesłanki na wniosek czyli podstawy podstaw logiki. Już masz nie zdrową dietę i skoro nie chudniesz na takiej ilości kalorii jak 1200-1300 przy ćwiczeniach to wątpię żeby ktoś wpadł na pomysł zdrowej diety przy której schudniesz.
Nie dokonca, to zalezy ;) moja mama ma niedowage, chociaz je duzo warzyw, owocow, kasz, platkow owsianych, czasami takze te mniej zdrowe rzeczy jak pizza na kolacje itp, dziennie napewno 1800-2000kcal... ale przez ostatnie 3 miesiace ma nowa prace, bardzo stresujaca i chyba wlasnie przez to tak jej waga spadla. Teraz juz sie "zadomowila" i wraca pomalu do normalnej wago, jedzac tak samo i tyle samo :)
13 sierpnia 2014, 20:54
No ok, część ludzi chudnie przez nerwy, część z natury jest bardzo, bardzo szczupła i nijak nie może przytyć, ale to pojedyncze przypadki - niezdrowe jest na pewno jak ktoś ma normalną wagę i się do tej niedowagi specjalnie odchudza.
Ale 1200-1300 to jest poniżej zapotrzebowania, zawsze, nawet gdy nie chodzisz do szkoły i masz wolne, przy jakichkolwiek ćwiczeniach to jest na pewno dużo za mało i rozwala metabolizm i mięśnie i zapewne zdrowie w dłuższej perspektywie. Tak przykładowo - ktoś kto ma zapotrzebowanie 2000 kalorii może spowolnić sobie metabolizm do 1200 właśnie (bo mniej więcej około 40% potrafi zwolnić) - w pewnym momencie żeby schudnąć musiałoby się jeść poniżej tego. Nawet jakbyś jadła poniżej i schudła to jak chcesz potem nie mieć efektu jo-jo? I może się mylę, ale laski na zdjęciach mają BMI w okolicy 16, może góra 17 - dla większości kobiet oznacza to problemy hormonalne.
13 sierpnia 2014, 21:03
Po tym jak schudłam, unormowałam metabolizm i jadłam jakieś 1800-2000 kcal i utrzymywałam wagę. Ale zdecydowałam, że to jeszcze nie to, z resztą sama pisałaś gdzieś, że lubisz chudzinki, więc powinnaś zrozumieć. Szczególnie, że myślę, że jestem dosyć blisko, to co , mam się teraz poddać?
13 sierpnia 2014, 21:35
Bo lubię, ale pisałam też że do jakiejś zdrowej granicy - te ze zdjęć na prawdę mają BMI w okolicach 16. Co innego jak ktoś jest szczuplutki ale jeszcze się to mieści w jakiś rozsądnych ramach, co innego jak na własne życzenie chce sobie zafundować zaburzenia hormonalne i brak okresu. Nie wiem czy warto ryzykować, już pomijam fakt że można sobie nieźle zdrowie spaprać, ale jak potem Ci ginekolog zapisze jakieś tabletki na wywołanie to dopiero można zacząć po nich tyć. Przy Twoim wzroście wygląd ze zdjęcia to tak na moje oko jakieś 43-45 kg? Plus niestety większość ludzi nie będzie przy takiej niedowadze wyglądać jak te na zdjęciach (pomijam fakt, że pierwszej wychodzą żebra), tylko bardziej jak ktoś kto ma grać w filmie "nasza szkapa" i to bez dodatkowej charakteryzacji :P
Jak nie chudniesz na 1200-1300 to jak pisałam, by się zgadzało, spowolniłaś sobie metabolizm do tej granicy i dla organizmu taka jest nowa norma. Musiałabyś zejść poniżej żeby waga ruszyła najprawdopodobniej, a to już głupota. Sama byłam na takiej głodówkowej diecie kiedyś (co prawda z innych względów, ale nie będę rozwijać tematu własnej głupoty z kolei) - poszłam sobie zrobić potem wszelkie badania to mi endokrynolog w twarz powiedział, że jak wierzę w Boga to żebym mu podziękowała, bo to medyczny cud że mam wyniki w normie i nie rozwaliłam sobie metabolizmu. Przejrzyj sobie wątki nawet tutaj, mnie też dziwiło na początku jak ludzie pisali że po takich dietach tyją (zwłaszcza że mnie się "upiekło"), ale tak 95% jednak tyje i potem wysyp wątków "rozwalony metabolizm", "jem 1200 kalorii i tyję", "jak odzyskać okres". Drugi raz bym nie sprawdziła czy mi się da być w tych 5% i nikomu nie polecam, bo wiem jaki się ma mikrozawał przy otwieraniu koperty z wynikami morfologii i hormonów.
Edytowany przez Wilena 13 sierpnia 2014, 21:37
13 sierpnia 2014, 21:49
Bo lubię, ale pisałam też że do jakiejś zdrowej granicy - te ze zdjęć na prawdę mają BMI w okolicach 16. Co innego jak ktoś jest szczuplutki ale jeszcze się to mieści w jakiś rozsądnych ramach, co innego jak na własne życzenie chce sobie zafundować zaburzenia hormonalne i brak okresu. Nie wiem czy warto ryzykować, już pomijam fakt że można sobie nieźle zdrowie spaprać, ale jak potem Ci ginekolog zapisze jakieś tabletki na wywołanie to dopiero można zacząć po nich tyć. Przy Twoim wzroście wygląd ze zdjęcia to tak na moje oko jakieś 43-45 kg? Plus niestety większość ludzi nie będzie przy takiej niedowadze wyglądać jak te na zdjęciach (pomijam fakt, że pierwszej wychodzą żebra), tylko bardziej jak ktoś kto ma grać w filmie "nasza szkapa" i to bez dodatkowej charakteryzacji :P Jak nie chudniesz na 1200-1300 to jak pisałam, by się zgadzało, spowolniłaś sobie metabolizm do tej granicy i dla organizmu taka jest nowa norma. Musiałabyś zejść poniżej żeby waga ruszyła najprawdopodobniej, a to już głupota. Sama byłam na takiej głodówkowej diecie kiedyś (co prawda z innych względów, ale nie będę rozwijać tematu własnej głupoty z kolei) - poszłam sobie zrobić potem wszelkie badania to mi endokrynolog w twarz powiedział, że jak wierzę w Boga to żebym mu podziękowała, bo to medyczny cud że mam wyniki w normie i nie rozwaliłam sobie metabolizmu. Przejrzyj sobie wątki nawet tutaj, mnie też dziwiło na początku jak ludzie pisali że po takich dietach tyją (zwłaszcza że mnie się "upiekło"), ale tak 95% jednak tyje i potem wysyp wątków "rozwalony metabolizm", "jem 1200 kalorii i tyję", "jak odzyskać okres". Drugi raz bym nie sprawdziła czy mi się da być w tych 5% i nikomu nie polecam, bo wiem jaki się ma mikrozawał przy otwieraniu koperty z wynikami morfologii i hormonów.
W takim razie hm... gratuluję szczęścia, bo miałaś ogromne.
A no i ja nigdy nie schodziłabym do 43-45 kg, resztki rozsądku mi zostały. ;) Ale myślę, że jak już zeszłam do tych 1200-1300 kcal( z 1800-2000, na których nie tyłam) to przycisnę jakoś do 48 kg i na tym skończę. Bo naprawdę ja mam dosyć drobną budowę i wciąż mam newralgiczne partie. Teraz będę musiała i tak zwiększać o 100 kcal aż dojdę( mam nadzieję) do tych 1800 kcal chociaż, ale skoro już się podjęłam to skończyć bez efektu jest jednak no.... niefajnie. Trochę "głośno" myślę, ale rozważam co by było dla mnie najlepszym rozwiązaniem.
Edytowany przez zdrowszystylzycia 13 sierpnia 2014, 21:49
13 sierpnia 2014, 22:10
To dobrze, po prostu chodzi mi o to, że nawet schodząc do tych 48 możesz nie wyglądać jak te ze zdjęć - bo zwyczajnie one ważą jeszcze mniej, więc nie wiem czy jest sens sobie wybierać taką motywację, bo się można nabawić nerwicy :) Też czasem wzdycham do zdjęć Karlie Kloss, ale nie zeszłabym do wagi 52-55 kg przy 183 cm wzrostu, a ona tyle waży. Czy przycisnę jakoś do 48 oznacza jedzenie jeszcze mniej? - bo wiesz, że dochodzenie z 1200-1300 do 1800-2000 wiąże się z nieporównywalnie mniejszym ryzykiem efektu jo-jo niż dochodzenie do tego z 1000? I niestety przy efekcie jo-jo to na ogół jest tak, że wraca tłuszcz i to jeszcze w miejsce w którym najbardziej ci przedtem przeszkadzał (bo każdy ma tendencję do gromadzenia go gdzie indziej). Jak już się uparłaś na to 48 (chociaż nie wiem co te 2 kg ma zmienić) i zamierzasz tyle zobaczyć na wadze to mniejszą paranoją byłoby dobicie teraz do 1800-2000, a potem ponowna redukcja ale bez schodzenia poniżej zapotrzebowania - tylko że to oczywiście potrwa. Poza tym newralgiczne partie przy dolnej granicy BMI? Albo masz taką budowę - i odrobinę większe od reszty sylwetki uda (gruszka), czy ciut większy brzuch (jabłko), co jest raczej nie do ruszenia bez skrajnego wychudzenia albo ewentualnie ćwiczeń siłowych, albo popaliłaś na tej diecie mięśnie - wtedy dalsze chudnięcie powoduje dalsze ich palenie, a tłuszcz zostaje - no chyba że znów, skrajne wychudzenie.
13 sierpnia 2014, 22:22
Dokładnie tak zrobiłam po schudnięciu do 50 kg, zwiększyłam kaloryczność do 1800-2000 kcal, żeby organizm odpoczął od tego deficytu. Później zeszłam do 1400-1500 kcal i .... nie chudłam, naprawdę. Mam raczej figurę gruszki, większe uda, góra jest ok. A siłowo ćwiczę od jakiś 3 miesięcy i figura mi się bardzo poprawiła... nie jestem taka miękka jak byłam. Tylko właśnie trochę mi się uda umięśniły, co mi się już nie podoba( tak wiem, że u kobiety mięśnie to ciężka sprawa, ale jak widać ja mam tendencję do umięśnionych nóg). Pewnie to jedna z cech gruszki...
No i zdaję sobie sprawę z tego, że jak zejdę jeszcze niżej to będzie większe ryzyko jojo, dlatego ja nie mam zamiaru tak ryzykować i wolę nie schudnąć teraz niż żeby później mi te kg wróciły. No i wiadomo, że im dłużej trwa ta moja dieta 1200-1300 kcal to metabolizm zwalnia bardziej.... Z tym, że moja dieta też nie jest idealna. Fakt, staram się jeść zdrowiej, pilnuję żeby było białko w diecie, tłuszcze itd., ale czasem na śniadanie jem np.... kaszę mannę, albo budyń, wiem że to niedietetyczne, ale moim zdaniem lepiej pozwalać sobie na to co się lubi w rozsądnych ilościach teraz, niż później się na wszystko rzucić. Ogólnie uważam, że odmawianie sobie wszystkiego nie jest dobre, bo to niepotrzebna presja, nerwy i poczucie ograniczenia. Pewnie wiele osób uważa moje podejście za złe, bo przecież czysta dieta to dla nich podstawa, no ale.... ja nie będę całe życie jeść według kalkulatora, dlatego po prostu staram się rozsądnie do odżywiania podchodzić.
A co do spalacza to nie wiem czy on mnie po prostu nie odwodnił....
Edytowany przez zdrowszystylzycia 13 sierpnia 2014, 22:25
13 sierpnia 2014, 22:41
A ile byłaś na tych 1800-2000? Organizm potrzebuje tak +/- dwóch miesięcy żeby tak ogarnąć w pełni że już ma normalny poziom kalorii. Jak jadłaś tak tylko chwilowo, to mógł jeszcze nie przystosować się do zmian i stąd potem brak chudnięcia? Tak to sobie tłumaczę + wiadomo, na każdej kolejnej diecie trudniej schudnąć (co by po części tłumaczyło obecność na forum ludzi, którzy "dietkują" 10 rok a waga nadal za wysoka). Na Twoim miejscu odczepiłabym się od tej nieszczęsnej wagi, zaczęła się mierzyć, chodziła nadal na siłownię, próbowała dobić powoli do tego normalnego poziomu kalorii i ewentualnie próbowała sprawdzać makra. Powiem tak, staram się jeść w miarę zdrowo i liczę (i kalorie i makra, na razie - nie zamierzam tego robić całe życie, po prostu z czasem się przyzwyczajasz i uczysz mniej więcej jak jeść), ale nie mam jakiejś obsesji - więc nie uważam zjedzenia manny czy budyniu za grzech, oczywiście jeżeli nie je się ich trzy razy dziennie i omija zdrowe jedzenie. A makra bym sprawdzała przez jakiś czas, bo po pierwsze - pewnie byś widziała jeszcze lepsze efekty po tej siłowni, po drugie - większość ludzi jedząc na oko i nigdy nie sprawdzając swojej diety ma tendencję bo zapychania się węglami i jedzenia za mało białka. Plus - przy 1200-1300 na pewno nie jesz za dużo tłuszczu, cudów nie ma, ale przy 2000 to nie wiem jak jadłaś? - niby gruszki powinny jeść właśnie trochę więcej węgli i trochę mniej tłuszczu (oczywiście mówimy o jakiś rozsądnych granicach). No a z figurą nie wygrasz, w momencie w którym będziesz zadowolona z ud to prawdopodobnie wyjdą Ci na wierzch wszystkie żebra. Przecież jak masz figurę gruszkowatą to nie będziesz kolumną czy cegłą, która ma wszystko jak od linijki narysowane.
A spalacz to pojęcia nie mam, mógł, ale nie wracałabym do zażywania tego
Edytowany przez Wilena 13 sierpnia 2014, 22:42
13 sierpnia 2014, 22:47
Ja mam tyle wzrostu i dąże teraz do 53kg, wazyłam 48 i to jest stanowczo za mało.. takie moje zdanie.
13 sierpnia 2014, 22:52
Te 1800-2000 kcal to około miesiąca... pewnie masz rację, że za krótko ale tak nade mną " wisiały" te kg, że się trochę pospieszyłam. Nie żebybm uważała, że jestem gruba, bo nie jest tak, ale miałam takie poczucie, że tego nie dokończyłam..
A manny czy budyniu nie jem oczywiście na każdy posiłek :D jeśli to jem to na śniadanie, reszta posiłków jest zdrowa. A co do tłuszczu to hm... wiadomo za dużo go nie ma jak jem te 1200-1300 kcal, ale smaruję chleb twarogiem półtłustym, jem jajka( nie wyrzucam żółtek), smażę na odrobinie oleju. W sumie wydaje mi się, że jedząc te 1800-2000 kcal jadłam za dużo białka, a nawet za mało węgli. Kolacja była czysto białkowa, ale nie, bo tak trzeba po prostu robiłam sb najczęściej omleta z twarogiem i ze stewią :D więc było słodkie, ale i białkowe. Na obiad zawsze mięso. Do śniadania jogurt naturalny, do drugiego twarożek. I pamiętam, że jak podliczyłam kiedyś to chyba nawet trochę za dużo mi tego białka wyszło. Ale wtedy też w sumie zaniedbywałam tłuszcz. Cieszę się, że z miesiączką jest ok.