- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
8 czerwca 2014, 11:07
Witam, mam pytanie. Jestem na utrzymaniu, czy raz/dwa razy w tygodniu mogę zjeść 2 tosty z mozzarellą ? Jeśli tak to ze zwykłą czy może light ? Dziękuje !
8 czerwca 2014, 12:18
Na utrzymaniu jedz wszystko, booooże
8 czerwca 2014, 12:37
Zwykłą, light jest bardziej przetworzona i dużo mniej smaczna. Są tygodnie, kiedy jem kulkę dziennie i żyję.
Co za bzdury. Mozarella light ma identyczny skład jak ta z większą ilością tłuszczu. Po prostu jest zrobiona z chudszego mleka. Dlatego też uważam, że jest lepsza - mniej szkodliwego cholesterolu i oczywiście mniej kalorii. Smak jest kwestią indywidualną, ja na przykład wolę wersję light.
Żeby nie być gołosłowną :
http://vitalia.pl/kp3,18656,0_Ser-mozzarella-zotta...
http://vitalia.pl/kp3,27252,0_Zottarella-light.htm...
czytajcie składy.
8 czerwca 2014, 12:39
Jasne! ja mozzarelle jem jakieś 3/4 razy w tygodniu i tak jak ty utrzymuję wagę :) tylko ja jem np plasterek/ dwie małe kuleczki zwykłej, jest pyszna ^^
8 czerwca 2014, 13:52
Co za bzdury. Mozarella light ma identyczny skład jak ta z większą ilością tłuszczu. Po prostu jest zrobiona z chudszego mleka. Dlatego też uważam, że jest lepsza - mniej szkodliwego cholesterolu i oczywiście mniej kalorii. Smak jest kwestią indywidualną, ja na przykład wolę wersję light.Żeby nie być gołosłowną :http://vitalia.pl/kp3,18656,0_Ser-mozzarella-zotta... składy.Zwykłą, light jest bardziej przetworzona i dużo mniej smaczna. Są tygodnie, kiedy jem kulkę dziennie i żyję.
Kto kiedykolwiek zjadł porządną włoską mozzarellę, najlepiej z mleka bizona nigdy nie powie, że light jest lepsze ;)
"Przy okazji insulina aktywuje enzymy, które uruchamiają maszynerie tworząca cholesterol.
Tak tak , CHOLESTEROL, prawda jest taka ze ok 70-80% cholesterolu
krążącego we krwi produkuje nasze ciało pod wpływem insuliny (czyli pod
wpływem zjedzonych węglowodanów) Tylko 20-30% pochodzi na naszego
pożywienia. Każda komórka naszego ciała posiada zdolność tworzenia
cholesterolu, ale głównym jego twórca jest wątroba. Potrzebujemy
cholesterolu by tworzyć nowe komórki naszego ciała, bez cholesterolu
rozpadlibyśmy sie jak rozbita samochodowa szyba cholesterol jest naszym
sprzymierzeńcem. Podwyższony poziom insuliny powoduje tez ze ścianki
naszych żył i arterii obrastają w komórki mięśniowe. Normanie wszystko
gra, ale przy diecie Kowalskiego cały ten mechanizm obraca sie przeciw
nam .
Wiec Kowalski nie robi tego raz, on ciągle zjada węglowodany,
tu ziemniaki, tam chipsy, zapite piwem, to ciasto to lody, to chleb to
owoce.... Lekko licząc 300g węglowodanów dziennie, czasem niej czasem
więcej.
Insulina jest ciągle obecna rozpycha sie po całym
organizmie, jej brat glukagon nie ma nic do powiedzenia. Tymczasem
komórki maja dość tej insuliny, są przepelnione i zaczynają ja olewać,
nie chcą przyjmować więcej energii. Ale insulina nie daje sie tak łatwo
jest jej coraz więcej, musi być coraz więcej by zmusić komórki by " otworzyły drzwi"; i wpuściły glukozę. A Kowalski s
dalej je węglowodany w dużych ilościach nieświadomy tego co sie dzieje w
jego organizmie.
Insulina szaleje , gromadzi energie w postaci
tłuszczu inne komórki ciała maja dosyć zamykając swoje wrota. Insuliny
musi być coraz więcej i Kowalski powoli staje sie oporny insulinowo,
zaczyna tyć, zresztą wcale nie musi stać się gruby, ale pod wpływem
ciągłego podwyższonego poziomu insuliny jego arterie obrosły stajać się
mniej elastyczne i zmniejszając swój prześwit,. Serce Kowalskiego
pompuje krew silniej by przecisnąć ja przez te zwężone arterie. Wątroba
szaleje produkując cholesterol. Nagle Kowalski na jednym badaniu
dowiaduje się ze ma podwyższony cholesterol, nadciśnienie i grozi mu
zawal serca.
Jeżeli komórki tłuszczowe tez będą miały dosyć insuliny to nagle Kowalski dostanie cukrzyce.
Co robi Kowalski? Zaczyna bać sie jajek
-------------------------------
Aaaa i jeszcze jedno czy wiecie jaki wpływ na insulinę i glukagon ma jedzony przez nas tłuszcz? ŻADEN."
http://www.sfd.pl/Tendencyjny_blog_informacyjno_prze%C5%9Bmiewczy_Obliques_i_Martucca-t744857-s4.html
Odchodzi się od teorii, że jedzony tłuszcz jest przyczyną podwyższonego cholesterolu. Do tego znakomita większość kobiet na diecie je zdecydowanie za mało tłuszczu. Więc jak dla mnie - tylko full fat, a jak na czymś obcinać, to na chlebie do tostów i zrobić soibie z tej mozzarelli sałatkę caprese.
Edytowany przez 8 czerwca 2014, 13:54
8 czerwca 2014, 14:55
Jurysdykcja, raczej nie z bizona. Domyślam się, że to przejęzyczenie z Twojej strony, ale sama wizja bizonów przemierzających malownicze wzgórza Toskanii bardzo mnie rozbawiła
Edytowany przez Zoe23 8 czerwca 2014, 14:58
8 czerwca 2014, 14:58
Świetny opis! :D
8 czerwca 2014, 15:06
Kto kiedykolwiek zjadł porządną włoską mozzarellę, najlepiej z mleka bizona nigdy nie powie, że light jest lepsze ;)"Przy okazji insulina aktywuje enzymy, które uruchamiają maszynerie tworząca cholesterol. Tak tak , CHOLESTEROL, prawda jest taka ze ok 70-80% cholesterolu krążącego we krwi produkuje nasze ciało pod wpływem insuliny (czyli pod wpływem zjedzonych węglowodanów) Tylko 20-30% pochodzi na naszego pożywienia. Każda komórka naszego ciała posiada zdolność tworzenia cholesterolu, ale głównym jego twórca jest wątroba. Potrzebujemy cholesterolu by tworzyć nowe komórki naszego ciała, bez cholesterolu rozpadlibyśmy sie jak rozbita samochodowa szyba cholesterol jest naszym sprzymierzeńcem. Podwyższony poziom insuliny powoduje tez ze ścianki naszych żył i arterii obrastają w komórki mięśniowe. Normanie wszystko gra, ale przy diecie Kowalskiego cały ten mechanizm obraca sie przeciw nam . Wiec Kowalski nie robi tego raz, on ciągle zjada węglowodany, tu ziemniaki, tam chipsy, zapite piwem, to ciasto to lody, to chleb to owoce.... Lekko licząc 300g węglowodanów dziennie, czasem niej czasem więcej. Insulina jest ciągle obecna rozpycha sie po całym organizmie, jej brat glukagon nie ma nic do powiedzenia. Tymczasem komórki maja dość tej insuliny, są przepelnione i zaczynają ja olewać, nie chcą przyjmować więcej energii. Ale insulina nie daje sie tak łatwo jest jej coraz więcej, musi być coraz więcej by zmusić komórki by " otworzyły drzwi"; i wpuściły glukozę. A Kowalski s dalej je węglowodany w dużych ilościach nieświadomy tego co sie dzieje w jego organizmie. Insulina szaleje , gromadzi energie w postaci tłuszczu inne komórki ciała maja dosyć zamykając swoje wrota. Insuliny musi być coraz więcej i Kowalski powoli staje sie oporny insulinowo, zaczyna tyć, zresztą wcale nie musi stać się gruby, ale pod wpływem ciągłego podwyższonego poziomu insuliny jego arterie obrosły stajać się mniej elastyczne i zmniejszając swój prześwit,. Serce Kowalskiego pompuje krew silniej by przecisnąć ja przez te zwężone arterie. Wątroba szaleje produkując cholesterol. Nagle Kowalski na jednym badaniu dowiaduje się ze ma podwyższony cholesterol, nadciśnienie i grozi mu zawal serca. Jeżeli komórki tłuszczowe tez będą miały dosyć insuliny to nagle Kowalski dostanie cukrzyce. Co robi Kowalski? Zaczyna bać sie jajek ------------------------------- Aaaa i jeszcze jedno czy wiecie jaki wpływ na insulinę i glukagon ma jedzony przez nas tłuszcz? ŻADEN."http://www.sfd.pl/Tendencyjny_blog_informacyjno_pr... się od teorii, że jedzony tłuszcz jest przyczyną podwyższonego cholesterolu. Do tego znakomita większość kobiet na diecie je zdecydowanie za mało tłuszczu. Więc jak dla mnie - tylko full fat, a jak na czymś obcinać, to na chlebie do tostów i zrobić soibie z tej mozzarelli sałatkę caprese.Co za bzdury. Mozarella light ma identyczny skład jak ta z większą ilością tłuszczu. Po prostu jest zrobiona z chudszego mleka. Dlatego też uważam, że jest lepsza - mniej szkodliwego cholesterolu i oczywiście mniej kalorii. Smak jest kwestią indywidualną, ja na przykład wolę wersję light.Żeby nie być gołosłowną :http://vitalia.pl/kp3,18656,0_Ser-mozzarella-zotta... składy.Zwykłą, light jest bardziej przetworzona i dużo mniej smaczna. Są tygodnie, kiedy jem kulkę dziennie i żyję.
Okej, okej, z jednym się zgodzę, z innym nie.
O gustach się nie dyskutuje, więc włoska argumentacja trochę podupada, bo owszem - byłam, jadłam i light nadal jest smaczniejsza. Każdy ma swoje preferencje smakowe, bardzo mi przykro.
Ja się tylko zastanawiam dlaczego nadal uważa się ,,chipsy, lody i ciasta'' za główne źródło węglowodanów. Ziemniaki, owoce - okej, jak najbardziej. Ale wszystkie produkty wymienione wcześniej mają małą lukę w składzie - ponad 50 % kalorii z produktu pochodzi z tłuszczu. Więc wybacz, ciężko tu mówić o winie węgli.
Prawda jest taka, że problem pojawia się gdy w spożywanym pokarmie występują oba składniki - komórki tłuszczu ,,otulają'' cząsteczki cukrów, które nie mogą się wydostać z krwioobiegu, tym samym powodują nagły skok insuliny, ale także (na dłuższą metę) takie choroby przewlekłe jak np. drożdżyca.
Nie jestem więc zwolenniczką żadnych połączeń wysokotłuszczowców z węglami (prostymi!), bo to wróży katastrofę. I tak właśnie skomponowane są wszelkie przetworzone ,,bomby kaloryczne''. Nie przepadam też za chlebem, nie tylko ze względu na wysoki stopień przetworzenia, ale też na dziurawiący i wywołujący reakcje autoimmunologiczne gluten.
Wystarczy spojrzeć na dietę atletów, dajmy na to biegaczy - ładują się węglami, żeby mieć lepsze osiągi, bo to fantastyczne źródło natychmiastowej energii. Jednak taki biegacz nie może sobie pozwolić na dodatkowe kilogramy w ,,ramie'' bo każdy dodatkowy balast to strata kilku sekund w stosunku do rywali. Są więc szczupłymi maszynami do spalania kalorii, bo - rzecz jasna - energię tę muszą stale przyjmować, żeby wykorzystać ją do treningów.
Nie wiem czy wiecie, ale jest na świecie grupa ludzi jedzących dietę wyłącznie wysoko węglowodanową z ograniczeniem lub wykluczeniem produktów zwierzęcych, żyją i funkcjonują doskonale, są szczupli i pełni energii. Ok. 10 % kalorii w ich diecie to tłuszcz, 10 % białko i 80% węgle, więc wg teorii węglowodanowej to otyłość 1szego stopnia, prawda? Nie chcę tutaj wszczynać krzyków nt. restrykcyjnych diet, bo owszem - dla ludzi z zachodu może i jest to zupełnie co innego - ale w wielu miejscach na świecie PRAWDZIWE, czyste węgle (czyt. ryż, kukurydza, ziemniaki, a nie przetworzony chemiczny syf) są głównym źródłem kalorycznym (przy udziale chudego mięsa i ryb).
Nie chcę tu przytaczać badań, bo mam do nich średnie zaufanie - jakby dobrze poszperać możemy znaleźć badania naukowe potwierdzające wszystko (zwłaszcza dwie przeciwne tezy węglową i tłuszczową, z których żadna do końca mnie nie przekonuje), a i tak nie możemy mieć zaufania do źródła - niestety nawet badania rządowe są finansowane i manipulowane przez firmy spożywcze i, zależnie od tego na co chcemy wywołać popyt, takie wyniki prezentujemy. Tak została utworzona piramida żywnościowa w Ameryce - wysyp pól zbożowych spowodował, że na spodzie piramidy mamy chleby i makarony, a zwiększona produkcja mleka sprawiła, że rewolucyjne badania(!) i aktorzy w reklamach z mlecznym wąsem zwiększyli popyt na ten biały płyn.
Wracając do mozarelli - nie widzę w produkcie light nic złego, oprócz tego, że jest o połowę chudszą wersją. Nie jest ani bardziej przetworzony, ani bardziej szkodliwy (notabene ma też mniej węgli, jak już się czepiamy). Dla mnie kwestia kaloryczności też wychodzi na plus - sałatkę caprese zrobiłabym za to z oliwą z oliwek (myślę, że kobieta, która ma za mało tłuszczu w diecie powinna sięgnąć po oliwę, olej lniany, orzechy, pestki, awokado, a nie po nasycone zwierzęce, ale to tylko moje zdanie).
+ zazwyczaj boi się jajek, ale kiełbachę z grilla chętnie. i piwko!
8 czerwca 2014, 15:17
Jurysdykcja, raczej nie z bizona. Domyślam się, że to przejęzyczenie z Twojej strony, ale sama wizja bizonów przemierzających malownicze wzgórza Toskanii bardzo mnie rozbawiła
hahaha, ja na nią mówię z bizona :D Jakoś bizon do mnie bardziej przemawia niż bawół!
8 czerwca 2014, 15:29
Są ludzie na 10-10-80, są na 30-30-30, są na 40-10-50. Na każdej znajdzie się zdrowch i niezdrowych, w większości za wyborem świadczy ideologia ;)
Więc na tej zasadzie ja ideologicznie nie jestem za dietą niskowęglową i niskotłuszczową (szczególnie dla kobiet), i niestety nie znalazłam jeszcze na żadnej stronie nie wegańskiej/wegetariańskiej jakiegoś tekstu, który by mnie przekonał, że takie odżywianie jest na prawdę najbardziej naturalne i zdrowe. A żeby nie było, czytałam o tym duuuuużo, nasłuchałam się podcastów durianriderów i innych krejzoli, że tak powiem, szukałam na ten temat informacji na własną rękę. I nadal tego nie kupuję w 100%. Ale pewnie są ludzie, którym taka dieta służy.
Więc nie wnikając w ten temat.
Fakty są takie, że kobiety na V. mają diety zbyt radykalnie obcinające tłuszcz, jak to się kończy? W dużej części przypadków brakiem okresu. Więc jak dla mnie, jedzenie produktów light po prostu mija się z celem. Po co obcinać tłuszcz, skoro w większości vitaliowych menu go brakuje? A chyba lepiej zjeść porządną mozzarellę, niż potem na siłę podbijać menu orzechami i innymi pierdołami.
I wsumie temu służył ten post - żeby się tłuszczu nie bać, bo teorie są różne. Btw - ja na diecie 10-10-80 straciłam okres po 2 miesiącach. Nawet się nie zdążyłam zbliżyć do niedowagi.
8 czerwca 2014, 15:49
Są ludzie na 10-10-80, są na 30-30-30, są na 40-10-50. Na każdej znajdzie się zdrowch i niezdrowych, w większości za wyborem świadczy ideologia ;)Więc na tej zasadzie ja ideologicznie nie jestem za dietą niskowęglową i niskotłuszczową (szczególnie dla kobiet), i niestety nie znalazłam jeszcze na żadnej stronie nie wegańskiej/wegetariańskiej jakiegoś tekstu, który by mnie przekonał, że takie odżywianie jest na prawdę najbardziej naturalne i zdrowe. A żeby nie było, czytałam o tym duuuuużo, nasłuchałam się podcastów durianriderów i innych krejzoli, że tak powiem, szukałam na ten temat informacji na własną rękę. I nadal tego nie kupuję w 100%. Ale pewnie są ludzie, którym taka dieta służy.Więc nie wnikając w ten temat.Fakty są takie, że kobiety na V. mają diety zbyt radykalnie obcinające tłuszcz, jak to się kończy? W dużej części przypadków brakiem okresu. Więc jak dla mnie, jedzenie produktów light po prostu mija się z celem. Po co obcinać tłuszcz, skoro w większości vitaliowych menu go brakuje? A chyba lepiej zjeść porządną mozzarellę, niż potem na siłę podbijać menu orzechami i innymi pierdołami.I wsumie temu służył ten post - żeby się tłuszczu nie bać, bo teorie są różne. Btw - ja na diecie 10-10-80 straciłam okres po 2 miesiącach. Nawet się nie zdążyłam zbliżyć do niedowagi.
Hm, to jedziemy na tym samym wózku - w czasach bezmózgowia byłam i na dukanie i na 80/10/10. Oraz na milionie różnych diet ciągle szukając idealnego sposobu żywienia, nawet kosztem wyzbycia się wszelkich dotychczasowych przekonań. Dlatego staram się odwodzić ludzi od niskowęglowej i niskotłuszczowej bo przypłaciłam obie swoim zdrowiem. Prawda jest taka, że bycie na 80/10/10 jest utopijną koncepcją - wszystko ,,organic'' niesamowita ilość jedzenia dziennie (jak wyrobić finansowo?)... Natomiast na dukanie byłam jak ,,walking dead'' i waliłam amoniakiem jak niemowlak.
Więc dochodzimy do podobnych wniosków - tłuszcze w diecie być powinny, od Was zależy z czego je czerpiecie. Ja natomiast przez podejście wysoko cholesterolowe (naczytałam się, że light jest dziełem szatana) nabawiłam się problemów z woreczkiem żółciowym - miałam dysproporcję ,,dobrego'' cholesterolu do ,,złego'' cholesterolu. Więc teraz wolę obciąć sobie cholesterol na produktach mlecznych, skoro mam go pod dostatkiem np. z jaj czy mięs i wprowadzić ,,orzechy czy inne pierdoły'' nie tylko z przyjemności ich jedzenia, ale ze względu np. na magnez, który czasem wypłukuję kawą.