Temat: hm... problem ?! (gdy jedzenie staje się obsesją)

Dopadło mnie yoyo. Odchudzałam się najpierw na 'nie jem po 18', po pewnym czasie zaczęłam ograniczać też węglowodany (po 15 starałam się nie jeść ich w ogóle). Podobało mi sie to uczucie pustki w żołądku z jaką kładłam sie za zwyczaj spać. Przyznam sie że w tamtym czasie czesto odwiedzałam strony pro ana. Mam 162cm i w przeciągu ponad pól roku zeszłam z 56kg do 48kg, czyli 8kg. Jadłam naprawdę bardzo mało ale NIGDY NIE CZUŁAM GŁODU , nie głodziłam się. Mój przykładowy jadłospis wyglądał tak: 1. owsianka z orzechami i suszonymi owocami 2. Wypasiona kanapka z 4plasterkami szynki, pomidorem, sałatą + różne warzywa do środka (była zawsze naprawdę 'wypasiona' i duża) 3. jabłko 4. obiad maminy (unikałam ziemniaków, jadłam połowę porcji + dodatkowe warzywka) 5. zupa, omlet, albo surowa marchewka (coś mało). Posiłek 5. zawsze! kończyłam przed 18 i miał być koniecznie bez węgli, potem woda i herbaty a po 20 obowiązkowo ćwiczenia. Najczęściej rower stacjonarny i kilka ćwiczeń np. z blogilatess.
Od momentu 48kg moje koleżanki nałogowo codziennie mi powtarzały że jestem za chuda, straciłam też okres ale jak sie później okazało przyczyną były hormony. Wystraszyłam się, że to przez to jak jem zanikł mi okres i obsesyjnie dodawałam dobre tłuszcze do wszystkich posiłków. Wróciłam też do słodyczy bo już mialam wymówkę dla której mogłam je jeść. I tu zaczęło się moje piekło... Napady, straszliwe napady na jedzenie, na słodkie. Potrafiłam w jeden dzień zjeść tyle słodkiego ile normalnie nie jem nawet w tydzień. Zaczęłam sama siebie usprawiedliwiać, że i tak zaraz wrócę do normalnego jedzenia, więc mogę sobie spokojnie zjeść te 2kg czekolady. Ustaliłam sobie że unikam słodkiego, a po napadzie miałam wyrzuty sumienia. Pamiętałam też ciągle o wspaniałym uczuciu gdy wszystko kontrolowałam a teraz obsesyjnie myślę o tym co będę jadła na kolejny posiłek, jedzenie mną kontroluje. Topię w nim też swoje emocje...
Zaczęłam ćwiczyć na siłowni gdy dotarłam do 58kg, czułam sie trochę lepiej, jadam rozsądniej ale napady na slodkie zostały. Tak jak dziś: zjadłam spokojniej śniadanie a po ok.30min dopadłam 2 wafelki xxl, 8 cukierków czekoladkowych  + wyjadałam płatki kukurydziane ze słoiczka. Najadłam się do bólu i nic kompletnie dzis nie piłam bo powoduje to większy ból. Po tym stwierdziłam że chyba potrzebuje pomocy...
Dodam że napady ZAWSZE występują gdy jestem sama, nigdy w czyjejś obecności dlatego też jak próbowałam sie komuś z tego zwierzyć nikt mi nie wierzył, zawsze widzieli mnie z czymś zdrowym więc to że zajadam sie czekoladą było dla nich niemożliwe. W obecnym momencie ważę 55kg. Najlepiej czułam się ważąc ok.50-52 dlatego chcę do tego wrócić ale przedewszystkim pozbyć się napadów i przestać ciągle myśleć o jedzeniu.
Bliscy nie są w stanie mi pomóc dlatego pytam was: Jak skomentujecie moją sytuację?

sweetdisaster. napisał(a):

enigmatically napisał(a):

/Sweetdisaster jakim cudem po takim cheat day wrócić do normalnego jedzenia? Nie potrafię sie zawziąć, taki napad sprawia że chcę wiecej i więcej... (słynne myslenie że skoro sie juz zawalili to po co sie starac?) Jak nad tym zapanować?
jak sie uprzesz to dasz rade, pomysl sobie, ze jesli kolejny dzien zawalisz to cheat day straci swoj urok, bo zamiast byciem odskocznia, przyjemnym dnie itp. stanie sie ciagiem obzarstwa, ktory doprowadzi do tycia..  po cheat dayu pomysl sobie, ze przeciez za jakis znowu go sobie zafundujesz, ale jesli bedzie on trwal nie 1, a 2 lub wiecej dni to waga bedzie powoli wzrastac.. mnie bardzo pomagaja zdjecia szczuplych blogerek (Kenza, BeautyFashionShopping, goniaroniaa itp.), w chwilach slabosci dobrze jest sobie poogladac szczuple figury:))


Autorka pisze, że ma obsesje na punkcie jedzenia, żę cały czas o tym myśli, a Ty jej radzisz żeby.... myślała o tym jeszcze więcej! Niezbyt mądra rada.
Ja myślę, że warto by wybrać się do lekarza i znaleźć podłoże problemu i je wyeliminować. Może jakaś terapia ?
A co możesz zrobić sama, w tym momencie, to przebywać jak najwięcej wśród ludzi i znaleźć sobie jakieś zajęcie.

xxdarc napisał(a):

jak robie tak jak sweetdisaster.ale nie mam problemu, tak więc mogę tylko współczućjestem na utrzymaniu robie cheat daye około 6 razy na miesiąc średnio 5, 

a ile jesz kalorii podczas cheat daya? pewnie nie liczysz, bo to w koncu cheat day, ale tak mniej wiecej ?
Dziekuje za odpowiedzi. Zastanawiam sie wlaśnie czy nie udać się do specjalisty, może to rzeczywiście dobry pomysł. Spróbuje wszystkiego co mogłoby pomóc.
Mam to samo. Schudlam 13 kg. I sypie sie wszystko. Ciagle sie obzeram.. na poczatku myslalam obsesyjnie o zarciu, teraz juz tak nie mysle, ale slodycze wrocily. Tamten tydzien piekny.. a jak wczoraj poczulam zapach slodkiego ( mama dala mi kawalek ciasta, bo miala rocznice slubu) to juz koniec. Wczoraj ciul..ale dzisiaj juz opierdzielilaam dwa kawalki ciasta, paczka, drozdzowke. Zamiast owsianki na sniadanie.brawooo. wiem, ze zle robie, wiem ze strace wszystko, wiem, ze tyle staran i pojdzie wszystko na marne, mam wyrzuty sumieniaa. Mowie sobie od jutra startuje na nowo. Dawniej to dzialalo, a teraz sekunda i plyne. Oprocz tego nie mam okresu od dwoch msc. Kazdy mi donosi slodyczy . Przykladowo wczoraj od kolegi dostalam czekoladki, kurna.. z tekstem"jedz, mam nadzieje ze przytyjesz' . A ja biore i wyrzucam te slosycze drzwiami i oknami, wypierniczylam maslo orzechowe(nastepna zmora) wszystko co slodkie..wciskam siostrze, albo mamie. Ale co z tego jak i tak wszystko wraca jak bumerang..otwieram lodowke a tam wypadaja ciasta. To tak jak z alkoholikiem. Jest na odwyku, nie moze miec alkoholu w domu. Teraz juz rozumiem wszystkich uzaleznionych. Chyba sie wyprowadze.... :(
miałam tak po wyjsciu zeszpitala patrz\ pamietnik wchodziłam do sklepu 20 zł na słodycze i jem wszystko wafelki 500g na raz tabliczkami czekoladsy laysy duze sama to jadłam
nie iwem daam rade ostatnio znów nie jem ale było to trudne
2 msc bez jestem;)
U mnie podobna sytuacja, po anie dopadło mnie wielkie jojo, wlasnie przez to objadanie się. Tym samym z 42kg zrobilo się 85kg. Masakryczne liczby, wiem.
Chodzilam do specjalisty bo kompulsy doprowadziły mnie do ciężkiej depresji. Brałam trochę leków, ale zrezygnowałam z braku funduszy zarówno z terapii u psychiatry jak i psychologa. Radzę sobie sama i jest coraz lepiej. U mnie kluczem jest samoakceptacja i szukanie innych pasji, staram się żeby jedzenie nie odgrywało znaczącej roli w moim życiu. Nie narzucam sobie rygorów dietowych, jak schudnę to schudnę, jak nie to nie, ważne żebym dobrze się czuła.
Kompulsu rzędu 8-10tys kcal na raz nie miałam od ponad roku; czasem zdarza mi się jeść za dużo, szczególnie słodyczy, ale nie stosuje już kary w postaci głodówki czy obcinania kcal z następnego dnia. Mówię sobie, że czasem można i jest ok:)
Jestem dumna z tego co już osiągnęłam, ale wiem, że jeszcze długa droga przede mną, w kwestii psychiki rzecz jasna bo u mnie problem z jedzeniem ciągnął się kilka lat i psychicznie naprawdę źle to zniosłam.
Gdybym mogła cofnąć czas to zgłosiłabym się do specjalisty jak najszybciej; może sobie poradzisz sama, a może nie, nie warto ryzykować. Dobra terapia pomaga. Jeśli chodzi o wsparcie innych, rodziny, znajomych; moi zrozumieli problem dopiero jak zgłosiłam się do specjalisty, wcześniej bagatelizowali.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.