- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
7 listopada 2019, 09:53
Witajcie,
Wychodzę z anoreksji. W ciągu pół roku schudłam z 67 do 40 kg przy 158 cm wzrostu. W tym momencie podjęłam leczenie. Początkowo jeszcze schudłam do 34 kg i taką wagę utrzymywałam kilka miesięcy. Długo zwiekszalam kaloryczność diety, wychodziłam z głodówki bardzo powoli, aż doszłam do 1200, potem 1400, 1600. W tym momencie poszłam do dietetyka, zalecił kaloryczność na poziomie 1850 i dał mi 2 miesiące na dotarcie tam. Waga dalej stała, momentami wręcz spadała. Na swoją rękę zwiększylam kalorie na 1900, ale waga nadal stała i dodałam kolejne 50. Jem tak od tygodnia i waga ruszyła w górę, nawet dość drastycznie. Z 33,8 kg przytyłam do 35,8. Nie czuję się specjalnie przejedzona, staram się odżywiać zdrowo: sporo nabiału, ryb, warzyw, pieczywo pełnoziarniste. Z malych grzeszkow pozwalam sobie na niskokalorycznego loda i budyń bez cukru, tak z 2, maksymalnie 3 razy w tygodniu (wliczone w bilans).
Moja aktywność fizyczna wygląda następująco:
- 8-9 km na rowerku stacjonarnym na średnim obciążeniu
- spacer (zakupy) przez 1,5 godziny
- w ciągu dnia ruch przy obowiązkach domowych, takich jak gotowanie, sprzątanie.
Fitatu "twierdzi" że przy moim trybie życia i obecnej wadze żeby przytyć 300 g tygodniowo powinnam spożywać 2100 kcal.
Czy waga się ustabilizuje? Ile to będzie trwało? Mam pełną świadomość, że muszę przytyć bo mam niedowagę i bardzo niskie bmi. Ale czy na początku waga zawsze tak gwałtownie idzie w górę? A później się zatrzyma? Moja anorektyczna psychika na razie dobrze znosi to tycie, ale jak waga dalej pójdzie w górę to boję się że się wystrasze, a nie chciałabym się cofać... :(
8 listopada 2019, 08:57
"3000-4000 kcal przy początkach wychodzenia z anoreksji jest raczej mało realne."
Też tak myślę. Sorry, ale przy anie żołądek się obkurcza. Ja, zaczynając jeść, miałam bóle brzucha, jeśli jadłam (przynajmniej obiętościowo) od razu dużo więcej niż normalnie.
8 listopada 2019, 09:35
No piękny festiwal stereotypów na temat zaburzeń odżywiania się tu zrobił. Obwinianie dziewczyny, która ma poważny problem który nie jest jej winą. To jest choroba psychiczna.
Anoreksja to nie fanaberia. Ani nie wybór. Ani nie próżność. Ani nie próba zwrócenia uwagi. To choroba psychiczna, w której ubytek wagi jest jedynie skutkiem ubocznym tego, co dzieje się w psychice. Gdyby dało się wyleczyć po prostu jedząc dużo, to byłoby cudownie. Niestety tak nie jest. Odżywnienie i przybranie wagi to tylko pierwszy krok, który pozwala obniżyć ryzyko śmierci i dać energię na podjęcie dalszych działań.
„weź się w garść” to najgorsza rada jaką można dać.
Autorko tematu, nie bierz w ogóle do siebie tego, co zostało tu napisane. Jakbyś potrzebowała informacji o sposobach leczenia, ośrodkach w Polsce, itp to pisz na priv.
8 listopada 2019, 10:42
Moja choroba rozpoczęła się przez to, że chciałam być po prostu szczupła. Odchudzalam się, glodzilam wręcz, ćwiczyłam do upadłego. Kiedy chciałam przestać, miałam poważne problemy rodzinne i moje odchudzanie spadło na dalszy plan. Wtedy schudłam najwięcej. Nie widziałam w tym kłopotu, jakoś dalej zylam, trzymałam niską wagę. Obudziłam się 2 miesiące później, kiedy moja mama była na skraju wytrzymałości ze strachu o moje życie. Wtedy zrozumiałam, że to poszło za daleko i zaczęłam szukać pomocy. Ale tej pomocy nigdzie nie było. Pierwszy lekarz mnie wysmial że nie mam anoreksji, drugi kazał jeść po 1400 kcal, najlepiej samego nabiału i dużo ćwiczyć. Tak wykonczyly mi się nerki. Pierwszy dietetyk zalecił jadłospis na 1450 kcal, składający się głównie z gotowanych warzyw. Tak zmarnowalam pół roku i straciłam kolejne kg. Potem zaczęłam dużo czytać, szukać informacji na forach, w internecie. Trafiłam do innego dietetyka, zaleciła dietę na 1600, potem 1800 kcal i ćwiczenia w tej formie, w której obecnie ćwiczę. Mam raz w tygodniu zjeść batona, a poza tym jeść zdrowo.
Przeżyłam, razem z mamą szereg pielgrzymek po lekarzach. Mam złe wyniki z nerek i wątroby, ale na wewnętrzny się nie nadaje. Oni odsyłali na endokrynologie, bo nie mam okresu. Ale tam też mnie nie przyjęli, bo mam przytyc. Mam niskie tętno i ciśnienie (60/40, tętno 45), ale kardiolog nie widział podstaw do hospitalizacji. Mogłam iść jedynie do psychiatryka na dożywianie sonda, ale ja chciałam jeść normalnie! Więc tam też nie było dla mnie miejsca. Podjęłam się leczenia w domu, ze wsparciem tylko i aż mamy. Reszta rodziny nie utrzymuje ze mną kontaktu, a jak już to robią, to wciskają we mnie buly z masłem i nutella. Mój organizm nie toleruje tłuszczy i słodyczy. Po czekoladzie, miodzie, maśle mam potworne bóle brzucha, wymioty, biegunki. Ostatnio nawet zaczopowanie jelita. Staram się odżywiać zdrowo, treściwie, moje jedzenie jest kolorowe, ładnie podane. I cieszę się że jem, każdy kęs sprawia mi przyjemność...
8 listopada 2019, 10:55
Moja choroba rozpoczęła się przez to, że chciałam być po prostu szczupła. Odchudzalam się, glodzilam wręcz, ćwiczyłam do upadłego. Kiedy chciałam przestać, miałam poważne problemy rodzinne i moje odchudzanie spadło na dalszy plan. Wtedy schudłam najwięcej. Nie widziałam w tym kłopotu, jakoś dalej zylam, trzymałam niską wagę. Obudziłam się 2 miesiące później, kiedy moja mama była na skraju wytrzymałości ze strachu o moje życie. Wtedy zrozumiałam, że to poszło za daleko i zaczęłam szukać pomocy. Ale tej pomocy nigdzie nie było. Pierwszy lekarz mnie wysmial że nie mam anoreksji, drugi kazał jeść po 1400 kcal, najlepiej samego nabiału i dużo ćwiczyć. Tak wykonczyly mi się nerki. Pierwszy dietetyk zalecił jadłospis na 1450 kcal, składający się głównie z gotowanych warzyw. Tak zmarnowalam pół roku i straciłam kolejne kg. Potem zaczęłam dużo czytać, szukać informacji na forach, w internecie. Trafiłam do innego dietetyka, zaleciła dietę na 1600, potem 1800 kcal i ćwiczenia w tej formie, w której obecnie ćwiczę. Mam raz w tygodniu zjeść batona, a poza tym jeść zdrowo. Przeżyłam, razem z mamą szereg pielgrzymek po lekarzach. Mam złe wyniki z nerek i wątroby, ale na wewnętrzny się nie nadaje. Oni odsyłali na endokrynologie, bo nie mam okresu. Ale tam też mnie nie przyjęli, bo mam przytyc. Mam niskie tętno i ciśnienie (60/40, tętno 45), ale kardiolog nie widział podstaw do hospitalizacji. Mogłam iść jedynie do psychiatryka na dożywianie sonda, ale ja chciałam jeść normalnie! Więc tam też nie było dla mnie miejsca. Podjęłam się leczenia w domu, ze wsparciem tylko i aż mamy. Reszta rodziny nie utrzymuje ze mną kontaktu, a jak już to robią, to wciskają we mnie buly z masłem i nutella. Mój organizm nie toleruje tłuszczy i słodyczy. Po czekoladzie, miodzie, maśle mam potworne bóle brzucha, wymioty, biegunki. Ostatnio nawet zaczopowanie jelita. Staram się odżywiać zdrowo, treściwie, moje jedzenie jest kolorowe, ładnie podane. I cieszę się że jem, każdy kęs sprawia mi przyjemność...
8 listopada 2019, 11:14
Dzwonilismy po roznych szpitalach, praktycznie w każdym słyszałam o sondzie...
Dziękuję wszystkim za wsparcie i pomoc! To bardzo ważne wiedzieć, że można na kogoś liczyć :)
8 listopada 2019, 20:49
Dzwonilismy po roznych szpitalach, praktycznie w każdym słyszałam o sondzie... Dziękuję wszystkim za wsparcie i pomoc! To bardzo ważne wiedzieć, że można na kogoś liczyć :)
8 listopada 2019, 22:03
A może w tym kierunku: https://www.biznesistyl.pl/lifestyle/zdrowie/655_osrodek-leczenia-anoreksji-i-bulimii-w-malawie.-jedyne-takie-miejsce-w-polsce.html?
8 listopada 2019, 23:26
Pije mnóstwo herbat ziołowych :)
LessLessLess, leczenie kosztuje około 12 tysięcy za cykl... :(
8 listopada 2019, 23:28
Pije mnóstwo herbat ziołowych :) LessLessLess, leczenie kosztuje około 12 tysięcy za cykl... :(