Temat: Co zrobić żeby mi nie wciskali słodyczy ?

Odchudzam się i równocześnie zmieniam nawyki żywieniowe. Chce się odzwyczaić m.in od słodyczy i jem je co 2 dzień. Oczywiście jest to jedna porcja słodyczy na dwa dni do 200kcal i powiem wam, że już tak tydzień się trzymam i to trochę działa. U mnie w domu i rodzinie wszyscy wiedzą, że się odchudzam. Tłumaczyłam im już wiele razy żeby mnie nie kusili słodyczami i nie wciskali mi ich na siłę. Często słyszę teksty typu: 

-Nie przesadzaj przecież nic ci się z tego nie stanie

-Nie ograniczaj tak tego cukru, bo niedocukrzenia dostaniesz 

-No weź jeszcze, bo się obrażę

-Patrz jakie fajne ciastko czekoladowe, jakie chrupiące MMM twoje ulubione na pewno nie chcesz (machanie przed oczami)

-Nie przytyjesz przecież

- Ja nie wiem z czego ty się odchudzasz 

-W twoim wieku to się życiem cieszyłam, a nie na jakiejś diecie byłam i słodycze ograniczałam (Powiedziała to ciocia z sporą nadwagą) 

-zobaczysz anoreksji dostaniesz 

Strasznie mnie to denerwuje. W dodatku jestem bardzo wrażliwą osobą i wszystkim się przejmuje. Rodzice nie mają nic przeciwko odchudzaniu, ale słodycze we mnie wpychają i trzymają je na wierzchu, a nie tak jak ich ciągle proszę. Reszta rodziny jest przeciwko mojemu odchudzaniu. Jedynie kuzyn z żoną są neutralni. No i wujek też ma wywalone w to co robię

Bardzo wszystkim dziękuję za rady I pomoc. Nie do końca jest tak jak myślicie. To nie jest tak, że ja im się cały czas tłumacze. Rodzicom mówiłam I tłumaczyłam z 4 razy. Cioci 2 razy (raz jak była w odwiedziny, 2 na grillu, ale na grillu tylko raz). Na grillu tylko raz im wszystko powiedziałam I wytłumaczyłam żeby zrozumieli, ale byłam głupia, później na tym grillu mówiłam "nie" I nie brałam. Ich zachowanie jest tak jak ktoś napisał zbędne I wywołujące niepotrzebne poczucie winy. Już nie mam zamiaru tak jak radzicie tłumaczyć się. Będę mówiła nie I tyle. 

Powiedzieć raz czy dwa, że sprawiają Ci przykrość zmuszaniem do niechcianych pokarmów , że bardzo byś pragnęła ich wsparcia w mądrym zrzucaniu wagi, że chciałabyś ograniczyć kalorie, a lepiej eliminować słodycze niż zdrowe składniki, że liczysz na ich życiową mądrość i dobroć w dobieraniu pokarmów, bo kto, jeśli nie, oni najbardziej pragnie Twojego dobra. I co  akurat będziesz czuła w danym momencie. Najłatwiej trafić do ludzi szczerze mówiąc o tym co czujemy i czego potrzebujemy.

Z pewnością na początku będą zaprzeczać i twierdzić, że właśnie tak starają się o Ciebie dbać bo pragną Twojego dobra, i tu nie ma sensu wdawanie się w dyskusję, że jest inaczej. Nikt  łatwo nie przyznaje się do błędu. Gdy będziesz mówić spokojnie i z przekonaniem nikt nie poczuje się urażony, a po każdej takiej rozmowie czy prośbie coś w ich pamięci i świadomości zostanie. Gdy traktować bliskich serdecznie i z szacunkiem, a jednak stanowczo, często odnosimy najlepsze rezultaty.

olej ich.  Zobaczą ze masz ich gadanie w poważaniu i im się odechce. Albo jak co proponują to powiedz ze zostawiasz więcej dla nich i życz smacznego.  

Pasek wagi

jablkowa napisał(a):

a to oni Ci otwieraja buzie i na sile to wciskaja? bo jak nie, to wystarczy powiedziec "dziekuje, nie jem slodkiego" i tyle. jak nie dociera, to ich problem. raz, drugi, trzeci odmowisz, to z czasem skoncza sie propozycje. trzeba byc asertywnym.

Dokładnie. Nie ma innego wyjścia. Wiem, że ludzie bywają upierdliwi, ale naprawdę kilka razy (nawet ostrzejszym tonem) użyjesz słowa "nie" i się skończy - wiem po sobie. Nie ma co się też spinać o to co inni mówią - Twoje ciało, Twoje zasady.  

Poproś, aby wszyscy obejrzeli razem z tobą film "Cały ten cukier", a potem zacznij sama przygotowywać zdrowe słodycze, przekąski i ciasta bez cukru, jedz sama i częstuj nimi rodzinę. Wszystkim wyjdzie na zdrowie. 

Pasek wagi

tylko sie nie lam! jak zaczniesz raz odmawiac, raz jesc, to nie dadza spokoju. 

wkurzajace, ale jak wtrwasz to podwojny sukces.

"nie jestem glodna, najdalam sie,  nie mam ochoty na slodkie"

moze tak lepiej mowic? odchudzam sie brzmi jak wyzwanie i ktos moze zechciec podwazyc Twoja silna wole. jak ktos jest najedzony, to jakos innym lepiej zrozumiec.

najwazniejsze - nikt nie pcha jedzenia do gardla. 

Jeśli nie robisz ze swojego odchudzania jakiegoś cyrku, w stylu sąsiednie dzielnice tez są poinformowane, ze sie odchudzasz i ględzisz o tym na każdym kroku, to po kilkukrotnym grzecznym i KRÓTKIM "nie", znudzi im się wpychanie ci słodyczy. Tłumaczenie sie, rozwlekanie wypowiedzi, jest rozumiane przez podświadomość odbiorcy jako zaproszenie do NEGOCJACJI czyt. zabawy. Utnij to w cholerę, innego sposobu nie ma. Z moich obserwacji wynika, że świat ma w dupie cudzą wrażliwość i przejmowanie się a kiedy nawet nie, jest ona minusem (coś jak trądzik) a nie powodem, dla którego mieliby cię traktować ulgowo. Radzę sie przyzwyczaić.

jablkowa napisał(a):

a to oni Ci otwieraja buzie i na sile to wciskaja? bo jak nie, to wystarczy powiedziec "dziekuje, nie jem slodkiego" i tyle. jak nie dociera, to ich problem. raz, drugi, trzeci odmowisz, to z czasem skoncza sie propozycje. trzeba byc asertywnym.

wiesz jakbkowa troche to zbytnio upraszczasz, przyklady przytoczone przez autorke to bardzo nieladne proby manipulowania "obraże sie", "anoreksji dostaniesz"... trudniej dostrzec psychiczne naduzycia niz fizyczne, owszem nikt jej nic do buzi nie wciska, ale wywoluje poczucie winy, a to bardzo zle... 

Niestety autorko, jedyne co mozesz zrobic to uswiadomic sobie te metody manipulacji konsekwentnie odpowiedac NIE, nie tlumaczyc sie, nie tlumaczyc im po prostu NIE i koniec.

Robisz niepotrzebnie temat na całą rodzinę. Wyluzuj w życiu tak ogólnie, bo Cię dorosłe życie przemieli na papkę. Słowa "nie dziękuję" działają zawsze, tylko trzeba się ich nauczyć.

Pasek wagi

Ja zawsze odpowiadałam, że się najadłam (jeśli słodycze miały być w ramach deseru), albo że nie mam ochoty i tyle, bez wydawania się w dyskusje. Im się w końcu znudzi ;)

Pasek wagi

Jakiś czas temu przeczytałam mega ciekawy wpis w jednym z pamiętników na temat różnych typów sabotażystów diety. To często osoby które same by chciały, ale nie potrafią schudnąć i ich boli że komuś idzie. 

Te tesksty "namawiające" które wypisałaś, to normalnie jakbym moją mamę słyszała... Schudnę z 10 kg, to nic że nadal mam dużą nadwage a matka do mnie że mam już absolutnie nic więcej nie chudnąć bo wyglądam jak tyczka i anoreksji dostanę. A sama odkąd pamiętam zawsze była otyła i tylko ciągle powtarzała "muszę się w końcu za siebie wziąć!". I na powtarzaniu zawsze się kończyło. Standard. Moja szwagierka z kolei ewidentnie szuka zawsze "kompana do jedzenia", żeby nie było że tylko ona tyle je. 

Uświadomienie sobie powodów ich sabotażu sprawiło że zamiast się wściekać to traktuję teraz te sabotaże bardziej z przymrużeniem oka i z pewną dozą pobłażliwości. Bo to mechanizmy obronne ich samych. I dzięki temu jakoś łatwiej mi mądrze odpierać te ataki :)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.