25 stycznia 2011, 10:40
Chciałam wykupić abonament na Dietę Smacznie Dopasowaną mam jednak wątpliwości i proszę o opinie i pomoc osób, które tą dietę stosują.
Po pierwsze- czy jest droga/ekonomiczna? Mam na myśli zakupy.
Po drugie- czy przygotowywanie posiłków jest czasochłonne? Niestety pracuję z małymi przerwami cały dzień, zastanawiam się czy znajdę czas na zakupy, gotowanie.
Po trzecie- mój Mąż diety nie potrzebuje, czy będę gotować dwa obiady? Czy będą mi się niszczyć produkty?
Wcześniej stosowałam MŻ. Chudłam na niej bez fachowej pomocy ale kusi mnie żeby spróbować tą SD. Boje się jednak, że czasowo nie podołam.
Proszę o pomoc i opinie.
Pozdrawiam.
Magda
- Dołączył: 2010-04-04
- Miasto: Katowice
- Liczba postów: 1055
27 stycznia 2011, 08:31
najlepiej zacząć od minimum- np eksperyment na łydki i robić codziennie, jak już wejdzie w krew dołożyć jeszcze coś i tak pomału motywacja się urodzi :)
I nie dawać sobie za dużo od razu.. bo jak sobie powiedz 'bedę ćwiczyć 30 min dziennie' to ja Ci już powiem, że nie będziesz;p
27 stycznia 2011, 09:29
30 minut dziennie to ja wiem, że nie ma szans póki co ;)
Ale kiedy ćwiczyłam te 8mio minutówki i nawet mi to szło. Może wrócę do tego. Marzy mi się też jakiś cudny przyrząd, np. rowerek stacjonarny ale niestety nie zmieści mi się już w mieszkaniu :P
- Dołączył: 2010-04-04
- Miasto: Katowice
- Liczba postów: 1055
27 stycznia 2011, 11:11
ja miałam porzyczonego od babci orbitreka.. no cóż.. jakiś czas zasuwałam 30min dziennie oglądając serial.. a potem dupa. Kurzył się tylko..
- Dołączył: 2006-02-14
- Miasto: Opole
- Liczba postów: 523
27 stycznia 2011, 12:39
Ja mam dietę smacznie dopasowana od tygodnia i powiem szczerze - jest super! a jestem wybredna jeśli chodzi o jedzenie. Mam do pracy 3 posiłki - takie na szybko , czyli kanapka, serek, kefir, owoc, a na popołudnie mam obiadokolację, czyli zazwyczaj jakieś mięso, ryba albo mrożonka.
Boję się tylko, że tego jedzenie jest tak dużo, że nie wiem czy schudnę:)
A co do ćwiczeń - można je pokochać, tylko trzeba znaleźć to co się lubi. Ja chodze do klubu na zajęcia fat burning, dance albo jakiś mix aerobik. Same zajęcia typu BUP mi w ogóle nie odpowiadają. I zaczęłam 1-2 razy w tygodniu biegać - nigdy nie umiałam, miałam zadyszkę po 3 metrach, a teraz biegne i biegnę, a jak się zmęczę to szybko maszeruję i tak na zmianę. A jak wracam do domu i jestem spocona jak dziki osioł, to wtedy jest ogromne zadowolenie, POLECAM!
- Dołączył: 2010-04-04
- Miasto: Katowice
- Liczba postów: 1055
27 stycznia 2011, 17:58
Myślę, że SD to dobry pomysł :) Napewno nie są to pieniądze wyrzucone w błoto, bo ich wydanie bardziej motywuje do walki!
27 stycznia 2011, 19:53
Ja też nie umiem się w domu zmotywować do ćwiczeń :(
Dlatego mimo chronicznego braku kasu wracam od lutego na aerobik 2 x w tygodniu. A jutro może wyskoczę na step na godzinkę.
- Dołączył: 2009-01-23
- Miasto: Miasteczko
- Liczba postów: 4346
28 stycznia 2011, 10:08
Ja tak się zastanawiam czy i co jecie jak np. wypada jakaś imprezka, urodziny w rodzince itp.?? Zabrać ze sobą przyrządzonego gotowca trochę głupio, nie poczęstować sie niczym też głupio...
Pytam bo po drodze mam kilka dużych imprez, 50lecie ślubu dziadków, 50'tka taty, 60'tka teścia, urodziny córeczki, urodziny mamy... i to wszystko w przedziale luty do kwietnia
- Dołączył: 2010-04-29
- Miasto: Mmmm
- Liczba postów: 1069
28 stycznia 2011, 12:35
W czasie imprez jest ciężko, ale nie ma co przychodzić ze swoim pudełkiem na jubleusz dziadków! Można wybierać to co lżejsze i jeść mniej, ale wiadomo, że to i tak więcej niż na diecie. Ja robię tak: zamieniam dni, aby na dzień imprezy wypadł ten z największą ilością kcal - o ile różnice są istotne, a u mnie to nawet ponad 200 kcal. Planu tego dnia raczej się nie trzymam, tzn. jem śniadanie normalne, chyba, że w planie jest jakość wyjątkowo duże, to trochę ścinam, albo zamieniam, potem przekąska, na obiad jem to, co jest przewidziane na kolację i później zależy od pory imprezy - albo już bez przekąski, albo jeszcze coś zjadam (mam 5 posiłków). W ten sposób obiad przypada mi na kolację imprezową. Jeśli poszaleję, to następnego dnia minimalnie obcinam, ale zjadam wszystkie posiłki i żadnych głodówek. Niestety i tak waga trochę wzrasta, ale lepiej chudnąć wolniej niż stać się odludkiem. W okońcu osiągnęłam cel.
- Dołączył: 2010-12-26
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 661
28 stycznia 2011, 22:33
Haha, jak na ironię losu sama chciałam zapytać o podobna kwestię, bo w np. w maju moja cioteczna siostra będzie mieć pierwszą komunię, a potem wiadomo - wielka wyżera i picie dla rodziny. ;) Nie wiem jak sobie poradzę, może tak jak radzi magull, bo pamiętam na komunii ciotecznego brata było tyle jedzenia, że o rany. Przystawki, zupy ze dwie chyba, główne itd. Ale co wtedy zrobić? Jak wszyscy siedzą przy stole i rozdawane są posiłki - odmówić? Trochę głupio.
Mnie dodatkowo niestety stresuje każde jedzenie na mieście kiedy nie wiem czego ile jest i jak zrobione. U siebie na stołówce w szkole już trochę mniej, bo tam wiem, że mi szczerze odpowiadają. ;) Np. dowiedziałam się, że dip ziołowy jest z jogurtu naturalnego, a nie ze śmietany, albo że w tortilli z kurczakiem nie ma nic smażonego (i chyba jedyne co tam jest tłuściejsze to sam placek na tortillę). Byłoby dużo prościej gdybym wiedziała ile dokładnie te posiłki mają kcal to wtedy nie musiałabym targać ze sobą lunchu z domu. :P