- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
11 maja 2014, 13:57
Cześć :) Nie wiem czy tylko u mnie tak jest, ale ok. 2/3 razy w tygodniu mam własną chęć i ochotę ćwiczyć, z natury nie jestem leniwa, lubię być aktywna ale te drugie 2/3 razy to jakby obowiązek ćwiczenia, bo chcę mieć średnią aktywność, nie tyć no i wiadomo jeść więcej dzięki większej aktywności. Strasznie tego nie lubię, bo muszę się momentami zmuszać do ćwiczeń.. Jak jest u was ??
12 maja 2014, 23:22
A to jest takie czyste niechciejstwo? Kiedy ja nie robię czegoś co zaplanowałem a choć trochę to lubię, to najczęściej z powodu niedostatków w organizacji czasu. Kiedy żadna niezałatwiona sprawa mnie nie odciąga, nic nie woła pilnie o moją uwagę, wtedy jest dużo łatwiej się zmobilizować.
14 maja 2014, 15:38
Moim zdaniem, to jezeli masz aktywny tryb zycia, chodzisz na piechote etc. to bym sie nie zmuszala aby prawie codziennie cwiczyc. Sadze, ze 3 razy/tydz wystarcza do dobrego zdrowia i zgrabnej sylwetki.
14 maja 2014, 16:14
Najczęściej nie ćwiczę ponieważ albo nie mam czasu (wracam do domu o prawie 16, kładę się spać po 22 a mam ogromną ilość nauki..) jestem wycieńczona po dniu lub w kryzysowych sytuacjach nie mam ochoty i wolę odpocząć.
Również tak sądzę, chodzę pieszo 30/40 minut do szkoły, w szkole ćwiczę, ogólnie jestem aktywna (szybko się ruszam jeśli chodzi o wyjście gdzieś, sprzątam dosyć intensywnie, biegam co drugi dzień, ćwiczę w domu, gdy jest pogoda jeżdżę na rowerze) więc jak zwykle przesadzam i za duży wycisk sobie daję, jestem jeszcze na etapie gdzie muszę poznać czego chce mój organizm i ustabilizować go. Dziękuję za odpowiedź
Edytowany przez Lasoley 14 maja 2014, 16:15
15 maja 2014, 13:17
Jak zaczynała swoją przygodę z regularnymi ćwiczeniami, to na początku sama się rwałam do treningów... Potem przyszedł leń. I po prostu się zmuszałam... Teraz odhaczam sobie wszystkie aktywności na Endomondo i to mnie motywuje. Jak mi się pusto robi w kalendarzu endo z braku treningów to mi jakoś wstyd i się mobilizuje do ćwiczeń czy biegania. Oczywiście, że mi się nie chce. Najgorzej to się przebrać w dres i zacząć... czasami mi się zupełnie nie chce...ale jak już ruszę tyłek to zawsze potem mam dobry humor, energię, poczucie spełnienia i cieszę się, że się zmotywowałam... to taki trochę paradoks, że zrobiony trening tyle daje radości, a tak ciężko mi się do niego zawsze zebrać :-)
15 maja 2014, 16:44
Jak zaczynała swoją przygodę z regularnymi ćwiczeniami, to na początku sama się rwałam do treningów... Potem przyszedł leń. I po prostu się zmuszałam... Teraz odhaczam sobie wszystkie aktywności na Endomondo i to mnie motywuje. Jak mi się pusto robi w kalendarzu endo z braku treningów to mi jakoś wstyd i się mobilizuje do ćwiczeń czy biegania. Oczywiście, że mi się nie chce. Najgorzej to się przebrać w dres i zacząć... czasami mi się zupełnie nie chce...ale jak już ruszę tyłek to zawsze potem mam dobry humor, energię, poczucie spełnienia i cieszę się, że się zmotywowałam... to taki trochę paradoks, że zrobiony trening tyle daje radości, a tak ciężko mi się do niego zawsze zebrać :-)
Ja na początku (4 miesiące po których schudłam 14kg) też miałam power, ile we mnie było determinacji.. teraz jestem silniejsza i trening traktuję jako niemal codzienność :) Ja mam tak że uwielbiam ból nóg po bieganiu/ treningu :D
19 maja 2014, 09:52
U mnie to różnie... zwykle ćwiczę 3x w tygodniu regularnie (fitness w klubie), a dodatkową aktywnośc traktuję "ekstra". Jeżeli jakiś z podstawowych treningów mi wypadnie, to z dwóch powodów:
a) nie mam czasu - wtedy nadrabiam go w inny dzień, np. następny
b) nie mam siły - nie będę zmuszać organizmu, jeżeli czuję, że mówi mi nie. Ważne, żeby odróżnić go od trzeciego powodu, czyli...
c) nie chce mi się, bo mam lenia - wtedy biorę dupę w troki i idę na fitness, bo wiem, że jak nie pójdę to skończę na podłodze robiąc dywanówki (inaczej zeżarłyby mnie wyrzuty sumienia :P) albo będę miała do siebie pretensje.