Temat: jaki sport

Witajcie :)
Mam pytanie może mi pomożecie, chciałabym się "oddać" jakiemuś sportowi bez reszty , oczywiscie takiemu gdzie bardzooo szybko się spala kalorie i waga szybko leci w dól. Próbowałam fitness ale mnie nudzi, bieganie odpada bo chcemy z mężem ćwiczyć razem a jemu to się totalnie nie podoba, basen też odpada bo mam dredy do pasa i moczenie ich np codziennie byłoby katastrofa. Jeżdze na rowerze , rozciągam się i ćwiczę joge w domu ale to dla mnie za mało. Pomożcie !

strach3 napisał(a):

batwoman napisał(a):

a jaką lekką aktywność początkowo?bo nie ukrywam, że ciążą mi trochę teraz moje kilogramy i przy próbowaniu większego wysiłku bolą mnie potem stawy... czy zwykłe spacery na początku będą ok? tak powiedzmy około 5 km dziennie?
Jak najbardziej, choć w miarę możliwości niech to będą intensywne marsze, tak aby się trochę spocić, żeby serducho trochę rozruszać. Dobre są kijki, mobilizujesz górną połowę ciała do ruchu i spalasz więcej. Tylko zadbaj o termoaktywną bieliznę, bo przy obecnej pogodzie jak się spocisz, to Cię przewieje. Możesz pobudzić spalanie pijąc kawę przed treningiem (bez cukru) oraz wychodząc na trening marszowy rano na czczo.Po kilku miesiącach takiego treningu być może aparat ruchu się wzmocni i pozwoli na bardziej intensywną aktywność.Grunt to 1) coś robić 2) systematycznie.

Pomysł generalnie dobry, ale nie nie nie nie na czczo! NIGDY! Lekkie śniadanie, może być nawet mniejsze niż zwykle jesz, ale żeby organizm miał "paliwo". Jak nie zjesz rano, to tak jakbyś mówiła sobie "a ukaram cię cielsko", a potem są problemy. Znacznie lepiej zjeść małe śniadanie i iść na wycisk - wtedy tak jakby mówisz swojemu organizmowi "dbam o ciebie ciało, żebyś było zdrowe".
To tak obrazowo  ujmując, bo nie umiem opisać procesów jakie zachodzą w organizmie - ale to jest tego kwintesencja.
Hardcory lecą bez śniadań, ale to są często ludzie z jakąś wiedzą i doświadczeniem sportowym. My małe żuczki powinniśmy się trzymać zdrowych zasad. 

A dla Pani z głównego posta - jak masz dready, to i jak się spocisz, to Ci zwilgotnieją prawda? Więc tak jakby odpada Ci jakakolwiek aktywność, która spala dużo kalorii :) Bo żeby je spalić, trzeba się porządnie spocić. Ja po 1,5h treningu muay thai mogę wyżymać koszulkę i włosy... (a trener się drze, że się obijam). Mogę Ci polecić Zumbę, tam jak się obijasz, to się nie spocisz, ale lekko zgrzejesz. Jak się nie obijasz, to też możesz wyżymać włosy :p
Pasek wagi

Tilgg, demonizujesz bieganie na czczo. To nie jest coś tylko dla pros-ów, tu nie jest potrzebna żadna filozofia. Polecam artykuł faceta, który jest autorytetem w tej dziedzinie - polski olimpijczykiem z tytułem naukowym doktora, specjalizującym sie w dietetyce w sporcie. Warto przeczytać i wyrobić sobie własne zdanie.

http://nikerunningpoland.bieganie.pl/2012/11/20/co-jesc-przed-i-po-treningu/

Dla nieklikających wklejam clou, ale naprawdę warto przeczytać całość:

Jeszcze kilka lat temu kategorycznie odradzano biegania na czczo. Argumentowano ten fakt tym, iż podczas wysiłku bez śniadania powstają liczne mikrourazy mięśniowe, gdyż organizm aby czerpać energię, musi wykorzystywać do tego tkankę mięśniową. Obecnie, uważa się, iż osoby o pewnym stopniu wytrenowania biegające spokojnie, nie generują dużej ilości mikrourazów mięśniowych. Piszę o tym dlatego, iż właśnie bieganie na czczo jest jednym z tych sposobów, które stymulują organizm do zwiększenia wykorzystania tkanki tłuszczowej jako źródła energii.

 EDIT: no tyle co można zastrzec, to jeśli ktoś jest zupełnie początkujący, czyli powiedzmy przez pierwszych 300 km, to może będzie miał tych mikrourazów więcej. Ale jeśli nie będzie biegał codziennie ani ponad 1.5h, to i tak zdąży się zregenerować.

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.