Dzisiaj przez ten przestawiony czas jakiś dzień jest dziwny a raczej my- ja.
W pracy olewam całą resztę bo inaczej jak się będę przejmowała to tylko się przez to rozchoruję.
Wczoraj byłam na giełdzie koło Zamościa. Ścisk, masa ludzi ale w sumie nic ciekawego.
Siostra kupiła sobie szaliczki na wiosnę i płaszczyk z eko-skóry, druga kupiła spodnie a ja rajstopy, podkolanka, obrus na stół. Zrobię fotkę i wkleję. Sama też chciałam płaszczyk taki jak siostra ale ona to chudzina a ja w płaszczu z podwójnymi guzikami z przodu wyglądałam nie za dobrze jak szafa 3 drzwiowa. Jak już mierzy się 3-4-5 10 płaszczyk to można doła złapać i wtedy nie ma się ochoty na zakupy.
Weekend był za to udany. Dzisiaj po pracy sprzątam pól mieszkania a jutro drugie pół. I mam czyściutko na święta.
W weekend w milion procentach zawaliłam proteinową. Nerwy w pracy doprowadziły mnie do tego ze zaczęłam podjadać słodycze. Dzisiaj już nie wiem który raz zaczynam od nowa. A święta będę traktowała jako dni fazy II. Nie wiem czy to dobry pomysł ale nie mam wyjścia. Jak znam życie to po świętach będę ostro szła z proteinami nie mając w zasięgu rąk słodkości.
Później wpadnę