- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
20 czerwca 2018, 12:06
Szukając rozwiązania problemu z nadwagą, trafiłam najpierw na dietę dr Dąbrowskiej, a potem na książkę dr K. Varady "50:50. Odchudzaj się co drugi dzień!", której lekturę polecam. Stosując dietę warzywno-owocową zrzuciłam 11 kg w ok. 8 tygodni, ale pomimo mojej miłości do warzyw (jestem jak koza, rąbię niemal wszystko: włącznie z liśćmi rzodkiewki - w zupie lub zielonym koktajlu),jednak nabiał i mięso musiały być, śladowo, ale jednak. Nie jestem materiałem na wegankę. Nie to jednak było problemem, ale fakt, że potem przyszedł trudny moment. Waga zastopowała, przyszedł okres wspólnych wyjazdów i grillowania, ogródki piwne itd. Przez ok. 5 tygodni trochę sobie odpuściłam, aczkolwiek nadal trzymam się zasady, że warzywa są głównym elementem menu. Wróciło jakieś 1,5 kg, ale to moja wina. Wiem już gdzie popełniłam błąd. Strasznie się bałam po 6 tygodniach wprowadzania innych pokarmów, zgodnie z zaleceniami, a na dodatek nie byłam w pełnie restrykcyjna w trakcie diety, więc sama sobie trochę wykreowałam chaos. A jednocześnie udawałam sama przed sobą, że nie lubię mięsa (niestety nieprawda, ale nie lubię wędliny). Podejrzewam, że moje problemy nie są jakieś wyjątkowe:))))
Więc wracam na drogę cnoty, ale potrzebna mi koncepcja dająca się dostosować do okresu wakacyjnego:)))))
Dieta 50:50 polega na tym, że jednego dnia spożywa się 25 % swojego dziennego zapotrzebowania kalorycznego (500-700 kalorii) i tu trzeba się pilnować, następnego jest "dzień ucztowania" - ale nie zaleca się, jak niektórzy myślą, "obżerania się" itd., należy starać się jeść zdrowo i rozsądnie. Nie liczysz kalorii w dni tłuste, jesz w miarę normalnie - ale nie musisz rezygnować ze wszystkiego, możesz zjeść coś, co lubisz. Psychologiczna zasada jest prosta: w dzień chudy rezygnujesz z pokus ("przekładasz je na jutro", a niejednokrotnie może w międzyczasie ta ochota zniknąć), a w dzień tłusty się kontrolujesz, bo szkoda ci rezultatów i wysiłku włożonego w dzień postu. Wolno ci jeść normalnie (nie mylić z: żreć bez opamiętania). Po prostu. Jak ktoś ma z tym problem, to znaczy, że ma zapewne dysfunkcję żywieniową, co wymaga pomocy specjalisty. Założenie jest proste: w dniu tłustym raczej nie nadrobisz tych nieużytych kalorii z dnia poprzedniego, o ile przyjmiesz zasady zdrowego żywienia.
Mnie to się podoba. Co więcej, po doświadczeniu z dietą Dąbrowskiej (czyli warzywno-owocową) wiem, że ten dzień postny (500 kal) wcale nie musi być głodówką. Właściwie wszystkie warzywa i część owoców mają tak mało kalorii, że jesz przez cały dzień niemal i nie czujesz głodu. Np.:
- grejpfrut, pomarańcza, jabłko,
- truskawki, arbuz (tego można naprawdę do wypęku:))))
- sałatka owocowa (w dzień chudy należy jednak unikać banana, czereśni itp.),
- koktajl zielony (ok. 150 kal), np. jarmuż/szpinak, sok lub woda, kiwi/jabłko, marchewka, owoce goji lub inne "super foods",
- tatar z pomidora (duży pomidor, najlepiej malinowy, cebulka, posiekane drobno i odrobina oliwy i zioła),
- sałatka (zielenina, pomidor, ogórek, rzodkiewka, szczypior, marynowane pieczarki, oliwki, awokado, papryka itp. - jak zrobię taka sałatkę to mi wychodzi wielki gar, który dzielę na 5-8 części, a każda część daje ok. 150-200 kal) - na normalne dni dodać można do sałatki jajko, mozzarelle, ser kozi, kurczaka, co kto lubi,
- "jarski" bigos z kapusty kiszonej z dodatkiem pieczarek i cebulki (ja gotuję wielki gar, dzielę na porcje, a potem dodaję dla urozmaicenia: podsmażoną cukinię, pomidory krojone z puszki (patrzcie na kalorie, nie na cenę), sparzonego pora itp.
- leczo warzywne - na niewielkiej ilości tłuszczu podsmażam cebulkę i czosnek, potem dodaję pokrojone w kostkę dostępne warzywa (cukinia, bakłażan, papryka, pieczarki, boczniaki), do tego puszka pomidorów krojonych - wychodzi kilka porcji,
- carpaccio z buraka (tez wychodzą 3-4 porcje niskokaloryczne): rukola, gotowany burak w cienkich plasterkach, gruszka w cienkich plasterkach, można dodać kiełki, na wierzchu mieszanka pestek i odrobina oleju,
- zupa monotematyczna - uwielbiam je: wybieram sobie warzywo (dodatki są zależne od warzyw: marchewka - sok pomarańczowy, kalafior - kurkuma itd., ale to idzie na końcu): podsmażam na odrobinie oleju cebulę i czosnek, dodaję pokrojone warzywo, zalewam wodą, kostka rosołowa (najlepiej bulion warzywny o obniżonej wartości tłuszczu), przyprawy, gotuję aż zmięknie, doprawiam do smaku, miksuję, z 1 litra wychodzi zwykle 3 porcje,
- można dodać twarożek wiejski o obniżonej zawartości tłuszczu, kawałek piersi z kurczaka, kawałek ryby na grillu lub pieczonej (mała liczba kalorii).
A dni normalne uwzględniają wszystko co powyżej plus trochę więcej węglowodanów w postaci różnych kasz, pieczywa pełnoziarnistego, mięsa (najlepiej przyrządzane zgodnie z z piramidą żywieniową, czyli mało czerwonego mięsa, więcej owoców morza, ryb, drobiu, wieprzowiny, ewentualnie dziczyzny oraz nabiału. Unikamy słodyczy, fast-foodu, alkoholu, klasycznych pizz (ja tu akurat nie ma m problemu, bo dwa kawałki pizzy na cienkim spodzie to maks), ale nie na zasadzie, że w ogóle wielkie NIE. Chodzi o to, że można sobie na trochę pozwolić:)))))) I tu znowu pojawia się czynnik psychologiczny: to TY decydujesz. Nie musisz z niczego rezygnować, masz przyzwolenie, to teraz pomyśl, czego tak naprawdę chcesz:))))
Ponieważ i tak zamierzałam wrócić na dietę W-O (ale rezygnacja z ryb i owoców morza mnie przerasta), to pomyslałam, że można zrobić eksperyment: dieta 50:50 w połączeniu z zasadami W-O: w dzień chudy jemy same warzywa z małym dodatkiem owoców (głównie cytrusy, truskawki, melon, jabłka), a w dzień tłusty jemy to samo plus trochę nabiału, mięsa, ryb, kasz, pieczywa pełnoziarnistego, pilnując, by nie przekroczyć 2000 kal. Oczywiście każdy musi sobie dostosować do siebie. Są chętni, by określić challenge?
Edytowany przez Savka1974 20 czerwca 2018, 12:25
20 czerwca 2018, 12:15
Zbędne zamieszanie, bo tak na prawdę i tak średnią tygodniową powinnaś mieć na poziomie CPM -15%. I jedząc codziennie tyle samo na tym poziomie osiągnie się przy zwykłej redukcji podobny efekt.
Nie powinno się jeść NIC o obniżonej zawartości tłuszczu, bo to niezdrowy syf. Tłuszcz to smak, tłuszcz to składniki odżywcze. Dziennie minimum przyjmowanych tłuszczy dla kobiety to ok. 50-60g.
20 czerwca 2018, 12:31
Obniżona zawartość tłuszczu w moim odczuciu ma sens w stosunku do produktów nabiałowych. Wole więcej tłuszczu z ryb, awokado, pestek, które jem codziennie:)))))). Ale nie muszę koniecznie wybierać mleka czy jogurtu z wyższym poziomem tłuszczu, bo w zasadzie po co? Jeśli w ogóle decyduję się na sklepowy nabiał... Czy te bardziej "tłuste" są dla mnie lepsze? Nie wiem, wiem natomiast, że człowiek potrzebuje tłuszczu w diecie, ale jest tyle innych jego źródeł: awokado, pestki dyni, pestki słonecznika, ryby...
20 czerwca 2018, 12:43
Masz 22 lata, ja mam ponad 40 - nasze organizmy funkcjonują zdecydowanie inaczej. I chwilowo jestem negatywnie nastawiona na "dzieciaki", które próbują mi dyktować, co jest dobre, zdrowe, korzystne itd. To mój wątek, moja koncepcja, krytyka nie jest mi potrzebna, bo ja zwykle dotyczy tylko małego fragmentu odczytanego bez odniesienia do kontekstu. Dzięki współczesnej edukacji mamy właśnie to, co mamy. Pogadamy za jakieś 20 lat na temat tego, jak sobie radzisz z aktywnością twojego organizmu, albo nie. Poza tym ja czytam etykiety i polecam to każdemu: wbrew pozorom można się wiele dowiedzieć.
Brak czytania ze zrozumieniem mnie powala jednak. Warzywa są podstawą w moim przypadku, potem owoce, a reszta może sobie być jakakolwiek, ale w dni "chude" trzeba unikać produktów pełnotłustych (które notabene wcale nie są dla nas zdrowe, bo większość z nas ledwo toleruje laktozę, a produkty nabiałowe niskotłuszczowe zwykle mają obecnie obniżoną zawartość laktozy). I tyle. Przyczepiłaś się do jakiegoś drobiazgu, nie wnikając w resztę. Typowe dla młodych ludzi. Sorry, ale chwilowo mam dość niedorostków, którym się wydaje, że wiedzą lepiej. ktoś Cię tu zapraszał? O ile wiem, wątki dietetyczne na forum są dla osób zainteresowanych daną dietą, a nie tych, co to są mądrzy i krytykują... nie wiem, z nudów??????
20 czerwca 2018, 12:44
No właśnie w stosunku do produktów nabiałowych to jest tragedia. Lepiej nie jeść wcale twarogu, niż zjeść chudy - bo nie ma już praktycznie żadnych wartości odżywczych, więc to puste kalorie. Więc jeżeli nie musisz jeść nabiału, to lepiej nie jedz niż taki ;) Szkoda kalorii marnować na coś bezwartościowego.
20 czerwca 2018, 13:01
Od razu brzmisz bardziej sensownie. Ja w ogóle wcale nie jestem mega fanem nabiału, ale czasami lubię. Generalnie wcale nie wybieram w kontekście zawartości tłuszczy tylko smaku i innych składników:)))) ale niektóre produkty niskotłuszczowe (tak zwane) są nienajgorsze, a przede wszystkim mają mniej laktozy, a ta niestety nie służy ani mojemu dziecku ani mnie. I tyle w temacie. Zresztą jem głównie warzywa i owoce obecnie, więc to naprawdę mały problem:))))))
20 czerwca 2018, 13:11
Mozesz powiedziec jak dlugo taka diete nalezaloby stosowac? Bo chyba nie przez rok czy dwa..? a co z metabolizmem, nie rozwala? jestem na tak, jezeli ktos je smieciowe jedzenie, wiec jedzenie smieciowego jedzenia co dwa dni jest naturalnie lepsze niz codzienne, ale jezeli ktos nie je smieciowego jedzenia, to juz ta dieta nie jest az tak bardzo atrakcyjna w moim odczuciu. Czytalam o metodzie robieniu postu co drugi dzien, ale jedzenie "za malo" jednego dnia, aby drugiego zjesc z nadwyzka? Przeciez kalorie liczymy z tygodnia, a nie dziennie. Wiec jak obliczymy z jednego tygodnia, ,ze 3 dni jemy po 500 kalorii a pozostale 4 dni rzucamy sie na jedzenie i jemy po 3 albo 3,5 tysiaca to raczej nie jest zadna dieta, ale jak ktos dziennie je 3-3,5 tys. kalorii to z pewnoscia bedzie dla niego rewelacyjne.
Edytowany przez nobliwa 20 czerwca 2018, 13:13
20 czerwca 2018, 13:37
Sorki, ale ja w żadnym miejscu nie napisałam, że masz jeść następnego dnia z nadwyżką!@!!!! Nie masz się rzucać na jedzenie, a co najwyżej pozwalać sobie na pewną swobodę. Przeczytaj książkę. "jesz. co lubisz" nie oznacza: żresz co popadnie. Musisz mieć tego świadomość, że rzucanie się na jedzenie to nie metoda, poza tym jeśli naprawdę masz taki problem, to już są zaburzenia żywieniowe. Przy normalnym, racjonalnym stosowaniu zasad powinno zadziałać. A co stosowania, to chyba do momentu, kiedy stwierdzisz, że osiągnęłaś efekt. A potem pilnować wagi, przewagi warzyw w posiłkach i ewentualnie, w razie skoku wagi, kilku dni diety. Tak ja to widzę. To w sumie nie jest dieta, ale styl życia., a na temat zalet postów jest mnóstwo info. Jednak taki post jest trudno utrzymać przez wiele dni, a ta wersja pozwala na to, by zrobić detoks, a nie męczyć się tygodniami czy miesiącami wyrzeczeń. Jak ja to rozumiem? Jeśli dzisiaj trzymam się 500-600 kal, to jutro mogę swobodnie zjeść tyle, ile powinnam jeść normalnie (zgodnie z tabelkami, trybem życia itp.), np. 2000 kal., ale decyduję, czy wolę np. jeść zieloną sałatkę przez cały dzień, a na wieczór zjeść ulubiony makaron zapiekany albo burgera na grahamce czy co tam sobie wymyślisz, czy raczej zjem 5 klasycznych posiłków zgodnych z normami. Wiadomo, że dzień "tłusty" nie oznacza, że masz się obżerać czymkolwiek popadnie, tak czy siak musisz z pewnych rzeczy zrezygnować, ale w tej diecie poczucie deprywacji jest po prostu mniejsze. Bo zawsze po chudym dniu jest tłusty:))))) Musisz go zaplanować, ale jednak jest.
Nikt nikomu niczego nie zagwarantuje, bo każdy organizm jest inny. Mój akurat lubi warzywa, ale nie nadaje się na weganizm jednak. Więc szukam sposobu, żeby zaspokoić jego chęci i jednak chudnąć. Cały trik. Polecam książkę (w pierwszym poście, jest mało znana, ale zawiera mocna podbudowę badawczą).
20 czerwca 2018, 13:42
Napisałam np. : a w dzień tłusty jemy to samo plus trochę nabiału, mięsa, ryb, kasz, pieczywa pełnoziarnistego, pilnując, by nie przekroczyć 2000 kal.
Owszem, jest to nadwyżka w stosunku do dnia postu, ale nadal w rozrachunku za dwa dni masz 125 % dziennego zapotrzebowania na dwa dni, a nie 200 % lub więcej.
Nobliwa, Sorry, ale gdzie w moim poście była mowa o spożywaniu w dzień tłusty 3-03,5 tys. kalorii? Pokaz mi to miejsce, to skoryguję, bo z pewnością była to literówka:)))) aczkolwiek może jakąś inna wersję czytałaś czy co?