- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
29 stycznia 2018, 10:30
Dieta 50/50 to taka gdzie jesz w ciągu dnia 50% syfu I 50% wartościowego jedzenia, ale mieścisz się w odpowiedniej ilości kcal żeby schudnąć. I tym podobne mam na myśli np. że jesz wszystko co chcesz I jest to zazwyczaj sam syf, ale też się mieścisz w kcal itd... Chyba wiecie o co mi chodzi.
Ja uważam, że dieta 50/50 lub taka gdzie je, się w większości sam syf to troche zły pomysł, bo nie zmieni się złych nawyków I jak już sie schudnie to jest większe prawdopodobieństwo na wrócenie do starej wagi.Chociaż na początek dieta 50/50 to dobry pomysł, ale na dłuższą dietę nie bardzo. No, ale jak pozwala się sobie nie codziennie na coś niezdrowego lub wpada w małych ilościach codziennie (mniej niż 50%) niezdrowego jedzonka to całkiem spoko. Najważniejsze to zachować zdrowy rozsądek I jakiś tam balans.
A wy jakie macie zdanie o dietach tego typu.
29 stycznia 2018, 15:57
Moim zdaniem głupota. Rozumiem zjeść coś niezdrowego raz/dwa razy na tydzień , ale codziennie to przegięcie, myślę że takie podejście tylko utrudnia odchudzanie. Można jeść smacznie i zdrowo nie mając w ogóle ochoty na syf
29 stycznia 2018, 20:20
Malincia, ale to przecież typowy sposób odżywiania przecietnej rodziny. Zobacz jakie towary dominują w supermarketach, co ludzie wrzucają do koszyków, ile osób czyta etykiety i ile wydaje się statystycznie na jedzenie w Polsce. Tak niestety wygląda rzeczywistość. Zdrowe odżywianie to jeszcze wybór mniejszości.
20 czerwca 2018, 11:01
Ciekawe, skąd masz taka imponującą i powalająca wiedzę na temat diety 50/50? Czytałaś/eś może książkę "Dieta 50:50. Odchudzaj się co drugi dzień" dr Kristy Varady? Chyba nie, bo ona nic tak idiotycznego tam na pewno nie napisała. Nie rozumiem, czemu ma służyć szerzenie takich głupot? To oczywiste, że jedzenie 50 % syfu to kretynizm i właściwie samobójstwo. W diecie 50:50 chodzi o coś absolutnie innego. Jednego dnia jesz 25 % swojego dziennego zapotrzebowania (czyli 500-700 kalorii), następnego masz "dzień tłusty", gdzie jesz dowolnie i bez liczenia kalorii (ale nie powinno się przekraczać dziennego zapotrzebowania), prawda, ale autorka wyraźnie pisze, że nie masz się wtedy obżerać niezdrowym jedzeniem, ale starać się wybierać zdrowe jedzenie, dając sobie przyzwolenie najwyżej na ograniczona ilość rzeczy niezdrowych, np. ciastko czy kawałek kurczaka z KFC, ale bez przeginki i tylko jesli naprawde Cię korci. Taka dieta jest łatwiejsza, szczególnie dla osób o słabej sile woli, bo nie muszą rezygnować ze wszystkiego, a efekt psychologiczny (mam dziś dzień tłusty, ale szkoda mi zmarnować efektów z wczoraj, więc będę rozważna, działa czasami cuda - nie mówię tu o jedzeniu kompulsywnym itp. bo wtedy to akurat nie dieta jest potrzebna, ale pomoc specjalisty). Badania naukowe potwierdzają, że okresowe poszczenie ma wiele korzyści dla organizmu. I tyle. Zanim się zacznie coś krytykować, to może warto się zorientować, o czym w ogóle mowa.