Zamiast
siedzieć i użalać się - nad sobą, znajdź plusy życia i ciesz się nim.
Każdy ma prawo do własnych poglądów, każdy ma prawo żyć jak chce (dopóki
nie krzywdzi innych), każdy ma też prawo by zmarnować sobie życie.
Oczywistym staje się też fakt, że każdy ma prawo do użalania się nad
sobą ... jest tylko jedno pytanie: Po co wogóle użalać się
nad sobą, jaki to ma sens, czy zamiast siedzieć bezczynnie i "płakać"
nad swoim losem nie lepiej wstać i próbować coś z tym zrobić?
Owszem, łatwo się mówi, a trudniej się robi. No ale trzeba próbować, bo
kto nie próbuje ten nie ma. Wiem też, że czasem człowiek próbuje, stara
się ze wszystkich sił, a jednak mu nie wychodzi, nic się nie zmienia,
wydaje się, że wszystko na tym świecie zmówiło się by być przeciwko
niemu. Bywają chwile zwątpienia, załamania i totalnej rezygnacji. Czasem
człowiek nie ma już siły by walczyć. Często samodzielnie nic nie zdziałamy. Dlatego
czasem przydatna jest "pomocna dłoń" od kogoś drugiego, bliskiej osoby.
Ale to my same narzekamy, zamartwiamy, płaczemy po kątach.Czy ktokolwieki kiedykolwiek rozwiązał jakikolwiek problem użalając
się?
Nie. Czy mówiąc sobie „sytuacja jest beznadziejna” poprawiamy tę
sytuację? Nie. Czy rycząc w poduszkę zmieniamy świat? Nie. Czy dając
sobie emoopis na gadu gadu cokolwiek zdziałamy? Nie. Czy zapijając
codziennie wieczorem smutki sprawimy, że po wytrzeźwieniu kłopoty
znikną? Nie
Każdy jest odpowiedzialny za swój los. To nie magia, czy jakieś cuda
sprawiają, że życie toczy się po naszej myśli. Raczej to, że stawiamy
sobie cele, którym zdołamy sprostać, prowadzą do tego, że możemy uważać
się za szczęśliwych. A podstawą do tego jest zaakceptowanie samego
siebie! Wydaje się to bardzo trudne, prawda? Ale kiedy zastanowimy się
nad tym głębiej, to dojdziemy do wniosku, że to jest całkiem łatwe.
Potrzebne jest do tego trochę wysiłku i własnej woli. Jeśli całymi
dniami będziemy siedzieć i użalać się nad sobą to staniemy się
zgorzkniali i doprowadzimy do samotności z własnej woli.
Kompleksy... Każdy zna to słowo doskonale. A, bo mam za duży nos,
odstające uszy, za grube nogi, czy zupełnie coś innego. Często właśnie
na tym się skupiamy i potrafimy przez to przepłakać cały dzień...
Wszystko da się rozwiązać! Tak, to zupełnie proste! Duży nos można
polubić. Zawsze znajdziemy w sobie jakieś niedoskonałości. Ale możemy je przecież polubić, zaakceptować samych siebie!
Każde wady da się zwalczyć w sobie, lub choćby troszkę je wyprostować.
Wystarczy je zamaskować. Nie jesteśmy w czymś dobrzy? Poszukajmy naszych
mocnych stron! Każdy jest inny, każdy ma inne predyspozycje, talenty.
Trzeba umieć je z siebie wydobyć! Należy to robić stopniowo, krok po
kroku, nic na siłę. Nie powinniśmy stawiać sobie zbyt wygórowanych
celów, ponieważ kiedy się sparzymy to znów wróci brak
pewności siebie i załamanie. A to raczej nie pomaga przy samoakceptacji.
Każdy
może znaleźć w sobie coś dobrego. A nawet jest to wskazane. Powinniśmy
myśleć o sobie dobrze, patrzeć optymistycznie na świat. Nie przejmować
się małymi, czy nawet większymi niepowodzeniami, tylko iść, a nawet biec
do przodu z podniesioną głową. Powinniśmy patrzeć optymistycznie na świat. Zaakceptować zarówno swoje wady i zalety.