- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
7 lutego 2011, 17:25
Wklejam tu fragment książki dr. Ewy Dąbrowskiej, fragment o zasadach diety. Sama zaczynam ja po raz kolejny, z tym że nigdy nie zrobiłam sześciu tygodni a teraz mam taki zamiar. Jeśli jest ktos chętny by sie przyłączyć i oczyścić/odchudzić/wyzdrowieć na wiosnę to zapraszam serdecznie! :)
Dieta warzywno-owocowa spełnia kryteria kuracji "oczyszczającej" (post), a ponadto ma tę zaletę, że dostarcza wielu bezcennych biokatalizatorów i błonnika.
W czasie kuracji zaleca się spożywać następujące warzywa i owoce:
- korzeniowe: marchew, seler, pietruszka, chrzan, burak, rzodkiew, rzepa;
- liściaste: sałata, seler naciowy, zielona pietruszka, jarmuż, rzeżucha, koper, zioła;
- cebulowe: cebula, por, czosnek;
- psiankowate: papryka, pomidor;
- kapustne: kapusta biała, czerwona, włoska, pekińska, kalafior, kalarepka;
- dyniowate: dynia, kabaczek, cukinia, ogórki;
- owoce: jabłka, cytryny, grapefruity.
W tym czasie nie należy spożywać roślin strączkowych (bogate w białko i tłuszcze), ziemniaków (bogate w skrobię), ziarna zbóż (bogate w skrobię i białko), innych ziaren i orzechów (bogate w tłuszcze i białko), słodkich owoców, jak banany, gruszki, śliwki itp. (bogate w cukry), ani olejów (tłuszcz). Spożywanie tego rodzaju wysokoodżywczych roślin jest równoznaczne z
zapoczątkowaniem odżywiania "zewnętrznego" i zahamowaniem odżywiania "wewnętrznego".
Warzywa i owoce można spożywać w postaci:
a) soku z warzyw i owoców,
b) surówek warzywnych, surowych zup warzywnych,
c) warzyw gotowanych, duszonych, zup,
d) warzyw fermentowanych (kiszonych),
e) wywarów z ziół, warzyw, owoców suszonych lub surowych,
f) owoców.
Ilość spożywanych warzyw i owoców jest dowolna. W przypadku braku apetytu można pić tylko soki, ale wówczas bardzo ważnym problemem są codzienne wypróżnienia. Dłuższe kuracje sokowe należy prowadzić pod kontrolą lekarza.
Kuracja warzywno-owocowe można prowadzić samemu, gdy nie przyjmujemy żadnych leków. W przypadku stosowania leków chemicznych, należy być pod kontrolą lekarza. Tylko lekarz może w miarę poprawy klinicznej stopniowo redukować i odstawiać dotychczas stosowane leki. W przypadku nie odstawienia leków, istnieje niebezpieczeństwo pojawienia się działań ubocznych polekowych. Niektóre leki hamują samoleczące zdolności organizmu (np. hormony, beta blokery, tiazydy, leki przeciwzapalne i in.).
Pacjenci chorzy na cukrzycę i przyjmujący insulinę, powinni być leczeni szpitalnie ze względu na konieczność całodobowej kontroli cukru, w trakcie redukcji dawek insuliny.
Kurację można prowadzić przez okres 6 tygodni lub krócej np. 2 tygodnie i następnie stosować "zdrowe żywienie". Szczególnie korzystne efekty lecznicze można uzyskać dzięki systematycznym powrotom do diety warzywno-owocowej np. 1 lub 2 tygodnie w miesiącu.
Dzięki dużej zawartości błonnika w diecie, która oczyszcza jelita, nie zaleca się stosowania lewatyw. W razie zaparć można pić, zwłaszcza rano, wywar z warzyw z siemieniem lnianym i łyżką otrębów, wody mineralne np. Zuber, Kryniczanka, wodę Jana, a także wodę z kiszonych buraków, ogórków albo stosować zioła
przeczyszczające (senes, raphacholin, rzewień itp.). W przypadku uregulowania wypróżnień nie odczuwa się głodu ani słabości.
Szczególnie godnym polecenia jest stosowanie codziennej gimnastyki i spacerów na świeżym powietrzu.
Uwaga! Pacjenci z chorobami przewodu pokarmowego, np. z chorobą wrzodową żołądka, źle tolerują surówki i dlatego zaleca się im przeprowadzenie wstępnej, oczyszczającej kuracji sokowej. Polega ona na piciu soków z marchwi w ilości od 2 do 3 szklanek dziennie przez 3 kolejne dni. Można także pić herbatę ziołową, wodę mineralną nie gazowaną, a także wywar z warzyw (wieczorem zalać 1 łyżeczkę siemienia lnianego i 1 łyżeczkę otrębów pszennych, 1 szklanką gorącego wywaru z warzyw i pić rano na pusty żołądek). U osób z chorobą wrzodową żołądka czy nieżytem jelit, może po kilku dniach diety sokowej lub surówkowej wystąpić biegunka. Wówczas należy spożywać wyłącznie gotowaną marchew i marchwiankę (zmiksowana marchew z dodatkiem wody, w której się gotowała, ze szczyptą soli), a następnie stopniowo wprowadzać dietę warzywno-owocową.
Po skończonej kuracji warzywno-owocowej należy stopniowo wprowadzać dietę zdrowego żywienia. Po wszelkich kuracjach "oczyszczających" pojawia się zwykle subtelniejszy smak i lepsze trawienie, zaś pokarmy ciężkostrawne takie, jak smażone mięso, wędzone ryby, tłuste ciastka itp. mogą wywołać objawy niestrawności, czego nie obserwuje się zwykle podczas "tradycyjnego" żywienia. Konsekwencją powrotu do żywienia niezgodnego z Naturą, może być nawrót chorób cywilizacyjnych.
11 marca 2021, 08:21
Dzień dobry wszystkim
u mnie koszmar trwa: głowa mi po prostu pęka, wczoraj myślałam że z bólu po prostu zemdleję. Udało mi się jakoś skończyć pracę, z koleżanką pojechałam kupić prezent dla szefa na imieniny i na szczęście odwiozła mnie do domku (zawsze chodzę na piechotę). W domu zjadłam i poszłam się zdrzemnąć. Jeszcze w pracy zaczęła mi puchnąć prawa powieka, zrobiła się bruzda aż do nosa; opuchlizna była tak duża że mi oko otwierało się tylko w połowie. Myślałam, że jak się zdrzemnę będzie lepiej, a gdzie tam, wstałam to było jeszcze gorzej. Ogarnęłam się, zrobiłam soki na dzisiaj, zrobiłam saunę na twarz i delikatny drenaż by opuchlizna zeszła i poszłam znowu do wyra. Mój luby uparł się na mecz, po meczu udało się pójść spać. Rano obudziłam się i myślałam, że jest lepiej (wczoraj po prostu czułam na twarzy tą opuchliznę i napięcie skóry), ale jest gorzej. Ba! Jest tragicznie: prawego oka nawet nie otworzyłam, taka opuchlizna. Opuchlizna ciągnie się aż do nosa. Trochę podpuchnięte jest lewe oko. Boziu, jaki wstyd w takim stanie do pracy ;( no ale cóż, muszę. Głowa mnie znowu boli, ale odpukać nie jest tak strasznie jak wczoraj. Dodatkowo wczoraj dostałam wysypu AZS na szyji. Ewidentnie organizm się do czegoś dokopał (mam polipy w zatokach szczękowych, mam nadzieję że właśnie organizm z nimi walczy), dlatego będę dzielna. Muszę być.
Mojego lubego dwa dni (wtorek, środa) ćmiła głowa, zastanawiał się, zastanawiał i wczoraj doszedł do wniosku że wychodzi. Zrobił sobie zakupy i jedzenie zanim wróciłam do domku. Troszkę poleciał, reprymendę zgarnął, że musi pomalutku a nie hurtem, obiecał się starać, zobaczymy jak to będzie. Wczoraj uderzył w orzechy, banany, gruszki, i ryż biały. Mówił, że jak zrobił ten ryż to miał z warzywami zjeść a jedną torebeczkę opędzlował na sucho, sam ryż. Podobno niebo w gębie :) Teraz czeka mnie najgorsze, gotowanie na detoks i zdrowe żywienie, ale też podołam. Wczoraj w tym ryżowo- owocowym amoku zapomniał o bigosie. Ewidentnie ktoś nade mną czuwał, że wczoraj nie musiałam robić tego nieszczęsnego bigosu :)
Trzymajcie się cieplutko, buziaki :)
11 marca 2021, 08:31
Masz nieciekawe przygody z tą opuchlizną, oby organizm zwalczył co mu tam przeszkadza.
Ja na wychodzeniu obserwuję u siebie wzmożone zapotrzebowanie na orzechy. Skutek jest taki, że waga 0,2 kg do góry, ale nic to. Pewnie mam jakieś niedobory skoro tak mnie ciągnie do orzeszków. Wczoraj miałam środę z Dąbrowską i nie wytrzymałam i zjadłam oczywiście orzechy... W następną środę się poprawię, słowo!
Dobrego dnia!
11 marca 2021, 10:02
Mirin powiem Ci że po poprzednim pełnym detoksie też miałam "ssanie" na orzechy, codziennie musiałam pogryzać- ewidentnie niedobory wychodzą i organizm się domaga. Ale orzechy są zdrowe także jedz ile Ci trzeba, na zdrowie :) Co do przypominajek, to może za wcześnie dla Ciebie tak od razu po detoksie, wejdziesz w rytm w swoim czasie :)
12 marca 2021, 14:32
Mirin pięknie to nazwałaś 😍
U mnie dalej kryzysowo, mocno jestem wysypana, mam całą szyję zaatakowaną, buzię i ręce. Opuchlizna z buzi nie zeszła, wręcz się zaostrzyło. Ale tłumaczę sobie to kryzysem ozdrowieńczym, także trzymam się dzielnie dalej. W poniedziałek ostatni dzień, zobaczymy jak to będzie. Biorę pod uwagę, że jak będę miała dalej taki wysyp atopii to najwyżej jeszcze jeden czy dwa dni będę na detoksie by alergenów nie wprowadzać. Ale zobaczymy, czas pokaże, nic nie zakładam prócz zaleczenia się.
Mój luby grzecznie wychodzi, muszę go pilnować by nie przesadzał, ale jest ok. po 5,5 tyg - 10kg, ale już wrócił 1kg, tłumaczę mu że tak może być, niech się nie martwi na zapas.
Trzymajcie się cieplutko, buziaczki :*
15 marca 2021, 09:07
Dzień dobry wszystkim :)
Oficjalnie mogę powiedzieć: znowu to zrobiłam! udało się przejść pełny detoks, wczoraj miałam 42 dzień. Bez potknięć, bez grzechów. Cóż mogę powiedzieć: nie było tak ciężko 😉 w 2018 roku robiłam pełny detoks celem oczyszczenia się ze złogów, zaleczenia AZS, zmniejszenia ran, nadżerek i węzłów chłonnych szyjnych (które u mnie są na prawdę "bycze" bo mają nawet po 5-7 cm i praktycznie w ogóle nie schodzą z szyji [uprzedzając: jestem pod kontrolą lekarza, robiłam USG i mówią, że taki mój urok, pewnie przez ciągły stan zapalny wywołany AZS]) miałam zdecydowaną remisję, węzły się zmniejszyły ale nie zanikły; na 38 dzień miałam zaostrzenie objawów AZS i niestety było tak do końca postu i zaczęłam wychodzenie. W 2018 roku było mi ciężej mimo letniej pory (lipiec-sierpień): było mi zimno, odczuwałam głód, jedzenie mnie nużyło, jadłam "na siłę". W tym roku podjęłam się detoksu z tego samego powodu. Ten detoks był jednak inny: robiłam wraz z partnerem (wytrzymał 37 dni! brawa mu za to) więc nie miałam też pokus przy gotowaniu, bo były tylko warzywa i owoce w domku; byłam bardzo psychicznie przygotowana do detoksu, wiedziałam jaki mam cel i wiedziałam, że nie mogę "grzeszyć" bo oszukam tylko siebie i swój organizm. Miałam więcej przepisów, szukałam różnych nowych by mój luby się nie nudził. No i tym razem miałam wyciskarkę wolnoobrotową (wtedy starego typu pożyczoną sokowirówkę- tragedia! z "resztek" przez tetrę wyciskałam więcej soku niż sokowirówka, było dużo strat, przez co duże koszty, ciężko się myło i nie robiłam aż tak dużo soków jak teraz) którą używałam praktycznie codziennie by zrobić sok do pracy- ratowały one moje życie 😁. Teraz też było mi zimno, ale dogrzewałam się ziółkami, kocami i ciepłym ubraniem. Z jedzeniem nie miałam problemu, prawie nic mnie nie znudziło (prócz soku z marchwi, pietruszki i selera z "fusami", które aż ciężko było mi przełknąć i dziwne, ale barszcz też mi zbrzydł), brokuła, kalafiora, marchew, grejpfruty dalej jem ze smakiem. Nie ciągnie mnie do normalnego jedzenia, nie ciekła mi ślinka i nie myślałam, że "muszę to zjeść". Psychicznie bardzo dobrze zniosłam post. Teraz w 37 dniu znowu, po dwóch tygodniach czystej, zagojonej skóry (etapami się goiła, ale była w bardzo dobrym stanie i miałam zdecydowanie mniej bólu) zaogniła mi się skóra szyji, powiek, spuchłam i wyglądałam tragicznie, czułam się tragicznie. Ale wiedziałam już, że to ewidentnie przełom kwasiczy/kryzys ozdrowieńczy więc tylko czekałam, aż się wyciszy (normalnie, bez detoksu to by była totalna załamka, płacz w poduszkę etc. a teraz mimo smutku była radość wewnętrzna bo wiedziałam, że się czyszczę i będzie lepiej :) ), jeszcze do końca nie zeszło, ale leków nie używam robię tylko saunę na twarz, później turbo nawilżanie; wczoraj wprowadziłam maść witaminową by płaty skóry nie odpadały (moja twarz i szyja wyglądają tak, jakbym założyła maseczkę, której zapomniałam zdjąć, wyschła i odpada płatami) bo dziś do pracy a muszę jakoś wyglądać. Stan zapalny zdecydowanie się zmniejszył, ale nie znikł. Podjęłam decyzję, że jeszcze chwilę "posiedzę" na detoksie, poczekam aż zmiany się zagoją i wtedy zacznę wychodzenie i wprowadzanie alergenów (chcę mieć czystą skórę, by widzieć które produkty powodują zaognienie zmian, a teraz "wyniki" mogą być zakłamane). Wiem, że może to się spotkać z różnymi opiniami, w tym negatywnymi (zwariowała, wyczerpie organizm etc.) ale czuję się dobrze i wiem, że mój organizm jeszcze tego potrzebuje. Na tym detoksie bardzo wolno gubię wagę (ok 0,5 -1 kg tydzień) więc mogę sobie pozwolić na przedłużenie bo jeszcze endogennie organizm ma co jeść :)
Ale się rozpisałam, jak zwykle :D ale do brzegu: zostaję jeszcze chwilę, słucham organizmu i walczę o pełne oczyszczenie. Proszę nie linczować :)
Trzymajcie się cieplutko, buziaki :*
15 marca 2021, 15:44
Dzień dobry wszystkim :)
Oficjalnie mogę powiedzieć: znowu to zrobiłam! udało się przejść pełny detoks, wczoraj miałam 42 dzień. Bez potknięć, bez grzechów. Cóż mogę powiedzieć: nie było tak ciężko ? w 2018 roku robiłam pełny detoks celem oczyszczenia się ze złogów, zaleczenia AZS, zmniejszenia ran, nadżerek i węzłów chłonnych szyjnych (które u mnie są na prawdę "bycze" bo mają nawet po 5-7 cm i praktycznie w ogóle nie schodzą z szyji [uprzedzając: jestem pod kontrolą lekarza, robiłam USG i mówią, że taki mój urok, pewnie przez ciągły stan zapalny wywołany AZS]) miałam zdecydowaną remisję, węzły się zmniejszyły ale nie zanikły; na 38 dzień miałam zaostrzenie objawów AZS i niestety było tak do końca postu i zaczęłam wychodzenie. W 2018 roku było mi ciężej mimo letniej pory (lipiec-sierpień): było mi zimno, odczuwałam głód, jedzenie mnie nużyło, jadłam "na siłę". W tym roku podjęłam się detoksu z tego samego powodu. Ten detoks był jednak inny: robiłam wraz z partnerem (wytrzymał 37 dni! brawa mu za to) więc nie miałam też pokus przy gotowaniu, bo były tylko warzywa i owoce w domku; byłam bardzo psychicznie przygotowana do detoksu, wiedziałam jaki mam cel i wiedziałam, że nie mogę "grzeszyć" bo oszukam tylko siebie i swój organizm. Miałam więcej przepisów, szukałam różnych nowych by mój luby się nie nudził. No i tym razem miałam wyciskarkę wolnoobrotową (wtedy starego typu pożyczoną sokowirówkę- tragedia! z "resztek" przez tetrę wyciskałam więcej soku niż sokowirówka, było dużo strat, przez co duże koszty, ciężko się myło i nie robiłam aż tak dużo soków jak teraz) którą używałam praktycznie codziennie by zrobić sok do pracy- ratowały one moje życie ?. Teraz też było mi zimno, ale dogrzewałam się ziółkami, kocami i ciepłym ubraniem. Z jedzeniem nie miałam problemu, prawie nic mnie nie znudziło (prócz soku z marchwi, pietruszki i selera z "fusami", które aż ciężko było mi przełknąć i dziwne, ale barszcz też mi zbrzydł), brokuła, kalafiora, marchew, grejpfruty dalej jem ze smakiem. Nie ciągnie mnie do normalnego jedzenia, nie ciekła mi ślinka i nie myślałam, że "muszę to zjeść". Psychicznie bardzo dobrze zniosłam post. Teraz w 37 dniu znowu, po dwóch tygodniach czystej, zagojonej skóry (etapami się goiła, ale była w bardzo dobrym stanie i miałam zdecydowanie mniej bólu) zaogniła mi się skóra szyji, powiek, spuchłam i wyglądałam tragicznie, czułam się tragicznie. Ale wiedziałam już, że to ewidentnie przełom kwasiczy/kryzys ozdrowieńczy więc tylko czekałam, aż się wyciszy (normalnie, bez detoksu to by była totalna załamka, płacz w poduszkę etc. a teraz mimo smutku była radość wewnętrzna bo wiedziałam, że się czyszczę i będzie lepiej :) ), jeszcze do końca nie zeszło, ale leków nie używam robię tylko saunę na twarz, później turbo nawilżanie; wczoraj wprowadziłam maść witaminową by płaty skóry nie odpadały (moja twarz i szyja wyglądają tak, jakbym założyła maseczkę, której zapomniałam zdjąć, wyschła i odpada płatami) bo dziś do pracy a muszę jakoś wyglądać. Stan zapalny zdecydowanie się zmniejszył, ale nie znikł. Podjęłam decyzję, że jeszcze chwilę "posiedzę" na detoksie, poczekam aż zmiany się zagoją i wtedy zacznę wychodzenie i wprowadzanie alergenów (chcę mieć czystą skórę, by widzieć które produkty powodują zaognienie zmian, a teraz "wyniki" mogą być zakłamane). Wiem, że może to się spotkać z różnymi opiniami, w tym negatywnymi (zwariowała, wyczerpie organizm etc.) ale czuję się dobrze i wiem, że mój organizm jeszcze tego potrzebuje. Na tym detoksie bardzo wolno gubię wagę (ok 0,5 -1 kg tydzień) więc mogę sobie pozwolić na przedłużenie bo jeszcze endogennie organizm ma co jeść :)
Ale się rozpisałam, jak zwykle :D ale do brzegu: zostaję jeszcze chwilę, słucham organizmu i walczę o pełne oczyszczenie. Proszę nie linczować :)
Trzymajcie się cieplutko, buziaki :*
Brawo,jesteś bardzo dzielna!
15 marca 2021, 20:11
Dzień dobry wszystkim :)
Oficjalnie mogę powiedzieć: znowu to zrobiłam! udało się przejść pełny detoks, wczoraj miałam 42 dzień. Bez potknięć, bez grzechów. Cóż mogę powiedzieć: nie było tak ciężko ? w 2018 roku robiłam pełny detoks celem oczyszczenia się ze złogów, zaleczenia AZS, zmniejszenia ran, nadżerek i węzłów chłonnych szyjnych (które u mnie są na prawdę "bycze" bo mają nawet po 5-7 cm i praktycznie w ogóle nie schodzą z szyji [uprzedzając: jestem pod kontrolą lekarza, robiłam USG i mówią, że taki mój urok, pewnie przez ciągły stan zapalny wywołany AZS]) miałam zdecydowaną remisję, węzły się zmniejszyły ale nie zanikły; na 38 dzień miałam zaostrzenie objawów AZS i niestety było tak do końca postu i zaczęłam wychodzenie. W 2018 roku było mi ciężej mimo letniej pory (lipiec-sierpień): było mi zimno, odczuwałam głód, jedzenie mnie nużyło, jadłam "na siłę". W tym roku podjęłam się detoksu z tego samego powodu. Ten detoks był jednak inny: robiłam wraz z partnerem (wytrzymał 37 dni! brawa mu za to) więc nie miałam też pokus przy gotowaniu, bo były tylko warzywa i owoce w domku; byłam bardzo psychicznie przygotowana do detoksu, wiedziałam jaki mam cel i wiedziałam, że nie mogę "grzeszyć" bo oszukam tylko siebie i swój organizm. Miałam więcej przepisów, szukałam różnych nowych by mój luby się nie nudził. No i tym razem miałam wyciskarkę wolnoobrotową (wtedy starego typu pożyczoną sokowirówkę- tragedia! z "resztek" przez tetrę wyciskałam więcej soku niż sokowirówka, było dużo strat, przez co duże koszty, ciężko się myło i nie robiłam aż tak dużo soków jak teraz) którą używałam praktycznie codziennie by zrobić sok do pracy- ratowały one moje życie ?. Teraz też było mi zimno, ale dogrzewałam się ziółkami, kocami i ciepłym ubraniem. Z jedzeniem nie miałam problemu, prawie nic mnie nie znudziło (prócz soku z marchwi, pietruszki i selera z "fusami", które aż ciężko było mi przełknąć i dziwne, ale barszcz też mi zbrzydł), brokuła, kalafiora, marchew, grejpfruty dalej jem ze smakiem. Nie ciągnie mnie do normalnego jedzenia, nie ciekła mi ślinka i nie myślałam, że "muszę to zjeść". Psychicznie bardzo dobrze zniosłam post. Teraz w 37 dniu znowu, po dwóch tygodniach czystej, zagojonej skóry (etapami się goiła, ale była w bardzo dobrym stanie i miałam zdecydowanie mniej bólu) zaogniła mi się skóra szyji, powiek, spuchłam i wyglądałam tragicznie, czułam się tragicznie. Ale wiedziałam już, że to ewidentnie przełom kwasiczy/kryzys ozdrowieńczy więc tylko czekałam, aż się wyciszy (normalnie, bez detoksu to by była totalna załamka, płacz w poduszkę etc. a teraz mimo smutku była radość wewnętrzna bo wiedziałam, że się czyszczę i będzie lepiej :) ), jeszcze do końca nie zeszło, ale leków nie używam robię tylko saunę na twarz, później turbo nawilżanie; wczoraj wprowadziłam maść witaminową by płaty skóry nie odpadały (moja twarz i szyja wyglądają tak, jakbym założyła maseczkę, której zapomniałam zdjąć, wyschła i odpada płatami) bo dziś do pracy a muszę jakoś wyglądać. Stan zapalny zdecydowanie się zmniejszył, ale nie znikł. Podjęłam decyzję, że jeszcze chwilę "posiedzę" na detoksie, poczekam aż zmiany się zagoją i wtedy zacznę wychodzenie i wprowadzanie alergenów (chcę mieć czystą skórę, by widzieć które produkty powodują zaognienie zmian, a teraz "wyniki" mogą być zakłamane). Wiem, że może to się spotkać z różnymi opiniami, w tym negatywnymi (zwariowała, wyczerpie organizm etc.) ale czuję się dobrze i wiem, że mój organizm jeszcze tego potrzebuje. Na tym detoksie bardzo wolno gubię wagę (ok 0,5 -1 kg tydzień) więc mogę sobie pozwolić na przedłużenie bo jeszcze endogennie organizm ma co jeść :)
Ale się rozpisałam, jak zwykle :D ale do brzegu: zostaję jeszcze chwilę, słucham organizmu i walczę o pełne oczyszczenie. Proszę nie linczować :)
Trzymajcie się cieplutko, buziaki :*
najwazniejsze to słuchać organizmu. Powodzenia :)!
15 marca 2021, 20:24
Świetnie Ci poszło Ironka! Jesteś dla mnie inspiracją, by kiedyś zrobić cały post
16 marca 2021, 08:36
Dzień dobry!
o jaaaa, dziewczyny dzięki za wasze słowa, aż mi miło na sercu z rana, jesteście wspaniałe 😍😍😍
Jeśli chodzi o samopoczucie jest ok, skóra na twarzy i szyji pomału wraca do normy, nie ma nowego wysypu. Najgorzej palce u prawej ręki- popękały i płaty skóry odchodzą, boli jak cholera. Leków nie używam, chcę by organizm sam sobie poradził. W tym tygodniu mnie czeka dużo pracy, więc jeszcze się "obijam" i treningów nie wprowadzam, ale korci mnie niesamowicie, wioślarz stoi w pokoju i na mnie patrzy xD
Pozdrawiam was cieplutko, trzymajcie się :*