- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
28 października 2014, 22:16
Ostatnio przeglądając różne portale cały czas spotykam się z hejtowaniem wegan/wegetarian. W życiu realnym też słyszę różnego rodzaju docinki itp.
Dlaczego ludzie nie potrafią zaakceptować, że ktoś inny może mieć inne poglądy/upodobania i jeśli dana osoba nie żyje w ten sam sposób co ona to od razu jest głupia itd? Ludziom się nudzi, że muszą zaglądać komuś do talerza i przy okazji to komentować w dość niemiły, żeby nie nazwać chamski sposób?
Sama jestem wegetarianką od 7 lat i nikogo nigdy nie namawiałam żeby przestał jeść mięso, nie robię problemu, że ktoś przy nie go je. Jak ktoś zapyta dlaczego to tłumaczę - ale sama z siebie mu wykładów nie robię. A sama słyszę cały czas docinki, namawianie (z politowaniem w głosie) - jakbym była upośledzona bo nie jem mięsa.
29 października 2014, 20:54
No tak ale Tobą w ogóle ciężko się rozmawia jak się uprzesz Czyli generalnie we własnych oczach jesteś mordercą? W końcu o to się rozchodzi - jesz mięso, uważasz, że ludzie jedzący mięso przyczyniają się do znęcania się nad zwierzętami, przecież jeśli przestaniesz je jeść to na pewno ileś-tam krówek przeżyje... Bo o tym argumencie cały czas mówię. Nie sądzisz, że troche to nie fair, skoro się z tym zgadzasz a mimo to jeszcze nie przeszłaś na wegetarianizm? ;> I tym samym kończę rozmowę bo widzę, że jednak się nie dogadamy ;>
Powiedzmy ze mam wyrzuty sumienia ;), serio. Dlatego podziwiam ludzi ktorzy o prawa zwierzat walcza, przechodza ze wzgledow ideologicznych na wegetarianizm i weganizm. Mam nadzieje, ze mi sie to kiedys uda. Nie jestem morderca ale przykladam do tego reke, posrednio sa wiec umazane krwia. Ja wiem, ze zawsze beda ludzie ktorzy beda jesc mieso i ludzie ktorym jest obojetny los zwierzat albo uwazaja, ze taka wlasnie ich rola, ale ja chcialabym przestac przykladac do tego reke. Zauwaz, ze coraz wiecej jest sklepow ze zdrowa zywnoscia w tym i z miesem z hodowli eko. Czemu? Bo ludzie tego chca, bo albo wazne jest dla nich ich zdrowie albo tez wazne jest dla nich ze kurczak mogl podziobac troche ziarna na trawie a nie w hangarze. Wielu ludzi nawet o tym nie mysli jak wytwarzana jest ich zywnosc, ale moze kiedys spotkaja na swojej drodze kogos kto im powie jak to wyglada i ze jest alternatywa i moze mimo ze na poczatku zaczna sie smiac i zapomna to jednak ziarno niepewnosci zostanie zasiane i moze po jakims czasie ta osoba jednak przemysli sprawe i kupi tego biokurczaka raz na dwa tygodnie zamiast co niedziele zwyklego brojlera. To proces na dlugie lata ale uwazam, ze da to kiedys efekt.
29 października 2014, 21:14
Ale w ostatecznym rozrachunku Guren ty wychodzisz lepiej bo mimo, ze jesz mieso i, ze tak powiem przykladasz tym reke do tego jak sa traktowane to jednak robisz cos poza tym dobrego dla zwierzat. Ja mimo, ze uwazam jedzenie miesa z wielkich hodowli za zle to jednak nic innego nei robie a jak wiadomo dobrymi checiami to pieklo jest wybrukowane ;)
29 października 2014, 21:47
Ja też jestem wegetarianką od 5 lat, nie chwalę się tym, bo ludzie wyśmiewają mnie i krytykują...a moi znajomi po paru miesiącach sami zauważają ze nie jem mięsa i tyle... Nie zauwazyłam tez specjalnej mody na wegetarianizm.. Raczej ludzie mówią że nie potrafiliby żyć bez mięsa..
29 października 2014, 21:59
Podziwiam osoby nie jedzace miesa . Dobrze prowadzona dieta wegetarianska pozwala zachowac zdrowie, smukla sylwetke i w niczym nie przeszkadza. Sama przymierzam sie do ograniczenia spozycia miesa ale nie z uwagi na los biednych kurek i swinek bo mam to totalnie w nosie ale z uwagi na fatalna jakosc tegoz miesa, na faszerowanie antybiotykami,hormonami,byle szybko ,duzo i byle jak . Nie zamierzam sie truc kurczakiem ,ktory kilkakrotnie ma wydluzana date waznosci .
29 października 2014, 23:26
Bardzo sie z tym zgadzam jednak moze ja jestem moze marzycielka i jednak wole mimo wszystko sprobowac te moje marne trzy grosze dorzucic do sprawy niz nie robic nic i twierdzic, ze swiat jest zly i i tak sie nie zmieni. Pewnie tak bedzie, ale przynajmniej moje sumienie troche czystsze.Ja wiem, ze ludzie nie przestana jesc miesa (twierdzac przy tym ze kochaja zwierzeta) ale ja wierze, ze kropla drazy skale, ze kiedys zacznie sie o tym wiecej mowic, wiecej dzialac. Ktos musi zaczac. Nigdy nie powino byc tak, ze nie podejmujemy jakiegos dzialania bo jestesmy w mniejszosci, bo na poczatku nie widac rezultatu. najpierw wstanie jedna osoba a potem druga i trzecia. Ja mam przynajmniej taka nadzieje. Moze zludna i moze nawet za 30 lat sie nic nie zmieni ale moze warto sprobowac jednak.Btw. co ty studiowalas/studiujesz?Zgadzam się, że społeczeństwo po części może wymusić zmianę warunków i standardów, ale raczej miałam na myśli społeczeństwo jako przeróżnych lobbystów i powiązane z nimi organizacje ekologiczne (lub te nie powiązane, faktycznie działające z ideologicznych względów), albo po prostu zmiany legislacyjne i manipulowanie głównie przepisami o ochronie środowiska. Kazus górnej Austrii i GMO dla przykładu i analogiczna sprawca u nas, w Polsce. Ale błagam, myślenie na zasadzie "jak ja nie zjem mięsa i inni by też nie jedli to będzie lepiej" jest skrajnie naiwne. Nigdy ogół, ani nawet znaczna część z mięsa nie zrezygnuje, a to "inni" w zestawieniu z 7 miliardową populacją globu to jest nic, za mało żeby wywrzeć jakieś zmiany. Po prostu mi ręce opadają jak słyszę takie argumenty, potem ktoś nazywający się wegetarianinem to ślepo powtarza (okrutnie często się spotykam z taką argumentacją) i ogół wegetarian wychodzi na naiwnych (już mówię eufemistycznie). I żeby nie było, nie mówię że podaż tworzy popyt ;) Say mówił, ja go po prostu cytuję żeby pokazać, że poglądów na to jak działa rynek jest milion. I nie da się niczego tak prosto przewidzieć. W to włazi Say i I prawo Gossena. Takie gadanie, że gdyby każdy nie jadł to trochę pobożne życzenia. Jak z tą akcją "zjedz jabłko na złość Putinowi" - inicjatywa super, ale umówmy się, to politycy koniec końców będą musieli sobie radzić z szukaniem rynków zbytu, a nie Polacy grzecznie chrupiący jabłka. I żeby nie było 2 ;) Ogarniam, że jak nie zjem sobie kotlecika to w skali mojego życia ileśtam krówek nie zostanie przeze mnie pożartych - argument, że jednostka do mordowania zwierząt ręki nie przyłożyła trafny i ideologicznie rozumiem. Tylko to po prostu nijak nie ma przełożenia w makroskali. Niestety, bo też bym wolała żeby miałoA jednak sie zgadzasz, po czesci ale jednak. Wiesz w jaki sposob zostanie osiagniety w tym momencie cel (lepsze warunki dla zwierzat) jest nieistotne. Moze byc tak jak piszesz "podaż tworzy popyt" czyli nagle producenci zaczynaja sprzedawac drozsze mieso ale produkowac w lepszych warunkach i reklamowac to jako absolutny hit i "must have". Tylko, ze musza byc ludzie ktorzy chca to kupic, musza byc ludzie ktorym nie jest obojetne jak kurczak zyje zanim umrze, ludzie ktorzy sa w stnie zredukowac jedzenie miesa do na przyklad 3 razy w tygodniu (bedzie drozej ale lepiej).Say by się nie zgodził, to podaż tworzy popyt ;) Dyskusja na poziomie aksjologii polityki gospodarczej i prawa rynków. Jakkolwiek po części się zgadzam, że w jakiś tam sposób zmianę warunków i standardów wymusić społeczeństwo może, to mimo całej mojej sympatii i podziwu dla wegetarian (zwłaszcza takich na całe życie i takich prawdziwych, nie na pokaz) argument podażowy jest skrajnie głupi akurat. I nie cierpię jak ktoś totalnie wysnuty z wiedzy się go ślepo uczepi.mozesz. Popyt napedza podaz. im wiecej ludzi je mieso tym wiecej tzeba go produkowac. Gdyby ludzie jedli mniej miesa a do tego zwracali baczna uwage na to gdzie i w jakich warunkach zwierzeta sa hodowane i zabijane to producenci chcac czy nie musieliby zmienic warunki.a ja właśnie obejrzałam, dosłownie jednym okiem bo dwoma nie byłam w stanie, reportaż o targu zwierząt. jestem w ciężkim szoku... owszem jem mięso ale gdybym swoim niejedzeniem mięsa mogła pomóc tym biednym zwierzakom a handlarzy puścić z torbami to już dziś przeszłabym na wegetarianizm
No też się lubię czasem łudzić, ale w tym wypadku to akurat jest zgubne. Wegetarianie niektórzy ślepo wierzą, że gdyby więcej osób zrezygnowało z mięsa to magicznym sposobem zwierzątka przestaną być mordowane z dnia na dzień niemalże, idą potem niektórzy przedstawiciele organizacji eko i głoszą takie tezy w mediach - skutki? Odbierani są jako pozbawieni wiedzy idealiści/oszołomi i potem się bagatelizuje około-wegetariańskie tematy. Niechże idzie ekonomista-wegetarianin, albo prawnik-wegetarianin, tacy którzy siedzą w temacie. A nie populiści-wegetarianie. Plus hmmm, nie ogarniam tego tematu kompletnie, ale w Unii gdyby nagle spadł popyt na mięso to nie bardzo jest co zrobić z rolnikami. Będzie trzeba wprowadzać jakieś dopłaty bezpośrednie albo ograniczenia kwotowe, czyli zacznie się taki sam cyrk jak z mlekiem albo cukrem. Może zwierzątek się kilka ocali, ale nie chcę myśleć ile pieniędzy się w to utopi (wolałabym żeby za te same pieniądze wyposażali schroniska - wiem, teraz idealizm ja :) Czemu wszyscy mnie o to pytają ostatnio? :P Awanturnictwo jak widać ;)
29 października 2014, 23:38
No też się lubię czasem łudzić, ale w tym wypadku to akurat jest zgubne. Wegetarianie niektórzy ślepo wierzą, że gdyby więcej osób zrezygnowało z mięsa to magicznym sposobem zwierzątka przestaną być mordowane z dnia na dzień niemalże, idą potem niektórzy przedstawiciele organizacji eko i głoszą takie tezy w mediach - skutki? Odbierani są jako pozbawieni wiedzy idealiści/oszołomi i potem się bagatelizuje około-wegetariańskie tematy. Niechże idzie ekonomista-wegetarianin, albo prawnik-wegetarianin, tacy którzy siedzą w temacie. A nie populiści-wegetarianie. Plus hmmm, nie ogarniam tego tematu kompletnie, ale w Unii gdyby nagle spadł popyt na mięso to nie bardzo jest co zrobić z rolnikami. Będzie trzeba wprowadzać jakieś dopłaty bezpośrednie albo ograniczenia kwotowe, czyli zacznie się taki sam cyrk jak z mlekiem albo cukrem. Może zwierzątek się kilka ocali, ale nie chcę myśleć ile pieniędzy się w to utopi (wolałabym żeby za te same pieniądze wyposażali schroniska - wiem, teraz idealizm ja :) Czemu wszyscy mnie o to pytają ostatnio? :P Awanturnictwo jak widać ;)Bardzo sie z tym zgadzam jednak moze ja jestem moze marzycielka i jednak wole mimo wszystko sprobowac te moje marne trzy grosze dorzucic do sprawy niz nie robic nic i twierdzic, ze swiat jest zly i i tak sie nie zmieni. Pewnie tak bedzie, ale przynajmniej moje sumienie troche czystsze.Ja wiem, ze ludzie nie przestana jesc miesa (twierdzac przy tym ze kochaja zwierzeta) ale ja wierze, ze kropla drazy skale, ze kiedys zacznie sie o tym wiecej mowic, wiecej dzialac. Ktos musi zaczac. Nigdy nie powino byc tak, ze nie podejmujemy jakiegos dzialania bo jestesmy w mniejszosci, bo na poczatku nie widac rezultatu. najpierw wstanie jedna osoba a potem druga i trzecia. Ja mam przynajmniej taka nadzieje. Moze zludna i moze nawet za 30 lat sie nic nie zmieni ale moze warto sprobowac jednak.Btw. co ty studiowalas/studiujesz?Zgadzam się, że społeczeństwo po części może wymusić zmianę warunków i standardów, ale raczej miałam na myśli społeczeństwo jako przeróżnych lobbystów i powiązane z nimi organizacje ekologiczne (lub te nie powiązane, faktycznie działające z ideologicznych względów), albo po prostu zmiany legislacyjne i manipulowanie głównie przepisami o ochronie środowiska. Kazus górnej Austrii i GMO dla przykładu i analogiczna sprawca u nas, w Polsce. Ale błagam, myślenie na zasadzie "jak ja nie zjem mięsa i inni by też nie jedli to będzie lepiej" jest skrajnie naiwne. Nigdy ogół, ani nawet znaczna część z mięsa nie zrezygnuje, a to "inni" w zestawieniu z 7 miliardową populacją globu to jest nic, za mało żeby wywrzeć jakieś zmiany. Po prostu mi ręce opadają jak słyszę takie argumenty, potem ktoś nazywający się wegetarianinem to ślepo powtarza (okrutnie często się spotykam z taką argumentacją) i ogół wegetarian wychodzi na naiwnych (już mówię eufemistycznie). I żeby nie było, nie mówię że podaż tworzy popyt ;) Say mówił, ja go po prostu cytuję żeby pokazać, że poglądów na to jak działa rynek jest milion. I nie da się niczego tak prosto przewidzieć. W to włazi Say i I prawo Gossena. Takie gadanie, że gdyby każdy nie jadł to trochę pobożne życzenia. Jak z tą akcją "zjedz jabłko na złość Putinowi" - inicjatywa super, ale umówmy się, to politycy koniec końców będą musieli sobie radzić z szukaniem rynków zbytu, a nie Polacy grzecznie chrupiący jabłka. I żeby nie było 2 ;) Ogarniam, że jak nie zjem sobie kotlecika to w skali mojego życia ileśtam krówek nie zostanie przeze mnie pożartych - argument, że jednostka do mordowania zwierząt ręki nie przyłożyła trafny i ideologicznie rozumiem. Tylko to po prostu nijak nie ma przełożenia w makroskali. Niestety, bo też bym wolała żeby miałoA jednak sie zgadzasz, po czesci ale jednak. Wiesz w jaki sposob zostanie osiagniety w tym momencie cel (lepsze warunki dla zwierzat) jest nieistotne. Moze byc tak jak piszesz "podaż tworzy popyt" czyli nagle producenci zaczynaja sprzedawac drozsze mieso ale produkowac w lepszych warunkach i reklamowac to jako absolutny hit i "must have". Tylko, ze musza byc ludzie ktorzy chca to kupic, musza byc ludzie ktorym nie jest obojetne jak kurczak zyje zanim umrze, ludzie ktorzy sa w stnie zredukowac jedzenie miesa do na przyklad 3 razy w tygodniu (bedzie drozej ale lepiej).Say by się nie zgodził, to podaż tworzy popyt ;) Dyskusja na poziomie aksjologii polityki gospodarczej i prawa rynków. Jakkolwiek po części się zgadzam, że w jakiś tam sposób zmianę warunków i standardów wymusić społeczeństwo może, to mimo całej mojej sympatii i podziwu dla wegetarian (zwłaszcza takich na całe życie i takich prawdziwych, nie na pokaz) argument podażowy jest skrajnie głupi akurat. I nie cierpię jak ktoś totalnie wysnuty z wiedzy się go ślepo uczepi.mozesz. Popyt napedza podaz. im wiecej ludzi je mieso tym wiecej tzeba go produkowac. Gdyby ludzie jedli mniej miesa a do tego zwracali baczna uwage na to gdzie i w jakich warunkach zwierzeta sa hodowane i zabijane to producenci chcac czy nie musieliby zmienic warunki.a ja właśnie obejrzałam, dosłownie jednym okiem bo dwoma nie byłam w stanie, reportaż o targu zwierząt. jestem w ciężkim szoku... owszem jem mięso ale gdybym swoim niejedzeniem mięsa mogła pomóc tym biednym zwierzakom a handlarzy puścić z torbami to już dziś przeszłabym na wegetarianizm
Czyli prawo widze ;)
29 października 2014, 23:47
Czyli prawo widze ;)
To wcale nie było takie oczywiste :P Ale tak, muszę się mniej wykłócać na forum :)
30 października 2014, 00:25
Nie wiem w sumie, na ile można powiedzieć, że zwierzątka się ocali - jak nikt ich nie będzie jeść, to nie zaczną hasać dziko po polach, tylko po prostu przestanie się je hodować. Przemysł mięsny to syf - już pal diabli prawa zwierząt, ale uzyskanie tej samej ilości kcal z mięsa jest o wiele bardziej niszczące dla środowiska, niż z roślin. Więc w kontekście gazów cieplarnianych, zużycia wody itd pewnie za x lat zacznie się globalna agitacja za ograniczeniem spożycia mięcha. Będziemy za to najpewniej wszamiać insekty - świetne źródło białka i wbrew pozorom nie takie znowu niesmaczne (ostatnio jadłam szarańcze ;)).
30 października 2014, 00:50
Nie wiem w sumie, na ile można powiedzieć, że zwierzątka się ocali - jak nikt ich nie będzie jeść, to nie zaczną hasać dziko po polach, tylko po prostu przestanie się je hodować. Przemysł mięsny to syf - już pal diabli prawa zwierząt, ale uzyskanie tej samej ilości kcal z mięsa jest o wiele bardziej niszczące dla środowiska, niż z roślin. Więc w kontekście gazów cieplarnianych, zużycia wody itd pewnie za x lat zacznie się globalna agitacja za ograniczeniem spożycia mięcha. Będziemy za to najpewniej wszamiać insekty - świetne źródło białka i wbrew pozorom nie takie znowu niesmaczne (ostatnio jadłam szarańcze ;)).
No ocali właśnie w rozumieniu, że jak iluśtam osób by przestało jeść mięso to się go będzie mniej produkować, czyli mniej zwierząt będzie się hodować w przemyśle mięsnym - chyba nikt się nie łudzi aż tak żeby sądzić, że obecnie żyjące świnki wypuszczą na wolność :P Tak to może to z koniną jedynie funkcjonuje, jak się wykupuje konie z rzeźni i potem znajduje im miejsce w jakiś gospodarstwach, etc. A agitacja się zacznie, w Europie, Unia sobie powprowadza jakieś tam ograniczenia produkcyjne, Stany, Indie i Chiny oczywiście nie - dokładnie jak z emisją dwutlenku węgla. Utopimy w to masę pieniędzy, a w skali globu problem się jakoś drastycznie nie zmniejszy. Jak ja wszystko widzę na czarno <3 I nie strasz z tymi robalami, ja się skrajnie brzydzę jak mój kot mi przynosi zdechłe ćmy, a żebym to miała jeszcze zjeść. Brrrr. Jak to ohydztwo w sumie smakuje? :P
30 października 2014, 01:35
suszone szarańcze? bo ja wiem? jak coś roślinnego - chrupek taki. Nic miękkiego i obrzydliwego - pewnie gdyby nie przyprawy byłoby kompletnie bez smaku ;)
A co do czarnowidztwa - ja mam podobne podejście, ale nie oszukujmy się, może nie za 10, nie za 20 lat, ale za 100 będziemy się musieli w końcu zacząć martwić o naszą planetę. No ale pewnie nie za mojego życia..