- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
17 kwietnia 2012, 21:54
2 sierpnia 2012, 08:45
Czesc Dziewczyny, u mnie juz trzeci dzien mija na wadze minus 3 kg, waze wiec 80 :-) bardzo szybko zaczelo leciec w dol(pewnie woda).....glodna jestem strasznie, przechodze maly kryzys. Ehhh i te zawroty glowy. Tez WAm robi sie ciemno przed oczami? czujecie sie slabo?
2 sierpnia 2012, 09:01
2 sierpnia 2012, 09:08
To dobrze, bo mnie kreci sie w glowie bardzo. A co do glodu tak popoludnie jest najgorsze. Boje sie weekendu, duzo czasu w domu, zapachy...i takie tam
Moje przemyslenia odnosnie zupek i koktaili po 3 dniach stosowania. Wydaje mi sie ze Allevo ma bardziej ,,dopracowane,, zupy i koktajle sa lepszej jakosci z widocznymi owocami, warzywami w smaku sa lepsze. Oczywiscie to moja subiektywna ocena.
2 sierpnia 2012, 09:09
aneta1108- super Ci idzie jak tak dalej pójdzie będziesz Laseczka Szczupło-Płaska
Lonicera- myśl o mini spódniczce i o gapiach jak to pisałaś wcześniej wiesz o tych co skrętu szyjnego dostali
Edytowany przez kornik1 2 sierpnia 2012, 09:11
2 sierpnia 2012, 09:11
2 sierpnia 2012, 09:32
aicleirbag86 nie, to nie na samych proszkach, historia mojego odchudzania jest długa i niestety nie przedstawia się cudownie. Odchudzanie to dla mnie pasmo udręki, wzlotów i upadków…mam nadzieje, że jak opowiem nie zaśmiece za bardzo forum. Otóż większość mojego życia trzymałam wagę ok. 64 kg, w lecie zwykle trochę mniej, czasami tyć więcej. Nigdy jednak nie było tak fatalnie jak w 2010 i na początku 2011r. Mogę to po cześci zwalić na niedoczynność tarczycy, jednak to tylko wymówka, bo z powodu stresu i różnych frustracji zaczęłam żreć…tak, nie jeść tylko żreć. 4000 kcal dziennie to dla mnie żaden problem, potem wyrzuty sumienia, jeden dzień 600 kcal i kolejny znowu 3-4 tys. Głównie wpieprzałam słodycze: pudełko ptasiego mleczka, 500ml lodów, cukierki, batoniki, potem jakieś konkrety i w ten sposób leczyłam żale spowodowane brakiem faceta i niepowodzeniami w pracy. Na początku tego nie widać, niby nic się nie zmienia, cieszysz się, bo kurcze jesz za 3 a na wadze zero zmian…niestety po jakimś czasie następuje takie „tąpnięcie” i robi się na wadze +4 kg…tak jakby organizm trzymał te kilogramy gdzieś w czasoprzestrzeni i nagle za kare spuścił na człowieka. Nie mogłam się z tego błędnego kręgu obżarstwa stres-żarcie-stres wydostać. W lutym 2011 podjełam bilionową próbę odchudzania – Dukan – po 2 miechach – 2 kg. Marnie prawda? Aż otrzymałam zaproszenie na wesele, to mnie strasznie zmotywowało. Zaraz następnego dnia ograniczyłam jedzenie do ok. 900 kcal (raz 900, raz 1100) + zaczęłam jeździć na rowerze 30-45 minut dziennie. Po 6 tygodniach na wadze było -7 kg. Przez wakacje raz tyłam raz chudłam ,ale w konsekwencji straciłam kolejne 2 kg przez ograniczanie jedzenia i rower. Od września postanowiłam przejść na dietę 1400 kcal i codziennie zapierniczać na rowerze…ciało wyglądało coraz lepiej i chudłam choc bardzo wolno…jadłam wszystko, i trzymałam się jedynie limitu kalorycznego….zaliczałam wpadki, raz waga wskazywała 64kg innym razem 66kg. W marcu 2012 doszłam do 62kg…niestety znowu pojawił się stres i coraz więcej kom pulsów po 3000 kcal. W maju na wadze ukazało się 68kg. Znowu wyglądałam jak bulaj, bo pierwsze co u mnie tyje to buzia, ramiona, brzuch i biust. Znajomi pukali się w głowe „no przecież masz szczupłe nogi”. Ja nie wiem kurcze jak można być tak ograniczonym i nie rozumieć, że NIE WSZYSCY tyją w nogach i dupie! Czułam się fatalnie. Miałam zryw na kopenhaską, South Beach, 1400 kcal ale jakoś po kilku dniach dawałam sobie spokój. Chyba musze mieć po prostu jakiś silny motywator, bo tak zadziałalo na mnie kolejne zaproszenie na weselicho ;) Stwierdziłam, że nie ma na co czekać. Miałam jeszcze kilka torebek Cambridge, które zostały po nieudanym podejściu do diety, dokupiłam D.Light i 7ego lipca, po jednej z imprez rozpoczęłam z wagą 68-67 kg. Pierwszy tydzień był masakryczny. 8ego dnia miałam impreze i przecholowałąm z alkoholem. Niestety na pusty żołądek miało to katastrofalne skutki. Od 9ego dnia znowu dieta, aż do dziś. W międzyczasie miałam 2 imprezy na których po prostu musiałam coś skubnąć, ale poza tym nie zaliczam większych odstępstw. Czasami pije Cole Zero, czasami Tigera bez cukru, czsami podjadałam batona z DL lub Allevo…rezultaty jak widać. Dziś 61,5 kg (tzn przedwczoraj tyle było). Od kilku dni jestem już na LCD, tj. jem owego batona codziennie J myślę, że od weekendu 12 sierpnia przejdę na mieszaną, jednak z proszkami mam zamiar zostać tak długo, aż nie osiągnę 56kg, albo nie skończą mi się środki na koncie J Wiem jak się czuje osoba szczupła i gruba, bo mam porównanie. Kto nigdy nie był puplecikiem, nigdy nie zrozumie jak dużo trzeba samozaparcia i siły, aby schudnąć. Jedzenie jest jak narkotyk, uzależnia, z jednej strony daje radość i zbliża ludzi, ale z drugiej, może być przyczyną frustracji, depresji i samotności. Jak ze wszystkim, trzeba znaleźć złoty środek, ale o niego jest bardzo trudno, szczególnie nam, kobietom, istotom, którymi kierują hormony i emocje. Zatem życzę wszystkim wewnętrznej siły i wytrwałości w osiąganiu dietetycznych celów. Warto!
2 sierpnia 2012, 11:07
2 sierpnia 2012, 12:04
Anonkaa...duzo przeszlac, ale podziwiam Cie za wytrwalosc, niestety tez umnie problemy hormonalne, tarczyca, hormony plciowe w rozsypce z 58 kg na 88. Dramat. Waze teraz 80 kg dokladnie tak jak Ty jestem w 3 dniu diety na przemian Allevo z DL. i 3kg mniej :-)Glowka do gory razem damy rade. Niestety ja dzisiaj mam jakis straszny kryzys mysle non-stop o jedzeniu a pod nosem w pracy mnostwo ciasta-kolega przyniosl z okazji ozenku. Takze wesolo nie jest, przynajmniej mnie.i To ssanie w zoladku, ehhh