10 stycznia 2012, 09:12
Nienawidzę tego liczenia kalorii. Zabierałam się za nie kilkadziesiąt razy w życiu i za każdym razem olewam po kilku dniach bo mnie to wkurza, poza tym ciągle psuje mi sie waga kuchenna - wczoraj znowu. Czasem jem u rodziców i wtedy nie ma opcji żeby policzyć kalorie...Czy żeby się odchudzać muszę liczyć te kalorie, czy może ktoś nie liczy, a po prostu ogranicza w jakiś inny sposób jedzenie i może mi doradzić..?
- Dołączył: 2011-09-07
- Miasto: Olsztyn
- Liczba postów: 2801
14 stycznia 2012, 08:09
Jeżeli znasz się dobrze na odżywianiu i wiesz ile co ma kalorii, to można.
Ja juz praktycznie znam dokładnie co ile ma kalorii [miliard układanych diet, jadłospisów]
także, dla mnie nie jest zbyt dużym problemem ustalić sobie jakiś limit kalorii..
Czasem kontrolnie sprawdzam jak nie jestem pewna.
Ale trzeba się tego nauczyc, bo według mnie przesada w druga strone czyli liczenie co do 1 kcal to choroba
- Dołączył: 2010-11-29
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 86
14 stycznia 2012, 13:29
Samo liczenie kalorii bez rozbicia na węglowodany, proteiny i tłuszcze to trochę jak szukanie drogi z mapą, ale po omacku, moim zdaniem... wiele "niskokalorycznych" produktów jest odtłuszczonych, a pełnych cukru - bez sensu, tylko od tego przytyjesz, jeśli nie będziesz uważać, już chyba lepiej na oko. Bardzo prosta metoda z Zone - na pełen posiłek jedz kawałek mięsa wielkości własnej dłoni i dwa razy tyle warzyw (poza bulwiastymi). Koniec :). Oczywiście zamiast mięsa może być ryba, tofu, niezbyt tłusty ser itd. - niskowęglowodanowe źródła białka, a warzywa w dowolnej postaci, gotowane, sałatka, surówka, potrawka, na co masz ochotę. Jak musisz, to zamiast warzyw zjedz coś o wysokiej zawartości skrobii (makaron, ryż, kasza, ziemniaki, pieczywo), ale wtedy tylko tyle samo, co źródła protein. I w ogóle nie trzeba niczego mierzyć ani liczyć. :)