Temat: co 3 dni od początku

Cześć

Czy któraś ma taki problem, jak ja? Jest dieta, zaplanowana na miesiąc/dwa. Nie jestem w stanie z czystym jedzeniem dłużej niż 1,5 tygodnia bez przerwy. Nie wiem czy to jest w mojej głowie, czy mój organizm fizycznie potrzebuje rurki z kremem z Biedry. Nie robię cheatów, po prostu raz na tydzień, albo nawet 2 razy w tygodniu padam i zjadam jakieś słodycze. Trzymam dietę na codzień, może czasem dojem o jeden chudy jogurt więcej, albo jedną kromkę chleba ale trzymam dietę i ćwiczę w miarę cały czas. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie,że miałabym tak trzymać się czystej miski przez miesiąc. Może wtedy przestałoby mi się w ogóle chcieć słodyczy?

Czy to też może być powód braku efektów? Ćwiczę mniej lub bardziej regularnie ale w miarę staram się to robić. Teraz jestem przed okresem i atak słodyczowy w pełni. Dodam, że studiuję, pracuję, dużo się stresuję i dużo robię. Jestem na diecie z Bebio od 15go maja, a na wadze 1 kg mniej. Trochę za mało. 

moze raz dziennie dodaj jakas slodycz w ramach bilansu?

ile spozywasz kcla na tej diecie? Jakie masz parametry? 

Pasek wagi

1. Szwankuje konsekwencja w postepowaniu.

2. Uzaleznienie od cukru, skoro siegasz po slodkie rurki z kremem.

Z drugiej strony przeciez jesli to jedna rurka to nie dajmy sie zwariowac.

Dieta ,którą chcesz łamać na każdym kroku i pisząc o niej widać, ze Cię męczy - to żadna dieta. Dieta ma być dostosowana do Ciebie. Najlepsza dieta to taka, gdzie jej nie czujesz :) Co do słodyczy, to moze zamiast raz w tygodniu rzucac sie jak czub, to weź codziennie zjedz coś niewielkiego co złagodzi pypcia ;) Natomiast faktem jest, że cukier uzależnia i im więcej jesz tym więcej chcesz jeść. Ja jak odstawię na 2 tygodnie całkowicie cukier w postaci wszelakiej - to wlasciwie nie ciagnie mnie do słodyczy - jem sobie wtedy raz na ruski rok jak mnie najdzie. Ale jedząc regularnie większe ilosci - wtedy chcicę mam co chwilę na cos innego słodkiego. Narkotyk. Ale tez pytanie co oznacza że rzucasz się 2 razy w tygodniu? W sensie ze jesz te słodycze bez opamiętania czy w sensie ze zjesz sobie ta powiedzmy rurkę z kremem. Bo jeśli kwestia samej rurki (czy czego innego) 2 razy w tygodniu to zjedz sobie bez wyrzutów sumienia

EDIT: Jeśli trzymasz diete w miarę przyzwoicie a waga ledwo drga, to moze warto cos pobadać? Ja przykładowo jakbym 5 lat temu jadła tak jak teraz to gubiłabym spokojnie po 3 kg/miesiąc. Teraz jak wywalczę 1 kg na miesiąc czy nawet 2 miesiace to święto. Ale wyszło mi ze mam stan przedcukrzycowy i bardzo możliwe ze insulinoopornosć (planuję zbadać przy najbliższej okazji bo to w parze często chodzi)

Pasek wagi

1. Czy masz motywację? Jaką?

2. Czy nie jesz za mało kalorii?

3. Ruszasz się? Im więcej ruchu, tym większe zapotrzebowanie ORAZ apetyt.

4. Odczuwasz głód? Jak go zaspokajasz?

5. Czy CHCESZ schudnąć?

6. Co daje ci rurka z kremem? Może podczas diety podświadomie jesteś spięta albo nerwowa, ale tłumisz te uczucia, a słodycz kojarzy ci się z kojeniem nerwów (wyrzut serotoniny)?

7. Sama dieta (każda zmiana) jest stresem dla organizmu, jakie masz do niej podejście?

8. Zakładasz, że będzie trwać miesiąc/dwa. Dlaczego? Co potem? Pamiętaj, że istnieje coś takiego jak wychodzenie z diety.

9. Czy masz jakieś wsparcie bliskich, rodziny, partnera, przyjaciół?

10. Czy na pewno MUSISZ schudnąć?:)

To tak na szybko.

Dziękuję Wam ogromnie za odzew i tak wyczerpujące odpowiedzi!

Mam 173 cm wzrostu, dietę ustaloną na około 1500kcal, czasem mniej, raczej nie więcej. Jeżdzę rowerem w ramach komunikacji miejskiej, studiuję, sesja, dyplom(praca bardzo intensywna). Poza rowerem ćwiczę w domu, czasem  czasem 4,2,lub 3 razy w tygodniu. Zdarzały się w tym całym czasie posuchy treningowe ale jednak zawsze to robię intensywniej lub mniej intensywnie.

Kupiłam dietę po ponad roku samodzielnych prób(jak wiadomo bezskutecznych). Motywacja jest mocna, bo przytyłam od kompulsywnego jedzenia, zajadania stresu i problemów 12kg w niecały rok. Drugi rok mija jak próbuję się tego pozbyć. Ważę 69kg, to bez tego jednego kilograma ;) Całe życie ważyłam 60/63 i było git. Nigdy nie byłam osobą słodyczową, przytyłam bo zajadałam się zdrowym jedzeniem. Nigdy nie zjadałam pizzy lodów frytek. W Mcdonaldzie nie byłam z 7 lat. Był wegetarianizm i dwa lata weganizmu. Robiłam badania na tarczycę, były jakieś zachwiania ale pani doktor powiedziała, że jest ok. USG też wyszło, że tarczyca jest w normie.

Rurka nie jest jedna niestety, jest to kilka+. Czasem w ramach słodyczy jem płatki kukurydziane, co też jest syfem. Jest to coś w rodzaju poczucia zagrożenia, że muszę coś zjeść i się tym nasycić. Myślę,że totalnie serotonina. Ale to chyba nie wynika z niedoborów na diecie, w sumie najadam się tymi 1500kcal'ami. Porcje są wporządku. Czasem dojadam ten jeden jogurt więcej czy coś, ale generalnie mi to wystarcza. Rozkłada się to na 5 posiłków.

Zakładam,że to będzie trwało zawsze, bo chcę po prostu czysto jeść, wiem,że wtedy czuje się dobrze. Mówię dwa miesiące, bo akurat na tyle mam dietę teraz. Wsparcie mam 100%, mama to nawet kibicuje. A ja ciągle nie mogę pochwalić się efektami

Myślicie,że to organizm, czy po prostu jestem więźniem swojej słabej silnej woli?

Praca intensywna, o której pisałam jest raczej intelektualna, bo siedzę przy biurku i dużo się skupiam. Więc chyba się nie liczy jakos intensywny wysiłek aż tak;)

moim zdaniem 1500 to jest za mało. Nie wiem czy wiesz co to jest PPM i CPM? Poczytaj sobie o tym. Te 1500 kcal to będzie w granicach Twojego PPM zapewne a powinnasś jeść tyle co CPM-15% żeby chudnąć. Jak Ci się zaczną zastoje to nie będziesz miała z czego obciąć kcal. Poza tym jeśli się je za mało to spowalnia się metabolizm. Organizm zaczyna magazynować zamiast spalać. To jest główna przyczyna tego, że masz zachcianki. Mówię Ci, oblicz sobie te wartości a zapewne Ci wyjdzie, że spokojnie powinnaś chudnąć jedząc 1800 (tak plus minus, bo jak zobaczysz to zależy od wagi ,wzrostu, płci, aktywności). Wiele diet bezsensownie obcina kcal do minimum po to, żeby szybko był efekt, ale większosc kończy się gigantycznym jojo i rozwaleniem organizmu

Pasek wagi

Wiem, obliczałam to już. Moje zapotrzebowanie wynosi właśnie około 1800/1900kcal, ale wiesz jak to jest. Człowiek się męczy tyle czasu próbując jeść i zdrowo i dobrze i 1800 i nawet 2000kcal a nic się nie zmienia,że wchodzę w te 1500 z myślą, że może to jest wystarczające i po prostu muszę nauczyć się jeść mniej?

Może spróbuję ustawić sobie wyższą kaloryczność. Może napadu ustaną. Co mi po niskiej kaloryczności jak nadrabiam w jeden czwartek i jedną niedzielę wszystko co odjęłam...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.