Temat: Odchudzanie z dużej wagi - lekarz, dietetyk, a może na własną rękę?

Okej... Zbieram się za dietę i zbieram już jakieś dwa lata, a w międzyczasie waga zamiast spadać, rośnie... Dziś rano na wadze 105 kg. Przeraża mnie trzycyfrowa liczba... Przeraża mnie wszystko, co nie jest 7 z przodu, bo tylko z taką wagą czułam się dobrze i było mi po prostu ładnie... 

Mogłabym akceptować tę wagę. Czuję się generalnie w porządku, ale wiem, że otyłość nie jest zdrowa, jest stanem chorobowym i trzeba ją leczyć.

No i tu pojawia się pytanie - jak ją leczyć. Czy udać się do jakiegoś lekarza? Zrobić badania? Sprawdzić, czy może nie nabawiłam się IO? Bo zdarza mi się wilczy głód, ciągły apetyt na słodkie rzeczy, napady głodu w nocy, senność po posiłkach, zmęczenie...

A może po prostu wprowadzić sobie dietę podobną do tej przy IO i sprawdzić swoje samopoczucie, ocenić spadek wagi i działać tylko i wyłącznie na własną rękę.

Nie mam wsparcia w domownikach, nie mam w nikim wsparcia w odchudzaniu. Więc generalnie jest mi podwójnie ciężko, bo u mnie w domu nic co jemy nie jest zdrowe... 

Prosiłabym o jakieś rady. Mam motywację, siła też się znajdzie. Ale mam problem z tym, jak zacząć. 

silna wola i własna połka na zdrowe jedzonko, w lodowce. Lekko nie bedzie, bo chyba mega motywacji nie ma, ale probuj,warto. Duzo czytaj o zdrowym odzywianiu, o odchudzaniu, ogladaj zdjecia szczupłych dziewczyn, to wszystko pomaga znaleźć siłe i motywację

Pasek wagi

Waga powyżej stówy to już sporo, niezależnie od tego ile masz wzrostu. Jeżeli możesz to idź do rodzinnego niech Cię skieruje na podstawowe badania, może wyśle Cię na jakieś dodatkowe testy albo poleci dietetyka. Na pewno warto spróbować, nadwaga daje po kościach - dosłownie - bolą mnie plecy i ciężko mi czasem, z ćwiczeniami też trzeba na początku uważać przy wadze, bo nagły zryw z kanapy może się skończyć jakąś kontuzją. Kolana trochę dźwigają na co dzień.

A kto gotuje u Ciebie w domu? jeżeli Ty, a reszta rodziny do garów się nie garnie, to możesz postawić ich przed faktem dokonanym. Ile będą strajk głodowy prowadzić. Zwłaszcza, że dla siebie możesz przygotowywać posiłki a rodzinie te same obiady wzbogacać o np. ziemniaki albo jakiś sos do mięsa, którego Ty nie jesz. Co niby się stanie jak w szafkach nie będzie śmieciowego jedzenia, no co? ;)

zacznij od małych kroczków,z upływem czasu eliminuj lub wymieniaj produkty na te zdrowsze a co za tym idzie mniej kaloryczne,poczytaj nie koniecznie o dietach ale o zdrowych nawykach żywieniowych,w ramach ćwiczeń fizycznych wyjdź na rower lub po prostu na spacer,

Rozumiem Twoją sytuację doskonale. U mnie w domu smaży się na głębokim oleju, jada się ogromne porcje ziemniaków, a słowo 'dieta' jest znana tylko z nazwy. W dodatku słyszę nieraz od swojej mamy prześmiewcze teksty typu "idzie nasza atletyczka" itp. Nawet nie rozumieją, że dzięki temu jestem zdrowsza i czuję się lepiej. Ja zaczęłam się odchudzać w styczniu, ważyłam jakieś 90kg (przy 164cm). Dokładnie nie wiem, bo nie miałam wtedy wagi, ale pamiętam, że w listopadzie właśnie tyle ważyłam. Możliwe, że nawet przytyłam od listopada, bo przecież święta były i się nie hamowałam. Było mi cholernie ciężko. I nabawiłam się kontuzji. Miesiąc mogłam sobie wykreślić z życia. Moja stopa tak mi spuchła (źle skoczyłam), że nawet chodzenie sprawiało mi ból. Więc jeśli mogę coś Ci poradzić to nie zabieraj się za żadne szalone ćwiczenia. Na początek dobre będą dywanówki, szybkie marsze, aerobik dla początkujących. Dodam, że od stycznia -20kg. Odchudzam się sama, bez dietetyka, bez trenera i ćwiczę w domu. Jeśli będziesz miała jakieś pytania, czy po prostu chciała pogadać, możesz pisać do mnie na priv. Pozdrawiam:)

*

Mysterious_Lady napisał(a):

Poza tym mój mąż ciągle podsuwa mi słodycze, specjalnie namawia teściową aby pakowała nam ciasto do domu, którego on potem nie je i chce wmuszać we mnie. Marudzi, że nie możemy nigdzie przeze mnie wyjść np. na pizze. Moja mama ciągle mówi, że w moim wieku i po ciąży to i tak dobrze wyglądam więc po co się odchudzać, bo teraz dziecko jest ważniejsze niż moje fanaberie itp. ale ja jakoś mam to w nosie. To też nie jest wytłumaczenie, że nikt Cię nie wspiera. Robię swoje ale może to wynik mojego wojowniczego i buntowniczego charakteru.Uwierz mi, że jak ktoś czegoś bardzo chce to to osiągnie choćby cały świat miał być przeciwko niemu i choćby ponosił 20 porażek to i tak spróbuje 21 raz i może wtedy da radę, a jak nie to może za 30-stym razem. Jak ktoś czegoś chce to się nie poddaje.A z tym psychologiem to takie pierdu pierdu. Ja też mam orzeczone przez psychologa zajadanie problemów, co wyniknęło z pewnych powodów i co z tego. Psycholog się za nikogo nie odchudzi i nikomu nie poda gotowego rozwiązania. Owszem psychika jest tu najważniejsza ale to sam człowiek musi przepracować problem i swoją postawą pokazywać, że dąży do celu. Moim zdaniem to bardziej kwestia charakteru nie każdy jest silny i twardy. Trzeba usiąść i zastanowić się czego się chce, a potem zwyczajnie to zrobić. Ułożyć sobie plan i być konsekwentnym. 
Kochana powiedz NIE, nawet jakby się to miało nie spodobać mężowi, mamie, teściowej.... i reszcie świata :) [edit] a sorry, myślałam że to post autorki ;)

Lisa_ napisał(a):

Okej... Zbieram się za dietę i zbieram już jakieś dwa lata, a w międzyczasie waga zamiast spadać, rośnie... Dziś rano na wadze 105 kg. Przeraża mnie trzycyfrowa liczba... Przeraża mnie wszystko, co nie jest 7 z przodu, bo tylko z taką wagą czułam się dobrze i było mi po prostu ładnie... Mogłabym akceptować tę wagę. Czuję się generalnie w porządku, ale wiem, że otyłość nie jest zdrowa, jest stanem chorobowym i trzeba ją leczyć.No i tu pojawia się pytanie - jak ją leczyć. Czy udać się do jakiegoś lekarza? Zrobić badania? Sprawdzić, czy może nie nabawiłam się IO? Bo zdarza mi się wilczy głód, ciągły apetyt na słodkie rzeczy, napady głodu w nocy, senność po posiłkach, zmęczenie...A może po prostu wprowadzić sobie dietę podobną do tej przy IO i sprawdzić swoje samopoczucie, ocenić spadek wagi i działać tylko i wyłącznie na własną rękę.Nie mam wsparcia w domownikach, nie mam w nikim wsparcia w odchudzaniu. Więc generalnie jest mi podwójnie ciężko, bo u mnie w domu nic co jemy nie jest zdrowe... Prosiłabym o jakieś rady. Mam motywację, siła też się znajdzie. Ale mam problem z tym, jak zacząć. 




Hej, wiesz czemu nie chudniesz? bo naczytałaś się zbdur w necie i popełniasz błędy jakie robi wiekszość z Was drogie Panie.
....już śpiesze Ci tłumaczyć jak ją zmodyfikować abyś była najedzona i chudła 0,5 do 1kg w tydzień.
Okej! jedziemy z tym!

WG kalkulatora np wyszło :
2077 kcal - po obcięciu wychodzi 1650/1700 - i tego się trzymasz jak świętości! (obcinasz tak z 300-400kcal)

  • 15% białka: 312 kcal = 78 g
  • 55% węglowodanów: 1143 kcal = 286 g
  • 30% tłuszczu: 624 kcal = 70 g
    Ilości kcal nie istotne tutaj, za to ilość procentowa już tak!


    Dlatego aby chudnąć musisz być na minusie,ale to już wiesz...ile na minusie? przyjmijmy że tyle abyś wahała się pomiedzy 1600 a 1700kcal!

    Jakie błędy popełniasz? Najczęstszym błędem na dietach jest:
    -głodzenie się
    -nadmierne obcinanie kalorii
    -podjadanie ze względu na zbyt mało sytne posiłki ubogie w tłuszcz

    Jak temu się przeciwstawiać? To proste! ogranicz lub wyeliminuj nabiał, słodycze, doda sól morską, zapomnij o smażeniu lub smaż na oleju kokosowym,jedz dużo warzyw i owoców (owoce rano,bo dobry start dla żołądka) i wszystko polewaj oliwą z oliwek (tylko nie smaż na takich oliwach bo katastrofa)
    Przykładowy plan na dzień:
  • Śniadanie- jajecznica z 3 jaj lub omlet na oleju kokosowym - lub płatki owsiane posypane stewią,zalane wrzątkiem,posypane borówkami,malinami itd (żadnych bananów bo od tego tylko skacze cukier)
  • drugie śniadanie - to może być np chleb żytni wieloziarnisty z biedronki 7 ziaren (chyba tak to się nazywa) a na nim np serek śmietanowy,plasterek pomidora,plasterki paprki i rzodkiewki, posypane solą morską. popite wodą z cytryną.Taki chleb długo się trawi,możesz zjeść nawet 100g i powinno wystarczyć do obiadu. 
  • obiad:  możesz zaszaleć, np pierś z kurczaka i masa warzyw a to wszystko polane olejem z oliwek (olej sprawi że dłużej bedziesz syta i polepszy smak każdej potrawy) brokuł, do tego można dołożyć sobie pomidora rzodkiewke ogórek itd.... 
    Nie lubisz kurczaka? tym lepiej, zrób sobie na patelni RYBE ale nie smazoną tylko robioną na wodzie! ;)

    PAMIĘTAJ! im wiecej kolorów na tależu (chodzi o warzywa) tym lepiej dla Ciebie!
  • podwiedczorek: od tego momentu przestajemy jesć produkty zawierającce w cukier, kawe tez powinno się pić w sumie do godziny 16, a jesli juz musimy to na pewno nie z cukrem, tylko stewią ksylitolem etc.... ale przejdźmy do sedna, co można na podwieczorek? Płatki błyskawiczne jaglane lub jęczmienne zalane wrzątkiem a obok na tależu np góra warzyw! ;)
    LUB!
    Kasza, dowolna jaką sobie wybierzesz bo są w zupełnosci zdrowe, więc czy to będzie bulgur czy kuskus nie ma znaczenia...
  • ok ale co na kolacje? nie ma ścisłego musu co powinno być...możesz dowolnie jeść byle produkty nie zawierające już fruktozy czyli owoce odpadają, ale na pewno warzywa,kasze,omlet z jajek też jest fajnym pomysłem...

  • UWAGA!! Co robić kiedy Waga nie spada? wystarczy zrobić dwa kroki...pierwszy to taki że jednego dnia najdamy się do syta wręcz się opychamy ale tym co wyżej podałem (chodzi o nałądowanie wątroby glikogenem wątrobowym-wtedy orgaznim mysli że mimo deficytu kal ok wszystko jest wporządku) a następnie przez kolejne kilka dni zwiększamy ilość tłuszczy w diecie!
    To mogą być np orzechy włoskie,orzeszki (Byle nie solone) albo sezam etc (byle nie chałwa) tłuszcz mozna pozyskać także z oliw różnego rodzaju ale broń Boże nie smaż na oliwach olejach itd,jesli juz bardzo potrzebujesz to na oleju kokosowym.
  • Jakie ćwiczenia? oranie swojego ciała godzinnymi cardio odpada,porównaj sobie sylwetki sprinterów a biegaczy maratońskich ;) tak...Ci sprinterzy są wielcy i mają piekne docięte ciała. Więc co? więc interwały! Wystarczy około 15min dzienie interwałów z krótkimi przerwami żebyś świetnie wyglądała już za 2 miesiące ;)
    Lubisz chodzic na siłownie? zatem proponuje Ci ćwiczenia siłowe, dzieki nim tworzy się dług tlenowy,palanie następuje nawet 24h po treningu a nie jak przy cardio tyle ile cwiczysz tyle czasu spalasz ;)
    Nie lubisz chodzic na siłownie? możesz próbować z cudakowską ale interwałową,a i tak pewnie skonczy się na małych ciężarkach! :D
  • Co powoduje szybkie spalanie brzucha? na pewno nie brzuszki! :D:D:D one tylko wzmacniają mięsnie i odrobine je powiekszą. Chcesz mieć fajny brzuch? zacznij robić przysiady z crossfitową sztangą ;) przysiady,martwe ciągi (w necie znajdziesz instruktarz). Wystarczy że dziennie zrobisz 10min bardzo energicznych przysiadów i martwych ciągów i fekty bedziesz obserwować z tygodnia na tydzień;)
  • 15min przed treningiem pijesz kawe z jednej łyżeczki i dosypujesz tam łyżeczke stewi żeby było slodkie i przyjemne;)
  • Co po treningu? żadnych suplementów mi tu nie brać! garść rodzynek, kilka suszonych moreli,garsć żurawiny...tyle! dopiero godzine po treningu albo kiedy poczujesz głód, zjedz np tego kurczaka lub rybe z warzywami ;)

    PS. Podjadanie słodyczy raz na jakiś czas to nie jest grzech ale na pewno nie przybliżą Cię do fajnej sylwetki.Jesli juz bardzo chcesz,zjedz łyżke miodu prawdziwego, garść rodzynek lub po prostu zrób sobie mix owocowy z dodatkiem stewi ;)


Powodzenia!! :))

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.