- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
13 lutego 2016, 23:32
Na początku stycznia ważyłam 97 kg, udało mi się zrzucić 2 kg i skończyła się moja dieta... Połowa lutego - 102,5 kg... Czy to w ogóle możliwe, żeby tyle przytyć w tak krótkim czasie? Jestem załamana sobą, swoim wyglądem, swoim brakiem chęci do podjęcia walki, swoim lenistwem... Nic tylko usiąść i płakać.
Wydaje mi się, że mam zaburzenia odżywiania. Nie jem normalnie, obżeram się, pochłaniam ogromne ilości jedzenia, w każdej chwili... Przychodzę rano do kuchni i zjadam bułkę, z margaryną i np. paprykarzem, potem jakiś jogurt, oczywiście słodki, potem coś słodkiego, potem robię obiad, zjadam obiad, duże porcje - kilka ziemniaków, surówka, duży kotlet, po drodze łapię jakiegoś cukierka, kilka żelków, kawałek ciasta, drożdżówkę, ciastka, słodki napój, sok owocowy, owoce, jogurt, potem kolacja, podobna do śniadania, potem znowu jakieś słodkości, napoje, parówkę umiem wyjąć z lodówki i zjeść bez podgrzania..
Na jedzenie reaguję jak narkoman, nie delektuję się - pochłaniam, rzucam się na obiad jakbym tydzień nie jadła a jadłam godzinę wcześniej, jem najszybciej ze wszystkich, kończę pierwsza, choć mam sporą porcję i zaraz zjadłabym coś jeszcze... Mój żołądek nie ma chyba dna... A waga rośnie i rośnie... Zdaje mi się, że mam napuchniętą twarz, wyglądam jak pyza...
Nie, nie chwalę się, ani się nie żalę... Potrzebuję się wygadać, potrzebuję jakiejś rady, motywacji... Nie piszcie mi, że mam się wziąć w garść, czy coś bo to nic nie daje... Ale doradźcie, jak to wszystko ugryźć.
Wiedzę żywieniową mam, sporą... Odnośnie ćwiczeń też. Ale nic nie stosuję na sobie...
Na początku 2014 roku ważyłam 71 kg... Teraz 30 kg więcej...
14 lutego 2016, 20:21
Witaj. Mój problem jest niewiele mniejszy. Roztyłam się po urodzeniu dzieci. Oczywiście wszyscy tłumaczyli to ciążą itd., ale g.. prawda, poczułam swoiste przyzwolenie na jedzenie.
Kilka dni temu dorosłam do decyzji o diecie i TOBIE też z czystym sercem i sumieniem radzę wykupienie diety u dietetyka. 5 posiłków w ciągu dnia wydawało mi się czymś abstrakcyjnym, już od początku myślałam, co będę jadła pomiędzy nimi. Jak się okazało "w praniu" nie potrzebuję nic podjadać, nawet marchewki. Jestem cały czas najedzona, a czasem po prostu mój organizm doprasza się wody.
Cóż z tego, że masz ogromną wiedzę na temat żywienia i wysiłku fizycznego, skoro nie potrafisz z tego skorzystać. Dietetyk i psycholog będą dla Ciebie największym wsparciem.
A te wymówiki.... skąd ja to znam.... W moim rodzinnym domu też wszyscy lubili coś innego, rzecz jasna nie zdrowego. Teraz mój mąż z córkami zajadają chipsy, czekoladki, wafeleczki i batoniki, o pączusiach nie wspomnę. I co z tego... Niech sobie jedzą, oni nie mają tego problemu, co ja... SMACZNEGO IM!!!
Kochana, gdybyś tylko mieszkała w okolicy, to z chęcią wybierałabym się z Tobą na codzienny spacer - miałabym kompana, którego mi brakuje do spacerowania. Jeśli chcesz, to odzywaj się na priv. Pozdrawiam i trzymam kciuki, czekając na pozytywne wieści/ Justyna
14 lutego 2016, 21:54
Dzięki za rady :)
14 lutego 2016, 23:20
Ja mam ten sam problem , im bardziej chce sie odchudzic tym bardziej tyje. Ale dzisiaj powiedziałam - koniec tego. Idzie wiosna ,lato a ja co znowu mam sie wstydzic ,będę sie znowu odchudzac !!!!
19 lutego 2016, 22:37
Nie rozumiem, jak można robić z własnego żołądka taki śmietnik... "Jesteś tym co jesz" - prawda jest taka, że te kg nie wzięły się z kosmosu. Z resztą skoro masz wiedzę na temat odżywiania, na pewno doskonale zdajesz sobie z tego sprawę. Jeśli nie dajesz sobie sama ze sobą rady, nie jesteś w tanie kontrolować jedzenia (właściwie to ono kontroluje Ciebie), zgłoś się do specjalisty, właśnie po to są tacy ludzie.