Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jest mnie fizycznie dużo, o wiele za dużo. W psychice jestem nadal szczupłą, uroczą dziewczyną sprzed 4 lat...

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1407
Komentarzy: 18
Założony: 8 marca 2012
Ostatni wpis: 19 lutego 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
juspol

kobieta, 37 lat, Tczew

152 cm, 73.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 lutego 2016 , Komentarze (2)

Drogi Pamiętniczku,

minął pierwszy tydzień mojej diety z Vitalią i pierwsze ważenie. Zamykam go przyklejając etykietkę udanego.

Trzymałam się diety z malutkimi dodatkowymi kcal :-) Plan diety i posiłki są tak ułożone, że nie było to trudne, nawet większej chęci na podjadanie nie miałam :-) Gotowanie dwóch, a czasem nawet trzech obiadów nie było łatwe, jednak nie mogę powiedzieć, że nie do wykonania.

Wynik mierzenia jest taki, że ubyło mi w każdej partii od 1 do 4 cm, na wadze -1,6kg

Dzieciaczki też już zdrowsze, więc zaczynamy kolejny tydzień z pozytywną energią i wielkimi uściskami dla Wszystkich, którzy z nami są - nawet wirtualnie :-* :-x

Podrawiam/J.

14 lutego 2016 , Komentarze (5)

Kochany pamiętniczku...

Bardzo dawno nie zostawiałam tutaj żadnego wpisu, teraz najwyższa pora to nadrobić.

Kilka dni temu zaczęłam swoją przygodę na nowo, tym razem bardziej "profesjonalnie" z ułożoną dietą. Jak na razie trzymam się nieźle.

Najgorsze były dwa ostatnie dni. Nie dlatego, że byłam nie najedzona, miałam chęć podjadania - nie nic z tych rzeczy. Dzieciaki się rozchorowały i to całkiem nieźle, pogotowia, leki, gorączki, duszności. W całym tym "domowym szpitalu" ciężko było znaleźć czas na gotowanie, ale daję radę. Moim mega wsparciem jest mój mąż, który często przygotowuje produkty do gotowania.

Jestem po pierwszych pomiarach i za mną -1,1kg. Jestem dobrej myśli.

Będą do Was wracała na bierząco.

Całuję :-)

19 listopada 2012 , Komentarze (4)

Witam,
ze zwieszoną głową, wstydem i smutkiem na twarzy. Zbędnymi kilogramami na moim wielkim dupsku i myślą, że może tym razem mi się uda.
Każdego dnia mam coraz bardziej dość tych przeszywajacych spojrzeń, które liczą każdą włożoną do moich ust kalorię.
Może tym razem się uda - dzisiaj aerobic. Mam nadzieję, że nie skończy się to farsą, jak zawsze z resztą :-(
Trzymajcie kciuki, a ja zbieram moje wielkie siedzisko do ruchu ;-)

5 maja 2012 , Komentarze (2)

Hej, hej J

<?xml:namespace prefix = o ns = "urn:schemas-microsoft-com:office:office" /> 

Powiedzymy, że swoją małą wojenkę z ciałkiem rozpoczęłam.

Wczoraj po prawie rocznej przerwie postanowiłam rozruszać mięśnie na roleczkach. 40-minutowa jazda zaliczona J Nie zakładam, że tak będzie codziennie (np. dziś pracuję 6-18, więc blisko 19 jestem w domu, a jutro powtórka z rozrywki), ale postaram się jak najbardziej się spiąć i dążyć do założonego celu, poprzez pot, łzy i zapewne nie jedną porażkę.

 

Pozdrawiam,

Hipcio

30 kwietnia 2012 , Komentarze (1)

Witam!
Nie wiem od czego zacząć. Ta strona staje się dla mnie uzależnieniem, tak jak jedzenie.
Zastanawiam się, dlaczego o wiele łatwiej jest o swoich problemach powiedzieć komuś obcemu niż najbliższej osobie (mężowi).
Tak, jak ostatnio piękna pogoda nie nastraja mnie pozytywnie. Z zewnątrz wszystko wygląda prawie tak, jak zawsze, tylko bardziej drażliwa jestem. Niestety to, co dzieje się w  mojej głowie zaczyna mnie samą przerażać. Czuję się beznadziejna w każdym aspekcie życia codziennego (jako matka, żona, kobieta). Nie umiem sobie sama wytłumaczyć, co jest tego przyczyną. Najlepiej wogóle rano nie wstawałabym z łóżka, gdyby nie fakt, że mam wspaniałego męża i najkochańszą córkę na świecie, dla których podnoszę swoje ogromne 4 litery i muszę normalnie funkcjonować. Jeśli oczywiście normalnością można nazwać zadyszki, brak kondycji,obsesję na punkcie jedzenia przeplataną myślami o bulimii i anoreksji. Ostatnio nawet trapi mnie myśl, czy nie lepiej byłoby zmagać się z chorobą anorektyczną, niż ze zaje..... spasłym cielskiem.
Och dziewczyny, dajcie znać, na jakiej stronce można kupić trochę optymizmu i chęci do życia....
Pozdrawiam, Wasza Hipopotamica

29 kwietnia 2012 , Komentarze (4)

Witam!

Na początek zadam sobie i Wam oficjane pytanie: dlaczego odchudzanie nie może być tak proste i wspaniałe, jak ta stronka?

Uwielbiam tutaj zaglądać i cieszyć się Waszymi  sukcesami.Niestety nie swoimi…

Mój stan estetyczny i psychiczny, w jakim znalazłam się dzięki, jak mi się kiedyś wydawało, niewielkim kilogramkom (teraz czuję się jak kilku tonowa ciężarówka) jest straszny.

Każdego dnia w pracy, na ulicy, w domu zmagam się ze swoją otyłością. Najbardziej dołujące są takie dni, jak dzisiejszy (słoneczy, upalny), kiedy większość osób z radością zrzuca z siebie zbędne okrycie, które dla mnie jest ratunkiem przed spojrzeniami innych. Kiedy spotykam ludzi na ulicy, to w mojej głowie rodzą się komentarze, które w moim miemaniu chcieliby na mój temat wyrazić, rzecz jasna nie są to pochlebne słowa.

Z osoby radosnej, uśmiechniętej, cieszącej się z życia, towarzyskiej i bardzo pewnej siebie, stałam się kimś dla siebie obcym. Kimś, kto boi się wyjść do ludzi, wstydzi się samej siebie, czuje, że swoim wyglądem przynosi wstyd mężowi. Kimś, kto w żadnym stopniu nie przypomina atrakcyjnej kobiety, kto nie ma sobą nic do zaoferowania. Kimś, kogo ludzie oceniają po wygladzie, a tym, kim naprawdę się czuje.

Wiem, że macierzyństwo jest wspaniałe i w 100% się z tym zgadzam, nie wyobrażam sobie życia bez mojej córeczki, która każdego dnia wnosi nasze życie tyle radości. Niestety moja ciąża i macierzyństwo stały się wymówką dla mojego (okropnego) wyglądu.

Wczoraj soiągnęłam apogeum beznadziejności, stwierdziłam, że wyglądając tak źle i warząc tyle, co dobrze utuczony prosiak, nie ma znaczenia, czy przybędzie mi kilka kilo więcej i czy wizyta u fryzjera trochę zatuszuje niedoskonały owal mojej twarzy.

Jednak chyba nie do końca chcę się zgodzić sama z sobą, skoro postanowiłam podzielić się z Wami samą sobą, swoimi emocjami. Wiem, że pisząc tutaj szukam dla siebie RATUNKU!!!

Nie chcę zakładać, że pisząc tutaj dzisiaj już od jutra zaczyman rygosrytyczą dietę, bo wiem, że nie zrobię tego z radością i motywacją lecz przesłanką będzie "chcę wtopić się w tłum".

Chciałabym zacząć odchudzanie, niestety nie wiem, od czego powinnam zacząć?!

Czy powinna to być dieta? Jaka dieta? Czego się wystrzegać? Co spożywać? Od jakich ćwiczeń zacząć, żeby nie przeforsować od początku organizmu? Czy basen, siłownia, fitnes, to dobre rozwiązania? Jak zmotywować samą siebie do odchudzania, skoro nie ma się do tego kompana w realu? I przede wszystkim, jak nie zwariować przy odchudzaniu, cieszyć się z życia i nie czuć się przytłoczoną wiecznym liczeniem kalorii?!

Ucieszę się, jeśli któraś z Was przebrnęła przez tą długą, pozbawioną sensu lekturę oraz jeśli podzielicie się swoimi doświadczeniami i radami.

<?xml:namespace prefix = o ns = "urn:schemas-microsoft-com:office:office" /> 

Pozdrawiam,

Szukająca siebie i radości z życia Justyna J

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.