- Dołączył: 2010-10-23
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 6
30 listopada 2010, 14:37
W zeszłym tygodniu, mimo tego, że sobie postanowiłam, że będę ćwiczyła przynajmniej 3 razy w tygodniu- nie ćwiczyłam. Dobra, przyczyn zewnętrznych jest wiele i to głównie przez to. Byłam chora, a jak już wyzdrowiałam, to zwyczajnie nie miałam czasu- praca, uczelnia, tysiące obowiązków. Przez ten tydzień z dietą przeszłam bardzo w porządku, więc niby nic wielkiego, ale jak dzisiaj miałam, mam iść na siłownię, to zwyczajnie mi się nie chce. Nie mam ochoty i do tego kiepsko się z tym czuję. Czyżbym popadła w pułapkę nicnieronienia? jak to fachowo (;) ) nazywam? Brakuje mi motywacji trochę, chyba. Ale na inne, zwyczajne i prozaiczne czynności też nie mam ochoty. Pogoda? Chyba nie bałdzo. Eh, dziewczyny. Powiedzcie, napiszcie, co w takich dniach robicie, żeby ruszyć tyłek i iść na siłownię, bądź zwyczajnie zacząć ćwiczyć? Co zrobić, żeby wróciła chęć do działania??
- Dołączył: 2009-12-26
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 471
2 grudnia 2010, 10:49
A może przyczyną Twojego "lenistwa" jest to, że jesteś po prostu głodna? Jeśli nie dostarczysz organizmowi odpowiedniej ilości węglowodanów (wyjątkowo, w tym wypadku, mogą być te z wysokim IG, 10 minut przed wysiłkiem, w ilości około 60g na godzinę planowanych ćwiczeń), będzie Ci podpowiadał, żebyś dała sobie spokój i oszczędzała energię.
A jeśli w trkacie ćwiczeń doprowadzisz do spadku poziomu glukozy we krwi, to już w ogóle masakra.
T.
14 stycznia 2011, 13:01
Jak się ruszy tyłek to potem leci :) Najlepiej zapisac sie na silownie albo cos innego wykupic karnet to wtedy trzeba bedzie isc na zajecia bo szkoda bedzie Wam karnetu i wydanych na niego kasy!
- Dołączył: 2010-06-09
- Miasto: Białystok
- Liczba postów: 293
14 stycznia 2011, 21:41
Warto mieć kompana do ćwiczeń :)
we dwójkę jest szansa, ze jeden drugiego zmobilizuje,
u mnie działa ;)