- Dołączył: 2010-10-23
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 6
30 listopada 2010, 14:37
W zeszłym tygodniu, mimo tego, że sobie postanowiłam, że będę ćwiczyła przynajmniej 3 razy w tygodniu- nie ćwiczyłam. Dobra, przyczyn zewnętrznych jest wiele i to głównie przez to. Byłam chora, a jak już wyzdrowiałam, to zwyczajnie nie miałam czasu- praca, uczelnia, tysiące obowiązków. Przez ten tydzień z dietą przeszłam bardzo w porządku, więc niby nic wielkiego, ale jak dzisiaj miałam, mam iść na siłownię, to zwyczajnie mi się nie chce. Nie mam ochoty i do tego kiepsko się z tym czuję. Czyżbym popadła w pułapkę nicnieronienia? jak to fachowo (;) ) nazywam? Brakuje mi motywacji trochę, chyba. Ale na inne, zwyczajne i prozaiczne czynności też nie mam ochoty. Pogoda? Chyba nie bałdzo. Eh, dziewczyny. Powiedzcie, napiszcie, co w takich dniach robicie, żeby ruszyć tyłek i iść na siłownię, bądź zwyczajnie zacząć ćwiczyć? Co zrobić, żeby wróciła chęć do działania??
- Dołączył: 2009-08-05
- Miasto: Poznań
- Liczba postów: 2643
30 listopada 2010, 14:43
Pogoda to pewnie jedno. Ale może brakuje Ci jakichś witamin i stąd to zmęczenie? A jak nie, to po prostu masz wielkiego lenia, którego musisz pogonić;)
Też mam czasami takie dni, że nic mi się nie chce i najchętniej to bym leżała w łóżku i się obijała. Wtedy mówię sobie, że muszę i że to tylko te dwie godzinki. Po treningu jestem szczęśliwa, że jednak na niego poszłam i mam motywację na następny dzień;)
30 listopada 2010, 15:07
IdaSierpniowa1989 - jak ja ciebie doskonale rozumiem!!!!
Ja w niedziele kupiłam rowerek stacjonarny - i przejechalam wczoraj cale 15 min!!!
Dzis tez bede sie starac!Co moze wieczorem sie powyspowiadamy ktora co zrobila?
Pozdro!
- Dołączył: 2009-11-08
- Miasto: Lublin
- Liczba postów: 3218
30 listopada 2010, 15:30
Lenistwo :P
U mnie to standard, cały czas muszę się do czegoś zmuszać.
U Ciebie może to być właśnie wina pogody, brak słońca, pochmurna pogoda. Normalnie cały dzień leżeć w łóżku ;]
30 listopada 2010, 15:48
ja na dzisiejszy wieczor zaplanowalam 30min na rowerze stacjonarnym i 30 z hantelkami plus rozciąganie, jutro napisze czy sie udało. Sory-napisze, ze sie udało.Pzdr!
1 grudnia 2010, 09:44
nie wiem jak Wy, ale ja wczoraj pocwiczylam przez godzine i za chwile zamierzam zrobic to samo bo ide do pracy na pozniejsza godzine
1 grudnia 2010, 11:41
ruszyc zady, dziewczyny!!!
ja juz po basenie, choc ledwo wyszlam z domu na ten snieg - bo u mnie sie w ogole nie odsnieza - to wywalilam sie na rowerze i obtrzaskalam prawy piszczel (juz 2 tygodnie temu oberwal, tak ladnie juz siniak schodzil... ech, widac ten piszczel po prostu musi byc w siniakach)
No ale nawet po tej niemilej przygodzie i siarczystym jej skomentowaniu polecialam na basen i trzepnelam moj kilometr.
Tak wiec nie jeczec i stekac, tylko cwiczyc!!!
A jak juz pocwiczycie, to zapodajcie sobie malo- lub duzo-kaloryczna nagrode i tyle :)
- Dołączył: 2010-10-23
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 6
1 grudnia 2010, 17:30
wczoraj się nie udało, ale dzisiaj owszem!:) 2,5 h spędzone na siłowni, baardzo aktywnie :) ruszyłam się! i jest mi z tym cudownie:) i popieram moją przedpisowczynie! :) Ruszyć tyłki, dziewuchy! ( ten postulat głównie do siebie piszę ;) )
- Dołączył: 2010-03-08
- Miasto: Huddersfield
- Liczba postów: 96
1 grudnia 2010, 17:37
jak mam iść na siłownie to 2 godziny przed już mi się nie chce. Zaczynam szukać w myslach powodu, dla którego mam nie iść (zdrowie, pogoda itp). Nie ma niestety tabletek na lenistwo. Trzeba sobie po prostu kazać wstać i iść. Za to jak już się pójdzie i ćwiczy to wzrasta zadowolenie. Potem już jestem tylko dumna, że dałam radę. I tak do następnego razu...
1 grudnia 2010, 17:57
mnie by sie tez nie chcialo siedziec 2 godziny i cwiczyc. Moze zatem zabierz sie za cos krotszego (czasowo) - biegi 30 min, basen... Nawet te wszytskie 8 min, a 6w etc w domu.
Do dziela, dziewczatka!!!!
Pomijajac nasz popalony tluszcz, to jeszcze bedziemy z siebie bardziej dumne, zadowolone i zahartowane:)