Temat: dieta, a właściwie jej brak :C

Witam, w sumie to nie wiem jak zacząć. Ostatnio miałam egzaminy (licencjacki, wczoraj wstępne na mgr) i wiadomo jak to się skończyło - jadłam cokolwiek, gdziekolwiek na mieście. Byłam dzisiaj w knajpie (oczywiście jadłam, a jakże!), patrze przez okno, a tam ładne dziewczyny, wszystkie prezentowały się perfekcyjnie w szortach czy spódnicach. Ja mogę sobie pomarzyć (na własne życzenie). Do tego siostra dzwoniła i oczywiście zrobiło mi się jeszcze gorzej. 

Ona: rozmiar 34, szczuplutka, ładniutka. 
Ja: rozmiar 40 (ale teraz to już może 42 :| ), duża niczym kolos rodyjski. 

Można byłoby pomyśleć, że nie trudno z motywacją. Mogłabym udowodnić wszystkim, że ja też mogę wyglądać, ale jak zwykle zajadam moje smutki kończąc na tym, że to wszystko nie ma sensu :C No i oczywiście TAK, porównuje się do siostry jako że jest ona osobą, która nieustannie od dzieciństwa przypomina mi jaka to jestem brzydka i gruba :/

Nie przesadzaj:) Będzie dobrze, dobrze, że dojrzałaś do decyzji o diecie. Tylko nie szalej z dietami cud i głodówkami, wystarczy MŻ i trochę ruchu. Teraz mamy sezon na owoce, warzywa, niedługo ma być piekna pogoda- a więc jest to idealny czas na dietę. Spokojnie dasz radę. I  nie porónuj się do siostry, bo każdy organizm jest inny.

PS> Wiem, jak wygląda okres studiów, również studiuję i mam egzaminy.

to przykre. 
ale ten temat raczej powinien się znaleźć w pamiętniku, nie na forum.
i metoda małych kroków
nie twórz planu że do września schudniesz 15 kg

niech do końca lipca będą to 1-2kg...
do końca sierpnia kolejne 3-4
łatwiej zaliczać drobne kroki!
powodzenia
Nie ma co zajadać smutków, trzeba tylko zaksać rękawy, przełączyć w głowie pstryczek z napisem "Odchudzanie" na "ON" i się za siebie brać :P 

Najlepiej zacząć od tego, że odchudzanie, to nie żadna katorga, tylko sama przyjemność i dbanie o siebie - rozpieszczanie swojego ciała. Potem trzeba sobie obliczyć, ile codziennie zjadasz kalorii - tak, zeby sprawdzić, bo potem to juz wcale nie trzeba, chyba, ze chcesz i da ci to większą kontrolę (ale liczymy na oko! nie dokładie, bo potem wpadniesz w manię liczenia kalorii i trudno ci się będzie z niej uwolnić). 
Potem wyrzucamy z codziennego jadłospisu:
- dania gotowe (również te jedzone na mieście);
- nadmiar chleba;
- większość słodyczy;
- słodzone napoje.

Dorzucamy za to trochę warzyw i owoców (ale owoców nie za dużo). 

Potem czytamy o IG - bardzo fajna sprawa, zwracanie na to uwage (ale nie obsesyjne! niczego  nie robimy obsesyjnie ani na zasadzie "muszę") pomaga :)

I jeszcze wprowadzamy zasadę, ze nie ważne co jemy, jemy do najedzenia, a nie do objedzenia.

A jak potem jeszcze znajdziesz rodzaj aktywnosci fizycznej, który sprawia ci przyjemność (u mnie hoopdancing  i rower), to już w sumie nic więcej nie potrzeba ;)

I wtedy masz sukces murowany :)

Pod warunkiem, ze się chwalisz za każdy mały sukces, a każda porażkę traktujesz jako zatrzymanie na drodze do celu, a nie powrót do punktu wyjścia.
Nie porównuj się do nikogo, nie tylko do siostry, bo to na dobre nie wyjdzie (no może niektórym to pomaga). Spójrz w lustro i pomyśl co chcialabyś zmienić, ale nie ze względu na te dziewczyny z zza okna czy siostrę, ale ze względu na siebie, bo np. brzuch nie mieści ci się sukienkę czy nie ma rozmiary koszulki w twoim ulubionym kolorze tylko jest dwa rozmiary mniejsza.
Pasek wagi
myślę, że nawet 3-4kg to w moim przypadku cud, bo znając życie ktoś mi coś do jedzenia zaproponuje, a tu pomarudzi, że znowu wybrzydzam i czegoś nie jem. no ale zobaczymy, faktycznie pogoda ładna, więc można się poruszać (chociaż ja osobiście wolę jak jest brzydko, przynajmniej nad morzem, bo nie muszę znajdować wykrętów żeby się nie wbijać w nieszczęsne bikini) ;)

ratatosk napisał(a):

myślę, że nawet 3-4kg to w moim przypadku cud, bo znając życie ktoś mi coś do jedzenia zaproponuje, a tu pomarudzi, że znowu wybrzydzam i czegoś nie jem. no ale zobaczymy, faktycznie pogoda ładna, więc można się poruszać (chociaż ja osobiście wolę jak jest brzydko, przynajmniej nad morzem, bo nie muszę znajdować wykrętów żeby się nie wbijać w nieszczęsne bikini) ;)
A po co od razu w bikini? Nie chcesz, to się nie rozbierasz:) szorty, luźna koszulka i jest ok:) A jeśli zdecydujesz, że chcesz schudnąć, to dasz radę, wszystko siedzi w twojej głowie. Tienna fajnie rozpisała cały ten tok postępowania.
Pasek wagi

tienna napisał(a):

A jak potem jeszcze znajdziesz rodzaj aktywnosci fizycznej, który sprawia ci przyjemność (u mnie hoopdancing  i rower), to już w sumie nic więcej nie potrzeba ;)I wtedy masz sukces murowany :)

Zaraziłaś mnie kółkiem kiedyś!
Pamiętam!
filmik
właśnie sobie podpatrzyłam hoop dancing i wygląda super ;O ja próbowałam hula hoop zwyczajnie, potem kupiłam sobie z wypustkami, bo niby lepsze. tyle lepsze, że wyglądam po nim jak ofiara przemocy w rodzinie z masą siniaków dookoła ;)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.