Temat: Wypluwanie jedzenia - zaburzenia odżywiania (specjalista z trójmiasta pilnie poszukiwany)

Witam,
szczerze mówiąc nie byłam pewna gdzie umieścić ten  post. Zdecydowałam, że znajdzie się on w dziale "odchudzam się" (więcej, poddział "porażki" - i nie chodzi tu o niemoc schudnięcia, lecz o zrąbaną psychikę) z prostej przyczyny - chyba nigdy nie przestanę...
Nigdy nie byłam u dietetyka ani psychologa, więc teoretycznie nie mam stwierdzonej ani anoreksji ani początków bulimii, jednak któraś opcja jest wielce prawdopodobna.
Moje życie od kilku lat składa się z epizodów przygnębienia spowodowanych jedzeniem oraz chwil radości spowodowanych "postem". Kocham jedzenie (nie jeść!), uwielbiam gotować, czuć woń przypraw... Ostatnio miałam solidnego dołka z powodu wg mnie - nadmiernego jedzenia. Nie wiedziałam co robić, aby czuć jedzenie i nie przybrać kilku kilo.
Przypadkiem, podczas jedzenia winogron, "odkryłam" pewną rzecz... Owoc miał wyjątkowo twardą i grubą skórkę więc ją wyplułam do kosza...  Tak to się zaczęło... i trwa już 3 tydzień. Od tej pory dziennie spożywam około 200-300 kcal (wafle ryżowe, owoce, warzywa, jogurty), resztę - aż wstyd - wypluwam, np. jakiś kawałek ciasta, kanapkę, kotleta, małego wafelka, w sumie normalny pokarm, który pokryłby dzienne zapotrzebowanie mojego organizmu (śladowe ilości kalorii lądują w moim żołądku przez tę paskudną "metodę"). Dodam że jem w samotności. Mama, która wychowuje mnie sama już dawno do tego przywykła. Poza tym pracuje na zmiany więc wiem, kiedy będę sama w domu. Nic nie podejrzewa. Niedługo zaczną się studia, będzie mi jeszcze łatwiej. Problemy standardowe - wypadanie włosów, zatrzymanie okresu (co bywało już wcześniej), suchość skóry, ogólne osłabienie i - oczywiście - chudnięcie (które mnie satysfakcjonuje, jak napisałam wcześniej - moje odchudzanie nigdy się nie skończy... ach, pewnie się przyda, dla lepszej orientacji - waga 55, jak nie mniej, nie ważę się, nie lubię; wzrost -173). Dodatkowo mój żołądek odzwyczaja się od jedzenia, po małym kęsie czegokolwiek o ile dotrze do mojego żołądka robi mi się niedobrze, w tym momencie muszę się położyć na 5 minut. Wszystko mija.
Jestem rozsądną dziewczyną, wiem jak bardzo ryzykuję, wiem, że potrzebuję pomocy. Wiem, że moje zachowanie jest nienormalne. Nie chcę na chwilę obecną wciągać w to moją mamę, jeszcze nie.
Dlatego proszę kogokolwiek, kto zna dobrego lekarza (najlepiej psycholog, ewentualnie dietetyk), który specjalizuje się w zaburzeniach odżywiania i przyjmuje na terenie Trójmiasta, o podanie mi informacji, namiarów. Bardzo chciałabym normalnie funkcjonować ale jestem świadoma, że sama sobie nie poradzę. Nie pomogą komentarze typu "nie marnuj jedzenia", "kolejna głupia dziewucha", "nic nie zdziałasz", "rozwalisz sobie żołądek" itp. Uwierzcie mi, ja to naprawdę wiem, a nie o wiedzę tu chodzi a o psychikę i zrozumienie przypadku. Na temat trawienia i przyswajania pokarmu też czytałam, więc proszę oszczędzić mi wykładów w tej dziedzinie. Nie tego potrzebuję.
Mam poważny problem i potrzebuję pomocy. To jest mój pierwszy krok w stronę normalności.
Jeszcze raz ponawiam prośbę - dobry (sprawdzony) psycholog, dietetyk na terenie Trójmiasta.
Pozwólcie, że wrócę do moich codziennych czynności...
Pozdrawiam.
M.

PS.
Jeżeli ktoś ma podobny problem niech śmiało pisze. Może poznanie czyichś przypadków pomoże mi przejść przez ten anormalny okres mojego życia. Może komuś też się zrobi lżej...

rzeczywiście, cisza na morzu :) Dobrze jednak, że nie ma sztormu...
co nowego? zastanówmy się... jedzenie - słodkiego prawie nie potrzebuję, dawka dzienna normalnego pożywienia - na niezmienionym poziomie :/ Zachowania niepożądane - wciąż częścią mnie...
Samopoczucie - przyzwoite. Niedługo początek roku akademickiego (właśnie skończyłam pakowanie), spotkania powakacyjne, sama przyjemność, trochę rozrywki
Chwile zapomnienia...

ojj zazdroszczę bo ja wpierniczam słodkości jak głupia :P co prawda nie codziennie ale potrafię np zjeść cała paczke poduszkowców 150g ;/ muszę coś z tym zrobić... moja hipoglikemia daje o sobie znać niestety. Co do głównego tematu, który tu widnieje to w dalszym ciągu jest tak samo i jakoś nie chcę narazie niczego zmieniać. Mam nadzieje, że ta częśc forum niedługo odżyje ;-))
Ja kiedyś miałam anoreksję ale tak nie robiłam. Bo bałam się,że coś jednak strawię.
Teraz tak robię. Np. robię sobie 5 bułek, musli, biorę nutelle i siadam nad toaletą i żuję i wypluwam. Niestety część tego wpada do żołądka i jestem nażarta strasznie. Tak jednak nabawiłam się wrzodów,bo mój mózg wysyła sygnał do żołądka,że coś zaczynam jeść, on zaczyna produkować kwasy a tu nic. Nic porządnego.
Poza tym.. cukry są trawione w jakie ustnej,więc im dłużej żujesz cukry , tym więcej ich się trawi w jamie ustnej i dostarczasz kalorii. Nie dostarczasz w ten sposób białek , przy których łatwiej schudnąć.
Ale co ja mam innego powiedzieć? Sama tak robię i wiem,że ciężko z tym skończyć.. Takie.. bezkarne jedzenie. Powiedzmy,że bezkarne,bo trawimy te cukry i część wpada do żołądka,ale wiadomo,że gorzej jakby się połykało takie ilości.
Nie powiem Ci : Zacznij jeść normalnie,bo.. co to da ? Skoro zrobisz i tak co będziesz uważała za słuszne, bądź się nie przełamiesz...:(

anussia91

przecież Ty wyglądasz doskonale... ile ja bym dała, żeby mieć taką figurę...
Oj to tylko dobry kamuflaż . Luźna bluzka,czy coś podobnego.. Jakiś czas temu (8kg temu) byłam szczuplejsza i lepiej się czułam. Ale żeby znów to osiągnąć trzeba skończyć z podjadaniem, żarciem jak wieloryb i żuciem i wypluwaniem.
I chciałam dodać,że patrząc na twój wzrost i wagę to jesteś szczuplutka i widzę,że masz ładną figurę. ;*****
Oj kochana niestety nie... Jak Ty to napisałaś? Dobry kamuflaż hehe :))) Poza tym teraz przyutyłam jakieś 3kg może nawet i 4 nie mam pojęcia... stwierdziłam, że dobrze, że nie mam wagi w domu bo tylko bym się denerwowała :P
co do tego trawienia - to owszem, w jamie ustnej, ale wchlanianie w jelitach, więc co z tego że zostały rozłożone, częściowo, skoro i tak do wchłaniania znacznej większości nie dojdzie... w skutek tego paskudnego nawyku. Aj, ciężko.
Obie dziewczyny, czy kamuflaż jest czy go nie ma - wyglądacie kwitnąco ;) Obyście nie musiały stosować kamuflaża na swoje wnętrze, mam na myśli aby wszelkie troski, żale nie zmusiły was do udawania,  że wszystko jest ładnie, pięknie. Niech wszystko rzeczywiście będzie ŁADNIE, PIĘKNIE! Życzę wam tego.
Wracając do niewdzięcznego wypluwania - u mnie takiej obróbce nie jest poddawana gigantyczna ilość pokarmu, symboliczna, acz słodka, bądź troszkę bardziej bogata w tłuszcze. To co jem to niemalże okruszki, jakieś papki, breje.
Wiem, kolorowo to nie wygląda, z dnia na dzień chudnę.
Ale... co ja poradzę, że mi się to szalenie podoba..?
Pozdrawiam

Kobiety są szalone, co my nie wymyślimy żeby tylko samej sobie się podobać...
Tak, ja wiem,że jest wchłaniane w jelitach, ale po części trawione w jakie ustnej. I zauważyłam też taką rzecz, że jak coś żuję, a potem wypluwam i jest tego wiele to czuje się taka najedzona okropnie. I mam wieeeeeeeeelki brzuch.
Też mam problem z podjadaniem,podskubywaniem.
Ale... Odkąd trzymam się ściśle mojej diety i STAŁYCH POSIŁKÓW, to mój apetyt spadł i nie chce mi się nawet tak jeść,podjadać ani rzucać na żująco-plujące zachowania xD
Chociaż co to za rada? Jedz mniej,to nie będzie ci się chciało więcej?
W sumie głupio brzmi,ale tak jest :D ;*
Jakieś pocieszenie przynajmniej, eh.
więc niech sobie trawione będzie skoro wchłaniane nie jest ;]
co do "najedzenia" i pełnego brzucha - przez ten rodzaj zabawy (wypluwanie) połykasz dużo powietrza, co daje uczucie nie sytości tylko takiego balonika w brzuchu/żołądku, jednak nie na długo.

Pogoda mnie dobija...

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.