2 czerwca 2011, 15:56
Napisałam OBŻARSTWO, bo to co czasem robiłam nie można nazwać objadaniem się, ale raczem opychaniem...
A potem to tylko wyrzuty sumienia, spadek samooceny i ciągłe obiecywanie sobie, że od jutra z tym koniec. Też miewacie takie napady? Kiedyś to było straszne, teraz dałam sobie z tym radę, ale czasem mi się jeszcze przytrafia. Jak ktoś tego nie ma to nie potrafi zrozumieć jakie to jest okropne![](//filesrr.vitalia.pl/gfx/smileys/embarrassed.gif)
2 czerwca 2011, 16:22
No kurcze widzę, że teraz znalazłam ludzi, którzy mnie potrafią zrozumieć
![](//filesrr.vitalia.pl/gfx/smileys/smile.gif)
bo jak mówiłam o tym mojej mamie to ona nie potrafiła zrozumieć jak można jeść bez umiaru, aż do bólu, takiego fizycznego, a potem jest tylko ból psychiczny. To co pisze wiem, że jest okropne... do prowokowania wymiotów używałam szczoteczki do zębów, takiej starej, teraz ta szczoteczka poszła do kosza. Poza tym uświadomiłam sobie, że tym co robię niszczę swoje ciało, niszczę przełyk, niszczę metabolizm, zęby i przede wszystkim psychikę, bo człowiek czuje się po tym beznadziejny i bezwartościowy. NancySpungen, masz rację, to jest jak alkoholizm, albo nawet gorsze, bo alkoholik na odwyku nie rusza alkoholu, a my nie możemy zrezygnować z jedzenia
Edytowany przez Podjadacz 2 czerwca 2011, 16:23
2 czerwca 2011, 16:28
dokładnie, najważniejsze to nie skubnąć pierwszy raz, bo jak się zacznie to nie ma końca.
2 czerwca 2011, 16:47
Ja właśnie jem do takiego momentu, aż czuję, że jeszcze jeden kęs i pęknę, tzn. jadłam, bo już tego nie będę robiła. Alarmem był moment kiedy złamałam ząb na cukierku, nie wiem czy to od wymiotów, ale tak przypuszczam, że w ten sposób osłabiłam szkliwo. Był czas, że wymiotowałam każdego dnia, a potem znów jadłam i znów wymity. Klęczałam nad toaletą i płakałam. Wiedziałam, że jak nie skończę to zacznie się bulimia.
Aco do stawania na wadze (przynajmniej tak jest w moim przypadku) to lepiej tego zbyt często nie robić, bo to okropnie demotywuje. Jak się odchudzam i się często ważę, to potem zawsze kończy się obżarstwem. Jak schudłam i waga wyrażnie to pokazywała, to uderzałam w jedzenie jako nagrodę, a jak waga nie drgnęła mimo odchudzania to też szłam się obżerać, żeby się pocieszyć. Dlatego teraz ważę się co 2 tygodnie, żeby zobaczyć postępy, a nie tak jak kiedyś 2 razy dziennie.![](//filesrr.vitalia.pl/gfx/smileys/baringteeth.gif)
- Dołączył: 2011-02-15
- Miasto: Gwiazdkowo
- Liczba postów: 1492
2 czerwca 2011, 18:29
wiesz, ja mam tak samo, jak widzę, że waga spada to pozwalam sobie na więcej i tym sposobem zafundowałam sobie 5tygodniowy zastój wagi, bo niby dieta ale ciut więcej. Ułożyłam plan i trzymam się i bardzo mi to pomaga. Nie prowokowałam wymiotów nigdy ale lodówka przyciągała mnie jak magnes, coś strasznego. Mogę powiedzieć, że od 8.02 jestem na odwyku
3 czerwca 2011, 22:32
anamy ja tak mam w sumie odkąd pamiętam..odkąd jak byłam nastolatką uświadomiłam sobie, ze jestem gruba..albo może wcześniej..przechodzi mi czasem na długo. Rok, nawet 2. Ale powracam do obżarstwa..z samotności, w nagrodę, na pocieszenie, z facetem i w samotne wieczory. Czasem zdrowiej czasem śmieci, ale zawsze zbyt dużo. Mam takie ataki powracające...Ostatni w ciąży+25 kg potem dobre chęci i znów obżarstwo. Powinnam chyba iśc do psychologa...0d 7 lat było już 90 kilo z obżarstwa, 65 kilo, ciąża<93> i jest teraz....Ale już tak miałam..gdzieś na tym samym etapie związku poprzedniego. Potem mi się polepszyło, a potem był koniec, bo poznałam kogoś innego. Boję się...
Edytowany przez NancySpungen 3 czerwca 2011, 22:36
- Dołączył: 2009-10-10
- Miasto: Bydgoszcz
- Liczba postów: 975
8 czerwca 2011, 17:47
też to znam;/ normalnie nie mogę się wtedy opanować....
- Dołączył: 2011-06-07
- Miasto: Szczecin
- Liczba postów: 8
10 czerwca 2011, 11:02
To okropne uczucie, ten brak opanowania, brzuch krzyczy NIE! ciało całe boli, lecą łzy, a ja i tak idę do tej kuchni i zjadam wszystko, ilości niewyobrażalne, którymi normalna rodzina karmiłaby się przez co najmniej kilka dni. I pochłaniam wszystko, na początku to co lubię, to na co mam ochotę, a później już nieważne, leci wszystko, nawet produkty, których normalnie bym nie zjadła. To jest chore i mam wrażenie, że silniejsze ode mnie...
- Dołączył: 2008-02-07
- Miasto: Swiat
- Liczba postów: 14
10 czerwca 2011, 15:49
Ja jak mam taki napad to wymiatam wszystko co jest w zasiegu reki. Pozniej tez wymiotuje i czuje sie fatalnie. Zauwazylam iz mam takie najgorsze napady przed miesiaczka tomoze jest hormonalen??? A takie obzarstwo to macie racje, jak narkotyk albo alkohol. ja to juz wogole nie moge pic alkoholu, jak tylko cos wypije od razu mi sie jadaczka wlacza,niekontrolowanie.
Jak bylam mala to babcia z nami mieszkala i wszystko krecilo sie kolo jedzenia, wiecie jak to czlowiek ktory wojne przezyl i nie zawsze mial co jesc, jedzenie bylo dla niej najwazniejsze. Tuczyla nas jak swinki, wszystkie swieta i rodzinne okazje zacynaly i konczyly sie przy stole...jak sie nie wzielo dokladki to babcia byla smutna bo niedobre. jak sie udezylam to dostawalam cos slodkiego na pocieszenie, jak 5 w szkole to cos slodkiego w nagrode...
Teraz wiem iz to nie jest dobre rozwiazanie i tak jak pisalyscie staram sie nie zroic tej krzywdy mojemu dziecku ale pozniej wstaje w nocy i wyzeram mu chipsy i cukierki do nieprzytomnosci az sie zwymiotuje...
11 czerwca 2011, 22:19
maxjohnsson rozumiem Cię..chyba miałam podobnie xz rodziną...niestety w pewnym momencie zauważyłam, ze już nikt mnie nie dokarmia-sama się pocieszam i nagradzam...
Sądzicie, że z tym trzeba do psychologa? może to samo przejdzie..może wystarczy poćwiczyć silną wolę?:(