- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
18 października 2021, 22:11
Czy jest tutaj ktoś, kto po latach ciągłej walki z samym sobą, przestał się odchudzać? Mam już dosyć tej ciągłej sinusoidy. W ogóle żałuję, że zaczęłam się kiedyś odchudzać. Od tamtej pory przybrałam jeszcze dodatkowe 20 kilo. Albo się trzymam i chudnę, albo zaczynam żreć i tyję. Od kiedy zaczęłam się odchudzać, nie utrzymałam wagi dłużej niż pół roku (oprócz tej maksymalnej którą mam teraz). Z jednej strony jestem zrezygnowana, z drugiej wiem, że z wiekiem będzie coraz trudniej i ciężko pogodzić się z myślą że swoje młode czasy spędzam w tym grubym ciele i odkładam fajne rzeczy na "kiedy schudnę"
19 października 2021, 09:18
ciezko powiedzieć. Moja babcia 85letnia nigdy się nie odchudzała ale ciągle uważa co je, tego nie bo za tłuste, tego nie bo niezdrowe, tego nie bo ma za dużo kalorii. Mimo, że oficjalnie się nie odchudza ciągle się pilnuje i jak jednego dnia zje więcej, bo ma gości to kolejnego prawie prostuje. uważam, że dobrze. Dzięki temu nie miała żadnego zawału, ma się świetnie i jest bardzo sprawna jak na swój wiek, więc chyba warto patrzeć na to co się ma na talerzu.
19 października 2021, 10:17
zacznij od małych kroków w dobrą strone, zamiast stosowac diete, która ma miliony ograniczeń. Wprowadzaj powoli szlaban na niezdrowe produkty. W jednym tygodniu odstawiasz słodkie napoje, w kolejnym zmniejszasz ilośc słodyczy i tak dalej. To ma byc zmiana na całe zycie,nie na czas diety. Może będzie łatwiej tak powoli, choc wiem jak to wygląda, bo też mam ciagle góra dól, ale nigdy nie dopuszczam do przekroczenia pewnej górnej granicy. Spacer to tez ruch, czy wejscie po schodach.W codziennym zyciu jest mase sytuacji, kiedy mozna zrezygnowac z jazdy samochodem czy windą
19 października 2021, 10:30
Ja od dziecka miałam nadwagę, od studiów otyłość, a mój zapał do odchudzania zawsze był słomiany. Teraz się za wzięłam i zaczęłam znowu od 1.10., schudłam z 95.5 na 91.2 a więc 4,3 kg. Widząc postępy wezbrała we mnie motywacja. Zaczęłam uprawiać nordic walking, być może zacznę chodzić na basen. Odstawilam całkowicie słodycze i już mnie do nich nie ciagnie, a potrafiłam zjeść metrową kinder czekoladę w 1 dzień, a wieczorem jechać do MC Donalda. Bywały zastoje, ale w końcu waga rusza w dół.
19 października 2021, 10:46
Moze jakiś sport? Zajęcia fitness, siłownia, taniec, bieganie, wyjścia w góry? Znaleźć jakąś grupę, która organizuje np 1 raz w tygodniu wspólny trening, albo zajęcia na które chodzi stała grupa? Może warto iść w sport, skoro dieta ci nie odpowiada?
Jakiś czas temu tak było, potem przyszła pandemia i się rozleniwiłam. Teraz już wróciłam do pracy a mam niespełna 3letnie dziecko, więc kurcze szkoda mi jeszcze po pracy wyjść na 1,5h. W domu niecierpię ćwiczyć. Wiem, że to wszystko po trochu wymówki. Wszystkie macie rację. Zwyczajnie brakuje mi tego impulsu, takiej prawdziwej chęci, czuje się jakaś stara przez to że jestem taka zrezygnowana. Sorry za smęty.
Hej, mój młody kiedy miał 2.5 roku to już zapylał na hulajnodze i na rowerku biegowym. Może jakieś aktywności z dzieckiem? Ono na bank będzie Ci wdzięczne, jeśli wyrobisz w nim miłość do ruchu. Ja bardzo się bałam, że mój syn będzie miał po mnie problemy z wagą, a nie chciałam mu zaszczepiać jakichś niezdrowych schiz żywieniowych, więc poszłam w ruch. Teraz ma 9 lat, kocha jeździć na rowerze, pływać, chodzi na treningi w piłkę ręczną. Marzy, żeby ze mną chodzić na siłownię, ale uważam, że na to jeszcze za wcześnie. Ja sama przy nim ruszam się o wiele więcej. Powodzenia i nie poddawaj się!
19 października 2021, 11:03
Może potrzebujesz po prostu takiego resetu i oderwania się od ciągłego myślenia o jedzeniu? Wiem o czym piszesz - odchudzam się odkąd pamiętam - chudnę i tyję na zmianę (nie jakieś duże wartości, ale tak do 10 kg w te czy w tę). Męczy mnie to że ciągle gdzieś z tyłu głowy o tym myślę. Może nie jakoś namiętnie ze szczegółami, ale ZAWSZE mam jakieś poczucie ze tego nie mogę czy tamtego i taki wewnętrzny żal, że jedni moga jeść co chcą i nie zwracać uwagi a ja muszę zawsze kontrolować ilość i jakość jedzenia. Też mam czasem takie "rzucam to wszystko w piz....u" i niestety zazwyczaj kończy się to tyciem :( Z drugiej strony po takim okresie czasu jak dostaję w końcu powera, to też jakby wszystko ładniej spada jak się w końcu wezmę w garść. Od dłuższego czasu staram się zmieniać nawyki. Część fajnych nawyków została mi na stałe i nawet jak się nie odchudzam "bo mam wywalone" :P to one są ze mną i sprawiają, że nie jest tak źle w tym okresie bez dietowania. Ogólnie moim zdaniem cała ta otoczka odchudzania się i pilnowania jest mocno wykańczająca psychicznie. Trzymaj się!
19 października 2021, 12:47
Ja od dziecka miałam nadwagę, od studiów otyłość, a mój zapał do odchudzania zawsze był słomiany. Teraz się za wzięłam i zaczęłam znowu od 1.10., schudłam z 95.5 na 91.2 a więc 4,3 kg. Widząc postępy wezbrała we mnie motywacja. Zaczęłam uprawiać nordic walking, być może zacznę chodzić na basen. Odstawilam całkowicie słodycze i już mnie do nich nie ciagnie, a potrafiłam zjeść metrową kinder czekoladę w 1 dzień, a wieczorem jechać do MC Donalda. Bywały zastoje, ale w końcu waga rusza w dół.
Najtrudniej zacząć, teraz już będziesz lecieć z koksem :) trzymaj się:)
19 października 2021, 12:57
Moze jakiś sport? Zajęcia fitness, siłownia, taniec, bieganie, wyjścia w góry? Znaleźć jakąś grupę, która organizuje np 1 raz w tygodniu wspólny trening, albo zajęcia na które chodzi stała grupa? Może warto iść w sport, skoro dieta ci nie odpowiada?
Jakiś czas temu tak było, potem przyszła pandemia i się rozleniwiłam. Teraz już wróciłam do pracy a mam niespełna 3letnie dziecko, więc kurcze szkoda mi jeszcze po pracy wyjść na 1,5h. W domu niecierpię ćwiczyć. Wiem, że to wszystko po trochu wymówki. Wszystkie macie rację. Zwyczajnie brakuje mi tego impulsu, takiej prawdziwej chęci, czuje się jakaś stara przez to że jestem taka zrezygnowana. Sorry za smęty.
Hej, mój młody kiedy miał 2.5 roku to już zapylał na hulajnodze i na rowerku biegowym. Może jakieś aktywności z dzieckiem? Ono na bank będzie Ci wdzięczne, jeśli wyrobisz w nim miłość do ruchu. Ja bardzo się bałam, że mój syn będzie miał po mnie problemy z wagą, a nie chciałam mu zaszczepiać jakichś niezdrowych schiz żywieniowych, więc poszłam w ruch. Teraz ma 9 lat, kocha jeździć na rowerze, pływać, chodzi na treningi w piłkę ręczną. Marzy, żeby ze mną chodzić na siłownię, ale uważam, że na to jeszcze za wcześnie. Ja sama przy nim ruszam się o wiele więcej. Powodzenia i nie poddawaj się!
Dziękuję:) Oj tak "spacerki" z nim bywają męczące. Muszę w końcu wprowadzić ten basen raz w tygodniu, wszyscy będą zadowoleni. Bo tak to ja jestem leń patentowany. Jak miałam plan treningowy to się go trzymałam, a tak sama z siebie żeby więcej się ruszać, to nie mam takiej potrzeby
19 października 2021, 13:16
Może potrzebujesz po prostu takiego resetu i oderwania się od ciągłego myślenia o jedzeniu? Wiem o czym piszesz - odchudzam się odkąd pamiętam - chudnę i tyję na zmianę (nie jakieś duże wartości, ale tak do 10 kg w te czy w tę). Męczy mnie to że ciągle gdzieś z tyłu głowy o tym myślę. Może nie jakoś namiętnie ze szczegółami, ale ZAWSZE mam jakieś poczucie ze tego nie mogę czy tamtego i taki wewnętrzny żal, że jedni moga jeść co chcą i nie zwracać uwagi a ja muszę zawsze kontrolować ilość i jakość jedzenia. Też mam czasem takie "rzucam to wszystko w piz....u" i niestety zazwyczaj kończy się to tyciem :( Z drugiej strony po takim okresie czasu jak dostaję w końcu powera, to też jakby wszystko ładniej spada jak się w końcu wezmę w garść. Od dłuższego czasu staram się zmieniać nawyki. Część fajnych nawyków została mi na stałe i nawet jak się nie odchudzam "bo mam wywalone" :P to one są ze mną i sprawiają, że nie jest tak źle w tym okresie bez dietowania. Ogólnie moim zdaniem cała ta otoczka odchudzania się i pilnowania jest mocno wykańczająca psychicznie. Trzymaj się!
Dokładnie, nawet jak niby się nie odchudzam to cały czas to siedzi w głowie i coś przeliczam, jem tylko że z wyrzutami sumienia. Fakt, że też mi zostały takie spoko nawyki , np. picie wody, niesłodzenie kawy i herbaty, jedzenie większej ilości warzyw, porównywanie składów produktów. Rzadziej jem syf, ale nawet zdrowego posiłku muszę się najeść mocno do syta
19 października 2021, 13:49
Spojrzę na temat inaczej niż dziewczyny. "Albo się trzymam i chudnę, albo zaczynam żreć i tyję" - a może po prostu wystarczy żyć i JEŚĆ ?
Małe dziecko włoży raz palec w płomień - oparzy się i nauczy, że nie warto. Uparte małe dziecko spróbuje drugi raz ale trzeci już tego raczej nie powtórzy. Do dzisiaj nie rozumiem, dlaczego dorosłe kobiety konsekwetnie od lat powtarzają te same błędy. Często przecież mają dodatkową nauczkę w postaci powrotu kg z szybką zwyżką, zupełnie nieadekwatną do ilości pożywienia. Nasze ciała na dłuższą metę oszukiwane być nie lubią.
Ale tak, znam przykłady wyswobodzenia się z natręctwa liczenia kcal, kontrolowania, diet i powrotu do normalnego życia i to po wielu latach np. moja bratowa. Widząc moje rezultaty po prawie 30 latach "kalkulatora w głowie" rozstała się z kcal. Wagę we właściwym przedziale bez problemu utrzymuje już prawie 5 lat i po prostu żyje ciesząc się jedzeniem.
19 października 2021, 14:29
Polecam Ci podcast lub na yt Pani Motywatorka, dziewczyna schudła 40 kg i od kilku lat utrzymuje wagę, bo właśnie… nie sztuka schudnąć, sztuka to utrzymać. Dla mnie to było odkrycie i pozwoliło poukładać sobie pewne rzeczy w głowie.
Polecam również Magdę Hajkiewicz pod tym względem.