Temat: Śmierć

.

Na co dzień raczej nie myślę o śmierci, ale kiedy umrze ktoś z mojego otoczenia, to mam pare takich dni, kiedy rozmyślam o życiu, jego kruchości, myślę sobie, że to wszystko i tak jest bez sensu, bo i tak czeka każdego śmierć. Mam bardzo duże pogorszenie nastroju, taką lekką depresję można powiedzieć. To mija, ale w tych chwilach jest mi ciężko. W ciągu roku straciłam 3 bliskie osoby. Ta sprawa z rodzicami, którzy zginęli w wypadku też bardzo mną wstrząsnęła.

ja niestety od roku myślę o śmierci bo miałam sen że umrę w wieku 32 lat a właśnie w tym roku za pół roku będę miała tyle lat a jeszcze straszą nowa mutacja wirusa to tym bardziej się podlamuje bo w sumie nic nie osiągnęłam i wiem że nie jestem gotowa na to :( jak myślicie jak sobie poradzić z takim strachem ? 

Pasek wagi

wierzę w reinkarnację więc nie boję się, tylko raczej nie mogę się doczekać aż spotkam wszystkich, z którymi obecnie straciłam kontakt. kiedyś bałam się tylko momentu umierania ale przeczytałam gdzieś, że tuż przed śmiercią mózg wyłącza czucie i w sumie sama śmierć jest bezbolesna a jeśli boli tzn, że jeszcze nie umierasz więc teraz nie boję się niczego

Nie mysle o tym

SoonYouWillDie...AndThanWhat napisał(a):

wierzę w reinkarnację więc nie boję się, tylko raczej nie mogę się doczekać aż spotkam wszystkich, z którymi obecnie straciłam kontakt. kiedyś bałam się tylko momentu umierania ale przeczytałam gdzieś, że tuż przed śmiercią mózg wyłącza czucie i w sumie sama śmierć jest bezbolesna a jeśli boli tzn, że jeszcze nie umierasz więc teraz nie boję się niczego

Ja też już jestem bardzo ciekawa jak to będzie po drugiej stronie :D tam się dopiero wszystko zacznie :)

Kiedyś bałam się śmierci, ale teraz po przeczytaniu wielu relacji ze śmierci klinicznej i innych opowieści o kontaktach z osobą zmarłą już inaczej na to patrzę. 

Pasek wagi

boje sie śmierci, tego niestnienia. Przeraza mnie, ze zostało mi iles tam lat, ze jest jakis konkretny limit i wiecej juz nie bedzie. Mam 55 lat i z kazdym rokiem ten limit sie skraca. Kiedy miałam depresje, chciałam umrzec, teraz bardzo, bardzo nie chcę.

Pasek wagi

eszaa napisał(a):

boje sie śmierci, tego niestnienia. Przeraza mnie, ze zostało mi iles tam lat, ze jest jakis konkretny limit i wiecej juz nie bedzie. Mam 55 lat i z kazdym rokiem ten limit sie skraca. Kiedy miałam depresje, chciałam umrzec, teraz bardzo, bardzo nie chcę.

skad wiesz ze lat? nie warto o tym myslec , jedynie warto zadbac by wszystko bylo w miare ogarniete , by jesli sa male dzieci to bylby ktos kto sie nimi zaopiekuje, by mialy zapewniona rodzine. Jesli jest sie juz starszym warto zadbac o sprawy spadkowe / sama tez jeszcze nie zalatwilam tych spraw), zadbac by nie miec dlugow, ktore ktos by odziedziczyl itp . To czy pozyjemy kilka lat czy kilka dni to temat otwarty, wiec nie warto o tym tak myslec.

Otarlam sie dosyc blisko o smierc, sama , kiedys gdy obie corki byly na granicy, moj tata mial wylew majac 54 lata, zmarl po powrocie z pracy przy obiedzie. Od wtedy wiem ze nie ma sensu myslec ze bede dlugo zyla, jednak nie ogranicza mnie to , nie mysle o tym, zyje i ciesze sie dniem.

eszaa napisał(a):

boje sie śmierci, tego niestnienia. Przeraza mnie, ze zostało mi iles tam lat, ze jest jakis konkretny limit i wiecej juz nie bedzie. Mam 55 lat i z kazdym rokiem ten limit sie skraca. Kiedy miałam depresje, chciałam umrzec, teraz bardzo, bardzo nie chcę.

A tak konkretnie to czego się boisz? Momentu śmierci czy tego co będzie z Tobą potem czyli nieba/piekła?

Nie boję się śmierci, uważam że to po prostu przejście świadomości z jednej formy w drugą, nie-fizyczną. Na co dzień pracuję w czymś a'la centrum duchowym (spirituality), miałam kilka czytań z jasnowidzami, i po prostu czuję, że istnieje 'druga strona'. Świat jakoś istniał zanim się urodziliśmy, będzie i funkcjonował jak już nas nie będzie. Wierzę w reinkarnację, ma to dla mnie sens. Na pocieszenie, nasz horoskop (układ planet w momencie urodzenia) 'istnieje' nadal po naszej śmierci, więc wierzę w to że jakaś część nas lub to co po sobie pozostawimy (czy to dzieci czy sztuka czy pomysły) żyje nadal, i może dawać życie innym i tak w nieskończoność. W pewnym sensie można to widzieć jako nieśmiertelność ;) 

Czytałam kiedyś rozmyślania o tym, że co jeśli w życiu płodowym mamy świadomość tego, że jesteśmy, istniejemy, a poród to jakby koniec. Koniec z ciepełkiem, pokarmem, rozłączenie z tą istotą która nas podtrzymuje itp. Coś w tym jest... 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.