- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
16 listopada 2020, 13:38
Cześć. Czy uważacie, że na waszej drodze do osiągnięcia wymarzonej sylwetki pojawiła się podświadoma walka z samym sobą aby do "efektu" nie dopuścić?
Ostatnio ciągle łapie się na tym, że bardzo dużo myślę o tym co się "wydarzy" jak w końcu schudnę i to utrzymam (non stop chudnę i tyję z powrotem). Jak zareaguje rodzina i znajomi. Co będę słyszała od wścibskich koleżanek i wujków. Czy ludzie będą zaglądać mi w talerz i oceniać przy wigilijnym stole... Nie jestem otyła ale jestem na widocznym "plusie" natomiast mam przeogromne kompleksy w związku z tym jak wygląda moje ciało...
Spektakularnie udało mi się schudnąć w swoim życiu dwukrotnie i pamiętam, że zaczęłam wzbudzać większe zainteresowanie, dostawałam więcej komplementów ale i przytyków. Wiem, że z zazdrości ludzie to robią... Ale nie czułam się z tym dobrze. Wiem, że czasami nasza "nadwaga" jest przykrywką tego, żeby nie rzucać się w oczy, nie wzbudzać zainteresowania, nie być na językach ludzi.
Macie podobne doświadczenia?
O sabatożu w diecie przeczytałam w jakimś internetowym artykule psychodietetyka i myslę, że jest to temat warty chwili zastanowienia.
17 listopada 2020, 09:27
Strazniczka_Teksasu napisał(a):ANET1207 napisał(a): raspberrygirl napisał(a):Ja akurat rozumiem o co chodzi, ale myśle, ze u mnie to jest związane z fobia społeczna, nie lubię zbytniego zainteresowania moja osoba. Z jednej strony mi miło jak ktoś mi powie komplement, natomiast jak ktoś ciagle komentuje mój wyglad nawet w pozytywny sposób to mnie to krępuje. Zdarzało mi się wyglądać super w jakiej obcisłej sukience czy spódnicy, ale się w to nie ubieralam, bo właśnie nie chciałam żeby ktoś komentowowal czy komplementował. Z jednej strony lubie być szczupła, a z drugiej nie chce żeby ktoś na to zwracał uwagę. Ale! ja nie łącze swoich porażek w odchudzaniu z tym lękiem przed potencjalnym zainteresowaniem i raczej sama siebie nie sabotuje ;) natomiast jestem w stanie zrozumieć ten problem i dla mnie to nie jest taki absurd jak niektórzy mówią :) Dziękuję za ten komentarz :) Mam również takie objawy fobii jak wyżej napisałaś. Na niejedna imprezę przebierałam się w ostatniej chwili twierdząc, że wyglądam "za dobrze" i ludzie będą się gapić i komentować... To nie miało nic wspólnego z wyzywającym czy odważnym wyglądem. To była po prostu bardziej dopasowana rzecz. Nawet kiedy do pracy zakładam sukienkę wstydzę się, że ktoś będzie mnie komplementował na forum a ja spale przysłowiowego buraka. Krępuje mnie bycie w centrum uwagi i paraliżuje.... A jestem bardzo otwartą osobą, umiem śmiać się z siebie (co też jest moją maską) i przez lata ludzie nauczyli się, że mogą mi powiedzieć wszystko bez urazy więc walą prosto z mostu. Mimo, że również lubię komplementy to wstydzę się, że załóżmy na imprezie będę objezdzana przez facetów od góry do dołu.... Dziwnie to brzmi. Dziwnie to czuć. Średnio sama umiem to wyjaśnić. ???? Tak, bo od schudniecia parę kilo, to już nagle się taka laska zrobisz, że nie będziesz mogła po ulicy przejść. Tłumy będą się w Ciebie wpatrywac i bezwiednie podążać za Tobą jak stado zombii. Każdy facet w promieniu kilometra będzie miał erekcję, zanim jeszcze Cię zobaczy. Zlituj się i nie śmiej porównywać poważnych zaburzeń odżywiania, z, jak tu już ktoś wcześniej wspomniał, z wydumaną na prędce pseudoteorią na której ktoś zarabia. Nie mówię o schudnięciu paru kilo tylko o totalnej metamorfozie a 10 kg potrafi zmienić człowieka nie do poznania. Ja jestem kobietą atrakcyjną i właśnie tak dzieje się na ulicy jak to napisałaś. Dosłownie stado podąża za mną i nie radzę sobie z tym uczuciem! Typowym zachowaniem zawistnej kobiety są właśnie takie pociski (wychodzą kompleksy). Silne i z poczuciem własnej wartości kobiety potrafią wypowiedzieć swoje zdanie bez niepotrzebnego sarkazmu, zwłaszcza kiedy w grę wchodzi duża nadinterpretacja :) I tak mnie zastanawia czy to jest nieumiejętność czytania ze zrozumieniem czy raczej celowy atak, żeby poczuć się lepiej.
17 listopada 2020, 11:11
HelloPomello napisał(a):Na prawdę uważasz że gruba osoba nie rzuca się w oczy jak ta szczupła? No to Cię rozczaruję, tylko nikt nie powie Ci tego prosto w twarz " hej ale masz spasione dupsko" , szczupłej się przyglądają, spojrzą prosto w oczy odwrócą głowę jak ich mija, powiedzą komplement. A grubaskowi nie powiedzą nic, ale za plecami będą się śmiać. W prawdzie nigdy nie byłam gruba, nie miałam nadwagi i nie wiem jak to jest, ale tłumaczenie siebie przed samym sobą że to nie twoja wina ( tylko tych innych którzy się zbytnio interesują) jest nieporozumieniem. Edit: i nigdy nie pomyślałam o sobie że wyglądam za dobrze, zawsze uważam że wyglądam ok, ale zawsze mogło być lepiej, szczupłej, zgrabniej. Nie chodzi o ewidentny podział na szczupłą i grubą tylko o metamorfozę z osoby z plusem na typową "szprychę"... A taka osoba wśród znajomych/ludzi z pracy rzuca się totalnie w oczy i jest na językach. Ja też nigdy nie byłam grubaskiem. Nadwagę mam w obrazie swojej osoby w głowie. Totalnie nie wiem do czego się odnosi stwierdzenie poniższe. Kto się tłumaczy przed sobą? Mogłabyś mnie zacytować? Nie wiem kiedy to zrobiłam. "ale tłumaczenie siebie przed samym sobą że to nie twoja wina ( tylko tych innych którzy się zbytnio interesują) jest nieporozumieniem. "
To nie był cytat a wniosek wychodzący z Twojej wypowiedzi.
17 listopada 2020, 12:43
myślę że dorabiasz sobie teorie, żeby jakoś się sama przed sobą usprawiedliwić;)
jak komuś zależy to weźmie się za siebie, zmieni nawyki żywieniowe, zacznie się więcej ruszać- a jak komuś nie zależy to będzie sobie mówił, że nadwaga go chroni przed światem:P
17 listopada 2020, 13:04
myślę że dorabiasz sobie teorie, żeby jakoś się sama przed sobą usprawiedliwić;)
jak komuś zależy to weźmie się za siebie, zmieni nawyki żywieniowe, zacznie się więcej ruszać- a jak komuś nie zależy to będzie sobie mówił, że nadwaga go chroni przed światem:P
Jasne... Ale wyjaśniając szczerze : nie mam "czego" usprawiedliwiać, bo te myśli sabotujące są po prostu dużym utrudnieniem dla mnie w życiu ale nie były nigdy przeszkodą, żeby się za siebie wziąć. Ja cały czas ze sobą walczę, przed pandemią biegałam w półmaratonach i jestem dość aktywną osobą. Jeśli przytyje to od razu przechodzę na nową dietę (niewolnik) - niestety nie potrafię tej wagi utrzymać i w tym tkwi mój problem. Chowałam się wówczas za swetrami w domu kiedy osiągałam efekt zadowalający.
Ale myślę, że możecie mieć rację z tym, że dana teoria nie dotyczy mojego problemu
17 listopada 2020, 14:44
myślę że dorabiasz sobie teorie, żeby jakoś się sama przed sobą usprawiedliwić;)
jak komuś zależy to weźmie się za siebie, zmieni nawyki żywieniowe, zacznie się więcej ruszać- a jak komuś nie zależy to będzie sobie mówił, że nadwaga go chroni przed światem:P
Jasne... Ale wyjaśniając szczerze : nie mam "czego" usprawiedliwiać, bo te myśli sabotujące są po prostu dużym utrudnieniem dla mnie w życiu ale nie były nigdy przeszkodą, żeby się za siebie wziąć. Ja cały czas ze sobą walczę, przed pandemią biegałam w półmaratonach i jestem dość aktywną osobą. Jeśli przytyje to od razu przechodzę na nową dietę (niewolnik) - niestety nie potrafię tej wagi utrzymać i w tym tkwi mój problem. Chowałam się wówczas za swetrami w domu kiedy osiągałam efekt zadowalający.
Ale myślę, że możecie mieć rację z tym, że dana teoria nie dotyczy mojego problemu
no ale właśnie tak jak piszesz- przechodzisz na nową dietę. Może zmien swój sposób odżywiania a przede wszystkim podejście do niego zamiast ciągle bawić się w diety? Potraktuj to tak jak się powinno- jako zdrowy styl życia- na całe życie, a nie ciągla huśtawka dietetyczna dla organizmu? Bieganie w półmaratonach nie jest równoznaczne z dobrym odżywianiem, a to jednak odżywianie jest większością sukcesu jeśli chodzi o wagę.
Edytowany przez sacria 17 listopada 2020, 14:46