- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
1 października 2018, 20:22
Cześć. Chciałabym się podzielić tym wszystkim. Otóż, odchudzam się od bardzo dawna, zawsze z tym samym skutkiem. Naprawdę już nie potrafię. Mam czasami takie motywacyjne myśli, że "pocierpię trochę i będę szczęśliwa przez pozostały czas", ale nawet to mi mija i rzucam się na słodycze. Nie potrafię się oduczyć ich jeść... Ostatnio już przerzuciłam się na pieczywo razowe, nie piję gazowanych napojów od dwóch miesięcy, nie słodzę kawy ani herbaty... Ale słodycze same w sobie to co innego. Mówię do siebie "nie zjesz tego, nie będziesz musiała tego zrzucać", ale nawet to mi nie pomaga. Mam dość swojego wyglądu, wstydzę się pójść do dietetyka, poza tym mnie nie stać. Śmieją się ze mnie, obrażają. Samodzielne próby są tak bardzo nieudolne... Ćwiczę kilka dni, później mi się "zapomni" i już do tego nie wracam. Nic, tylko lecę w górę. Miała któraś z was podobnie i udało jej się to pokonać? Jeśli tak, to w jaki sposób?
1 października 2018, 20:40
ja Cie doskonale rozumiem! Kiedyś waga 60 kg teraz 87. Codziennie staram sie opamiętać i zacząć zdrowo jeść ale to jest jakas porażka. Mam dosyć tego jaka jestem słaba ze codziennie przegrywam ze słodyczami. Zamiast kilogramy lecieć w dol to szybują w gore.
1 października 2018, 20:42
a myślałaś aby mieć wsparcie drugiej osoby ? kolega, koleżanka, która wspólnie z tobą zmieni nawyki żywieniowe i wzajemnie się będziecie pilnować. Z czasem gwarantuję, że organizm się oduczy prosić o słodycze (nakarmić szlam jelitowy) i nie będziesz ciągle mieć na nie ochoty.
1 października 2018, 20:46
Wiekszosc osob ma tak jak ty, ale prawie zadna z nich nie doprowadzila sie do wagi 100+... nie masz jakis innych problemow, ktore sprawiaja, ze jesz i jesz? Bo jesli tak, to najpierw powinnas je rozwiazac.
A jesli tak utylas ze zwyklego lakomstwa, to moim zdaniem pomalutku ograniczaj. Nie zabraniaj sobie, nie wymuszaj na sobie niczego. Masz ochote na cos slodkiego, to zjedz, ale tylko 80% tej slodyczy, ktora normalnie bys zjadla. A potem coraz mniej i mniej, az dojdziesz do momentu, ze ciastko do kawy wystarczy jako slodycz na caly dzien :) To sa moje rady i sposoby, ktore na mnie dzialaja.
A cwiczenia rob tylko takie jakie lubisz. Moze plywanie, albo dlugie spacery? Liczy sie ruch. Powodzenia!
1 października 2018, 20:53
widocznie nie chcesz schudnąć. Jakbyś chciała to byś to zrobiła. Ja za wszelką cenę chce być chuda i robię wszystko by zachować szczupła sylwetkę . Nigdy nie zrozumiem grubych ludzi
Edytowany przez Pamelcia100 1 października 2018, 20:54
1 października 2018, 20:54
Naprawdę bym chciała, ale wstydzę się chodzić na siłownię basen, pozostaje tylko zacisze domowe. Mam rowerek stacjonarny, ale też nie wierzę w te efekty, bo ostatnio nie za wiele mi dał. Ćwiczyłam interwały, pociłam się, ale nic nie zrzuciłam. Rada ze słodyczami wydaje się ciekawa i chyba skorzystam, dziękuję bardzo! :)
1 października 2018, 20:56
widocznie nie chcesz schudnąć. Jakbyś chciała to byś to zrobiła. Ja za wszelką cenę chce być chuda i robię wszystko by zachować szczupła sylwetkę . Nigdy nie zrozumiem grubych ludzi
1 października 2018, 20:58
To naprawdę nie jest takie proste, jakim się wydaje. Ale może to tylko moje odczucie. Masz rację, to fakt, ale nie potrafię tego sobie wmówić. Zależy mi na tym, ale jestem za słaba.widocznie nie chcesz schudnąć. Jakbyś chciała to byś to zrobiła. Ja za wszelką cenę chce być chuda i robię wszystko by zachować szczupła sylwetkę . Nigdy nie zrozumiem grubych ludzi
nawet nie musisz ćwiczyć. Wystarczy dieta. Musisz serio tego chcieć i się uda
1 października 2018, 21:08
Jak ja dobrze Cię rozumiem... Już chyba z 7 lat tylko mi przybywa, zamiast ubywać. Choć teraz myślę, że zmotywowałam się porządnie. Z boku patrząc, to śmieszny mam powód. Siostra chce, abym została chrzestną jej dziecka. Bardzo chętnie, ale po chwili myślę sobie "ona po ciąży bardzo schudła, szwagier szczupły z natury, chrzestny to wgl jak model, tylko jakoś ja nie pasuje do całej reszty." No i tak się zawzięłam, że nie będę spaślakiem w tym całym towarzystwie, że póki co się trzymam. Ani mój własny ślub, ani chrzciny moich dzieci tak nie zadziałały na mnie jak ta sytuacja, prawdopodobnie za to, że oboje z mężem jesteśmy słusznej postury. Dodatkowo pomogła również, zmiana nastawienia. Ogólnie założyłam że będę jeść więcej warzyw, nie będę przekraczać danej ilości kcal (są różne kalkulatory w necie, można policzyć swoje zapotrzebowanie), ale też nie będę się umartwiać. I uwierz, gdy bardzo chce mi się czegoś niedozwolonego, to po prostu to jem. Liczę kcal na Fitatu i waga idzie w dół. Gdy chce mi się czekolady to jem, tylko mniejsze ilości niż wcześniej, wpisuję do aplikacji i jak już kończy się limit kcal to jem np sałatkę z kurczakiem, zamiast kanapek na kolację. Wcześniej chciałam wszystko jak najzdrowiej, męczyłam się ze sobą, że nie mogę jeść tego, co lubię. I pomogło liczenie kcal, wczesniej nigdy tego nie robiłam.