Temat: z tego można wyjść, naprawdę :)

Hej, nazywam się Kaśka i od stycznia odstawiłam bulimię na boczny tor.. to też źle powiedziane... powiedziałam jej po prostu do widzenia. Nie potrzebowałam do tego żadnych lekarzy ani terapii. Zrobiłam to sama po ponad 15 latach cieżkich ataków. Pod koniec nie byłam w stanie zjeść nawet jednego posiłku normalnie. Moje związki z ludźmi były w strzępach, nie mówiąć o odrealnionym postrzeganiu rzeczywistości. Poradziłam sobie z tym i mój komfort życia wzrósł niebotycznie! To nie głupie gadanie, naprawdę z tego wyszłam. Jestem ciekawa, czy któraś z Was jest zainteresowana, jak to zrobić. Bo bardzo chciałabym się podzielić z innymi tym, co odkryłam przez przypadek.
znam osoby, które "wróciły" do bulimii po roku czy 2, bo jednak to siedzi w psychice.
I tyle na temat bo post wyglada tak pięknie... Tylko brakuje mi  nazwy cudownego leku blokującego łaknienie. Dajesz, a nie głupio pytasz.

no jasne pewnie, ze reklama :p a podejrzana jestem z natury ;) u nas to wszystko, co sie udaje jest podejrzane...

nie sadzilam, ze tak szybko beda jakies posty. dzieki. recepta jest bardzo prosta. zacelam sie zastanawiac, czemu wdepnelam w bulimie. czytalam mnostwo ksiazek i kiedy juz zrozumialam co w mojej przeszlosci zaszwankowalo, zaczelam pracowac nad tym. bylo tego duzo, wiec opisywanie teraz bedzie trudne. zaczelam juz spisywac, bo robilam sobie szczegolowe notatki co czytalam, kiedy, po co, jak sie czulam, co sie poprawilo i co mi dalo. wypisywalam wazne cytaty. 

pomyslalam, ze warto by to zlozyc w kupe i juz zaczelam. jestem na ok. 40 stronie, wiec same rozumiecie, ze tu tego nie zamieszcze, jak skoncze :p  chwile jeszcze to potrwa.

chetnie bym stworzyla jakas prawdziwa, a nie wirtualna grupe, zeby sobie pogadac i udzielac wsparcia.

 

a co do zarabiania, dziekuje, jakos mi sie wiedzie ;) nie narzekam.

yyyy...czyli Twoja recepta to-zrzumiec dlaczego sie w to wpadlo?
No coz...do zlotej rady tu daleko, z pewnoscia nie pomoze to nawet 1/3 osob,byloby to zbyt proste.Na terapii zrozumienie DLACZEGO to dopiero POCZATEK wychodzenia z problemow.
Tak czy inaczej-gratuluję,wazne,ze znalazlas rozwiazanie dla siebie :)

uwielbiam nasza mentalnosc ;)

nie mam zadnej nazwy, chcecie pogadac sensownie, piszcie na priva, nie chcecie to nie, ja sie mam dobrze :)

W przypadku zaburzeń odżywiania (i chyba nie tylko, ale o tym tu piszemy) jest tak, że trzeba spaść na dno den, żeby się w końcu ogarnąć i zacząć walczyć... Cieszę się że Ci się udało i gratuluję :)

dzieki, przykro mi, ze posadzacie mnie o akwizycje lub szarlatanstwo, ale rozumiem nieufnosc.

sprawa sie oczywiscie nie konczy na zrozumieniu. zaczyna sie od motywacji, ktora dla mnie byly zareczny. powiedzialam sobie, ze jesli moj zwiazek ma byc nadal tak popaprany jak moja psychika, to ja dziekuje. jesli przyjelam juz pierscionek, to warto zaczac walczyc, bo ode mnie w 100% zalezy, jak to wszystko sie dalej potoczy.

do tamtej chwili obwinialam wszystkich wokol - rodzine za moje dziecinstwo, mojego faceta za kiepski zwiazek... no wszystich i,oczywiscie, nikt mnie biednej nie rozumial.

a ze pisze optymistycznie, to juz podejrzane? dla wiekszosci na pewno tak. ok, w porzadku, sama bylam podejrzliwa (nadal jestem, bo pozytywne podejscie do pewnych spraw to nie naiwnosc).

nie chodzi o zadne leki na laknienie, hipnozy ani inne wrozenie z fusow. chec i wola walki jest w srodku w czlowieku. dopoki tego nie odkryje, to bedzie nadal marudzil i litowal sie nad soba.

i juz :)

katerinaz napisał(a):

dzieki, przykro mi, ze posadzacie mnie o akwizycje lub szarlatanstwo, ale rozumiem nieufnosc. sprawa sie oczywiscie nie konczy na zrozumieniu. zaczyna sie od motywacji, ktora dla mnie byly zareczny. powiedzialam sobie, ze jesli moj zwiazek ma byc nadal tak popaprany jak moja psychika, to ja dziekuje. jesli przyjelam juz pierscionek, to warto zaczac walczyc, bo ode mnie w 100% zalezy, jak to wszystko sie dalej potoczy. do tamtej chwili obwinialam wszystkich wokol - rodzine za moje dziecinstwo, mojego faceta za kiepski zwiazek... no wszystich i,oczywiscie, nikt mnie biednej nie rozumial. a ze pisze optymistycznie, to juz podejrzane? dla wiekszosci na pewno tak. ok, w porzadku, sama bylam podejrzliwa (nadal jestem, bo pozytywne podejscie do pewnych spraw to nie naiwnosc). nie chodzi o zadne leki na laknienie, hipnozy ani inne wrozenie z fusow. chec i wola walki jest w srodku w czlowieku. dopoki tego nie odkryje, to bedzie nadal marudzil i litowal sie nad soba. i juz :)



Zrozum,że tu na Vitalii czesto pojawiaja sie posty typu :"Prosty sposob na schudniecie" i sie zaczynaja...reklamy,proszki cud,płyny,herbatki i wspomagacze, wiele osob,w tym ja,jest juz uczulonych na tego typu posty.
Poza tym nieufnosc wzbudza jedna "prosta recepta"-na Ciebie to poskutkowalo,ale jak sama widzisz,gdy rozwinelas temat,to nie jedna,a wiele  kwestii sprawilo,ze zdobylas prawdziwa,gleboką motywację do zmian i wprowadzilas ja w zycie.

Dla wielu osob i zdrowie i zwiazek i rodzina,ba-nawet i dzieci nie sa dostateczna motywacją by walczyc z zaburzeniami więc...roznie to bywa,kwestia indywidualna.

oczywiscie, rozumiem. to normalne.

to nie jest kwestia motywacji tylko zrozumienia, ze jakosc mojego zycia zalezy tylko ode mnie. teraz kiedy jest takie cudowne chce mi sie krzyczec : da sie! chodzmy i zrobmy cos z tym g...nem! bo mozna. tak na kazdego jest inna recepta, ale generalnie sadze, ze schemat jest ten sam

1) dojrzec do tego, ze sie chce i potrzebuje zmiany, 

2) zbilansowac zyski i straty,

3) zrozumiec, ze nie ma sie czego bac, bo co gorszego nas moze jeszcze spotkac...?

4) i szukac tego, co dziala i tych, którzy mogą pomoc

5) zaczac cos robic, bo lepiej robic cokolwiek niz nie robic nic

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.