Hej dziewczyny!:) Wróciłam wcześniej niż planowałam.
Czekałam 2 tygodnie na telefon z urzędu pracy odnośnie stażu i oczywiście nie mieli kiedy zadzwonić jak dzisiaj rano z pilnym wezwaniem mnie do urzędu. Więc ja hop w samochód i 70 km spowrotem:(
Ale cieszę się,ponieważ od pn zaczynam staż na elektrowni, 7-15 w tygodniu więc będzie mnie okazji do podjadania:)
U mnie dieta fataaaaalnie! U miśka nawet nie pojadłam, grzeszkiem była tylko bułka z serkiem topionym(oczywiście dostarczona mi do łóżka przez mojego niedźwiedzia;p) . Poza tym rozchorowałam się, czuję się fatalnie, nos zamienił się w kran, gardło mnie boli ,gorączka itp itd, zresztą to i tak cud że się tak długo uchowałam jak wokoło wszyscy chorzy
Myślałam że jeśli wróciłam to zrobię ćwiczonka, ale się tak źle czuję że wiem że nie dam rady ,więc mam nadzieję że jutro popracuję, póki co zwiążę się na noc pasem;p
Muszę się Wam zwierzyć jak się wczoraj wkurzyłam...
Nie dość że wstałam specjalnie o 6 rano( bo mogę spać choćby do 15) żeby odwieźć mamę do pracy, potem poszłam załatwiać jej sprawy do banku, potem zrobiłam za nią zakupy ,zrobiłam obiad, posprzątałam to wiecie co było? Pierwsze jak weszła z pracy do domu to zaczęła się drzeć, drzeć,drzeć i tak przez pół godziny. O wszystko!! Że przecież ja nic nie robię, że jestem taka siaka i owaka, że mnie nie można samej w domu zostawić ,i różne takie niemiłe rzeczy...
Na dodatek niedługo miałam wyjeżdżać do faceta( wyjazd zreszta też przełożyłam,miałam jechać rano,ale że chciała żebym jechała popoludniem to się zgodziłam) a ona mi mówi:"to nigdzie nie jedziesz". Z jednej strony? śmiech na sali, nie ma prawa mi powiedzieć "nie jedziesz", z drugiej- głupio się jej przeciwstawić.
Zamknęłam się w pokoju i zaczęłam analizować tą sytuację, jak z niej wybrnąć. A ona wparzyła do pokoju i :"Ja ci mówie, nigdzie nie pojedziesz,masz pieniądze na benzynę?" rozumiem, jakby ona mi dawała za każdym razem na benzynę, ale od 2 miesięcy nie wziełam od niej nawet 10 zł na benzynę, bo wszystko płacę ze swioich oszczędności. Że jeden wyjazd kosztue mnie z 60 zł, a jeżdzę 4 razy w miesiące (na kilka dni) no to to troche wychodzi,więc daję z mojej "kieszeni". Pewnie że też bym wolała żeby ona mi dawała, ale nie chcę jej obciążać. Ja nie mogę sobie nic kupić, na nic odłożyć bo wydaję na benzynę...
Efekt? Tak się zdenerwowałam, jezcze bardziej się z nią pokłóciłam i wyszłam z domu, jak stałam tak wyszłam i pojechałam do niedźwiadka.
Po drodze dosłownie się popłakałam, bo jestem twarda ale gdy nikt nie widzi to płaczę jeśli mnie ktoś tak zrani jak ona...
Dobrej nocki:***Buziaki