Temat: 70 niezmarnowanych dni.

Zapraszam do rozmowy wszystkie osoby, które nie chcą zmarnować najbliższych 70 dni :)
Wszelkie cele i postanowienia mile widziane: chcesz schudnąć, przytyć, rzucić palenie czy wyhodować kwiatka ;)

Odliczanie zaczyna się jutro - 26lipca. Ale dołączyć można w każdej chwili, każdy niezmarnowany dzień jest cenny.
Chodzi o to, żeby było miło i sympatycznie, bez wyścigów, tabelek. Opowiadamy o czym tylko chcemy, wymieniamy się doświadczeniami.

Ja mam dość czasu, który przecieka mi przez palce i nie chcę już żałować, że nic nie zrobiłam. Spróbuję każdego dnia zdziałać coś dobrego dla siebie.

Każdą chętną proszę, żeby w pierwszym poście napisała co postanawia ( np. nie jeść słodyczy, ćwiczyć codziennie ) lub jaki ma cel ( jakaś waga, czy choćby suma zaoszczędzonych pieniędzy ).

Mam nadzieję, że spodoba Wam się taka forma i nie zmarnujemy tego czasu, który i tak przecież upłynie. :)
Pasek wagi
ja tak ubrana na ulicę bym nie wyszła, a ona pokazuje sie w tv?
ahhhhhhhhhhhhhhh
jestem cała w skowronkach....

w parku lepiej jest odśnieżone, niż na chodnikach.
moje stawy krzyczą: "auuuuuuaaaa!"
arthrostop chyba stanie się moim codziennym balsamem
chyba muszę kupić sobie bieliznę dla narciarzy....
po śniegu wygodniej się biegnie, niż chodzi.

zapowiadają snieżyce na zachodzie. super

dopiero 13, a ja już załatwiłam wszystko. mam chleb, mam, krem, mam awokado i całą resztę. za chwilę siostra wróci ze spaceru z diabłem. będzie sobie piekła bagietki, a ja będe nadzorować jej pracę, pijąc herbatę za herbatą, jedząc kromkę za kromką
.
wspomagam się podwójnymi skarpetkami, ale śnieg jest zbyt sypki, żeby cokolwiek przemakało. nawet po chodzeniu w zaspie do połowy łydek, wracam do domu w butach i getrach tylko oblepionych śniegiem.
ja tu wchodzę tylko w celach towarzyskich. 
nikt mi nie pomoże wziąć się wgarść, nikt mnie nie zmotywuje do schudnięcia, żadne słowa wsparcia do mnie nie trafią. sama dla siebie jestem wsparciem. innego nie potrzebuję.
natomiast rozmową na błache lub niegłupie tematy nie wzgardzę.
ja już zawsze będę klockiem.
nie mogę się pozbierać po ostatnim tygodniu rozterek emocjonalno-jedzeniowych. jak miałam ochotę na kompuls - nie jadłam, zgrzytałam zębami ale się opanowałam.  jak ochota mi przeszła - jem jak głupia. o ile to pierwsze mogłabym sobie 'wybaczyć' tak jedzenie z kaprysu to totalnie moja wina. szit.

w dodatku umówiłam się ze znajomymi i muszę za godzinę wyjść. co za durny pomysł. ale przynajmniej spalę coś z tego co zeżarłam.
tak tak, oczywiście 'od jutra'.
Pasek wagi
zaraz jojo się na mnie zaczai jak się nie ogarnę.
Pasek wagi
najadłam się strasznie. 2,300 i ostatnie ok. 550 to białko. chleb śliwkowy z tostera jest przepyszny

Pikej, jak wygląda proces przekraczania tych 1,400? jesz, bo nie masz już, po nieutrzymaniu tej granicy, żadnych oporów?

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.