Temat: Kompulsywni objadacze łączcie się!

Witam wszystkich,

postanowiłam dołączyć do jakiejś grupy wsparcia, która rozumie zawarty w temacie problem i potrafi coś doradzić, albo najzwyczajniej w świecie "przejść przez to razem". Od jakiegoś czasu zmagam się z problemem nadmiaru kilogramów (164cm, 70 kg) - wiedzy na ten temat raczej nie brakuje, problem leży raczej w braku kontroli nad sobą... Wiem, że po 18-stej już raczej jeść się nie powinno, natomiast u mnie działa to tak, że póki jestem w pracy, to jako-tako to kontroluję. Natomiast po powrocie do domu (ok. 18-stej) jem kolację i wtedy się zaczyna. Po kolacji potrafię jeszcze rzucić się na słodycze lub inne przekąski. Wiem, że nie powinnam, ale uświadamiam to sobie już po fakcie. Myślę, że organizm jakoś rekompensuje sobie braki z dnia, ale to nie do końca wydaje się prawdziwe, ponieważ w pracy jem normalnie śniadanie oraz obiad.

Gdzie więc leży problem? Co zrobić, gdy ogarnia nas przemożna ochota na zjedzenie czegoś, chociaż już nie ma potrzeby? Co zrobić, kiedy "wewnętrzny diabełek" wmawia nam w takich momentach "oj, daj spokój, przecież to tylko 1, 2, 5 czekoladka, masz to gdzieś..."?

Pomóżcie! ;-(((

to nie jest kompulsywne objadanie. jesteś normalnie łakoma i pewnie za mało jesz w ciągu dnia;] powinnaś jeść 5 posiłków a w pracy zjadasz 2. więc rozumiem że pozostałe 3 już w domu i dlatego to tak wychodzi
za mało zbilansowanych posiłków dziennie. Niestety to sie zdarza bardzo czesto.. w moim akademiku mieszkam z kolezanka, ktora caly dzien potrafi jesc normalnie a o godzienie 1 w nocy wyciaga bułke, samruje masłem, wrzuca tam czipsy i polewa sosem czosnkowym... Spróbuj może ruszyć pupe co by troche metabolizm przyspieszyc. I znajdz motywacje ;-)

Niby tak, wiem, że jestem łakoma, bo jedzenie sprawia mi przyjemność - taki łasuch ze mnie ;-)) Ale jednocześnie wiem, że zajadam stres i to bardzo, a pracę mam bardzo stresującą... Zaczęłam tyć po tym jak miałam problemy z arytmią i nie mogłam ruszać się z łóżka. Potem miałam zabieg, który usunął problem, jednak z powodu tych wieeeelu tygodni w łóżku i braku ruchu przybyło mi trochę kg. Potem zmarła bliska mi osoba i pamiętam, że po tym wydarzeniu też trochę przybrałam - bo jedząc nie czułam takiego smutku.. Staram się jeść te 5 posiłków, ale jednocześnie po powrocie do domu mam mega apetyt - może to efekt tego, że "schodzi ze mnie" całodzienny stres?? Nie wiem jak sobie z tym radzić, bo za każdym razem obiecuję sobie, że w takich momentach zjem owoc lub napiję się wody, żeby trochę to zagłuszyć, ale oczywiście w praktyce wygląda to inaczej...

Dodam, że chciałabym się więcej ruszać, ale raczej powinnam postawić na zmianę nawyków żywieniowych, ponieważ po większym wysiłku fizycznym czuję jednak jeszcze jakieś "efekty uboczne" tej arytmii ;/ Chodziłam długi czas na fitness, ale niestety po takim czasie zajęcia stają się po prostu nudne ;/
to jest zwyczajny brak silnej woli, a nie żadne kompulsywne objadanie się. tylko na brak silnej woli nikt ci nic nie poradzi. jak już dojdziesz do momentu, w którym naprawdę szczerze będziesz chciała schudnąć, to wtedy może się pohamujesz. bo szczerze, to o czym myślisz jak wpychasz sobie do buzi trzecią kolację? przecież nie o swoich postanowieniach, więc jak widać są za słabe żeby je zrealizować.
wydaje mi się, ze to przez to, ze mało jesz w dzień. też tak mam jak zjem w dzień mało, a potem zjem kolację to załącza mi się 'tryb żarcia'. może rozłóż swoje posiłki w dzień tak, zeby się najeść a kolacji nie jedz?

Jako przekonskę na wieczór proponuje ogórki kiszone(mało kcal) lub genialne płatki górskie 2 łyżki zalane wrzątkiem z mlekiem o małej zawartości tłuszczu.

Moja sąsiadka objadała się namiętnie kiślem(bez cukru!!!!)zamiast cukru polecam słodzik naturalny.

Jeszcze jedno: staraj się nie jeść 3 godz. przed snem, a nie jak piszesz o 18.00.

Jeżeli jesteś osobą uczącą to polecam jeszcze orzechy, owoce suszone (ale tyle co mała garść i to od czasu do czasu!!!).

 

Wiem, że to jest brak silnej woli, ale wcale nie uważam, że mam czekać na to, aż znajdę porządną motywację, bo nie chcę zapuścić się bardziej, niż w tej chwili. Na co mam czekać? Aż waga zacznie wskazywać 80, 90, 100 kg?? Wolę zareagować teraz, ale jednocześnie to jest silniejsze ode mnie - nie jem jakoś dużo, ale dość niekonsekwentnie. W pracy jem śniadanie (przeważnie jakaś kanapka), potem II śniadanie (np. actimel lub inny jogurt), następnie jakiś obiad i potem w domu kolacja. Niestety problem leży w tym, że zjem kolację, a potem uruchamia mi się "tryb żarłoka" i po kolacji jem jeszcze np. marynowane pieczarki, potem zajadam to ptasim mleczkiem lub innymi słodyczami ;/ Bywa, że jem nieregularnie, bo taką mam pracę ;/
micha sałatki też jest ok.napewno nie zaszkodzi...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.